Powstanie Rosji radzieckiej, która następnie przekształciła się w ZSRR, nie stworzyło sytuacji podziału w ruchu robotniczym. W Rewolucję ruch ten wkroczył już podzielony, a dysputy teoretyczne przekształciły się – w sytuacji światowej wojny imperialistycznej – w sprzeczności praktyczne.

Marks znajdował się w konflikcie z nurtem liberalno-demokratycznym oraz anarchistycznym. Jego słynne, acz nadużywane odrzeczenie się od bycia marksistą dotyczyło nie późniejszych bolszewików i ich ideowych spadkobierców, ale reformistycznego nurtu socjalistycznego, który znajdował swoich następców wśród tych, którzy tak chętnie powołują się na to właśnie zdanie Marksa. Z braku argumentów…

Budowa socjalizmu w ZSRR zrodziła jeszcze jeden podział, w łonie już raz podzielonego ruchu robotniczego. Podział ten nie miał miejsca w izolacji, więc na jego ewolucję wpływały już istniejące podziały. Cała ta mozaika układa się jednak we wzór, który cechuje się pewną regularnością i systemowością, co pozwala zrozumieć jego złożoność.

Fale Rewolucji poniosły wiele nurtów i prądów ideowych, które miały własne odniesienia i punkty widzenia, niekoniecznie stawiając na pierwszym planie sprawę robotniczą. Kwestia robotnicza dla intelektualistów mogła być i najczęściej była tylko jedną z ilustracji niedoskonałości istniejącego społeczeństwa. Na deficyt doskonałości społeczeństwa składa się bowiem bardzo wiele elementów, a społeczna pozycja każdego z krytyków tego społeczeństwa bardzo wpływa na to, jakiemu aspektowi przypisuje się decydujące znaczenie.

Warto zdać sobie sprawę z tego, że sami klasycy marksizmu nie urodzili się od razu z ukształtowaną doktryną marksizmu. Nie wchodząc w szczegóły i detaliczne spory, można powiedzieć, że polemika wokół istnienia bądź nieistnienia cezury między „młodym” i „starym” Marksem ma znaczenie z tego powodu, że negowanie jej pozwala na uznanie za prawomocne odczytywanie intencji autora Kapitału poprzez pryzmat wczesnych pism, pisanych w duchu tych koncepcji, które Marks dopiero krytykował.

Odbywa się to zazwyczaj pod hasłem, że „stary” Marks był zbyt zajęty rozwijaniem swojej teorii i kłopotami życia codziennego, że nie rozwijał szczegółowo pewnych idei. Dlatego egzegeci w duchu „młodego” Marksa mogli spokojnie twierdzić, że tylko rozwijają w duchu Marksa to, co sam Marks rozwinąłby tak samo, do czego podstawy dał w swoich wczesnych pismach.

Ogólnie rzecz biorąc, odczytywanie „starego” Marksa w duchu „młodego” sprowadza się do nadawania specyficznym kategoriom wprowadzanym w Kapitale znaczenia upowszechnionego, uogólnionego, rozciągniętego na społeczeństwo w ogóle. Jednym słowem, kategoria klasy nabierała w tym procederze powszechności, pozbywała się swej nieznośnej dla każdego intelektualisty zaściankowego i specyficznego cechy. W końcu pojęcie klasy robotniczej rozciągnęło się w przeciągu 150 lat na 99% społeczeństwa. Rzecz jasna, o ile tylko nie przyjmujemy, że procenty sumują się do stu, to klasa antagonistyczna wobec klasy robotniczej skurczyła się do 1%. To daje teoretyczną podstawę do stwierdzenia, że istnienie instytucji demokratycznych jest wystarczające dla zapewnienia pokojowego przejścia do społeczeństwa sprawiedliwości społecznej. Co, skądinąd, było do udowodnienia przez socjalreformistów, a czemu przeczyli przywódcy ruchu robotniczego.

W efekcie, zasadniczym zadaniem zwolenników sprawiedliwego społeczeństwa staje się nieustająca walka o czystość i funkcjonalność instytucji demokratycznych. Reszta jest mechaniką społeczną, zdeterminowaną w tym sensie.

Patrząc z tej perspektywy, powstanie ZSRR było romantycznym zrywem na pierwszym etapie, ale natychmiast powtórzeniem starego, hmm… paskudztwa, na dowolnym dalszym.

Jak wspominaliśmy, podział polityczny wytworzony w ZSRR w łonie elity rządzącej odbywał się na tle tego ogólniejszego nastroju liberalno-demokratycznego, którego mentalność opisaliśmy wyżej. Podział odbywał się bowiem na gruncie praktyki radzieckiej, w sytuacji wojny z zewnętrzną agresją, izolacją i sankcjami gospodarczymi. Każdy z tych czynników miał w zamierzeniu być zabójczą bronią w zwalczaniu młodej republiki radzieckiej i takim był, albowiem przynosił głód i nędzę, które to czynniki następnie były wykorzystywane jako elementy propagandy klasowej, oskarżycielskiej pod adresem ZSRR.

Podział polityczny w ZSRR skoncentrował się na podziale między zwolennikami Stalina i zwolennikami Trockiego. Ze względu na zasadniczy charakter owego podziału, pozostałe nurty i rozbieżności przyporządkowały się temu „antagonistycznemu” podziałowi. Ze względu na zagrożenie wręcz fizyczne, wszelkie inne nurty mogły przedłużyć swoją walkę ze stalinizmem tylko pod przykryciem „trockizmu”. Szczególnie za granicą, „trockizm” stał się z czasem sztandarem, pod którym kryły się nurty nawet wrogie idei państwa robotniczego. Podobnie jak w okresie wezbranej fali rewolucyjnej, nurt bolszewicki skupił w sobie nadzieje najbardziej różnorodnych światopoglądów, łącznie z najbardziej zdumiewającymi z perspektywy ruchu robotniczego.

Dopiero ogień Rewolucji stopił owe nurty i pozwolił na ich krystalizację w postaci zdeterminowanych postaw wobec idei rewolucji robotniczej. Dopóki różne nurty mogły uważać Rewolucję za realizację uogólnionego projektu sprawiedliwego społeczeństwa, dopóty mogły się z nią utożsamiać.

Kością niezgody była poniekąd industrializacja.

Industrializacja stanowiła kwintesencję robotniczego charakteru Rewolucji i projektu przyszłego socjalizmu.
Naturalność ruchu do przodu dla bolszewików to była industrializacja. Ta decyzja najlepiej odsłania istotę przekonania Lenina w duchu Marksa. Oczywiście, nie „młodego” Marksa.

Później były wahania… Ale naturalny odruch wskazuje na to, co Lenin uważał za kwintesencję teorii Marksa.

*

Krytyka ZSRR odbywa się zasadniczo pod kątem krytyki braku instytucji demokratycznych. Inteligencja, poza inteligencją wychowaną w duchu bolszewickim, nie była zainteresowana aspektem robotniczym i wyzwoleniem pracy produkcyjnej. Co prawda, nie znano jeszcze prac „młodego” Marksa i dlatego zadowalano się powierzchowną lekturą marksizmu. Ta lektura, w wykładni II Międzynarodówki, miała charakter dogmatyczny i mocno schematyczny, co pozwalało z jednej strony na nieżyczliwą krytykę z prawa, a z drugiej – na życzliwą krytykę z lewa, dodającą żywej zieleni do szarości drzewa teorii.

W przeciwieństwie do samego Trockiego, nurt trockizmu usamodzielnił się jako ruch antystalinowski o charakterze inteligenckim. Wyprowadzony z warunków Rosji radzieckiej i ZSRR, trockizm został wyrwany z naturalnego podłoża robotniczego i robotniczego aspektu Rewolucji. Krytyka ZSRR miała charakter – jak powiedzieliśmy wyżej – krytyki z pozycji obrony instytucji demokratycznych przez nurty liberalne i drobnomieszczańskie, które przestały się utożsamiać z uduchowioną sprawą Rewolucji.

Na Zachodzie, a szczególnie w USA, doświadczenia udziału w sprawie rewolucji rosyjskiej sprowadzały się do roku, dwóch czy pięciu popierania w ramach jednego z funkcjonujących odprysków partii komunistycznej, a następnie dawania świadectwa głębokiemu rozczarowaniu systemem radzieckim, oczywiście w jego stalinowskim wydaniu. Tyle że innego nie było…

Okres międzywojenny nie był jeszcze okresem masowego odwrócenia się inteligencji od ZSRR, a to za sprawą zadziwiającego imperialistów uporu ZSRR w trwaniu mimo zażartych wysiłków mających na celu zniszczenie Kraju Rad tak militarnie, jak i gospodarczo. To trochę jednak imponowało burżujom.

Sprawa robotnicza rozmyła się w krytyce industrializacji ZSRR. Na płaszczyźnie teoretycznej przybrało to postać analiz idących w kierunku uznania, że mamy do czynienia z kapitalizmem państwowym. Jeżeli więc były jakieś sukcesy, to dlatego, że był to jednak kapitalizm, a skoro był zmonopolizowany przez państwo, to znaczy, że był totalitarny.

Jeśli spojrzeć na to z dzisiejszej perspektywy, to można sobie dopowiedzieć, że dla współczesnego posttrockizmu i dla lewicy socjaldemokratycznej nie istnieje alternatywa pozakapitalistyczna.

To, o czym marzy dziś lewica radykalna na szeroko pojętym Zachodzie z niesuwerennymi przyległościami to kapitalizm państwowy. Efektywność gospodarki kapitalistycznej skombinowana z redystrybucją bogactwa pod egidą państwa. Różnica z krytykowanym, radzieckim kapitalizmem państwowym polega na ocenie mechanizmu własności państwowej środków produkcji. Państwowa własność środków produkcji prowadzi bowiem do totalitaryzmu, ponieważ właściciel środków produkcji także decyduje o podziale.

Nota bene: ta właściwość także decyduje o ocenie dyktatury proletariatu jako o systemie niedemokratycznym, by nie rzec – totalitarnym. Skupienie w jednej klasie właściciela środków produkcji i decydenta o podziale bogactwa jest receptą na totalitaryzm wedle standardów lewicy radykalnej, poprawiającej Lenina jako złego marksisty i Marksa ze stanowiska samego Marksa jako „niemarksisty”.

W gospodarce kapitalistycznej, gdzie własność środków produkcji jest prywatna, mamy przynajmniej zabezpieczenie przed totalitaryzmem, bo prywatny właściciel ma tu możliwości obrony przed zakusami państwa, a więc staje się gwarantem funkcjonowania instytucji demokratycznych.
Warto tu zauważyć, że w tym rozumieniu klasa bezpośrednich producentów jest bierna. Daje się jej za to możliwość aktywizmu obywatelskiego, czyli pod warunkiem skonformizowania się ze społeczeństwem drobnomieszczańskim.

Klasa właścicieli środków produkcji stanowi więc gwarancję demokracji w obliczu potencjalnej wszechpotęgi państwa, ale z kolei potęga państwa kierowanego za pomocą mechanizmów demokratycznych i instytucji demokratycznych przez obywateli, a raczej ich reprezentantów, ogranicza kapitał w jego prawach do nieuszczuplonego cieszenia się owocami jego własności.

W tym miejscu potrzebny jest marksizm, który najlepiej wyjaśni, że bogactwo (a ściślej wartość dodatkowa, a jeszcze ściślej wartość dodana – każdy z tych terminów stanowi kolejny szczebel przekłamywania teorii Marksa) jest tworzone przez ludzi, pracowników najemnych. Tu leży sedno konfliktu klasowego.

Współczesna lewica nie pragnie wywłaszczyć kapitalistów, co oznaczałoby przejęcie zadania produkcyjnego przez państwo, na wzór ZSRR. Z wszelkimi tego, znanymi konsekwencjami, których lewica boi się jak diabeł święconej wody. Współczesna lewica chce – na podstawie przekłamanej teorii Marksa, która nie zachowała już nic ze swej rewolucyjnej istoty – przekonać lub zmusić kapitał demokratycznie do ochoczego podzielenia się zyskami.

Za nic ma skargi kapitalistów produkcyjnych, że już wystarczająco muszą się dzielić z kapitałem finansowym…

Pozostawmy na boku realność tego żądania w aktualnych warunkach.

Zadaniem lewicy radykalnej jest więc zdalne opanowanie aparatu państwa. Realne sterowanie instytucjami demokratycznymi ma dać w efekcie skuteczne sterowanie aparatem produkcyjnym kapitału i instytucjami redystrybucyjnymi państwa. Obie strony, kapitał i państwo równoważą się, więc społeczeństwo obywatelskie ma szansę je rozgrywać jak dzieci. Przynajmniej we własnym wyobrażeniu…

W rezultacie mamy jednak sytuacje patową. Siły produkcyjne Zachodu są wyczerpane, a możliwości półdarmowego korzystania z zasobów przywłaszczanych na zasadzie imperialistycznego wyzysku otoczenia właśnie się urwały. Jednocześnie lewica radykalna obawia się reindustrializacji. Poniekąd słusznie, albowiem oznacza ona nie tylko wzrost wyzysku dotychczasowej klasy robotniczej czy, szerzej, produkcyjnej, co obejmującej i rolników, ale i pauperyzację i proletaryzację drobnomieszczaństwa. Inaczej mówiąc, konieczność redukcji udziału nadbudowy w podziale wartości dodatkowej.

Oczywiście, lewica radykalna ma w zanadrzu alternatywę wobec tej krytyki – rozwiązaniem modelowym nie jest państwo, ale wspólnota, komuna. A więc, idealnym, przyszłościowym celem nie jest państwo socjalne, które usiłujemy jej wmówić – przynajmniej najbardziej radykalnej z radykalnych lewic, ale wspólnota produkcyjno-konsumencka.

Ten model lewica radykalna wkłada w usta i projekty Rewolucji socjalistycznej, słusznie krytykując bolszewików za brak utożsamiania się z tą wizją i z tym projektem.

W ten sposób, twierdzi lewica radykalna, bolszewicy nie dopuścili do przekształcenia upaństwowienia środków produkcji w ich uspołecznienie.
Problem w tym, że to nie jest wizja Marksa, tylko anarchistów-wolnościowców.

W swoim czasie bolszewicy mogli zasadnie twierdzić, że mają te same docelowe projekty, co anarchiści – zniesienie przeciwieństwa między producentami a konsumentami. Różnica była pragmatyczna – w danej sytuacji Rewolucja nie mogła zrealizować tego celu natychmiast. Aparat państwowy był potrzebny dla stworzenia warunków dla przetrwania państwa robotniczego, a następnie dla umożliwienia przejścia do budowy socjalizmu (zniesienia różnicy między producentem a konsumentem), co wymaga określonego poziomu bogactwa. W tym względzie nie było rozbieżności między Trockim a Stalinem.

Wydawało się, że problem sprowadza się do pragmatyzmu politycznego.

Dla Trockiego ważna była rewolucja światowa, ponieważ warunki dla zbudowania społeczeństwa socjalistycznego wymagają osiągnięcia takiego poziomu bogactwa społecznego, na którym możliwa będzie racjonalizacja tempa rozwoju sił wytwórczych, czyli porzucenie przymusu stałego podnoszenia tego tempa w imię nieustannie rosnącej stopy zysku. Tak więc, przejście do socjalizmu nie da się pogodzić z kapitalizmem w jego aspekcie produkcyjnym, nie tylko redystrybucyjnym.

Dla stalinizmu, w sensie myśli teoretycznej, jest możliwe zbudowanie socjalizmu w oddzielnym kraju (oczywiście, szczególnie jeśli obejmuje on 1/6 powierzchni Ziemi i ma dostęp do całej tablicy Medelejewa). Aby jednak państwo nie rozpadło się o krok od finalnego sukcesu, musi przyjąć strategię… chińską, a więc umieścić cel socjalistyczny w systemie chińskich pudełek, tak że nikt ich nie dostrzeże aż po horyzont. Mówiąc wprost – zwyczajnie zrezygnować z socjalizmu na rzecz wyścigu z kapitalizmem. Najlepiej zwycięskim, bo inaczej marne perspektywy…

W pewnym sensie, można zrozumieć stalinowców w ich rozżaleniu, że gdyby nie nieustająca i skuteczna nagonka jak najbardziej lewicowych obrońców demokracji, system radziecki rozwinąłby się zgodnie z ich sugestiami w system kapitalizmu, ba – imperializmu, państwowego, co uchroniłoby go przed upadkiem. Mając przed oczami kruchość światowego systemu kapitalistycznego, można powiedzieć, że gdyby nie zmęczenie wewnętrzne, ZSRR trwałby do dziś.

Szczególnie, że wedle samej lewicy radykalnej, jedynym rozwiązaniem dla kryzysu ludzkości, skupiającego się w upadającym kapitalizmie
zachodnim, pozostaje system kapitalizmu państwowego jako alternatywa dla socjalizmu rozumianego w kategoriach Marksowskich. Wyjściem z tego paradoksu pozostaje nawiązanie do lewicowej, anarchistyczno-wolnościowej utopii, która pragnie pogodzić odrzucenie przemysłu (nawet w formie socjalistycznej, pomińmy chwilowo, co się pod tym kryje) i idyllę samowystarczalności w przytulnej głuszy wiejskiej daczy z dużym ogródkiem, z racjonalizacją eksploatacji natury, co nie może się dokonać inaczej jak za pomocą planowania na szczeblu globalnym. Inaczej stary szajs się odradza.

Szkopuł w tym, że jest to model równie totalitarny w swym pragmatycznym wykonaniu, co dotychczasowe próby obejścia złych stron kapitalizmu poprzez przyjęcie tylko tych dobrych. Nie wdając się w szczegóły, warto tylko powiedzieć, że właśnie ten model ekologiczno-kapitalistyczno-wolnościowy zderza się ze sprzeciwem konkurencyjnych modeli społecznych i cywilizacyjnych, opartych na tych samych fundamentalnych wartościach, a mianowicie na niechęci do wyzwolenia pracy produkcyjnej. Tylko wyzwolenie pracy produkcyjnej daje rzeczywiste rozwiązanie problemów ekologicznych i społecznych (totalitaryzm).

Ani model chiński, ani modele faktycznego powrotu do epoki przedkapitalistycznej, nie są projektami zniesienia społeczeństwa klasowego.
Problem sił produkcyjnych w strategicznych gałęziach przemysłu przywołuje odrzucony problem klasy pracowników produkcyjnych i Marksowskie podejście do zagadnienia. Rozwój sił wytwórczych kapitalizmu prowadzi do sytuacji, w której bogactwo materialne społeczeństwa jest wytwarzane przez niewielką grupę ludzi, których praca wymaga zniesienia z powodów cywilizacyjnych, humanistycznych. Antagonizm klasowy uległ zawężeniu w sensie zawężenia grupy pracowników produkcyjnych, których praca stanowi podstawę bytu materialnego całej przytłaczającej reszty społeczeństwa. To oznacza, że stopa wyzysku pracy produkcyjnej jest ogromna. Co oznacza dojrzałość do rewolucji. Malejąca stopa zysku z działalności produkcyjnej sprawia, że mimo mnożenia tytułów do udziału w podziale materialnego bogactwa, w rzeczywistości nie ma tego bogactwa do podziału, a więc mamy do czynienia z rosnącą potencjalną rezerwową armią pracy. Bez zapewnienia funkcjonowania gałęzi strategicznych gospodarki, które są stykiem społeczeństwa z naturą, nie ma możliwości indywidualnego, cywilizowanego kontaktu z przyrodą. Czyli z zapewnieniem sobie przetrwania materialnego na kształt jakiegoś Robinsona Cruzoe.

Zasadniczym problemem związanym z doświadczeniem Rewolucji socjalistycznej i ZSRR nie jest kwestia demokracji lub jej braku, ale zrozumienia, że warunkiem przejścia do społeczeństwa socjalistycznego jest zwycięstwo w walce klasowej w antagonistycznym jądrze tej walki.

Tryumfalizm poststalinowców nad posttrockistami związany z modelem chińskim jest totalnie nieadekwatny, ponieważ obrazuje tylko inną drogę kapitulacji idei socjalistycznej przed kapitalizmem. Ideałem poststalinowców jest udowodnienie, że państwo typu stalinowskiego mogło przetrwać kryzys i odnaleźć się w warunkach schyłku starczego kapitalizmu. Nie może jednak robić nic innego, jak ratować ten kapitalizm w nieco zmienionej, ale wciąż klasowej formie społecznej.

Alterglobalistyczne rozwiązanie posttrockistów znajduje swoją próbę realizacji w modelu globalnej hegemonii elit nałożonej na skurczony w wyniku wojen, epidemii i ograniczeń ekologicznych świat społeczny.

Dla reszty świata, model chińsko-poststalinowski jest mniej totalitarny niż wizja radykalnej lewicy.

Taka dialektyka.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
11 grudnia 2023 r.