z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Wreszcie mamy wojnę jak się patrzy! Wszyscy już zapomnieli KTO NA TEJ WOJNIE STAWIŁ SIĘ PIERWSZY. Zresztą – czy to ważne? Dokoła pełny surrealizm. Kto by tam zwracał uwagę na nasze zielone wojsko i powietrzny transatlantyk? Co z tego, że pierwsi w tej wojnie przekroczyliśmy Ural, likwidując „uralską szkołę filozofii marksizmu” – o czym się ruskim filozofom nie śniło. Kto dziś o tej szkole pamięta? W tzw. realu rozjebanych szkół mamy teraz dostatek. Niektórzy mówią już o przesycie. A to przecież tylko początek.

Teraz trafiła nam się kolejna – niebywała – okazja na wypad poza europejską część ZSRR z satelickimi krajami włącznie. O Rosji już nie wspominając.

Za sobą zostawiamy obie historyczne stolice Rosji i Jekatierienburg – PRZED NAMI CHABAROWSK i… bloger, który dowodzi, że „TO NIE JEGO WOJNA”. Taki typowy „ruski Ivan”, by nie powiedzieć ruski lewicowy inteligent – Wasilij Sadonin. Obojętne w którym pokoleniu. Ważne, że trzyma z… oblegającym Rosję OCEANEM ELZY (Не твоя війна – Океан Ельзи. Без меж). W konkretnym przypadku mamy zatem do czynienia znów z rosyjskim internacjonalistą. Tylko jebać!

Nie bądźmy dziećmi – dajmy mu jeszcze jedną szansę – niech strzela pierwszy. I tak trafi swego. I o to przecież chodzi możnym tego świata. Przy okazji przypomnę ewentualnym Czytelnikom, że MY Rosji nie zaliczamy do możnych. „Cywilizowany świat” za nami też już ją skreślił. Tak trzymać!

A oto wyjątki z NIEPUBLIKOWANEJ ROZPRAWY Z ROSJĄ I ROSYJSKĄ LEWICĄ, z góry przepraszam ewentualnych Czytelników za język akademicki (drętwą mowę), w końcu rozprawy tej nie będę publikował – jedynie wyjątki, mocno dyskusyjne:

„(…) Od rozpadu ZSRR, Federacja Rosyjska była izolowana [?]. Państwa satelickie, które opuściły tzw. blok wschodni, nie tylko odrzuciły ideologię utożsamianą z komunizmem, ale także, a jak się wydaje obecnie – przede wszystkim, miały poczucie, że odzyskują narodową suwerenność, której były pozbawione od czasu zakończenia II wojny światowej.

Na płaszczyźnie społecznej i ideologicznej, transformacja tych państw oznaczała koniec spekulacji lewicowych na temat, w jaki sposób należałoby ulepszyć model radziecki, zbliżyć go do modelu niezdegenerowanego państwa robotniczego, tak aby odpowiadał on pomysłowi założycielskiemu, narodzonemu w wyniku Rewolucji Październikowej. Dla opozycji demokratycznej, która istniała nie tylko w Polsce i nie tylko w krajach satelickich, model, którym należało zastąpić tzw. model radziecki BYŁ DOSTĘPNY NA SZEROKO POJĘTYM ZACHODZIE. Tym bardziej, że na tymże Zachodzie istniały ruchy lewicowe, które także nawiązywały do tradycji walki klasowej i cieszyły się możliwościami, jakie daje ustrój demokratyczny.

Lewica w Polsce nawiązywała najmocniej do tradycji oporu narodowego wobec Rosji, co następnie zostało przeniesione na Związek Radziecki. Współczesna lewica rosyjska powinna zdawać sobie sprawę z tego, że dla antykomunistycznej (antytotalitarnej) lewicy opozycyjnej w, np. Polsce, przynależność Polski do obozu radzieckiego miała wymiar nie tyle socjalistyczny, co narodowy, a ściślej – wymiar narodowego zniewolenia. To ta lewica miała największe oddziaływanie na klasę robotniczą i nadawała narodowy kierunek walce tej klasy, przyzwalając na przejmowanie wpływu politycznego na klasę robotniczą przez nacjonalistyczną prawicę, także opozycyjną wobec biurokracji partyjno-państwowej, choć z innej pozycji ideowej.

Przedkładanie aspektu narodowego nad aspekt klasowy spowodowało zerwanie poczucia więzi między robotnikami różnych krajów. Także należy mieć w pamięci to, że lewica niepodległościowa bez żalu oddała wspólnotę państw socjalistycznych (jaka by ona nie była) na rzecz perspektywy prowadzenia niezbyt udanej walki społecznej w ramach demokracji burżuazyjnej. Jeżeli więc lewica rosyjska w jakiejś części żałuje rozpadu ZSRR, to powinna wiedzieć, że ten rozpad nie dokonywał się (i nie mógł się dokonać) w imię oczyszczenia idei socjalizmu z naleciałości stalinizmu, ale w imię suwerenności narodowej zagrożonej przez Rosję oraz przekonania, że w demokracji idea socjalistyczna znajduje się o krok od ostatecznego zwycięstwa, bez groźby popadnięcia w autorytaryzm. Nikogo nie zastanawiało, że lewica socjalistyczna i komunistyczna nie dokonały tego przewrotu ustrojowego przez długie 44 lata powojenne. Mając warunki o wiele bardziej sprzyjające od dzisiejszych.

Co więcej, socjaldemokracja, która w odróżnieniu od lewicy rewolucyjnej nierzadko sprawowała władzę, raczej z każdym rokiem odchodziła od marksizmu zamiast się do niego coraz bardziej zbliżać, mimo narastania kryzysów, które pozwalały lewicy radykalnej zachowywać złudzenia co do swego wpływu na szerokie, najszersze masy społeczne.

Jeśli spojrzeć na to z tej perspektywy, to raczej trudno nie widzieć, że zarzuty wobec utopijnej wizji transformacji społecznej w przeciwnym do okresu lat 90-tych kierunku [wysuwanej choćby przez M. Onufrijenkę] są z gruntu demagogiczne(…)”.

„(…) Jeżeli w najbardziej sprzyjających warunkach pełnej demokracji burżuazyjnej dekady wysiłków lewicy nie przyniosły rezultatów poza coraz wyraźniejszym rozkładem samej lewicy, to wojna, jakby to nie było smutne, sprzyja mobilizacji ludzi, którzy nie tylko nie chcą żyć po staremu, ale i mają energię i możliwości, aby się temu 'staremu’ nie podporządkować na powrót (…)”.

Powiedzmy sobie szczerze.

Po pierwsze. Nie wydaje nam się, aby Onufrijenko w swoimi video dawał recepty na efektywną gospodarkę, szczególnie w kategoriach właściwych gospodarce kapitalistycznej, z jej wskaźnikami rentowności. Raczej nawiązywał do wysiłku społeczeństwa radzieckiego, które w warunkach wojny domowej i chaosu, panującej po wojnie i zbrojnej interwencji, zdołało zbudować gospodarkę, która zapewniła wszystkim zaspokojenie podstawowych potrzeb, choć na poziomie, który nie dał się porównać z poziomem wysokorozwiniętych gospodarek kapitalistycznych.

Po drugie. Walka o socjalizm angażuje te grupy społeczne, które zwyczajowo nie mają w perspektywie utraty wyższego standardu życia, do jakiego są przyzwyczajone. Wojna powoduje, że aspiracje tego typu opuszczają także i te grupy, które normalnie nie chcą się wyrzekać swoich przywilejów. To model gospodarki radzieckiej przyświecał Onufrijence powodując jego optymizm, a nie model gospodarki kapitalistycznej. Polemista nie potrafił w ogóle zrozumieć tego punktu widzenia, nie wyczuł, do czego nawiązuje Onufrijenko. Mamy zatem do czynienia z… typowym „ruskim Ivanem”.

Po trzecie. Nie chodzi również o to, że to obecne władze Rosji mają niby nagle wprowadzać „socjalizm 2.0”, czy tym bardziej „komunizm 2.0” w kraju i za granicą. Wojna jednak stwarza nadzieję, że oligarchia rosyjska utraciła wsparcie zachodniego kapitału i że być może straci pewność siebie wynikającą z obcego umocowania. Jest to okazja dla lewicy rosyjskiej, aby zawalczyła o coś więcej niż tylko niekończące się utarczki z kolejnymi przedsiębiorcami o płace i warunki pracy, ponad które trudno wyjść w okresie pokoju społecznego.

Podsumowanie. Autor filmu krytykującego Onufrijenkę podnosi argumentację znajomo brzmiącą: po wojnach czeczeńskich społeczeństwo rosyjskie musiało władować w odbudowę tego kraju miliardy rubli. Teraz spodziewa się, że Donbas oczekuje tego samego. Jakże to pogardliwe!

Proste skojarzenie: „Chwatit karmit’ Kawkaz!” A teraz: „Chwatit karmit’ Donbas!” ???

Wybaczcie, ruskie ultra lewicowe kacapy, Donbas nie prosi o jałmużnę, ale stwarza lewicy szansę na to, aby obalenie reżymu Putina miało społeczny, klasowy sens, a nie stało się przekazaniem władzy liberałom i tym samym oligarchom, bo kapitalizm nie ma nic do zaoferowania Rosji poza pozycją wyzyskiwanego autsajdera.

Bez ruchu rosyjskiej lewicy, ofiara Donbasu pójdzie na marne. Chciałoby się rzec SZKODA, ale to nam przez gardło nie przejdzie.

Jeżeli więc ktoś krytykuje Michaiła Onufrijenkę, Jurija Podolakę, Tatjanę Montjan i innych dość naiwnych zdroworozsądkowych blogerów w imię świadomej lewicy, to powinien zdawać sobie sprawę z tego, że to od rosyjskiej lewicy zależy, co wyniknie z wojny na Ukrainie. Póki co, wyśmiewanie Onufrijenki tylko zdradza, że lewica rosyjska, mimo ponad 30 lat od upadku bloku wschodniego, wciąż powiela złudzenia lewicy byłych satelitów. JESTEŚMY WRESZCIE WOLNI! Czyli zakłada a priori, że najpierw powinien nastać system demokratyczny, w którym to lewica podejmie walkę o to samo, o co walczy dziś z reżymem Putina – o kwestie związkowe.

Wszystko zatem wskazuje, że lewica rosyjska jest niezdolna do wyciagnięcia wniosków z doświadczeń lewicy zachodniej i tej z byłych państw bloku wschodniego w zakresie walki o prawa związkowe i ogólnodemokratyczne: obyczajowe, lokatorskie itp.

W tej sytuacji wypominanie M. Onufrijence złudzeń co do możliwości wprowadzania reguł socjalistycznych przez system oligarchiczny jest o tyle nietrafione, że w warunkach demokracji burżuazyjnej skuteczność walki ekonomicznej jest równie ograniczona.

Kryzys strukturalny kapitalizmu domaga się bowiem odpowiedzi systemowej. To, że mobilizacja zaczyna się tam, gdzie panuje najgorsza sytuacja, w kraju objętym wojną, wskazuje tylko na to, że tam się znajduje aktualnie najsłabsze ogniwo.

Ale żeby skorzystać z okazji, trzeba mieć odwagę postawić cele socjalistyczne, nawet jeśli szanse ich realizacji wydają się niewielkie. Nie będą lepsze w warunkach kapitalistycznej prosperity. Problem w tym, że na gospodarczą prosperity Rosja nie ma co liczyć bez zmiany ustrojowej.

W podobnej sytuacji jak obecna – 105 lat temu – sprawa socjalizmu wydawała się socjaldemokratom niezwykle odległa. Poza częścią socjaldemokracji rosyjskiej. Historia się powtarza, ale brakuje Lenina.

LENIN, MARKS I RÓŻA DZIŚ SĄ W POLSCE.

POLSKA OD OCEANU DO OCEANU!!!

Zapamiętajcie, ruskie, radykalnie lewicowe Ivany, raz na zawsze: TO NIE WASZA WOJNA:

Antonio das Mortes i Omega Doom
27 kwietnia 2022 r.

P.S. A co z Trockim?
Patrząc na współczesnych pożal się Boże trockistów i posttrockistów nasuwa się prosta odpowiedź: SIĘ SKURWIŁ albo RAZ ZA RAZEM DAJE DUPY WSZYSTKIM DOKOŁA.

CHÓR: No to jebiem!