Teologami nie jesteśmy, ale jeśli idzie o sprawiedliwość społeczną, to – jako marksiści – rościmy sobie pretensje do pewnej kompetencji w tej dziedzinie.

Przy okazji szerokich dyskusji o kolejnym zamachu na prawa emerytalne we Francji odezwał się również całkiem łebski i otwarty, prawicowy doradca finansowy, lider Institut des libertés, twórca ciekawych ze wszech miar video na przeróżne tematy, od ekonomicznych do politycznych. Warto dodać, że Charles Gave (o nim bowiem tu mowa) jest wielbicielem systemu szwajcarskiego, w którym każdy uczciwy obywatel powinien posiadać konkretny zawód poza ogólnointelektualnymi ambicjami, oraz szkoły austriackiej, znanej z tego, że swą sławę osiągnęła na nieustającym od ponad stu lat obalaniu Marksowskiej teorii wartości opartej na pracy.

Temat reformy emerytalnej obudził zainteresowanie tematyką, która blisko tyczy tego zagadnienia, a mianowicie tematu pracy. Media mainstreamowe z lubością nawracają do lewicowej pochwały lenistwa połączonej z niechęcią do pracy jako środka ludzkiej samorealizacji. Delektują się bowiem niemożliwą do niezauważenia sprzecznością wewnętrzną nowolewicowego dyskursu, który przypisuje pracy znaczenie bycia kryterium wartościowania pozycji członków społeczeństwa, a jednocześnie dystansuje się od samej pracy jako środka zniewolenia.

Pisaliśmy już o tej sprawie zwracając uwagę na niezręczność, jaką odczuwają przedstawiciele radykalnej lewicy, przepytywani na okoliczność możliwej satysfakcji z wykonywania pracy. Można odnieść wrażenie, że faktycznie, lewica nie ma wiele do powiedzenia w obronie spójności własnego światopoglądu.

A przecież sprawa jest dość prosta, albowiem istnieją różne rodzaje pracy, które mają wpływ na uczłowieczenie ludzkiej istoty gatunkowej i są albo środkiem zniewolenia, albo środkiem emancypacji.

W ramach systemów klasowych, a w szczególności w systemie kapitalistycznym, określenie „praca” przyjęło się stosować do wszelkiej aktywności mającej na celu zarobkowanie na życie. Tak więc, w ramach systemu klasowego, nawet aktywność emancypacyjna została w pełni skomercjalizowana i służy utrzymaniu materialnemu obywatela. Tak więc, mianem pracy – przyznajmy: degradującym w tych okolicznościach – określa się aktywność, która sposobem zarobkowania jest wyłącznie w systemie klasowym (kapitalistycznym).

Oczywiście, nowolewicowy światopogląd nie może przyjąć do wiadomości zróżnicowania rodzajów pracy, z których jedne podlegają emancypacji w ramach marksistowskiej walki klasowej, a inne są celem prowadzącym do pełnego rozwoju istoty ludzkiej. Ale nie o tym rzecz w tym tekście.

Tutaj chcemy zająć się niespójnością, jaką dostrzegamy – w ramach wzajemności – w rozumowaniu Charles’a Gave’a. Nie przecząc, że nowoczesna lewica nie za bardzo ma możliwości obrony swego stanowiska, którego nie należy mylić z marksizmem. Mielibyśmy głęboko gdzieś obronę honoru nowoczesnej lewicy, gdyby Gave nie wmieszał w cały ten interes właśnie Marksa.

A taka zniewaga krwi wymaga!

*

Charles Gave oparł swoje dywagacje na podsuniętym mu przez nie mniej od niego elokwentną córeczkę fragmencie ewangelii wg św. Mateusza. Fragment nie jest długi, więc pozwalamy sobie przytoczyć go w całości, aby nie być posądzanymi o wyrywanie z kontekstu.

Przypowieść o robotnikach w winnicy

1 Albowiem królestwo niebieskie podobne jest do gospodarza, który wyszedł wczesnym rankiem, aby nająć robotników do swej winnicy. 2 Umówił się z robotnikami o denara za dzień i posłał ich do winnicy. 3 Gdy wyszedł około godziny trzeciej, zobaczył innych, stojących na rynku bezczynnie, 4 I rzekł do nich: „Idźcie i wy do mojej winnicy, a co będzie słuszne, dam wam”. 5 Oni poszli. Wyszedłszy ponownie około godziny szóstej i dziewiątej, tak samo uczynił. 6 Gdy wyszedł około godziny jedenastej, spotkał innych stojących i zapytał ich: „Czemu tu stoicie cały dzień bezczynnie?” 7 Odpowiedzieli mu: „Bo nas nikt nie najął”. Rzekł im: „Idźcie i wy do winnicy!” 8 A gdy nadszedł wieczór, rzekł właściciel winnicy do swego rządcy: „Zwołaj robotników i wypłać im należność, począwszy od ostatnich aż do pierwszych!” 9 Przyszli najęci około jedenastej godziny i otrzymali po denarze. 10 Gdy więc przyszli pierwsi, myśleli, że więcej dostaną; lecz i oni otrzymali po denarze. 11 Wziąwszy go, szemrali przeciw gospodarzowi, 12 Mówiąc: „Ci ostatni jedną godzinę pracowali, a zrównałeś ich z nami, którzyśmy znosili ciężar dnia i spiekoty”. 13 Na to odrzekł jednemu z nich: „Przyjacielu, nie czynię ci krzywdy; czy nie o denara umówiłeś się ze mną? 14 Weź, co twoje i odejdź! Chcę też i temu ostatniemu dać tak samo jak tobie. 15 Czy mi nie wolno uczynić ze swoim, co chcę? Czy na to złym okiem patrzysz, że ja jestem dobry?” 16 Tak ostatni będą pierwszymi, a pierwsi ostatnimi».

Wypowiedź Charles’a Gave’a w temacie – poniżej:

 

Opis wprowadza nas w sytuację, w której mamy wyraźną nadwyżkę podaży siły roboczej. Robotnicy czekają na rynku, aż ktoś zechce ich wynająć za dniówkę. Po porannym targu niewolników, sorry, wolnym rynku pracy, zbędnych rąk do pracy zostaje jeszcze jakaś liczba. Pracodawca, z dowolnych, znanych sobie przyczyn, zapewne związanych z perspektywą zwiększenia sprzedaży swego towaru, najmuje jeszcze kolejnych robotników.

Zgodnie z marginalistyczną teorią wartości, powinien najmować ich nie za denara, ale odpowiednio za wyższą stawkę, aby wyprzedzić innych pracodawców we wspólnej chęci zwiększenia swojej podaży produktu. Rzecz w tym, że rąk do pracy jest na tyle dużo, iż wynajmujący nie musi zwiększać stawki. Wszyscy zgłaszający popyt na siłę roboczą zostaną zaspokojeni bez potrzeby konkurowania.

Marginalistyczna teoria wartości głosi bowiem, że cena danego towaru jest kształtowana przez wartość jego ostatniej jednostki, a nie przez jakąś średnią czy coś w tym rodzaju.

Jednocześnie, denar okazuje się takim poziomem płacy, za którą robotnik zdoła przeżyć do następnego dnia, do czasu podjęcia nowej pracy, która pozwoli mu utrzymać się do kolejnej transakcji wolnych obywateli.

Jasne więc, że mamy do czynienia z sytuacją skrajnej pauperyzacji robotników. Poniżej jednego denara, robotnik wolałby umrzeć z głodu w spokoju niż jeszcze się przed śmiercią narobić i skonać w pracy. Co przypomina hasła Francuzów wykrzykujących podczas protestów przeciwko reformie emerytalnej, że nie będą umierali w pracy. Co z kolei pokazuje, że współcześnie mamy sytuację społeczną zbliżoną do boskiej doskonałości.

Albo… apostołowi chodziło o coś innego, jako że niekoniecznie musiał znać marginalną teorię wartości…

Możemy bowiem założyć, niekoniecznie zakładając u wszystkich złą wolę, że denar pozwalał całkiem dobrze przeżyć nie tylko robotnikowi, ale i jego rodzinie, może nawet dłużej niż przez jeden dzień. W końcu Niebieski Gospodarz dobre panisko jest, jak sam się reklamuje w przytoczonym fragmencie ewangelii.

Jeżeli więc rzeczony denar jest wartością pracy w ideale i nie stanowi on efektu zastosowania koncepcji marginalistycznej, to rodzina Gave’ów trochę na wyrost przywłaszcza sobie prawo do podpierania się ewangelią.

Przede wszystkim, mamy do czynienia z monopolistą w charakterze zatrudniającego. Poniekąd z definicji, bo w niebie nie ma innego gospodarza. To, że teoretycznie występuje on w trzech osobach, jeszcze nie czyni z niego prawomocnego, kapitalistycznego rynku. Ponadto, wyraźnie nie widać żadnego absolutnie przejawu istnienia innego pracodawcy, o czym świadczyłaby konieczność zapłacenia ostatniemu robotnikowi WIĘCEJ niż jednego denara.

Zresztą, pracodawca-monopolista – już samo to powinno być choć odrobinę niepokojące dla Gave’a. Przypomina, o zgrozo, melanchonizm. I w ogóle komunizm. Niebo jawi się bowiem jako system komunistyczny, gdzie wynagrodzenie jest niezależne od wkładu pracy. Każdy, na koniec dnia pracy – a warto zauważyć, że dzień pracy kończy się w niebie o północy – dostaje tyle, ile trzeba, aby zaspokoić jego potrzeby.

Co nam to przypomina? Od każdego wedle zdolności, każdemu wedle potrzeb?

Jeżeli dzień pracy rozpoczyna się wcześnie rano – załóżmy wraz z przebudzeniem się – i kończy o północy, to oznacza, że pracą Ewangelista nazywa po prostu życie człowieka. A więc także nie-pracę. Zupełnie jak nowolewicowcy…

*

Nieudana chytrość Gave’a i jego latorośli polega więc na odwróceniu kota ogonem. Gospodarz winnicy postępuje odwrotnie, niż dyktuje mu prawo rynku. Ale może, bo ma taką fantazję. Cały problem w tym, że ze względu na istnienie konkurencji międzykapitalistycznej, fantazja kapitalisty idąca w kierunku przepłacania siły roboczej jest skutecznie hamowana.

Prawda jest taka, że kapitalista nie może zapłacić mniej, ponieważ i tak płaci stawkę głodową, poniżej której robotnikowi jest obojętne, gdzie skona z głodu. Czyli być może, gospodarz winnicy płaci swoim robotnikom najętym rano taką właśnie głodową stawkę, a ponieważ nie ma w okolicy innego pracodawcy, który by mu narzucał podniesienie ceny siły roboczej, to może ostatniemu najętemu zapłacić taką samą głodową stawkę.

Jednak z faktu, że robotnicy się burzą przeciwko niesprawiedliwości, wynika, że jest jednak inaczej. Stawka nie jest głodowa. Robotnicy właśnie się zorientowali, że mogliby spokojnie zażądać więcej za dłuższą pracę. Gospodarz pokazuje im albo swoją totalną pogardę – mogę sobie pozwolić zapłacić komu chcę, ile chcę, a wy mi możecie naskoczyć. Jasne jest, że zapłacił ostatnim robotnikom z tego, co zaoszczędził na pierwszych robotnikach. I jeszcze im cynicznie to ujawnił, ciesząc się z ich poniżenia.

Bo nie ma konkurencji innych pracodawców.

*

Ale można tę przypowieść odczytać w sposób, do jakiego robiliśmy aluzję. A mianowicie w duchu chrześcijańskiego komunizmu. Gospodarz mówi – wszyscy otrzymujecie, ile wam potrzeba, ponieważ nie jest waszą winą, że jest praca lub jej nie ma. Nic nie stoi na przeszkodzie, aby następnego dnia nająć odpowiednio wszystkich pracowników i skończyć pracę do południa. Płacąc wszystkim po denarze.

Taka jest tradycja odczytywania tekstów ewangelii przez proletariat. Oczywiście, burżuje mają swoją wykładnię. Problem w tym, że nie trzyma się ona kupy, co – mamy nadzieję – ukazaliśmy w tym krótkim komentarzu teologicznym.

*

Na koniec: chrześcijański komunizm – mimo wszystko – nie jest marksizmem. Mamy nadzieję, że różnica między nami a lewicowymi radykałami jest także dla was widoczna.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
22 lutego 2023 r.