Szeregowy członek Pracowniczej Demokracji podziękował nam za odpowiedź

Rozliczenia marksistów z posttrockizmem

dodając: „Widocznie jeszcze się wiele muszę uczyć. Chociaż pomimo różnic ja chciałbym aby skrajna lewica się jednoczyła. Bo to jest oczywistość. Natomiast dyskusja i polemika teoretyczną jest jak najbardziej potrzebna. Natomiast wyciąganie win z poprzednich okresów jest chyba bez sensu. Przecież mamy naprawdę poważnego wspólnego wroga jakim jest skrajna prawica, która pomimo różnic zjednoczyła się i rośnie w siłę”.

Pięknie! Tylko się zgodzić i będzie super!

Jeżeli jednak nie wyłączać myślenia po tym etapie naszej rozmowy, to należałoby sobie zapewne zadać proste pytanie o to, dlaczego, wciąż utrzymuje się podział na lewicy posttrockistowskiej na różne grupki, które nieodmiennie mają swoje „czapy” za granicą.

Jeżeli nie jest to spowodowane czystym partyjniactwem, które prowadzi do jednoznacznego rozbijactwa wbrew wszystkim pięknym nawoływaniom do jedności, to zapewne wynika z istotnych przesłanek programowych.

Zapewne mają one tak wielkie znaczenie, że posttrockistowskie tendencje nie mogą się połączyć w jedną organizację. A skoro te różnice między nimi – które trudno „zwykłemu człowiekowi” dostrzec gołym okiem – są rzekomo tak wielkie, że podziały polityczne muszą się utrzymać mimo krwawiących serc wszystkich uczestników tej farsy, i jeśli różnice między nami a owymi tendencjami w kupie są o wiele bardziej fundamentalne niż ich wewnętrzne, to dziwi zdziwienie, że nie przechodzimy do porządku dziennego nad owym zjawiskiem.

W naszej ocenie szkody, jakie sprawie robotniczej wyrządziły owe tendencje posttrockistowskie są zbyt duże, aby można je było zbyć. Ale nie to najważniejsze. O wiele ważniejsze jest stwierdzenie, że tendencje owe nadal są szkodnikiem i przeszkodą w odrodzeniu myśli teoretycznej, która mogłaby lec u podłoża odrodzenia samego ruchu.

Niestety, nasz czytelnik jest przyzwyczajony do powierzchownego i manipulatorskiego traktowania przez swoją macierzystą organizację (i jej podobne) kwestii o zasadniczym znaczeniu.

Organizacje te przyciągają do siebie zwolenników serwując im prostacką strawę polegającą na wmawianiu, że wszyscy stojący wobec wielkiego kapitału odczuwają tak samo i to samo, więc stanowią wielką siłę w swojej masie. Różnice teoretyczne między poszczególnymi organizacjami, które dokładnie tym samym chwytem przyciągają swoich zwolenników stanowią natomiast jakiś wyższy stopień wtajemniczenia, który tłumaczy niemożność połączenia organizacyjnego ciał, które myślą dokładnie tak samo i stosują dokładnie tę samą taktykę działania.

Działacze blokują myślenie, które byłoby nacelowane na wyciąganie wniosków. Czytelnik traktuje więc nasze rozważania jako intelektualną zabawę – dochodzimy do jakiegoś wniosku i OK, wracamy do zwykłych zajęć.

Wnioski zawisły w powietrzu.

Tak jest nauczony.

Nasze przypomnienie historii nie jest „rozpamiętywaniem krzywd” ani szukaniem winnego. Tu mamy akurat jasność. Żyliśmy w tym procesie historycznym, widzieliśmy na własne oczy, jak działały organizacje posttrockistowskie i jakie były ich przesłanki. Nie musimy ich rekonstruować po fakcie.

Nie musimy też się oburzać po fakcie.

Stopniowo i nie od razu weszliśmy w konflikt z owymi organizacjami, ale ich sposób działania nie zmienił się do dziś. Nie rozpamiętujemy więc, tylko PROWADZIMY Z NIMI DALEJ WALKĘ.

Wyjaśniamy stanowiska, gdy ktoś nas pyta. Ale nie będziemy zmieniać odpowiedzi tylko dlatego, że komuś nie pasuje przykra prawda. Przykra, bo konkretna, nie ogólnoteoretyczna.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
27 maja 2020 r.