Idriss Aberkane wreszcie upublicznił analizę tego, co by się stało, gdyby USA się zawaliły. Niby wszyscy wiedzą, że USA łamią notorycznie wszelkie prawa międzynarodowe i zaprowadzają na całym świecie porządek odpowiadający wyłącznie interesowi utrzymania ich imperium, ale… Ale podobnie jak w przypadku pax romana, gdyby zawaliła się pax americana, mielibyśmy do czynienia z chaosem, w którym wszyscy chcieliby się kierować własnym interesem, podporządkowywać sobie innych, a w tym celu dążyliby do zdobycia broni atomowej, która by im w tym wydatnie pomagała.

Jednym słowem, nasz świat byłby dużo bardziej niebezpieczny niż obecny, pod butem USA.

Taka jest teza Aberkane’a. Śmiemy podejrzewać, że nie tylko jego. Wystarczy przypomnieć sobie, jak NATO-lewica, obudzona ze snu księżniczka pocałunkiem z 24 lutego 2022r. przez niewłaściwego księcia z bajki, zawyła, że konkretnie, kiedy grozi nam zagłada jądrowa, nie pozostaje nic innego, jak schować się pod amerykańskim parasolem atomowym.

Oczywiście, cała gadka o wartościach lewicowych pozostaje nienaruszona jak cnota starej panny, ale wicie, rozumicie, w tej konkretnej sytuacji, nawet gdybyśmy chcieli stawiać wszystkie imperializmy na równej stopie, to jednak amerykański jest równiejszy… Bo, po prostu, jest. A inne dopiero pretendują.

Mniejsza o to, czy faktycznie pretendują, czy tylko w wyobraźni nieustraszonej lewicy reprezentującej 95% wystraszonego na śmierć społeczeństwa.

Ostatecznie, okazuje się, że sytuacja jest taka, iż lewica jako siła odpowiedzialna będzie się samoograniczała. Ma w tym wprawę. Rewolucja Solidarności była od poczęcia naznaczona piętnem samoograniczenia. Wiadomo jak to się skończyło. Samoograniczeniem lewicy. W końcu ktoś się musi ograniczyć, aby inny mógł pójść na całość.

Ciekawe, jak lewica wyobraża sobie zmianę społeczną, jeśli nie należy burzyć pax americana. To proste, pax americana to po prostu centralizm demokratyczny w praktyce. Centralizm demokratyczny jest, jak wiadomo, ustrojem socjalizmu realnego. A biorąc pod uwagę dążenia i postulaty społeczeństw protestujących przeciwko odbieraniu ludziom przywilejów socjalnych, mamy do czynienia ze spontanicznym reprodukowaniem modelu socjalizmu realnego z okresu atrakcyjności teorii konwergencji systemów. A centralizm demokratyczny jest naturalnym ustrojem politycznym dla tego modelu.

Aberkane skoncentrował się na zagrożeniu wojennym, jednak każdy system może także zostać zakwestionowany od wewnątrz. Odpowiedzią jest tu centralizm demokratyczny z naciskiem na twierdzenie, że jest to prawdziwa demokracja, bo zabezpieczająca system przed konfrontacją z zewnętrzem. A to zewnętrze zawsze chce się przedstawiać jako lepsze, bardziej demokratyczne, bardziej wolnościowe, bardziej atrakcyjne.

Faktycznie, trudno zaprzeczyć, że pax romana, jak i pax americana są mało atrakcyjnymi formami organizacji społeczeństwa. Ich tymczasowa atrakcyjność polega na poczuciu zagrożenia. Dlatego – jak twierdzą złośliwi – hegemonii amerykańskiej konieczny jest wróg, który sztucznie podtrzymuje poczucie zagrożenia, a więc i atrakcyjność centralizmu demokratycznego à la Zachód. Przez jakiś czas od upadku ZSRR rolę tę odgrywał terroryzm islamski.

Ale się wyczerpał.

Z historii wiemy, że imperium rzymskie upadło, niejako implodując bardziej niż przegrywając z zewnętrznym wrogiem. Jakże by mogła wyższa cywilizacja przegrać z barbarzyńcami? Ba, raczej wydaje się, iż mieszkańcy imperium z ulgą przyjęli barbarzyńców jak haust świeżego powietrza.

Co mamy więc poza granicami hermetycznej pax americana?

W sumie, dość skromne ambicje. Zdecydowana większość świata ma dość trwania w nieprzerwanej nędzy, bez perspektyw poprawy położenia dopóki pozostanie peryferią Imperium. Przekupywanie elit krajów podbitych, przekształcanie świata wedle swoich praw i reguł, to wszystko, w przypadku Rzymu, zdało się ostatecznie na niewiele. Świat wziął, co chciał, ale hegemonię Imperium odrzucił.

Dla Imperium, wszystko poza jego ramami jawi się jako barbarzyństwo. Nie pamiętamy o tym, że w to barbarzyństwo zapisuje się nie tylko półfeudalne systemy kreatur i opok Imperium, jak np. monarchię saudyjską, ale i socjalistyczną utopię okresu postkolonialnego, nie mówiąc już o programie socjalistycznym ruchu robotniczego minionych dni i pod autentycznym robotniczym przywództwem.

Nie musimy się zgadzać z Aberkanem, że nie ma czego żałować poza ramami pax americana, bo życie jest ważniejsze niż te wszystkie idee. Poza ramami Imperium rywalizują ze sobą koncepcje socjalizmu, społeczeństwa bezklasowego, z koncepcjami nacjonalistycznymi.

To prawda, że te ostatnie są nosicielkami zagrożenia, o którym uprzedza Aberkane. Ale socjaliści nie muszą się z tym utożsamiać.

Niedawno ukazało się nagranie ze spotkania ekskluzywnego dość klubu intelektualnego „Ulica prawdy”, w którym referentka, K. Geworgian, powoływała się ze szczególną atencją na średniowiecznego prekursora socjologii, Ibn Chalduna, który rozwinął teorię elit, ich rozwoju i schyłku.

Swoją drogą, przedstawiciela kultury, do której z racji urodzenia może sobie przypisywać przynależność Idriss Aberkane, czyli kultury arabskiej. Z wykładu wynikała lekcja dla ludzi, których alarmizm Aberkane’a mógłby przekonać: niezależnie od poczucia zagrożenia, od strachu o własne życie, dowolne Imperium upada, kiedy jego elity przestają ucieleśniać moment czystego spontaneizmu i entuzjazmu, nie liczącego się z żadnymi ograniczeniami zewnętrznymi i nie wyobrażającymi sobie dobrowolnego nakładania sobie jakichkolwiek samoograniczeń.

Oczywiście, elity są zawsze w stanie wykrzesać taki entuzjazm i energię, kiedy w grę wchodzi zagrożenie ich interesów materialnych. Jednak nawet najlepsza pax dowolnego Imperium rodzi nieuchronne spięcia i konflikty, oraz sprzeczności interesów, dla których zabezpieczenia elity są w stanie użyć ostatecznego argumentu, czyli broni masowej zagłady.

Globalny system kapitalistyczny doszedł do takiego momentu, w którym mechanizmy korupcji służące dotychczas utrzymaniu pax americana przerodziły się w sprzeczność dialektyczną. Słabość pax americana, którą obnażyła wojna na Ukrainie, daje pożywkę siłom odśrodkowym, daje energię elitom będącym tworem Centrum, a jednocześnie tłamszonym na poziomie, który ich nie satysfakcjonuje. Dodatkowo, na zasadzie nacjonalistycznej, te nowe elity mają poczucie poparcia. Podczas gdy elity Imperium są w rosnącym stopniu odrzucane przez własne społeczności.

Ta mieszanka jest nieubłaganie korzystna dla sił burzących.

Spróbujmy, wbrew Aberkane’owi, pomyśleć świat, w którym siły społeczne świadomie nie pozwalają na odrodzenie systemu elitarnego, pod inną, konkurencyjną postacią. Szczególnie, że wyłaniające się, entuzjastyczne elity nie cofną się przed wymuszeniem spełnienia swych roszczeń, mając dobrze uzasadnioną nadzieję, że ofiarami będą jednostki spoza elity. Drobnomieszczaństwo kalkuluje z jaką siłą społeczną jest mu bezpieczniej się związać. Lewica opowiada się za sojuszem ze starymi elitami. Nie to jest zasmucające.

Ale to, że lewica nie widzi innej możliwości, jak tylko opowiedzenie się za jakimś wrogim klasowo sojuszem.

A co z samodzielnością polityczną? Choćby się działo dokoła…

Lewica jest wyzbyta entuzjazmu. Jest wyrachowana, ale na pewno nie entuzjastyczna. I dobrze, bo entuzjazm mogą przejawiać elity, które wysyłają innych do boju. Jednak co innego wyrachowanie, a co innego chłodna analiza.

Omega Doom i Antonio das Mortes
13 marca 2023 r.