Co jest najgłębszą przyczyną konfliktu za naszą wschodnią granicą? Odpowiedzi padło wiele. Wielu analityków faktycznie usiłuje drążyć głęboko i odchodzić od propagandowych klisz, które demonizują putinowską Rosję. Szczególnie na prawicy takich analiz jest sporo. Lewica w zasadzie opowiada się po drugiej stronie barykady, doszukując się wczesnych przejawów imperializmu rosyjskiego, pozostając na ścieżkach wypracowanych przez tradycję krytyki wielkorosyjskiego szowinizmu.

Rzecz zasadza się na tym, że dla populistycznej prawicy nacjonalizm, a wręcz szowinizm narodowy, nie jest większym problemem. Prawicowy nacjonalizm uznaje prawo każdego narodu do troski i walki o swoje narodowe interesy. Także prawo innych nacjonalizmów do wyrażania się. Stąd w wielu przypadkach na Zachodzie, prawicowi politycy znajdują uzasadnienie dla reżymu Putina, ponieważ potrafią obiektywnie spojrzeć na sytuację i dostrzec, iż interesy narodowe Rosji były od dekad wielokrotnie i silnie naruszane. Co więcej, obecna sytuacja otwiera oczy wielu ludziom na to, że między interesami Rosji i interesami Europy Zachodniej nie zachodzi aktualnie konflikt interesów. A nawet, można powiedzieć, od upadku ZSRR zachodzi zbieżność interesów.

Wyraża się ona w tym, że dobrobyt Europy Zachodniej i status gospodarczej potęgi Niemiec (będącej lokomotywą gospodarki europejskiej jako całości w ramach Unii i jej zasady komplementarności poszczególnych członków) opierał się na tanich nośnikach energii. Tych tanich nośników dostarczała Rosja. Nie należy też zapominać, że Rosja jako kraj surowcowy, stwarzała okazję dla zachodnioeuropejskich przedsiębiorstw przetwórczych do przetwarzania owych surowców, a jednocześnie do rozszerzania rynków zbytu o konsumentów rosyjskich.

Argument o zbyt silnym uzależnieniu się od surowców rosyjskich ma, oczywiście, sens, ale…

Przede wszystkim, uzależnienie to jest bardzo nierówno podzielone między państwa zachodnioeuropejskiej  Najbardziej uzależniona jest gospodarka niemiecka z różnych przyczyn, wśród których mamy nie tylko przyczyny techniczne (uzależnienie gospodarki realnej, przemysłu, od różnorodnych surowców jest głębsze niż w przypadku gospodarek, w których gaz jest wykorzystywany tylko do produkcji energii elektrycznej). Jednak i takie państwa, jak Francja, która poszła w ślady Niemiec zamykając krok po kroku elektrownie atomowe, które stanowiły o jej faktycznej niezależności w temacie energii, są wrażliwe na argumentację o uzależnieniu.

Rosja jest stałym i niezawodnym partnerem w dostawie gazu dla Europy, w tym Zachodniej, jeszcze od czasów ZSRR. Argument o uzależnieniu miałby sens realny, gdyby w przewidywalnej perspektywie groziła Europie Zachodniej wizja wzrostu potęgi i usamodzielnienie się rosyjskiego przemysłu przetwórczego. Jednak cała współpraca między Europą Zachodnią a kapitalistyczną Rosją polega na budowaniu i pogłębianiu uzależnienia gospodarki surowcowej Rosji od zachodniego przetwórstwa i od zachodniej technologii, nawet w dziedzinie wydobycia surowców.

Rzecz jasna, pogłębiona i obliczona na dziesięciolecia współpraca przemysłowa między Niemcami a Rosją niesie w zalążku takie zagrożenie. Okres od ostatniego kryzysu ekonomicznego gospodarki kapitalistycznej w 2009-2010 r. otworzył zachodnim działaczom gospodarczym (bo nie profesjonalnym ekonomistom) oczy na fakt, że suwerenność gospodarki narodowej i jednocześnie dominacja nad pozostałymi gospodarkami narodowymi jest uzależniona od stanu przemysłu.

Tymczasem, zamożne Centrum kapitalistyczne uznało, że można się spokojnie obyć przerzuceniem na rozwijające się gospodarki ciężaru uprzemysłowienia i wyzyskiwać je nadal poprzez przewagę technologiczną i cywilizacyjną. Ideologicznym narzędziem tej dominacji pozostała koncepcja demokracji jako instytucji niemożliwej do zrealizowania w warunkach bezwzględnego wyzysku i stałego utrzymywania społeczeństw rozwijających się w skrajnej biedzie. Oczywiście, ta bieda nie dotyczy kasty lokalnych elit, których głównym zadaniem pozostaje utrzymanie struktury neokolonialnej podległości. Wymóg demokracji sprawia, że wszelkie reżymy, które usiłują przerwać to błędne koło zależności prowadzącej tylko do stałego pogłębiania uzależnienia producenta od konsumenta w skali globalnej, są potępiane i okładane sankcjami jako niedemokratyczne. W ten sposób, metodami nacisku ekonomicznego i politycznego prowadzi się brutalną politykę kolonizacyjną, która nigdy nie ma doprowadzić do osiągnięcia przez kraje zacofane w stosunku do ustalonego peletonu stanu zadowalającej demokracji. Gdyby więc dane społeczeństwo nawet osiągnęło świadomość prawdziwego mechanizmu cynicznego wyzysku, który stoi za pięknym frazesem o demokracji, to byłoby ono rozbite od wewnątrz. Instytucje demokratyczne stanowią doskonałe hasło dla bojowników o sprawiedliwość społeczną, której rządy danego kraju nie są w stanie wprowadzić albo ze względu na własny, klasowy interes, zagwarantowany wierną służbą kolonizatorom, albo ze względu na sankcje, które spadają na każdy reżym, który usiłuje ową zasadę sprawiedliwości społecznej wprowadzić w życie, w skrajnie niesprzyjających warunkach, kiedy jednocześnie każde niepowodzenie jest przedstawiane jako świadome i celowe sprzeniewierzenie się pięknym zasadom zachodniej demokracji.

Nie jest tajemnicą dla wielu analityków, że pojęcie demokracji jest w praktyce definiowane każdorazowo w sposób odpowiadający interesom elit państw Centrum. I że służy utrwaleniu status quo korzystnego dla określonych interesów partykularnych.

To oznacza, że elity państw podporządkowanych dbają o własny interes, który jest zależny od wiernej służby zewnętrznym interesom. Dlatego też prawicowi politycy i analitycy na Zachodzie potrafią bez większego problemu obnażyć interesy, którym służą elity własnego państwa. Przedstawiają więc pełny brak suwerenności Europy Zachodniej wobec USA.

Dlaczego dotychczasowa symbioza owych interesów, która nie wymagała rewindykowania suwerenności narodowej, nagle uległa zniszczeniu? Reindustrializacja gospodarek zachodnich wymaga wzmożonej walki o zasoby niezbędne dla tego procesu. Nieliczna czołówka państw Centrum mogła wznieść się ponad rywalizacje i konkurencję na rynkach, ponieważ i tak wysysała soki z licznych segmentów „otoczenia niekapitalistycznego” i „niedość kapitalistycznego”. Powrót do przemysłu wymaga konkurencji o funkcję głównej fabryki świata, czyli o monopol na dominację globalną. Elity Centrum, które chciałyby nadal utrzymać pozycję beneficjenta rozwoju na cudzym podwórku, stają się pasożytem nie na „otoczeniu niekapitalistycznym”, ale na organizmie produkującym i biorącym w ten sposób na siebie koszty produkcji. Jeżeli wcześniej kraje Azji czy Afryki brały na siebie ciężar utrzymania nieprodukcyjnego dobrobytu w krajach Centrum, to obecnie te koszty obciążają producenta globalnego, którym chce się stać gospodarka amerykańska.

W ten sposób ujawnia się i narasta sprzeczność interesów między USA a krajami Europy Zachodniej, które trochę późno uświadamiają sobie konieczność reindustrializacji. Gospodarka amerykańska wyprzedza je już przynajmniej o jedną długość.

Jednocześnie, mistrzowskim posunięciem na rosyjsko-ukraińskiej szachownicy, USA wytrąciły Europie bardzo silne narzędzie szybkiego nadrobienia tego opóźnienia, a mianowicie dostęp do rosyjskich surowców. Gospodarka niemiecka, zamiast stawać do rywalizacji, już się zwija. A za nią cała gospodarka europejska. Jednocześnie, wysiłki Francji pokazują, że Europa usiłuje jeszcze zastąpić utracone surowce rosyjskie dostępem do surowców dawnych swoich kolonii. Tymczasem, te ostatnie pokazują jej plecy.

Sytuacja nacjonalizmów w poszczególnych krajach staje się coraz bardziej skomplikowana. Nawet gdyby się udało przywrócić współpracę z Rosją, to w przeszłość odchodzi europejska solidarność, która zresztą nigdy nie była zbyt solidna. To zwiększa prawdopodobieństwo sprzeczności interesów zachodniego nacjonalizmu, osłabiając go.

Jednocześnie, na terenie zwasalizowania swojej pozycji wobec USA, zachodni nacjonalizm jest już zdystansowany przez nacjonalizm wschodnioeuropejski, szczególnie polski, który ma tu największe ambicje i siłę tradycji.

Polski nacjonalizm, w przeciwieństwie do zachodnioeuropejskiego, ma – póki co – oblicze bardziej polityczne niż ekonomiczne. Nie wydaje się, aby polskim strategom geopolitycznym zależało jakoś szczególnie na dostępie do surowców rosyjskich, co ma witalne znaczenie dla gospodarki zachodnioeuropejskiej, która ma ambicje suwerenistyczne. Polska racja stanu może się zadowolić ochłapem z pańskiego stołu i dostępem do dalszych złóż, które staną się dostępne dzięki pośrednictwu USA. Wyeliminowanie zachodnioeuropejskich rywali pozwala Polsce w jej mocarstwowej odsłonie na podporządkowanie sobie kontynentu na wzór tego, jak Zachodnia Europa zbudowała swą potęgę i dobrobyt na bazie amerykańskiej pomocy wynikającej z potrzeb propagandy „antysowieckiej”. Na to samo liczy elita rządząca w Polsce. To znaczy na zagospodarowanie funkcji dozorcy na kontynencie lub strażnika interesów amerykańskich.

To rodzi kolejny element sprzeczności nacjonalizmów europejskich, tym razem w zderzeniu z niesuwerennym nacjonalizmem wschodnioeuropejskim, reprezentowanym przez Polskę. Czy zdoła to zespolić zachodnioeuropejskie nacjonalizmy choćby w chwilowym odruchu solidarności? Trudno powiedzieć. Procesy nabrały przyspieszenia i sytuacja jest nader niestabilna, co nie sprzyja pewnym prognozom.

Ta obecna sytuacja wymaga naświetlenia z drugiej strony i pokazania, w jaki sposób doszło do konfrontacji między nacjonalizmem wschodnioeuropejskim a zachodnioeuropejskim. Jeżeli za miernik przyjąć stosunek do Rosji, to widać wyraźnie, że raczej obiektywne stanowisko zachodniej prawicy nacjonalistycznej wyraźnie kontrastuje ze zdecydowanie wrogim stanowiskiem lidera wschodnioeuropejskiego nacjonalizmu, jakim jest Polska.

Ta sytuacja ma swoje korzenie w przeszłości. Przy upadku tzw. bloku wschodniego gospodarki państw posocjalistycznych zlikwidowały na życzenie Europy Zachodniej swój przemysł, który budowały cztery dziesięciolecia, bazując na tanich nośnikach energii z ZSRR. Rachuby na to, że polskie społeczeństwo dołączy do zachodnioeuropejskiego konsumpcjonizmu żerującego na wyzysku krajów neokolonialnych, trzymanych na krótkiej smyczy demokratycznego szantażu, okazały się płonne. Stało się to, co tylko mogło się stać. Do konsumpcjonistycznych elit dołączyły nowe wschodnioeuropejski elity, zaś reszta społeczeństwa stwierdziła pogorszenie swojej sytuacji ekonomicznej. Trudno się dziwić elitom zachodnim, że niechętnie odniosły się do pomysłu wyrównania poziomu życia do standardów zachodnich. Raczej poszły drogą wyrównywania do standardów wschodnioeuropejskich, które uległy degradacji w okresie transformacji kapitalistycznej.

Mimo wielu prób przezwyciężenia tej sytuacji drogą domagania się demokratycznych instytucji sprawiedliwego podziału w ramach Unii Europejskiej, wysiłki pozostawały wciąż jałowe. Zbytnia inkluzywność zachodnich społeczeństw była głównym podejrzanym ze strony prawicy, która trzymała się tradycji interesu narodowego i zawężania go do granic etnicznych. W ten sposób nacjonalistyczna prawica w Europie Wschodniej, w szczególności w Polsce, krystalizowała się w opozycji do wartości demokracji zachodnioeuropejskiej. A jednocześnie wzmacniała ideowo zachodnioeuropejską prawicę nacjonalistyczną. Nacjonalizmy, mające wspólną, negatywną postawę wobec propozycji ponadnarodowej wspólnoty interesów, są więc z gruntu skłonne do konkurencji.

Zachodnioeuropejska prawica nacjonalistyczna przekonała się, że można budować poparcie polityczne na przeciwstawieniu się dotychczas obowiązującym kliszom ideologicznym Nowej Lewicy, które stanowiły bazę światopoglądową Unii Europejskiej. Elity polityczne zachodniej Europy zaczęły znajdować racjonalność w nacjonalistycznych hasłach idących ze Wschodu. Prawica zyskała wiarę w możliwość odzyskania elektoratu na bazie haseł powrotu do źródeł cywilizacji chrześcijańskiej Europy, zaś tzw. lewica zaczęła przyjmować argumentację nacjonalistyczną w odniesieniu do Rosji.

Przyszło jej to z tym większą łatwością, że aksjomatem lewicy zachodniej jest odejście od kultury przemysłowej na rzecz ekologii i sfery usług, które są w stanie zastąpić produkcję materialnych środków społecznej reprodukcji. Wynikało to z samozadowolonego przekonania, że pasożytniczy konsumpcjonizm zachodnich społeczeństw jest niczym innym, jak efektem wyższej produktywności pracy złożonej, a więc intelektualnej. Lewica powoli odchodziła od samooskarżeń o udział w wyzysku krajów Trzeciego Świata na rzecz uspokajającego argumentu o dostępnej dla każdego demokratycznej drodze do dobrobytu i zachodniego stylu życia.

Problematyka reindustrializacji w ogóle nie rusza lewicy, a jeżeli, to tylko negatywnie. Lewica jest wciąż zapatrzona w problematykę redystrybucji, wierząc, że kapitał globalny wraz ze światowym systemem finansowym zarządza sprawnie produkcją i tylko należy go opodatkować, aby wszystkie demokratyczne narody świata cieszyły się amerykańskim stylem życia.

Niedemokratyczne narody są natomiast same sobie winne.

Tymczasem mamy sytuację, w której narastają sprzeczności i konflikty w ramach samego kapitału. Efektem będzie nieuchronne skurczenie się enklaw dobrobytu, co rysuje się już w narastającym procesie proletaryzacji tzw. klasy średniej. Gospodarka globalna dokonuje długo wstrzymywanej korekty rynkowej, dowodząc, że baza społeczna została w minionym stuleciu nadmiernie rozbudowana. Powrót do kryteriów narzucanych przez gospodarkę realną sprowadza do rozmiarów rzeczywistych społeczną nadbudowę.

Oczywiście, całe to rozumowanie opiera się na przyjęciu, że możliwe są tylko burżuazyjne opcje wyjścia poza sprzeczność obecnego etapu rozwoju. Istnieje rozwiązanie socjalistyczne, opierające się na koncepcji Marksa, ale wymagałoby ono porzucenia przez lewicę swoich dogmatów, które czynią z niej ledwie cień obcych interesów klasowych. Alternatywą dla reaktywacji „dzikiego kapitalizmu” na skalę globalną jest i pozostaje ponadnarodowa rewolucja proletariacka. Wykracza ona poza rozwiązania nacjonalistyczne, które ostatecznie przyjmuje zarówna prawica, jak i lewica. Choćby i różnorodność wariantów sojuszów i waśni była imponująca. Każda opcja wąskonarodowa jest dla światowej klasy robotniczej klęską.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
16 października 2022 r.