z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Wicie – rozumicie, że to nie takie proste przestawić się na czas i na stosowną chwilę. Tym bardziej przestawić całą armię… z ruskiej zimy na średnioeuropejskie – jakże upalne – lato. Ma się rozumieć ZIELONĄ ARMIĘ, bo innej nam nie dano. W końcu ponownie urodziliśmy się w 2002 r. „generałami bez armii”. I niech już tak zostanie. Choćby z racji wieku.

Nie jestem przecież Putinem. O zasługach wobec polskiej lewicy już nie wspomnę. Jeśli na coś liczę, to na Waszą szczerą nienawiść – pamiętliwość kolesi. Bynajmniej nie moich. Zdrajców robotniczej sprawy do nich nie zaliczam. A jak wiadomo SPRAWĘ ROBOTNICZĄ TRAKTUJEMY WĄSKO. Nie wiem czy któryś z Was przejdzie przez ucho igielne?

Takich na współczesnej lewicy nie widzę. A oni nie widzą słonia pod mikroskopem.

A zatem nie mówmy o sympatiach. Raczej o tym, co boli.

A bolą mnie jak zęby postępy ruskiej armii, zwłaszcza ciężkiej artylerii.

Jak pewnie niektórzy z Was pamiętają MOJA ZIELONA ARMIA jeszcze zimą przekroczyła Ural. Wówczas oblegała obie historyczne stolice Rosji, a jej partyzanckie odziały widziano nawet na Donbasie. Choćby ten im. Ryszarda Nazarewicza. Tymczasem WASZE – delikatnie mówiąc – zbłądziły. Czy jak kto woli – ugrzęzły gdzieś na Donbasie.

Putin Wam podziękuje zimą za taktykę obronno-zaczepną. Ja dziękuję już teraz. Najwyraźniej przyszedł czas na MOJĄ ZIELONĄ ARMIĘ.

Prawda jest taka, że urosła do n-tej potęgi. Choć sporo zielonego woja zimą się wykruszyło, zwalniając statki powietrzne. Takoż i piechoty u mnie już nie uświadczysz. Jeśli to jak przystało zmotoryzowaną i co dużo ważniejsze zmotywowaną, jak nigdy.

Pomścimy poległych!

Czas nastał na GWARDIĘ:

Nota bene lekko zdystansuję się od amerykańskiego rocka: BYNAJMNIEJ NIE CHODZI MI O EWOLUCJĘ. Nadal stawiam na REWOLUCJĘ. A tak miłe jesteście chłopaki, w przeciwieństwie do ruskich, dystansujących się i agresywnych w stosunku do naszego przewodnika po Ukrainie. Resztę zbywam milczeniem – jak już niegdyś wspomniałem – NIE CHCE MI SIĘ Z RUSKIMI GADAĆ.

Od ostatniej rozmowy JESZCZE MI JEBIE WE ŁBIE.

Jak mam to rozumieć, bracia ochranitieli? Ох, рано встает охрана:

Надо было думать. Теперь пеняйте на себя.

Nie przypadkiem na przewodnika po Ukrainie, wybrałem Tatianę Montjan, a nie jakiegoś tam lewaka – ruskiego czy ukraińskiego. O marksistach już nie wspomnę. Tania w tej roli się sprawdziła. Powiem szczerze: JEST DOBRA W ŁÓŻKU. Choć sprawdza się i w innych pozycjach. Można by powiedzieć, że „każda jej pozycja to propozycja”. Choćby ta dla Białorusów:

Z góry zaznaczam: zazdrosny nie jestem. Choć znowu owdowiałem, jak przystało na słomianego wdowca. Moja towarzyszka życia właśnie wybrała się na ryby nad Odrę.

Podobno biorą. Jeszcze tylu ryb w życiu nie widziałem (przed wyjazdem pokazywała zdjęcia), a w końcu byłem w wojsku i to w Krośnie Odrzańskim. Ej, te rybki – pipki. Pozdrawiam, panie. Ówczesne dziewczęta. Gdyby nie komary… noce w Krośnie Odrzańskim byłyby upojne.

A tak tylko się upić.

Dzięki mojej towarzyszce życia moja zielona armia po części wyległa na balkony. To efekt sprzątania. Już teraz wiadomo, że GWARDIA DO DOMU NIE WRÓCI. Musi się hartować. Nie ma wyjścia. Moja ZIELONA GWARDIA uczy się teraz od skośnookich kamikadze.

A mi jebie we łbie – komuś chyba wsadzę lub przynajmniej przypierdolę.

Gwardia, naprzód!!!

Putin do nory!

Reszta na drzewa!

Czasu zostało niewiele.

CZUJĘ TO – ZARAZ JEBNIE!

Za oknem 33 stopnie w cieniu.

A ile w słońcu.

A ja tu, kurwa, z konefką lub konewką, a ściślej naraz z obu dwiema. A przy okazji dwie jeszcze stoją w zanadrzu.

Chciałeś, chamie, mieć swoją armię, no to masz.

I tak od rana do zmroku – z dwoma konewkami w rękach i nożem w zębach.

To walka o życie i przy okazji trening kamikadze, panie i panowie.

O towarzyszach nie wspomnę.

Włodek Bratkowski
23 sierpnia 2022 r.