W odpowiedzi na przymilne i dyscyplinujące działania „cywilizowanego świata” Rosjanie rozpoczęli Zimną Wojnę. Dosłownie. Zapowiedzieli odcięcie na miesiąc (listopad) dostawy gazu do Europy Zachodniej przez ukraiński rurociąg. Mieli do wyboru albo ten ruch, albo wysadzenie w powietrze owego rurociągu dzięki spełnieniu nalegań tzw. zachodnich partnerów, aby zwiększyli dostawy tymże kanałem. Ukraiński rurociąg nie był ponoć remontowany od czasów ZSRR, więc mógłby nie wytrzymać zwiększonego ciśnienia. Byłoby to złośliwe ze strony Rosjan.

Trudno za złośliwość uznać także wycofanie się Rosji ze współpracy z NATO i poproszenie przedstawicielstwa tejże organizacji o opuszczenie Moskwy. Skoro NATO chce zwiększać obecność na Morzu Czarnym, w spornym obszarze wód terytorialnych Krymu oraz w nie mniej spornym pobliżu Wysp Kurylskich…

Wraz z rozpadem obozu realnego socjalizmu rozpadł się także ZSRR. W okresie Zimnej Wojny, po naszej stronie Żelaznej Kurtyny wydawało się, że rzecz rozchodzi się o kwestie ideologiczne, a mianowicie o to, co Adam Schaff nazwał grzechem pierworodnym, czyli o zamach na święte prawo własności w wyniku Rewolucji Październikowej i następującej po niej ekspansji nowych stosunków społecznych na rozległym kawałku globu. Sprawy ideologii odgrywały faktycznie ogromną rolę w ówczesnych sporach między obozami. Niemniej, należy uwzględnić stałe tezy politycznych doktryn Zachodu, tj. nacisk na to, że ZSRR jest kontynuatorem mocarstwowych tradycji Imperium Rosyjskiego i głównie w tym charakterze znalazł się w pozycji wroga Zachodu.

Trudności ekonomiczne i polityczne Rosji Radzieckiej oraz państw, które dołączyły do ZSRR po II wojnie światowej, były okolicznością ułatwiającą sabotaż i walkę podjazdową Zachodu. Siły lewicowe na Zachodzie bardzo szybko (z pewnymi oporami ze strony trockistów, przedzierzgniętych na tym tle w późniejszych posttrockistów) uznały tę wykładnię zachodniej doktryny politycznej odmawiając ZSRR i obozowi realnego socjalizmu prawa do uznania ich za alternatywę dla systemu kapitalistycznego. Nowa Lewica uznała, że realny socjalizm jest faktycznym kapitalizmem państwowym, zaś ZSRR mocarstwem imperialistycznym w stopniu nie mniejszym niż USA. Z czego wynikały ideologiczne konsekwencje. Podłożem dla takiej interpretacji historycznej była rozbieżność poglądów politycznych między komunistycznym ruchem robotniczym, nawiązującym do teorii ekonomicznej i społecznej Marksa, a reformistycznym ruchem robotniczym nawiązującym do rewizji teorii Marksa. Ta rozbieżność przeszła do stadium otwartej wrogości w zderzeniu z Rewolucją Październikową w Rosji, co przełożyło się na stanowisko kierownictwa reformistycznego ruchu robotniczego w kwestii hamowania fali rewolucyjnej w Europie Zachodniej, w tym przede wszystkim w Niemczech.

Stanowisko lewicy zachodniej wobec Rewolucji Październikowej przełożyło się na zgodność poglądów lewicy zachodniej z poglądami antykomunistycznych, burżuazyjnych polityków w tym obszarze sporu. Lewica wschodnioeuropejska, pozostająca w sferze oddziaływania i wychowania radzieckiego musiała dopiero przezwyciężyć poglądy, które nie współgrały z tradycjami lewicy patriotycznej. W Polsce wyrażało się to w zwycięstwie (pozagrobowym) tradycji SDKPiL nad tradycją PPS. Zwycięstwo było jednak problematyczne, skoro tzw. błędy luksemburgizmu nie zyskiwały uznania samego Stalina. Sławetne zygzaki Stalina były krokami odzwierciedlającymi poszukiwanie zbliżenia władz radzieckich ze stanowiskiem zachodnim. W tym obszarze było obojętne czy chodzi o poglądy nowolewicowe, czy o poglądy polityków burżuazyjnych. Fundamentem komunistycznego negacjonizmu było uznanie prawdziwości doktryny, że ZSRR nie jest żadnym alternatywnym, choćby i nieudanym, zahamowanym, wypaczonym, modelem dla kapitalizmu. Istotą ZSRR jest kontynuowanie linii imperialnej Romanowów i basta! Prawdziwa idea socjalizmu wykuwa się w łonie zachodniej lewicy, na fundamencie burżuazyjnej demokracji formalnej, którą lewica usiłuje przekuć w demokrację rzeczywistą, a więc opartą na poszanowaniu praw człowieka (gatunkowego) i obywatela (państwa burżuazyjnego).

Wypracowany przez marksizm akademicki (przyjmujący de facto teorię normatywną w politologii) model mamy okazję zrozumieć i podziwiać w pełnej krasie współcześnie, kiedy to znikły przeszkody dla jej ujawnienia się w pełnej okazałości.

Stalinowski model radzieckiego państwa staje się coraz bardziej wiarygodny jako kontynuacja imperium carskiego, albowiem w propagandzie rosyjskiej harmonijnie współgra i błogo dźwięczy nuta potępienia dla komunizmu i adoracji dla państwowotwórczej roli samego Stalina. W ten sposób całkowitemu zapomnieniu ulega obrazoburcza aktywność polityczna i teoretyczna Lenina, która stanowiła praktyczną realizację teoretycznej rozbieżności teoretycznej myśli Marksa z praktyką polityczną reformistycznej socjaldemokracji i socjalistów-patriotów w przededniu I wojny światowej.

W tej politycznej scenerii odżywają egzotyczne koncepcje polityczne neopiłsudczyków w postaci epigonów typu Jarosława Kaczyńskiego. Na tle rozgrywek imperialnych przeniesionych żywcem z końca XIX wieku nie ma miejsca dla niepotrzebnej nikomu koncepcji socjalistycznej / komunistycznej, w skrócie – marksistowskiej. Federacja Rosyjska nie jest nosicielką alternatywy, przyjmuje narzuconą rolę upośledzonego imperium, a więc wchodzi w rozgrywkę, która jest typowa dla kryzysogennego kapitalizmu, czyli w rozgrywkę, która będzie się toczyła w teatrze wojny.

Dopóki Rosja wierzyła, że rzecz w sporze ideologicznym, usiłowała za wszelką cenę przekonać Zachód, że nie jest w tej kwestii żadnym zagrożeniem. Pomniejsze państwa satelickie przeszły do obozu zachodniego bez większych problemów i zajęły tam adekwatna pozycję statystów i bezwartościowego gówna – z wdzięcznością. Polityka Zachodu postrzega ten proces jako proces osłabiania rywalizującego mocarstwa-imperium i tylko jako to. Dlatego uwiarygodnianie się ideologiczne Rosji jest bez znaczenia. Przejście Rosji na kapitalizm zależny i półperyferyjny wymaga zdeklasowania Rosji do pozycji kraju średniej wielkości, coś jak Polska.

Problem w tym, że skuteczność tego procesu, któremu patronuje liberalna część rosyjskiej klasy politycznej, ożywia ruchy konkurencyjne w łonie samych państw burżuazyjnych zwycięskiego Zachodu. Rywalizacja o masę upadłościową zaostrza się. Na razie wygrywają Niemcy, które tradycyjnie stawiają na współpracę z Rosją kosztem Europy, głownie wschodniej, w tym Polski.

Nacjonalistyczne, przeciwstawne liberałom w tym względzie siły rosyjskiego establishmentu, zaczynają rozumieć, że nie mają wyjścia poza postawieniem na samodzielność i własną mocarstwowość. To ruch wymuszony przez Zachód, ale już nieodwracalny. Wszystko to bardzo silnie uprawdopodobnia kryzys wojenny.

Państwa Zachodu już nie bardzo mogą łagodzić własne, wzajemne zaostrzenia kosztem upokorzenia Rosji. Ostatnie ruchy Federacji są tego wyraźnym sygnałem. Możemy się spodziewać wszystkiego.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
19 października 2021 r.