z cyklu „Bajki – ye! – bajki”

Długo nie musiałem czekać. Moja bogini ulotniła się z rańca, rzucając na pastwę losu zasrańca – chyba we wtorek. Aktualnie jest już na POŁUDNIOWYM KRAŃCU POLSKI. Udała się po kota, a raczej po kotkę. Na imię jej pewnie będzie Dakota. Poznali się w Grecji i zaraz przypadli sobie do gustu.

Mucha nie siada.

Ze względu na złożoność tego świata Dakota samolotami nie lata.

Tych oto pasterzy zza oceanu:

spotkała w trasie koncertowej.

Mniejsza oto czy w Polsce, czy we Francji.

Co to ja za nią chodzę?

A może jeszcze łażę?

To przecież puste słowa – „JEŚLI CHODZI O ŁAŻENIE, TO JA SAM”.

Pretensje do Jacka Fedorowicza i… FEDERALNYCH z Mety…

Od tych ostatnich wiadomość czeka na fejsie na powrót bogini.

Znam ich z Texasu – oto dowód nie do zbicia:

A tu, kurwa, pada – wręcz leje – w mojej okolicy wystartowały wreszcie grzyby…

A mnie trzęsie, jakbym siedział na krześle elektrycznym:

Baba – luz, baba – luz.

Już wraca.

Jak wróci – poćwiczymy sobie małe przesłuchanko i… DOCHODZENIE.

Ale już w łóżku.

Tak mnie, kurwa, trzęsie.

A jeż mój w… letargu.

Nie wie nawet co to Dakota.

Boję się za kotkę – w końcu to nie łasica – mój jeż jest już wielkości jeżozwierza.

Taki nikomu nie dowierza.

Baba – luz, baba – luz, baba – luz.

Włodek Bratkowski
25 października 2023 r.