z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Mam farta – niewiele brakowało, a skoczyłbym za wschodnią granicę; ale dawno nie kręciłem pedałami. A sprawa z mojego punktu widzenia była tego warta. Podobno grubych ryb w Dnieprze co niemiara i stan wody nie to co u nas. Miałem się zasadzić na miętusa i bodajże suma, gdzieś koło Kachowki. Oto sugestywna mapa zbiornika wielkiej wody: https://www.facebook.com/krzysztof.podgorski.3591/posts/pfbid028a5Vnec2cRKRmUF3VrZ83CMah7PAH6qtaxMyHFxkMCJEJh5PZ7HTeueK46tbS7pjl

którą ktoś mi podrzucił, niby przypadkiem.

Przy okazji miałem przejąć dostawę wojskowych pasków – nieco używanych – od miejscowych lub, jak kto woli, od tutejszych.

Przyznaję, że nie bardzo rozumiem dywagacje Krzysztofa Podgórskiego – co za różnica Ruscy czy Ukraińcy? Według Putina to RUSKI MIR, a zatem wiadomo na kogo cała odpowiedzialność spada. Trza było żywiej się ruszać. Nie mówcie mi, że to wszystko z braku czasu.

Teraz na nocne eskapady została mi Turcja:

W dzień spaceruję jak miejscowi mają w zwyczaju:

Staram się nie rzucać w oczy. Tropic tu jak u nas i na murach te same bazgroły. Na co komu tłumacz?

Rower z wypożyczalni pod gołym niebem (na taką okazję nie trzeba nawet farta) zostawiłem pod latarnią:

Czerwoną, jeśli co.

I żeby było jasne: NIE DAJĘ SIĘ WZIĄĆ TURCZYNKOM W JASYR, A TYM BARDZIEJ W JANCZARY.

Nie kręcę też pedałami i z… „Z”!!!

Powtarzam: jestem społecznym ochroniarzem Mary Nabokovej nawet wtedy, gdy uwiera ją stanik…

robię za koło ratunkowe.

Antonio das Mortes
6 czerwca 2023 r.