z cyklu „WITAMY W EKSKLUZYWNYM KLUBIE”

Jako człowiek ze wszech miar kulturalny, emocjonalnie dojrzały i w sile wieku zawsze gotowy byłem – ba, nadal jestem – nie tylko w tramwaju czy autobusie dziewczynom ustępować miejsce. Wyjątek robię dla chłopców – w tym wiecznych Piotrusiów Panów – i dla najeźdźców. Tych ze względu na fizis (zawsze grymaszą) zachodzę od tyłu. Albo zaraz za fiuta i o buta, jak to na wojnie. Przy mnie bojowcy – dajmy na to z PPS Rewolucja Demokratyczna – to mali chłopcy. Ale dziś nie o nich – nie jestem przecież zbokiem. Prymat należy się ruskim radykalnie lewicowym pojebom i nieomal całej rosyjskiej inteligencji, co to wychowywała się W KLUBACH DLA MALUCZKICH i w pokojach – choć nie koniecznie w PUSTYM POKOJU:

Nie chcę przez to powiedzieć, że POKÓJ to pojęcie puste. Dość, że w gruncie rzeczy tylko tyle wiedzą o wojnie.

Kiedyś przerażał mnie ich entuzjazm:

… zwłaszcza do analogii historycznych. No cóż oczytane pokolenie, a na czele jego – o, zgrozo – Borys Kagarlicki lub jakiś Ilya z Rosyjskiego Ruchu Socjalistycznego (РСД), obojętnie z której platformy, no choćby… Матвеев. Ten co to jeden z pierwszych wyniósł się z Rosji na Zachód, przedtem usuwając z grona swoich znajomych na fejsie mnie wraz z żoną. I tak muszę żyć z tym ciężarem i kulą u nogi. Trafiła mi się nieustępliwa bestia, że tak powiem. Ona to co prawda inaczej widzi, bo czasem z KLUBU wracam spocony i… zbyt często ręce myję, by przedtem nie mogła ich powąchać.

Przepraszam  – właśnie wchodzi.

– Skoro wpuściłeś tu Annę Ochkiną, to j ja tu wejść z wykładem mogę.

Gruntem, na jakim prawica (szczególnie zachodnia) znajduje kompromis z nacjonalizmem rosyjskim, pozostaje zachodnie poczucie odrębności cywilizacyjnej. Nie od dziś wiadomo, że najbardziej zajadłą nienawiścią do antydemokratycznego „reżymu Putina” pała progresywna lewica, jak się okazuje, największa obrończyni demokracji burżuazyjnej w momencie schyłku epoki kapitalistycznej. Prawica nacjonalistyczna (określająca się najchętniej jako suwerenistyczna) natomiast dostrzega dążenie Rosji do obrony własnego, egzystencjalnego interesu, które uznaje jako prawomocne.

Subtelność podejścia prawicowego polega na utożsamianiu się tego nurtu z wartościami Zachodu, chociaż nie z tymi, które – wedle ich rozumienia – narzuciła lewica, wypaczając przy okazji owe pierwotne wartości, które stanowiły o wyjątkowości kultury i cywilizacji zachodniej i jej atrakcyjności dla reszty świata. Ostrożnie jednak z tą atrakcyjnością – nie oznacza ona, że inne kultury są zdolne do zaadaptowania u siebie wartości cywilizacji zachodniej; nie ma zresztą takiej potrzeby.

Prawica, w sposób otwarty i szczery uważa, że wartości cywilizacji zachodniej służą zasadniczo utrzymywaniu społeczeństw reszty świata w niemym podziwie dla Zachodu i pozwalają na sprawowanie łagodnej, opartej na przyzwoleniu zachwyconych ludów tubylczych, dominacji cywilizacji zachodniej, tj. państw zachodnich i ich interesów. Inne cywilizacje – w optyce zachodniej –są zazwyczaj oparte na podległości jednostki interesom szerszego kręgu, w jakim ta jednostka spędza całe swoje życie. W ten sposób, cywilizacja zachodnia stoi na najwyższym szczeblu rozwoju wolności jednostki, co jest wartością w sensie absolutnym, nie tylko w komparatystyce kulturowej. O czym dobitnie świadczy atrakcyjność tej wartości dla jednostek w świecie nie-zachodnim. Co stanowi poniekąd równoważnik dowodu na prawdziwość powyższej tezy o wyższości cywilizacyjnej.

Nie wszystkie społeczeństwa jednak są wystarczająco dojrzałe, aby wprowadzić u siebie wolność jednostki. Nie wszystkie muszą odczuwać taką potrzebę.

Prawdę mówiąc, przedstawiony obraz mentalności prawicowej w zasadniczym stopniu nie odbiega od obrazu mentalności nowolewicowej. Różnice zaczynają się w momencie, kiedy powstaje problem, jak ustosunkować się do pragnienia jednostek odczuwających zniewolenie w cywilizacyjnych ramach nie-zachodnich.

Prawica nie ma z tym większego problemu: potrzeba wolności jednostkowej rodzi się zazwyczaj w przypadku jednostek, które osiągają odpowiedni dla polegania na własnych siłach poziom statusu społecznego. Przywiązanie tzw. ludu do wartości kolektywnych i skłonność do podporządkowywania się kolektywowi wynikają z faktu, że lud najczęściej nie ma możliwości poradzenia sobie w pojedynkę w trudnych zazwyczaj warunkach społeczeństw zacofanych.

Tymczasem, dominacja cywilizacyjna Zachodu sprawia, że te społeczeństwa tracą obiektywne możliwości zmiany swego położenia ekonomicznego i popadają w coraz większą zależność od Zachodu, którego dominacja kulturowa jest czynnikiem sprzyjającym utrzymaniu dominacji gospodarczej. W ten sposób utrwala się sytuacja, w której lud stoi na straży tradycyjnych wartości swego kręgu kulturowego i cywilizacyjnego, zaś elity składające się z wyemancypowanych i pragnących wolności indywidualnej jednostek usiłują powoli wdrażać na swoim terenie nowe, prozachodnie wartości.

W ten sposób, powoli różnorodne reżymy Trzeciego Świata wprowadzały stopniowo zmiany mające na celu przybliżenie swoich społeczeństw do najlepszych wzorców Zachodu, tj. głównie były zainteresowane rozwojem ekonomicznym swoich krajów jako niezbędnym fundamentem dla łagodnego przejścia do systemu, w którym abstrakcyjna wolność jednostkowa nie byłaby powodem katastrofy społecznej. Mamy przykład takiej Libii Kadafiego, gdzie poza rozwojem ekonomicznym mamy nacisk na wykształcenie młodego pokolenia. Ale przykładów możemy znaleźć wiele w dekadach po fali dekolonizacyjnej, jaka przetoczyła się po świecie.

I tu pojawia się zasadniczy problem z perspektywy Zachodu: ten proces ulegania atrakcyjności modelu zachodniego i powodzenie w jego wprowadzaniu jest równoznaczne jednocześnie z… zagrożeniem dla zachodniej dominacji.

Prawica zachodnia jest więc żywotnie zainteresowana tym, aby atrakcyjność zachodniej cywilizacji sprowadzała się w praktyce do możliwości podporządkowania sobie elit krajów „zacofanych” i ich korumpowania przez roztaczanie nierealistycznych perspektyw udanego przeszczepienia modelu zachodniego na ich grunt. Dlatego też Zachód chętnie sprzyjał antypostępowym przewrotom uciekając się nieraz do pomocy najbardziej reakcyjnych, tradycjonalistycznych i antydemokratycznych sił istniejących w danym społeczeństwie.

Pozorna niespójność takiego postępowania łatwo tłumaczy się sprzecznym charakterem przyjęcia, że cywilizacja zachodnia ma być jednocześnie atrakcyjna i niedostępna dla pospólstwa. Nie ma w tym zresztą nic nowego – wszak na samym Zachodzie mamy do czynienia z sytuacją, w której osławiona wartość cywilizacji zachodniej, a więc wolność jednostkowa, jest ściśle ograniczona także do kręgu elitarnego. Atrakcyjność tego modelu jest wiecznym czynnikiem mobilizującym dążenie ludu do przeskoczenia ograniczeń własnej pozycji społecznej, ale bez możliwości osiągnięcia tego celu.

Z wyjątkiem okresu powojennego w Europie Zachodniej, kiedy to ze względu na rywalizację z ZSRR, kapitał poświęcił się, aby uwiarygodnić model nierealistyczny rozwoju społeczeństwa klasowego.

Aktualnie, społeczeństwa Zachodu zaczynają rozumieć pułapkę, w jakiej tkwią od stuleci społeczeństwa tzw. reszty świata. Demokracja i wolność jednostki są to stany, które są im niedostępne w sposób systemowy, a więc nie podlegający zmianie bez zmiany ustrojowej.

Cofnijmy się nieco w naszym wykładzie, aby wprowadzić lewicowy, odmienny punkt widzenia w tym całym obrazie.

Lewica wychodzi ze stwierdzenia, że wartości cywilizacji zachodniej są dostępne całemu światu. I tu ważne jest rozróżnienie: lewica progresywna (inaczej: nowa, nowoczesna, antytotalitarna itd.) chciałaby zaaplikować światu wartości burżuazyjne jako najwyższe osiągnięcie cywilizacji zachodniej. Czyli demokrację i wolność jednostki.

Warte podkreślenia jest to, że ta lewica nie różni się w pojmowaniu wartości niczym z prawicą, czy to liberalną, czy to konserwatywną. Nie będziemy się zatrzymywać na niuansach, które każą różnym odłamom tej lewicy mieć nieco zróżnicowane stanowisko w kwestii zasług indywidualnych w tworzeniu warunków, w jakich ta wolność jednostkowa i demokracja są przyswajalne dla większości tzw. ludu. Dostrzegając zróżnicowane umiejętności rzeczywistych jednostek do brania skutecznie swego losu i bogactwa w swoje ręce, ta lewica różni się od prawicy wyłącznie tym, że uważa, iż kapitał może sobie poradzić z kwestią zapewnienia zabezpieczenia socjalnego dla jednostek nieprzystosowanych do skorzystania z dobrodziejstw wartości cywilizacyjnych Zachodu.

Istnieje także inny nurt lewicy, tzw. lewica społeczna, późny i nieco zwyrodniały potomek niegdysiejszej lewicy rewolucyjnej, następnie radykalnej, aż rozmytej do tego, co oglądamy dziś. Ta lewica – przynajmniej w swej tradycyjnej myśli, odwołującej się jeszcze do Marksa – wie, że instytucje demokratycznego społeczeństwa są dostępne wszystkim jego członkom wyłącznie formalnie. W praktyce mamy warunki ekonomiczne, a w tym najważniejsze: stosunki produkcji, które powodują, że dla jednych jednostek owe wartości są krwistym, realnym faktem codzienności, dla innych – niedościgłą chimerą.

Obie lewice mają, w przeciwieństwie do prawicy, ambicje uniwersalistyczne. Uważają, że wartości Zachodu są aplikowalne od zaraz społeczeństwom „zacofanym”, zaś inne zdanie jest tożsame ze stygmatyzowaniem Innego jako fundamentalnie niezdolnego do emancypacji jako istoty ludzkiej.

Oczywiście, teza o nieistnieniu fundamentalnych barier w rozumieniu i dążeniu do wolności jest słuszna, zaś prawicowe bajanie o pozornej równości całej różnorodnej mozaiki kultur i cywilizacji służy tylko maskowaniu bezwzględnego dążenia do narzucenia własnej dominacji.

Stopniowa droga prowadząca kraje Trzeciego Świata do budowania społeczeństw demokratycznych, oparta na rozpoczęciu tego procesu od przebudowy struktury gospodarczej i stosunków społecznych miała korzenie w myśli starej szkoły lewicy, wywodzącej się jeszcze z marksizmu. Lewica progresywna natomiast, nie ma nic przeciwko burżuazyjnym stosunkom społecznym i kapitalizmowi jako takiemu, uważa natomiast, że warunki ekonomiczne już wszędzie istnieją – nie mamy bowiem zamiaru ich zmieniać, bo są wszak doskonałe, tylko jednostki zniewolone nie potrafią z nich skorzystać. Należy więc im ułatwić tę sprawę wprowadzając instytucje demokracji na modłę zachodnią. Efekty widzimy choćby w przywoływanej wyżej Libii, gdzie jednostki przedsiębiorcze faktycznie potrafiły wykorzystać sytuację dla własnej, osobistej emancypacji. Może więc nie jest tam za dobrze, ale jest demokracja, przynajmniej dla jednostek przedsiębiorczych, które na to zasługują.

Nie da się tego powiedzieć o społeczeństwie radzieckim, a właściwie rosyjskim, które zasadniczo pozostało społeczeństwem radzieckim.

Paradoksalnie, lewica państwa socjalnego, wisząca na repartycji zysków kapitalistycznych, obraża społeczeństwo poradzieckie przypisując mu wyuczoną niezaradność i stawiając za wzór nie tylko przykłady sukcesu oligarchicznego w rodzaju Chodorkowskiego, ale i przyszłą-niedoszłą klasę średnią, która – solidarna z Chodorkowskim i Czubajsem – walczy o demokrację na zachodnią modłę, czyli o możliwość nieefektywnej walki z kapitałem o to, by ten łaskawie się podzielił ze społeczeństwem. Włączając w tę walkę państwo burżuazyjne, bez którego w ogóle społeczna mobilizacja jest beznadziejna, a które jest najskuteczniejszym obrońcą kapitalistów przed ludem.

To tłumaczy zajadłość lewicowej walki z reżymem Putina: demokratyczny rząd jest warunkiem szansy na realizację postulowanego modelu społecznej repartycji zysków kapitału, czyli oligarchii, która powinna przeobrazić się w szacowną burżuazję.

Ciekawe jakim sposobem, jeśli interesem kapitału zachodniego pozostaje utrzymanie kapitału państw podporządkowanych na stałym poziomie ledwie pozwalającym na produkcję zysków dla wyższej cywilizacji zachodniej? Raczej nie zauważamy, przy okazji wrzawy o to, że tanie surowce rosyjskie spowodowały uzależnienie gospodarki zachodniej, żeby ktoś postulował pokojowe rozwiązanie sprawy: niech Rosja podniesie ceny surowców do poziomu, na jakim ustanowiły je USA i wszystko będzie OK. Nie wiadomo dlaczego demokratyczny świat ustala górne pułapy cen na rosyjskie surowce. Skoro to właśnie jest źródłem wszelkiego zła?

Mamy tu niezaprzeczalną prawdę, iż postępowa lewica rosyjska walczy o nadanie Rosji statusu państwa Trzeciego Świata, w którym elity i wybrane elementy warstw uprzywilejowanych mają się cieszyć przywilejami przysługującymi wybranym grupom społecznym Zachodu. W końcu nie całość społeczeństw zachodnich od upadku ZSRR utrzymała poprzedni poziom życia. Ten ostatni ulegał w trakcie całego okresu potransformacyjnego stałemu pogorszeniu aż do demontażu państwa socjalnego włącznie.

W percepcji lewicy tzw. progresywnej, taka perspektywa jest satysfakcjonująca. Daje ona możliwość stałego zatrudnienia lewicowych aktywistów walczących o prawa wykluczonych, którzy odradzają się w ramach burżuazyjnej struktury państwa i społeczeństwa. Czyli daje im możliwość znalezienia się OCZKO WYŻEJ OD ZMARGINALIZOWANYCH, którym niosą pomoc.

Wracając do wartości cywilizacji zachodniej.

Lewica niegdyś rewolucyjna rozwinęła owe wartości w ten sposób, że przeprowadziła ustami Marksa krytykę ich formalnego, pozbawionego rzeczywistej treści, charakteru. Nie jest bowiem prawdą, że wartością burżuazji jest wolność jednostki – jest nią wolność jednostki samodzielnej ekonomicznie. A większość ludzi pracy jest tej samodzielności pozbawiona. Tak więc zdecydowana większość społeczeństwa burżuazyjnego jest pozbawiona wolności. W ramach społeczeństwa burżuazyjnego, grupy społeczne znajdujące się poza systemem pracy produkcyjnej domagają się przywilejów. Do tego bowiem sprowadza się radykalny, lewicowy postulat repartycji zysków kapitalistycznych. Ta repartycja nie ma być przeprowadzona w zależności od stosunków w ramach systemu produkcji, ale wedle reguł „demokratycznych”, a jakże, ustalanych przez instytucje demokratyczne, w których najmniej do powiedzenia mają bezpośredni producenci społecznego bogactwa.

Zwracamy na tę kwestię uwagę nie od dziś i nie od wczoraj. Tym bardziej podkreślamy, że dla burżuazyjnych ekonomistów nie ulega najmniejszej wątpliwości, że wojna rosyjsko-ukraińska, której miały zapobiec zmasowane, falowe uderzenia sankcji ekonomicznych wymierzonych przeciwko Rosji, ujawniła tajemnicę skrywaną przed społeczeństwami: Rosja wytrzymała ten atak, ponieważ jej gospodarka jest oparta na przemyśle. A więc na gospodarce rzeczywistej, nie na ruchu wirtualnego strumienia finansowego. Jaki by nie był ten przemysł, okaleczony w stosunku do tego, jaki istniał w ZSRR, ten podporządkowany, niedoinwestowany przemysł wydobywczy pozwolił Rosji obalić zachodnie, buńczuczne plany rzucenia gospodarki rosyjskiej na kolana.

I znowu ekonomiści burżuazyjni mają przewagę nad teoretykami tzw. marksizmu akademickiego, ponieważ dla powodzenia własnych interesów muszą postrzegać rzeczywistość jaką ona jest, a nie kołysać się w rytm uspokajających melodyjek wytworzonych własną, kreatywną fantazją.

Dzieje drugiej połowy XX wieku dosadnie pokazały, że istnieje droga alternatywna do kapitalizmu, a jednocześnie nawiązująca do wartości cywilizacji zachodniej. Marksizm i cały rewolucyjny ruch robotniczy nawiązywali do wartości emancypacyjnych traktowanych jako uniwersalistyczne, a więc przyswajalne dla całej ludzkości, bez budowania sztucznych barier międzycywilizacyjnych.

Jest tak dlatego, że w każdej cywilizacji mamy do czynienia z podziałami klasowymi. Idea społeczeństwa bezklasowego jest tą wartością wytworzoną w ramach cywilizacji zachodniej, opierającej się na doświadczeniu całej historii pisanej, a więc nie sprowadzającej się tylko do tradycji cywilizacji zachodniej, nawet jeśli przywłaszczającej sobie korzenie starożytnej Grecji. Emancypacja klas produkcyjnych, wszędzie solidarnie wyzyskiwanych przez elity i ich popleczników, jest najwyższą wartością cywilizacji zachodniej, którą rozumieją wszystkie klasy uciskane na całym świecie.

Marksizm nie miał żadnych problemów z byciem zrozumianym przez klasy wyzyskiwane na wszystkich kontynentach.

Ale ten uniwersalizm wartości emancypacyjnych marksizmu nie jest tożsamy z uniwersalizmem lewicy proburżuazyjnej i prokapitalistycznej. I jako taki jest odrzucany przez społeczeństwa świata. Lewica usiłuje nam wmawiać, że chodzi o zacofanie, konserwatyzm i reakcyjność, gdy tak naprawdę chodzi o to, że ten uniwersalizm wpisuje się w dominującą narrację zachodniego panowania nad światem i nie przedstawia żadnej, ale to żadnej perspektywy emancypacji, choćby najpowolniejszej.

Z punktu widzenia imperialistycznego kapitału zachodniego natomiast, uniwersalizm progresywnej lewicy przestał być skutecznym narzędziem łudzenia ludów podporządkowanych w ramach hegemonicznej wyższości atrakcyjnej cywilizacji zachodniej. Jej atrakcyjność jest bowiem mocno wybiórcza i nie kusi klas produkcyjnych nawet na samym Zachodzie.

Nastał czas dla lewicy marksistowskiej, skończył się czas lewicy progresywnej jako pachołka na usługach zachodniego imperializmu. Nieważne czy świadomego, czy tylko głupiego…

Omega Doom i Antonio das Mortes
1 marca 2023 r.