(w związku z artykułem „Marks nasz współczesny)

Artur: (…) narzuciło mi się pytanie co do zasadności skracania czasu pracy. Jest o tym cała debata i temat bardzo aktualny. Jak napisaliście w tekście skrócenie czasu pracy pracownikom produkcyjnym spowoduje wytworzenie mniejszej ilości towarów zatem podniesie się ich cena na wolnym rynku nawet zgodnie z teorią krańcowej użyteczności. I będzie się wiązać z wyższymi kosztami utrzymania pracowników produkcyjnych i nieprodukcyjnych , a kapitalista i tak będzie realizował swój zysk ponieważ stosunki kapitalistyczne się nie zmienią niezależnie czy robotnik będzie pracować trzy godziny czy dwanaście. Chociaż każdy kapitalista z osobna będzie musiał wykładać więcej na kapitał zmienny aby utrzymać przy życiu robotników którzy sprzedają swoją siła roboczą. Za to będzie miał mniejsze zużycie kapitału stałego ( surowców i maszyn), który przeważa w produkcji dóbr. Dyskusja na temat skracania czasu pracy pracownikom w działach nieprodukcyjnych ( usługach) to demagogia ponieważ, w krótszym czasie będą mniej uzyskiwać tytułów do wartości dodatkowej.

A jak się ma to wszystko do dzieła Marksa „Płaca, cena, zysk” gdzie Marks pisze, że skrócenie czasu pracy nie będzie mieć uszczerbku na dochody pracowników? Z wymienionego tekstu zrozumiałem, że kapitalista produkcyjny towarów codziennej potrzeby jak się skróci czas pracy będzie miał tylko mniej wartości dodatkowej do swojego przywłaszczenia i wydania na towary zbytku ( dobra luksusowe) i tylko te branże gospodarki ucierpią na skróceniu czasu pracy natomiast do branż produkcyjnych dołączą kolejni pracownicy co umożliwi im uzyskiwanie prawdziwego popytu efektywnego i zlikwiduję rezerwową armie pracy. Wtedy rozwiną się działy produkcji towarów pierwszej potrzeby niezbędne do funkcjonowania większości ludzi.

Jeśli coś pomieszałem to przepraszam . Uczę się cały czas marksizmu ( jak mam czas), i bardzo chętnie wysłucham precyzyjnych wyjaśnień z Waszej strony. Nie chce uprawiać demagogii a jej jest całe mnóstwo głownie na lewicy nie mówiąc o prawicy, która jest wrogiem. Dzięki Waszej publicystyce jest ona obnażona.

Z góry dziękuje za udzieloną odpowiedź i pozdrawiam serdecznie Artur.

16 maja 2023 r.

ODPOWIEDŹ

Dzięki za pytanie. Faktycznie, temat jest aktualny i istnieje wokół niego sporo nieporozumień i odmiennych opinii.

Niezależnie od ilości czasu pracy, formuła wartości towaru zawsze zawiera swoje elementy składowe, w określonych proporcjach wynikających z reguł rynku. Polemika Marksa z Seniorem dotyczyła właśnie tego. Wniosek jest taki, że w warunkach systemu kapitalistycznej produkcji, kapitalista zawsze wyjdzie na swoje, a robotnik zapłaci koszty niedostosowań.

Poruszasz teraz zasadniczy problem, który właśnie nurtuje lewicę, a w zasadzie nie tyle nurtuje, ile tkwi w jej świadomości jako motyw jej działania antykapitalistycznego w ramach systemu kapitalistycznego. Trochę schizofreniczne, ale marksizm akademicki nieco neurotyczny jest…

Kapitaliści dążą do zwiększenia ilości czasu pracy, bo w ten sposób dokonują ekspansji na rynku, kasują konkurencję i stają się wielkimi kapitalistami z ciągotami do monopolizacji swojej pozycji. Czyli – realizują spontanicznie dialektyczny proces doprowadzania logiki kapitalistycznej produkcji do absurdu. Natomiast lewica pragnie zracjonalizować proces kapitalistycznej produkcji, tak aby miał on zdolność jako takiego funkcjonowania i nie zderzał się ciągle z jakimiś nikomu niepotrzebnymi cyklami kryzysowymi.

Marks pisze na wstępie wymienionej przez ciebie pracy: „Jeżeli zważycie, że dwie trzecie produkcji narodowej zostają zużyte przez jedną piątą część ludności — pewien członek Izby Gmin stwierdził niedawno, że jest to tylko jedna siódma część ludności — to zrozumiecie, jak olbrzymia część produkcji narodowej musi zostać wytworzona w postaci przedmiotów zbytku lub wymieniona na przedmioty zbytku i jak ogromna ilość przedmiotów pierwszej potrzeby musi być trwoniona na lokajów, konie, koty itp. — marnotrawstwo, które, jak wiemy z doświadczenia, doznaje zawsze znacznego ograniczenia w miarę wzrostu cen przedmiotów pierwszej potrzeby”.

Zwróćmy uwagę na to, że cała część ludności zatrudniona przy obsługiwaniu owej elity społeczeństwa również potrzebuje towarów pierwszej potrzeby. Co zresztą Marks zauważa.

W jego rozumowaniu (system zamknięty) na skutek wzrostu płac, a więc wzrostu cen, a więc wzrostu lub utrzymania zysku, następuje wzrost inwestycji w sektor produkcji dóbr pierwszej potrzeby, zaś spadek w przynoszący mniej zysku sektor produkcji luksusowej. I wszystko się wyrównuje. Trwałym efektem jest ogólny spadek stopy zysku.

Przyłóżmy to jednak do sytuacji realnej, współczesnej, kiedy to – odwrotnie do Marksowskich przewidywań – udział sektora usług nieprodukcyjnych (produkcja luksusowa) stał się dominujący. Można powiedzieć, przez analogię, że jest to służba zatrudniona do obsługi konsumentów towarów luksusowych (każda konsumpcja powyżej dóbr pierwszej potrzeby jest traktowana jako „luksusowa” z definicji). Cała ta masa ludzi potrzebuje jeść, dachu nad głową i ubrać się. Tymczasem w rzeczywistym świecie produkcja owych dóbr została zdelokalizowana.

Co z tego wynika? Otóż to, że wbrew intencjom lewicy w postępowej ewolucji kapitalizmu dokonał się skok w kierunku wzrostu „luksusowej” konsumpcji, przy jednoczesnym załamaniu produkcji podstawowej. A z tego logicznie wynika, że ogromnie wzrosła potrzeba pomnażania zysków przez kapitał. Jak inaczej utrzymać całą armię służby niezbędną w konsumpcji ostentacyjnej naszej burżuazji?

Nic dziwnego, że całkowicie logiczna jest potrzeba lewicy, aby skupić się na podziale zysku, a nie na produkcji. Bez przyjmowania konsekwencji z tego wynikających. Tymczasem, w globalnej gospodarce istnieje ciążenie w kierunku inwestowania w sektor produkcyjny (zgodnie z rozumowaniem Marksa) i konieczny spadek konsumpcji luksusowej. Globalna burżuazja nie może sobie już pozwolić na taką masę pracowników obsługi, co wyraża się w pauperyzacji tzw. klasy średniej.

Bunt lokajów zastąpił bunt klasy robotniczej.

Dalej logika lewicy jest coraz bardziej neurotyczna. Zmniejszanie zysku kapitału w sytuacji, kiedy bynajmniej nie zwiększa to płacy roboczej – bo ta jest zdelokalizowana, nie wchodzi w grę, bo konieczna jest konsumpcja „luksusowa”. Jest to możliwe tylko w warunkach kapitalizmu globalnego, gdzie wzrost konsumpcji „luksusowej” w Centrum odbywa się kosztem płacy roboczej w krajach uprzemysławiającej się Peryferii. Tę logikę odmawiającą zasadniczego znaczenia delokalizacji i wyzysku Peryferii dla potrzeb konsumpcji „luksusowej” w Centrum prezentuje Olivier Besancenot jako usta całej postępowej lewicy.

Chyba jest oczywiste, że nie uważamy upowszechnienia konsumpcji na wyższym poziomie za coś złego. Wręcz przeciwnie. Problem w tym, że ucieczka do przodu kapitału poprzez globalizację i delokalizację przemysłu zmienia rozumowanie Marksa, które trzyma się systemu zamkniętego. Oczywiście, logika dialektyczna rozwoju kapitalizmu sprawia, że nieuchronna globalizacja powoduje ponowne „zamknięcie” systemu i przewidywania Marksa dotyczące np. tendencji do spadku stopy zysku znowu stają się adekwatne.

Podsumowując, należy wyjść poza logikę naprawiania kapitalizmu i przyjrzeć się relacjom między sferą produkcji a sferą konsumpcji. Sfera usług nieprodukcyjnych przynależy do sfery konsumpcji luksusowej, a więc jest wewnętrznie związana z koniecznością wzrostu zysków. Kapitał musi więc inwestować w sferę produkcji przemysłowej, czyli prowadzić wojny o to, która grupa narodowego kapitału będzie grupą monopolistyczną.

Kolejną ucieczkę do przodu kapitalizmu proponuje Elon Musk projektując ekspansję w kosmosie.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
17 maja 2023 r.