Ekonomiczny paradoks polega na tym, że rządy walczą o utrzymanie miejsc pracy. Walczą też o utrzymanie wzrostu gospodarczego przy jednoczesnym postulacie, aby rozwój gospodarczy miał charakter stabilny i zrównoważony. Przy głębszym zastanowieniu się, te dążenia są wewnętrznie sprzeczne.

Walka o utrzymanie miejsc pracy oznacza jednoznacznie, że owe miejsca pracy są zbędne. Żyjemy w świecie, gdzie środków do życia starcza dla wszystkich (abstrahujemy od kwestii jakości owych środków). Owe „zbędne” miejsca pracy są dowodem na fakt, że nie są one potrzebne dla uzyskania środków do życia dla globalnej populacji. Lewica zwraca od dawna uwagę na to, że problem leży w zagadnieniu podziału owych środków. Jednocześnie, lewica abstrahuje od kwestii oddzielenia pozaprodukcyjnych (nie wytwarzających środków do życia) rodzajów aktywności zawodowej od aktywności czysto produkcyjnej (wytwarzającej owe środki). Różne rodzaje aktywności pozaprodukcyjnej służą właśnie sprawie podziału wytworzonego bogactwa społecznego, są wyrazem owego wtórnego podziału wartości dodatkowej, nadbudowanego nad podziałem pierwotnym, zachodzącym w sferze produkcyjnej. W tej właśnie sferze następuje podział wartości dodatkowej w taki sposób, który określa reguły podziału polegającego na uwzględnieniu klasowego, nierównego podziału opartego na tytułach własności środków produkcji.

Nieprodukcyjna część społeczeństwa, zatrudniona w sferze usług, dysponuje tym, co wydają klasy produkcyjne – robotnicy i kapitaliści. Państwo pozyskuje środki od kapitału, samo także działa jak jeden z kapitalistów, ale w sferze nieprodukcyjnej, w sferze raczej spekulacji finansowej opartej na możliwości bezpośredniego użycia przemocy w odniesieniu do relacji w obrębie rywalizujących tytułów własności.

Postulat lewicy, aby zwiększyć obciążenie podatkowe kapitału prowadzi do wzrostu wyzysku klasy antagonistycznej wobec klasy kapitalistów oraz do oddania w ręce aparatu biurokratycznego państwa rywalizującego w sferze spekulacyjnej z innymi aparatami biurokratycznymi większej ilości środków dla prowadzenia owej zwiększającej ryzyko odwoływania się do rozwiązań militarnych polityki.

Wzrost gospodarczy w warunkach kapitalizmu nie może mieć charakteru zrównoważonego, ponieważ zakłada dynamikę owego rozwoju, podczas gdy dynamika zakłada nierównomierności naczyń połączonych globalnej gospodarki. Zrównoważenie gospodarki globalnej prowadzi z przyrodniczą koniecznością do zniesienia dynamiki, a więc i do śmierci kapitalistycznego sposobu produkcji. Zrównoważona gospodarka zakłada adekwatność instytucji nadbudowy do sfery działalności produkcyjnej, czyli relacja dostosowania jest jednoznaczna: to sfera nadbudowy musi się dostosować do potencjału przyrodniczego wykorzystywanego w produkcji.

Ta zasada wyraża się we wnioskach dotyczących ekologii planety.

Wróćmy do zasadniczej myśli – sfera usług nieprodukcyjnych jest mechanizmem podziału wartości dodatkowej uzyskiwanej w sferze produkcyjnej. Jest to mechanizm wyrażający relacje narzucone w ramach pierwotnego podziału wartości dodatkowej w sferze produkcji materialnych środków reprodukcji społeczeństwa (nie dowolnej produkcji materialnych dóbr – jak postulują (neo)stalinowcy). Ponieważ gros wartości dodatkowej przejmuje indywidualny kapitał-właściciel środków produkcji, sfera usług nieprodukcyjnych nastawia się głównie na obsługę potrzeb zgłaszanych przez klasę posiadaczy-kapitalistów. Stąd niski poziom usług skierowanych do reszty społeczeństwa i nastawienie na bogatą klientelę jako na główne źródło utrzymania dla usługodawców.

Ta tendencja nasila się wraz z narastaniem tendencji kryzysowych. Liczebność usługodawców, rozdmuchana w okresie tzw. państwa dobrobytu, powoduje, że pierwotny podział wartości dodatkowej redukuje jeszcze bardziej tę część dochodów, którymi dysponuje klasa robotnicza, stając się nader niewdzięcznym odbiorcą usług wychodzących poza ramy usług podstawowych. Ogromna sfera usług orientuje się na aparat państwa, który uważa za skuteczne narzędzie nacisku na kapitał, dochody budżetowe od którego mają zastąpić środki efektywnego popytu na usługi owych grup usługodawców. Tymczasem, aparat państwa burżuazyjnego jest komitetem zarządzającym interesami kapitału – całej klasy kapitalistów napędzanych partykularnymi, sprzecznymi interesami. Dbałość o globalny interes całej narodowej klasy burżuazyjnej prowadzi aparat państwa burżuazyjnego do wzmożenia rywalizacji z innymi państwami o zawojowanie jak najlepszych warunków dla rozwoju ekonomicznego własnej klasy kapitalistycznej. Także w interesie usługodawców, którzy wywierają nacisk na zwiększenie efektywności wyciskania z kapitału większych podatków dla utrzymania stabilnego mechanizmu podziału wtórnego.

Wynika stąd prosty wniosek, że nacisk lewicy na korzystne dla sfery usług pozaprodukcyjnych uregulowanie mechanizmu wtórnego podziału wartości dodatkowej, abstrahujący od podziału pierwotnego w sferze produkcyjnej – wbrew teorii Marksa – prowadzi wprost do presji w kierunku zwiększania militarnych zapędów aparatu biurokracji państwowej. Rodzi jednocześnie wzrost ideologii nacjonalistycznej, ponieważ mobilizacja społeczeństw do działań wojennych może odbywać się wyłącznie dzięki wzmocnieniu oddziaływania ideologii nacjonalistycznej. Rozpad świata na przeciwstawne, wrogie sobie bloki, może odbywać się pod dowolnym pretekstem – najskuteczniej wykorzystywanym jest od kilku dekad pretekst demokratyzacji. Pod tym pojęciem rozumie się na lewicy utrzymanie mechanizmów nieracjonalnej i pozbawionej ekonomicznego sensu gospodarki opartej na wyjątkowym zbiegu okoliczności świata XX wieku, bez zrozumienia mechanizmu możliwości zaistnienia takiego wyjątkowego rozwiązania, specyficznego dla epoki po Rewolucji Październikowej.

Lewica, ze względu na swoje niezrozumienie mechanizmów ekonomicznych i politycznych, działa na ślepo, prowadząc do rezultatów, które przeczą jej założeniom i postulatom. W tym sensie jest skazana na utratę podmiotowej roli w wydarzeniach politycznych współczesnego świata. Tymczasem okoliczności globalne są wyjątkowo ciekawe i wyjątkowo groźne dla ludzkości. Szkoda, że w tej rozgrywce zabraknie lewicy zafiksowanej na specyficznej i niepowtarzalnej specyfice minionego stulecia. Lewica posttrockistowska i poststalinowska znalazła się w sytuacji nie do pozazdroszczenia – w sytuacji skrajnego sekciarstwa kręcącego się wokół kwestii i rozwiązań, które dawno przestały być adekwatne.

Lewica liberalna toczy spór z prawicowym konserwatyzmem o najskuteczniejszy sposób zachowania przewagi bogatego Zachodu nad resztą świata, co było receptą minionego stulecia i ceną za kapitalistyczne państwo socjalne, receptą narzuconą przez liberalną lewicę, opierającą się na ideologicznej przewadze, jaką dla niej wywalczył komunistyczny ruch robotniczy. Ta polityka liberalnej lewicy nie przeszkodziła stałemu wzrostowi nierówności społecznych, który nabrał przyspieszenia po upadku tzw. realnego socjalizmu, prowadząc do destabilizacji politycznej na świecie. Stabilny ład globalny, bynajmniej nie przeczący ładowi kapitalistycznemu, był głównie zasługą planowej gospodarki propagowanej przez kraje tzw. II świata (obóz socjalistyczny), rozciągniętej na kraje III świata.

Obecnie przybyło graczy na światowej szachownicy. Kraje postsocjalistyczne, które nie zdołały znaleźć sobie miejsca w starym porządku – i tak wystarczająco napiętym i nie przewidującym dzielenia się korzyściami z nowoprzybyłymi, z musu zaczęły odgrzewać stare koncepcje własnej podmiotowości (jak np., Polska – ideę Trójmorza), które powstały w odpowiedzi na analogiczną sytuację powstania podmiotowości politycznej po okresie zaborów (Polska) lub nowej, dopiero rodzącej się państwowości (np. Ukraina czy byłe republiki środkowoazjatyckie ZSRR). Stąd mamy efekt odmrożenia starych, nacjonalistycznych konfliktów. Pożądany rozpad „komunizmu” nie spowodował, aby stare kraje Centrum chciały czy mogły posunąć się, aby zrobić miejsce dla nowoprzybyłych. Problem jest analogiczny, jak w przypadku sprzeczności między sferą produkcyjną a sferą usług pozaprodukcyjnych – kraje Centrum uważają za zasadniczą sprawę utrzymanie swego statusu „fabryki świata”, czyli ucieleśnienie potencjału produkcyjnego świata, choćby i zdelokalizowanego do krajów podporządkowanych. Ale w momencie, kiedy odmrożone zostały stare konflikty nacjonalistyczne, tradycyjne, wypracowane w epoce kształtującego się imperializmu początku XX wieku podporządkowanie zostało zakwestionowane. Elity nowych podmiotów politycznych domagają się udziału w podziale wartości dodatkowej kosztem „starej” elity krajów Centrum. Walczyć o swoje mogą tylko dzięki propagowaniu ideologii nacjonalistycznej, uwierzytelnionej wyraźnie niekorzystnym podziałem pracy w ramach tradycyjnego ładu kapitalistycznego.

Elity starych mocarstw kapitalistycznych (imperialistycznych) bardzo dobrze rozumieją, że liczy się podział pierwotny w skali globalnej, stąd skuteczność polityki prawicowego konserwatyzmu, która przemawia do przekonania grup społecznych zaangażowanych w sferę produkcyjną. Nie ma w tym przypadku czy braku wyczucia partykularnego interesu – z tym, że interesu krótkoterminowego. Interes długoterminowy klasy robotniczej nie jest oczywisty na pierwszy rzut oka – dlatego potrzebne jest marksistowskie podejście, które pozwala zagłębić się w dialektykę sprzecznych interesów i wewnętrznie sprzecznych interesów poszczególnych klas społeczeństwa.

Możliwości czerpania zysku z nadzwyczajnej wartości dodatkowej, szczególnie związanej z rozwojem technologicznym, ze sferą rozwijania nadbudowy, nie jest kwestią arbitralnej decyzji. Pozycji podmiotu czerpiącego korzyści z takiej sytuacji bronią owe podmioty w sposób zdecydowany. Ambicje wschodzących podmiotów zagrażają starym elitom. Dlatego rywalizacja militarna nie jest dziś kwestią ideologiczną, ale kwestią kapitalistycznych interesów poszczególnych grup kapitałowych.

Jedynym wyjściem dla lewicy byłoby odciągnięcie klasy robotniczej od przekonania, że jedynym wyjściem problemu jest walka o przetrwanie, która zakłada własne przetrwanie kosztem zagłady rywala i konkurenta ekonomicznego. Jest to możliwe tylko w przypadku zaproponowania przez lewicę programu, który stanowiłby całkowite zanegowanie ideologicznych podstaw nacjonalizmu, który wydaje się dziś jedyną racjonalną propozycją tuszującą różnice klasowe. Rewolucyjna lewica powinna odważyć się na zaproponowanie ideologii zakrawającej na szaleństwo w tej sytuacji – na zanegowanie zdroworozsądkowej ideologii nacjonalistycznej, napędzanej lękiem o przetrwanie w kupie, czyli w pozornie niezróżnicowanym konglomeracie społecznym, gdzie interesy klasowe nie ustaną, tylko będą się skutecznie napędzały bezpodmiotowością klasy robotniczej.

Do tego potrzebna jest adekwatna ideologia i adekwatne pojmowanie mechanizmów ekonomiczno-społecznych. A do tego lewica, nawet ta rewolucyjna, jest dramatycznie nieprzygotowana.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
14 października 2020 r.