Konrad Rękas raczył powiadomić nas, że nie podjęliśmy (w ostatnim artykule) polemiki ze stanowiskiem Trockiego, przytoczonym w jego poście na fejsie z dnia 12.02.2022. To niezupełnie tak, a nawet wręcz przeciwnie.

Przecież ustosunkowaliśmy się w naszym tekście stosunkowo najobszerniej do stanowiska Przemysława Wielgosza, wskazując na źródło jego inspiracji w kwestii narodowej – Zbigniewa M. Kowalewskiego. Kowalewski opiera swoje rozumowanie, które streszcza się w bezwarunkowym poparciu dla nacjonalizmu ukraińskiego reprezentowanym przez „lewe skrzydło” banderowców, na interpretacji przytoczonego przez K. Rękasa stanowiska Trockiego.

Bywają takie sytuacje, kiedy ofiarą „makiawelizmu” pada sam Machiavelli.

Warto zauważyć, że Lenin także miał problem z kwestią narodową, co wyrażało się w specjalnym potraktowaniu Ukrainy przez bolszewików – jakby to rzec, jako podmiotu specjalnej troski. Wyrażało się to również w polityce ZSRR, która starała się rekompensować Ukrainie minione nieszczęścia historyczne, także te niedawne.

Skuteczność rachuby na określoną reakcję społeczeństwa jest uwarunkowana precyzyjną i prawidłową analizą konkretnej sytuacji politycznej i społecznej, oraz nastrojów ludności. Z wystarczającym prawdopodobieństwem można to osiągnąć w warunkach politycznych, które mają zdecydowany charakter, np. na fali wznoszącej nastrojów rewolucyjnych. W innych, szczególnie w sytuacji, kiedy wahadło wychyla się dokładnie w przeciwną stronę, jest to czystą głupotą.

Dlatego rachuby Lenina były w swoim czasie oparte na racjonalnych podstawach, zaś te objawione w trakcie Majdanu, że wywindują lewicę na fali radykalizmu antyrosyjskiego – czystą głupotą. Niemniej, sukcesem posttrockistów jest zapewne to, że władza ukraińska doszlusowała do „tęczowych” zachodnich wartości. Poza tę lewicowość lewica nie wychodzi.

Nie mniej wart odnotowania jest fakt, że na te problemy, które z czasem stały się dla rewolucji rosyjskiej bombą z opóźnionym zapłonem, zwracała uwagę Róża Luksemburg. Taką bombą była także kwestia chłopska. Obie te kwestie nie miałyby takiego charakteru, gdyby nie zdrada socjaldemokracji zachodniej, głównie niemieckiej. Bynajmniej nie była to zdrada Róży Luksemburg, chociaż nie była ona fanką Lenina. Zapłaciła życiem za wierność idei, ale i za wierność własnym poglądom. Trzeba pamiętać, że jej przedwojenny konflikt z przywództwem socjaldemokratycznym miał charakter zasadniczy, pryncypialny i dotyczył teorii. Jak widać, w okolicznościach bieżących, wymagających jasnych decyzji, stanowisko spójne teoretycznie nabiera zasadniczego znaczenia.

Dlatego sprowadzenie sedna różnicy zdań między nami do kwestii technicznej – rzekomej urazy z powodu potraktowania marksizmu jako przydatnego instrumentarium dla dowolnej opcji politycznej – jest zrozumiałym unikiem ze strony Konrada Rękasa. Różnica dotyczy kwestii teoretycznych, których rozumienie dzieli nas również od „nowoczesnej” lewicy. Stąd zrozumiałość szerszego kontekstu zastosowanego uniku. Jak widać, podobnie jak w przypadku Róży Luksemburg, brak wyrazistego zrozumienia dla kwestii teoretycznej sprawia, że „sojusz ekstremów” może spokojnie obejmować szerokie spektrum lewicy: od posttrockistów typu Kowalewskiego aż po neostalinowców typu Michała Nowickiego, i harmonijnie łączy je ze spadkobiercami spuścizny po Feliksie Konecznym.

Poważnie traktujemy samoidentyfikację Konrada Rękasa w stylu Leszka Kołakowskiego, która obejmuje także aspekt wolnościowy. Jak widać bowiem, Konrad przytuliłby się nawet do Przemysława Wielgosza. Oczywiście, w innym kontekście geopolitycznym.

Przykro, ale to instrumentarium pojęciowe, które wydaje się Konradowi marksistowskie, ma tyle wspólnego z marksizmem, co „marksistowskie” instrumentarium Bernsteina z marksizmem Róży Luksemburg. Aby pozostać tylko przy tym przykładzie.

E. B. i W. B.
16 lutego 2022 r.