NIKT NAM NICZEGO NIE GWARANTUJE

Kapitalizm nie jest jedynym możliwym systemem wyzysku, lecz produktem ewolucji kolejnych, historycznych systemów nierówności społecznej i wyzysku.

Postępowa rola kapitalizmu w stosunku do poprzednich form wyzysku polegała na uwolnieniu człowieka z osobistego stosunku zależności i poddaństwa na rzecz formalnej wolności i równości wszystkich obywateli wobec prawa, i faktycznego zniewolenia na poziomie ekonomicznym (przymus sprzedawania własnej siły roboczej, aby przeżyć w warunkach zawłaszczenia środków produkcji dóbr koniecznych dla życia).

Socjalizm nie rozwiązuje wszystkich problemów związanych z nierównością społeczną od Adama i Ewy, ponieważ tym zajął się już kapitalizm i zrobił to, co było możliwe. Socjalizm ma być rozwiązaniem sprzeczności tkwiących w systemie wyzysku kapitalistycznego. Tylko zwolennicy idealistycznej i zasadniczo religijnej ideologii społecznej abstrahują od historii i ewolucji udając, że za każdym razem rozwiązuje się fundamentalne problemy istniejące od zarania dziejów. Jest to chwyt znany choćby z mechanizmów ideologicznego działania instytucji religijnych, które zniewalają umysły ludzkie dzięki zręcznemu przeskakiwaniu dowolnie z konkretnych problemów istotnych w danym okresie do uogólnionych pytań filozoficznych na temat najgłębszych pytań o sens istnienia itp., i odwrotnie. W ten sposób robi się ludziom wodę z mózgu i sprawia, że zaczynają oni odczuwać totalną bezradność w kwestii rozwiązywania nawet najprostszych problemów społecznych.

Człowiek zaczął się w momencie, kiedy uświadomił sobie swoją niepowtarzalność osobniczą. Drugą stroną tego – wydawałoby się pozytywnego – medalu jest uświadomienie sobie niepowtarzalności wszystkiego, co istnieje na świecie. Stanie się podmiotem jest nieodłącznie związane z poczuciem obowiązku i odpowiedzialności za otoczenie. Zwierzę, zabijając, nie musi czuć się odpowiedzialne za to, że przyczynia się do wyginięcia jakiegoś gatunku biologicznego, człowiek zaś – już musi odczuwać tę odpowiedzialność. Ponieważ ma tego świadomość. Dopóki nie jest autonomiczną, samoświadomą jednostką, podlega prawom natury, która poczyna sobie z nim samym co najmniej równie bezwzględnie, jednak taka jednostka nie może naturze zagrozić. Odkąd człowiek zyskał samoświadomość, może zmieniać naturę i nie może udawać, że ta – niczym Bóg – przywróci wszystko do stanu wyjściowego. Zwierzęta są na różnych szczeblach rozwoju w tym względzie, ale zasadniczo traktują naturę jak siłę wyższą, której nie są w stanie nic zrobić. Zresztą nawet sobie nie uświadamiają tego problemu. Hierarchia w świecie zwierzęcym, nierówność i „wyzysk” nie są w stanie zakłócić rytmu przyrody, ponieważ stanowią tylko odpowiedź na warunki bytowania narzucone przez naturę. Koszty radzenia sobie z tymi uwarunkowaniami ponoszą same zwierzęta i albo przetrwają jako gatunek, albo nie. To, oczywiście, zakłóca naturę, ale będąc jej częścią, a nie bytem jej równym, nie jesteśmy w stanie tego pojąć. Natura się zmienia, może stać się mniej przyjazna nam, ale przecież jednocześnie bardziej przyjazna bakteriom, więc z jej punktu widzenia może nie ma większego znaczenia.

Natomiast człowiek jest w zasadniczo odmiennej sytuacji. Wychodząc przez tysiąclecia ze stanu zwierzęcego, rozwiązywał swoje problemy związane z niedoborami środowiska naturalnego w sposób, jakiego nauczył się w świecie zwierzęcym. Niczego innego nie znał i nie zna. Ale w przeciwieństwie do świata zwierząt, człowiek tworzy instytucje trwałe, trwale zmieniające środowisko naturalne. W stadzie hierarchia służyła przystosowaniu się do ograniczonych zasobów. W społeczeństwie ludzkim zaczęto zmuszać przyrodę do ponoszenia części kosztów przetrwania tego społeczeństwa. Dostosowanie też miało miejsce, a jakże, i wyrażało się w niewolnictwie czy fizycznym przymusie w okresie feudalizmu, ale poza tym zmieniało się też uwarunkowanie zewnętrzne, otoczenie przyrodnicze. Społeczeństwo uniezależniało się od uwarunkowań zewnętrznych, kosztem owego otoczenia. Jednocześnie, samo społeczeństwo ludzkie w dobie kapitalizmu nie przezwyciężało problemu nierówności i wyzysku, których usprawiedliwieniem były… ograniczone zasoby naturalne, „skąpstwo” Przyrody.

Dlatego socjalizm ma być rozwiązaniem starego problemu, który w nowym świetle postawił kapitalizm, nie mogąc sam dać właściwego rozwiązania. A dlaczego kapitalizm nie może dać rozwiązania? Ponieważ – z filozoficznego punktu widzenia – kapitalizm nie jest przezwyciężeniem atawistycznych mechanizmów przeniesionych ze świata zwierzęcego. Uzyskanie samoświadomości osobniczej i zyskanie władzy nad naturą (do pewnego stopnia, oczywiście) dało impuls rozwojowi cywilizacji, której nie mogły stworzyć zwierzęta. Jednak rozwinęła się w tej ewolucji tylko jedna strona fenomenu związanego z wyodrębnieniem się człowieka ze świata przyrody – samoświadomość osobnicza i możliwość przeciwstawienia się niwelującej mocy natury (inaczej nie mogłyby powstać cywilizacje, które jednak zdołały przetrwać dłużej niż jedno pokolenie). Druga strona owego kształtowania się człowieczeństwa nie dotrzymuje kroku tej pierwszej.

Komunizm jest koniecznym dopełnieniem owej ewolucji, rozwinięciem atroficznej, drugiej strony medalu ewolucji ludzkości.

Jeżeli komuniści mówią o gospodarce planowej, to mają na myśli właśnie to, że człowiek bierze odpowiedzialność za przeprowadzane zmiany w otoczeniu naturalnym (co nie sprowadza się do tzw. ekologii, bo ekologia jest tylko banalizowaniem sprawy i jej zawężaniem).

Ideologia gospodarki rynkowej, przeciwstawianej gospodarce planowej, jest rozpaczliwą próbą przedłużania żywota „zwierzęcym” mechanizmom przezwyciężania warunków niedoboru, czyli przezwyciężaniem problemów kosztem samoświadomych osobników, równych innym pod każdym względem. Niezależnie od ich poziomu wykształcenia czy przydatności społecznej.

Kapitalizm rozwija się poprzez dynamikę napędzaną nierównym poziomem gospodarek. Gospodarka planowa jest mniej efektowna, ale przyczynia się do stabilizowania rozwoju pod wszelkimi względami. Kapitalizm wymaga gwałtownego przyrostu demograficznego, ponieważ potrzebuje nieproporcjonalnie wielkiej rezerwowej armii pracy, bo inaczej nie mógłby uzasadnić rosnących nierówności społecznych. Dlatego kapitalizm nie przynosi i nie może przynieść rozwiązania problemów, które stwarza czy które odziedziczył.

Nie przezwyciężony kapitalizm prowadzi do takiego natężenia problemów, że nie sposób będzie ich rozwiązać drogą spokojnego ustabilizowania sytuacji i łagodnego spadku niektórych trendów, np. demograficznych. Dlatego konieczne są wojny – rozwiązanie problemów nie tylko demograficznych, ale i przerostu mocy produkcyjnych. Dlatego mówimy, że w przypadku ludzkości mamy wybór: socjalizm albo barbarzyństwo.

Nasza cywilizacja, bez dwóch zdań, może upaść, tak jak to miało miejsce już wielokrotnie w historii. To, co się dziś dzieje w polityce światowej jest najlepszym dowodem na to, że nie są to tylko strachy na Lachy. To się dzieje na naszych oczach.

Wychodzenie ze świata zwierzęcego, z prehistorii ludzkości, jest trudniejsze niż mogliby sądzić niektórzy optymiści. Ale każdy poród jest trudny i, jak doświadczenie uczy, łączy się z rozlewem krwi. Jednak wszystko to przestaje mieć znaczenie, jeśli noworodek jest żywy. Jednak niekiedy zdarza się, że rodzi się martwy płód. Jeżeli nie uda nam się wyjść ostatecznie ze świata zwierzęcego, z prehistorii, to podzielimy los innych gatunków, które być może stały kiedyś przed podobną szansą, a dziś nikt nawet o nich nie słyszał. Nikt nam niczego nie gwarantuje. Boga nie ma. To tylko uogólniony mit mający na celu zracjonalizowanie lęków towarzyszących tym trudnym, przewlekłym narodzinom. Z jednej strony nasi przodkowie skoczyli głową naprzód w samoświadomość, z drugiej strony my – osiągnąwszy wiek młodzieńczy – bronimy się rozpaczliwie przed odpowiedzialnością związaną z pełnoletniością.

Zadaniem komunizmu jest więc stworzenie społeczeństwa, które w swoim funkcjonowaniu pełniłoby rolę „naturalnego” mechanizmu. To oznaczałoby, że wszelkie zachowania wynikające z naturalnej potrzeby ekspansji miałyby taki sam status, jaki miały owe osobnicze zachowania zwierzęce w środowisku przyrodniczym. Bowiem to społeczeństwo stało się naszym naturalnym środowiskiem. Ze środowiska zewnętrznego możemy korzystać tylko jako wspólnota, inaczej nie utrzymamy kruchej równowagi – co możemy dziś zaobserwować gołym okiem, kiedy to jednostki, a nie społeczność, zawłaszczają sobie wycinki przyrody, jednocześnie wykluczając z dostępu do niej pozostałe segmenty społeczeństwa.

Chcemy przez to także powiedzieć, że komunizm nie jest rozwiązaniem wszystkich problemów (w tym sercowych rozczarowanych kochanków), jakie tylko mogą się pojawić na ziemi i w społeczności ludzkiej. Komunizm nie jest możliwością, potencjalnością, opcją – komunizm jest koniecznością, jeśli chcemy przetrwać jako ludzkość.

Komunizm będzie też stawał przed wyzwaniem rozwiązywania problemów (zapewne nie łatwiejszych, a nawet trudniejszych, gdyż związanych z uświadomioną sobie odpowiedzialnością za każdą decyzję), ale będą to problemy nowej ludzkości, ludzkości, która wyszła już ze świata zwierzęcego i prehistorii. Niemniej przypuszczamy, że będą to problemy bardziej natury technicznej, a nie dotyczące fundamentalnej dziś kwestii wykluczenia części ludzkości w imię doraźnego przetrwania wyzyskiwaczy.

To przekonanie opieramy na tezie, że nierówności społeczne nie są wynikiem natury człowieka, ale organizacji społeczności. A społeczność jest organizowana w odpowiedzi na obiektywne problemy, na które napotyka jakaś wspólnota. Właściwy stosunek do zewnętrznej przyrody może mieć tylko wspólnota, która sama nie jest chora na śmiertelne choroby, takie jak nierówności czy wyzysk. Osobnicza rywalizacja może być smaczkiem życia, nie przekształcając się w trwałą instytucję określającą byt wszystkich jednostek. Trwałość owej rywalizacji będzie tylko taka, jaką była rywalizacja w świecie zwierzęcym – kończąc się na danym osobniku, nie przekształcając się w instytucję, w coś dziedzicznego. To mamy na myśli mówiąc, że społeczeństwo stanie się naszym środowiskiem naturalnym. Jednak prawa rządzące tym „środowiskiem naturalnym” będą wynikiem naszego przymierza z rzeczywistym środowiskiem naturalnym, w którym dziś żyjemy i które dziś niszczymy. Nowe prawa będą wynikiem zrozumienia tych wzajemnych zależności.

Oczywiste jest, że zakłada to istnienie tak możliwości, jak i ograniczeń. Alternatywą jest pogrążenie się w chaosie wojny. Wybór należy do nas.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski