Istota rewolucyjności szerokiego nurtu politycznego, który można umownie określić jako Nowa Lewica, polega na postulacie, aby całość pracowników najemnych stała się klasą średnią (postulat wypowiedziany przez nowolewicowego oponenta podczas dyskusji z Borysem Kagarlickim).

Akceptacja kapitalizmu przez Nową Lewicę wynika z postrzegania kapitalistycznego sposobu produkcji jako mechanizmu zapewniającego maksymalny wzrost produktu krajowego. Ta cecha kapitalizmu była uwypuklana przez Marksa w Manifeście komunistycznym (heroiczna faza rozwoju burżuazji). W przeciwieństwie do Kapitału, właśnie Manifest komunistyczny jest ulubionym dziełem klasyków marksizmu w przekonaniu nowoczesnej lewicy.

W analizie Marksa produktywność kapitalistycznego sposobu produkcji była ściśle związana z rosnącym wyzyskiem klasy bezpośrednio produkcyjnej, czyli klasy robotniczej. Warto przypomnieć, że wnioski Marksa wypływały z badań nad klasykami ekonomii burżuazyjnej (Smith i Ricardo przede wszystkim), którzy zastanawiali się nad źródłem bogactwa społeczeństw i usiłowali rozwikłać splot więzi między różnymi sektorami gospodarki narodowej, które były tak samo złożone jak te dzisiejsze.

Rzecz jasna, z perspektywy dzisiejszej Nowej Lewicy wysiłek klasyków ekonomii burżuazyjnej, a więc i Marksa, nie ma najmniejszego sensu, ponieważ dociekanie najgłębszej istoty zjawisk przejawiających się na powierzchni i ich porządkowanie wedle jakiejś hierarchii ważności jest wyrazem idealistycznego, istotnościowego rozumienia rzeczywistości. Zarzut metodologiczny wobec marksizmu sprowadza się do zarzutu o idealistyczne poszukiwanie istoty poza obiektywnie istniejącymi zjawiskami, które ulegają procesom zmienności, co narusza sztywne ramy narzuconej odgórnie hierarchii owych zjawisk, wynikającej z religijnego kultu istoty zjawiska oraz niezmiennej Prawdy.

Oczywiście, jako marksiści i dialektycy, możemy odeprzeć ten zarzut powołując się na fakt, że mechanizmy ewolucji i zmienności zjawisk przestrzegają pewnych praw historycznych o różnym zakresie powszechności. Metodologia proponowana przez Nową Lewicę bazuje na przekonaniu o jednowymiarowości świata, w jakim żyjemy, gdzie zjawiska ewoluują dzięki zderzaniu się różnych pojawiających się i znikających trendów nie mających żadnego głębszego zakorzenienia, tym bardziej żadnego logicznego (w sensie dialektyki) mechanizmu wiążącego zjawiska szersze z węższymi czy zjawiska historyczne ze współczesnymi. Świat jest dostępny bezpośredniemu oglądowi, w sposób demokratyczny, bo każdy ma dostęp do „istoty” zjawisk. Albowiem taka istota po prostu nie istnieje. Każda jednostka jest potencjalnym czynnikiem zmiany, jest wolna w swojej woli i postępowaniu, a więc nie podlega prawom determinizmu, które czynią z niej istotę zniewoloną. Dopiero wychowywanie społeczeństwa w duchu przyjęcia istnienia praw ponadludzkich i obiektywnych mechanizmów, którym wolna wola nie jest w stanie się przeciwstawić, czyni z ludzi niewolników.

A więc, marksizm tradycyjnego typu, który spełnia wszystkie te uwarunkowania, jest narzędziem zniewolenia. Zaznaczmy wyraźnie – nie rzeczywistość społeczeństwa klasowego, ale ideologia, która oswaja ludzi z przyzwoleniem na brak wolności od konieczności i determinizmu.

Inną cechą nowolewicowej niezgody na klasyczny marksizm jest wszak niezgoda na uznanie „wiodącej roli” pracy wyalienowanej, spętanej przyrodniczą koniecznością (patrz: Korjakowcew).

Wszystko logicznie się zazębia w nowolewicowej ideologii.

Wszystko to było obecne już w sporach między Marksem a anarchistycznymi apostołami wolności jednostki i nieco ociągającymi się poplecznikami liberalnej demokracji burżuazyjnej. W momencie prawdy historycznej, czyli w przeddzień wybuchu I wojny światowej, owi apostołowie wolności jasno i jednoznacznie dokonali wyboru obozu politycznego. Stąd zapiekła nienawiść do bolszewizmu.

Powiedzmy wyraźnie: demokratyczni socjaldemokraci wybrali obóz kapitalizmu, ponieważ uważali, że konflikty interesów między imperialistami można rozwiązać kosztem zewnętrznych rynków, co Róża Luksemburg dokładnie określiła mianem wykorzystania „otoczenia niekapitalistycznego”. Następne pokolenie marksistów, jak by to paradoksalnie nie brzmiało, zajmowało się rozwiązywaniem problemów i kłopotów systemu kapitalistycznego. Te rozwiązania (choćby Michała Kaleckiego) zostały podchwycone przez keynesizm i spowodowały nie tyle rozwiązanie kryzysu kapitalizmu, co raczej doprowadziły do ugodowości społeczeństwa dostrzegającego, że reformy systemu dają jakieś wymierne rezultaty.

Powojenna lewica stanęła więc wobec nowej sytuacji kapitalizmu. Konsensus społeczny w ramach kapitalizmu był efektem ugodowości i reformizmu lewicy antybolszewickiej okresu międzywojennego. Dziwić więc może zdegustowanie, jakie Marcuse okazuje konformizmowi robotników amerykańskich po II wojnie światowej.

Po II wojnie światowej, USA przystąpiły do finalizowania swojej polityki podporządkowania świata swojej hegemonii. Nie było to możliwe bez osiągnięcia dominacji nad Europą, która władała dużą częścią świata skolonizowanego. Filarami polityki narzucenia amerykańskiej hegemonii światu stworzenie systemu z Bretton Woods, który zmuszał gospodarkę światową do przyjęcia rozliczeń w dolarach amerykańskich. To pociągnięcie dawało gospodarce amerykańskiej bezwzględną przewagę, szczególnie w warunkach strategii keynesowskiej. Dawało możliwość ratowania gospodarki przed kryzysem nadprodukcji dzięki długowi wewnętrznemu, którego koszty były przerzucane na zewnętrzny świat. W tym przypadku USA potraktowały Europę Zachodnią jak „otoczenie niekapitalistyczne”, czyli teren ekspansji. Drugim filarem tej polityki narzucania swojej hegemonii był tzw. Plan Marshalla. Pomoc amerykańska pozwalała sprowadzić odbudowę gospodarki europejskiej do celu zapewnienia zwrotu tej inwestycji z korzyścią dla gospodarki amerykańskiej. Strategia działania była prosta i tradycyjna – zamykanie całych gałęzi gospodarki europejskiej po to, aby Europa musiała importować produkty z USA. Kolejnym etapem forsowania owej strategii hegemonicznej było stworzenie jednolitego rynku europejskiego w ramach Unii Europejskiej, otwartego na amerykańską ekspansję. Plus soft power w postaci indoktrynacji kulturowej.

Warto o tym posłuchać w wykonaniu Annie Lacroix-Riz, która prowadzi rozumowanie od zakończenia I wojny światowej i pokazuje rozwój imperializmu amerykańskiego w jego związkach z Europą. Brak oporu ze strony lewicy tzw. antytotalitarnej wynika z przekonania, że hegemonia USA prowadzi do pokojowej ewolucji systemu kapitalistycznego, co jest celem lewicowego, socjaldemokratycznego reformizmu, kształtowanego w opozycji do tzw. sowieckiego zniewolenia.

Projekt europejski jest przedstawiany nie bez kozery jako projekt zasadniczo lewicowy. Z tego właśnie względu, że jego nominalnym celem jest unikanie konfliktów wojennych poprzez ugodę hegemoniczną z przodującym krajem imperialistycznym.

Nowa Lewica wraz z Marcusem przyjmuje dogmat, że system kapitalistyczny stwarza obiektywne warunki takiego poziomu rozwoju sił wytwórczych, który jest w stanie zaspokoić w pełni podstawowe, bytowe potrzeby społeczeństwa. Jednocześnie, społeczeństwo burżuazyjne jest z istoty swojej konserwatywne i narzuca taki konserwatywny model ograniczania wolności jednostki. Konserwatyzm społeczny burżuazji stoi w rosnącej sprzeczności z rewolucyjnym i rozsadzającym ramy konserwatyzmu rozwojem sił wytwórczych. Konserwatywny model burżuazyjny ogranicza bowiem dostęp innych grup społecznych do korzyści związanych z efektywnością systemu produkcji kapitalistycznej. Doprecyzujmy, system demokracji burżuazyjnej w swej umiarkowanej ekspresji pozwala na podnoszenie poziomu życia społeczeństwa, ale wciąż w ramach utrzymania podziałów społecznych, hierarchii klasowej i braku dostępu do zdobyczy wyższej kultury burżuazyjnej i do poziomu wolności indywidualnej, jaką mogą się cieszyć jednostki wywodzące się z elity społecznej. To wszystko jest niedostępne dołom społecznym, nawet jeśli jest im dostępny poziom życia, jakiego nigdy wcześniej nie zaznały.

W efekcie, skrajna wolność jednostki w systemie burżuazyjnym znajdowała wyraz w eksperymentach obyczajowych epoki Oświecenia. Racjonalizacyjne eksperymenty markiza de Sade, które eksplorowały obszar naturalności skłonności ludzkich na styku z represywnością społeczeństwa na pewnym poziomie kultury, która zawsze pozostaje obszarem represji instynktów, zostały podjęte przez Nową Lewicę. Różnica polegała na uznaniu, że – za Diderotem – natura ludzka jest dobra i nadanie jej swobody będzie niezmiennie skutkowało poszerzaniem zakresu wolności, a nie represji. Markiz de Sade eksplorował zaś ciemne strony totalnej wolności, oswobodzonej z pęt kultury represyjnej.

To wyjaśnia obsesję Nowej Lewicy tematyką seksu i poszukiwania motywacji do dążenia do pełnej wolności jednostki w tej właśnie sferze. W nieskończonej ewolucji społeczeństwa ludzkiego mamy powrót do wolności, jaką nadaje nam sama natura, a którą hamuje społeczeństwo i jego represyjna kultura. W ten sposób Nowa Lewica nadaje ewolucji charakter naturalny, a zarazem zgodny z procesem społecznym. Skoro problem dostępu do dóbr materialnych został rozwiązany technicznie na poziomie kapitalizmu, dalsza ewolucja wolności może tylko opierać się na postulowaniu wolności zgodnej z naszą pierwotną naturą. Przyjęcie tego czynnika buntu wobec zastanego społeczeństwa z jego skłonnością do ograniczania wolności sprawia, że iskra buntu i oporu nigdy nie zgaśnie. Nie jest bowiem zależna od niestabilnej sytuacji klasowej, ale polega na naturalnej, przyrodniczej skłonności organizmu ludzkiego.

W ten sposób Nowa Lewica rozwiązuje problem zagubionej w konformizmie i marazmie konsumpcjonizmu rewolucyjności. Jednocześnie społeczeństwo odzyskuje swoją więź z przyrodą i włącza ją w proces nieskończonej ewolucji społecznej.

Jednocześnie, wraz z konfliktami w tzw. Trzecim Świecie, które nasiliły się w wyniku rywalizacji między Zachodem a ZSRR, Nowa Lewica musiała zrewidować swoje niekonfliktowe stanowisko wobec „otoczenia niekapitalistycznego”, czyli tego, co sami analitycy trzecioświatowi określili jako Peryferia.

Odmiennie niż dawna reformistyczna socjaldemokracja, Nowa Lewica nie mogła traktować Trzeciego Świata jako biernego obszaru, którego znaczenie historyczne sprowadzało się do łagodzenia sprzeczności imperialistycznych w Centrum. W związku z tym, nastąpiło niejako nawiązanie do klasyki marksizmu, czyli próba tłumaczenia świata i jego konfliktów czynnikiem ekonomicznym. Oczywiście, problem został w następstwie przezwyciężony w nowolewicowej ideologii jako problem stwarzany przez imperializm „sowiecki”, który dążył do instrumentalizacji konfliktu między zachodnim Centrum a Peryferiami.

Jednak w czasach Marcusego Nowa Lewica jeszcze nie dorosła do znalezienia takiego prostego i przekonującego wytłumaczenia. Co więcej, Nowa Lewica Marcusego dążyła do wykorzystania konfliktu z Trzecim Światem do wspomożenia poszukiwań brakujących czynników motywujących do buntu wobec społeczeństwa obfitości w Centrum.

Rzecz jasna, lata dziewięćdziesiąte ubiegłego stulecia pokazały, że Nowa Lewica uporała się z tym problemem ideologicznym i wsparła imperialistyczny postulat demokratyzacji narzucony krajom Trzeciego Świata. Skoro świat poradziecki mógł przejść do obozu Dobra i bezproblemowego rozwoju gospodarczego na modłę uniwersalnego kapitalizmu (który w międzyczasie stał się postkapitalizmem, czyli kapitalistycznym systemem produkcji pozbawionym kapitalistycznych stosunków produkcji), to i dylemat Marksa dotyczący korzyści bądź negatywnych skutków włączenia kolonii w obszar oddziaływania zachodniego imperializmu został pozytywnie przezwyciężony.

Przewidywalny rozpad amerykańskiej hegemonii, którą zapowiada nasilająca się i nieunikana już w Trzecim Świecie konfrontacja z amerykańskim imperializmem, spowoduje nieuchronnie silne perturbacje w gospodarce zachodnioeuropejskiej. Elity rządzące obudziły się z ręką w nocniku, zauważając nagle skutki procesu, który był procesem założycielskim Unii Europejskiej, a mówić dokładniej – konstrukcji otwartego na ekspansję imperializmu amerykańskiego rynku zachodnioeuropejskiego – czyli procesu dezindustrializacji Europy Zachodniej. Ten sam proces został włączony w momencie, kiedy do UE doszlusowywały kraje wschodnioeuropejskie.

Na co zwracają uwagę analitycy ekonomiczni Zachodu, to fakt, że Rosja – dzięki odmowie włączenia do struktur cywilizowanego Zachodu, mimo bezwarunkowej kapitulacji w 1991 r., utrzymała swój szczątkowy przemysł. Co prawda na poziomie Trzeciego Świata – czyli w postaci przemysłu surowcowo-wydobywczego, ale zawsze.

Trudno powiedzieć, czy da to do myślenia współczesnym intelektualistom lewicowym. Wydaje się raczej, że będą oni – podobnie jak w 1914 r. – wiernymi sojusznikami amerykańskiego imperializmu, upatrując w nim jedynej szansy na zgaszenie wewnętrznych sprzeczności i konfliktów międzyimperialistycznych. Z efektem równie pozytywnym, co ten, jaki poprzedzał wybuch tak I, jak i II wojny światowej.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
14 sierpnia 2023 r.