Witam serdecznie.
Jestem jednym z członków Pracowniczej Demokracji.
Z uwagą śledzę wasz portal oraz artykuły w tym bardzo krytyczne na temat lewicy w Polsce i na świecie. Przyjmuję wszelkiego rodzaju uwagi krytyczne i je jak najbardziej cenię.

Po pierwsze:

Wasze analizy umożliwiają zagłębić się w tajniki wiedzy o marksizmie. Wykonujecie świetną analizę rzeczywistości w odniesieniu do wyżej wymienionych nauk. Unikacie taniego populizmu i doktrynerstwa. Ja być może nie jestem jeszcze tak obeznany, ale się uczę i staram również wyciągać krytyczne wnioski. Bardzo świetnie naświetliliście problem podziału pracowników na tych produkcyjnych i nieprodukcyjnych, kto korzysta z wartości dodatkowej i jest ewentualnym pasożytem, a kto wytwórcą dóbr. Przekonało mnie tym bardziej do walki o społeczeństwo bezklasowe, które jest koniecznością czyli sprawiedliwy podział pracy, produkcję dóbr do zaspokajania potrzeb, a nie fetyszy dla garstki wybrańców. Bo sprawiedliwy podział dóbr to jest tylko tani reformizm nie załatwiający sprawy. Cenie Was za to również, że nie boicie się gromić autorytety naukowe z profesorskim dorobkiem między innymi Grzegorza Kołodkę (ja tytułów naukowych nie mam).

Dziękuje za wyjaśnienie również, że Bezwarunkowy Dochód Gwarantowany jest to droga prowadząca na manowce, a nie przybliżenie do Socjalizmu. Tylko krytykując Filipa Ilkowskiego również podnieśliście ten argument. Chciałbym wyjaśnić, że zarówno na spotkaniach, jak i we wpisach nie spotkałem się aby Filip Ilkowski i Pracownicza Demokracja preferowała BDG. Chyba, że się mylę i nie doczytałem pomiędzy wierszami. Zatem zrzucanie wszystkich plag naiwnej skrajnej lewicy (a sam zauważyłem, że tych plag jest wiele, od naiwnego doktrynerstwa na temat ekologii, spraw obyczajowych i klasy pracowniczej jako ogółu) jest nie na miejscu.

Dzięki Wam zauważyłem słabości doktryny między innymi Pracowniczej Demokracji. Innej grupy lewicowej na żywo w swoim życiu nie poznałem stąd pozostanę z Nimi. Tylko prośba jest taka, aby w tej krytyce, która się słusznie należy każdemu napisać coś pozytywnego.

Z poważaniem (…) szeregowy członek Pracowniczej Demokracji”

Wraz z podziękowaniami za list i za uwagi szeregowego członka Pracowniczej Demokracji (PD), siostrzanej organizacji brytyjskiej Socialist Workers Party (SWP).

Jeśli chodzi o tę uwagę, że niesprawiedliwie zarzuciliśmy Filipowi Ilkowskiemu akceptację BDG, to powiedzmy, że raczej wykorzystaliśmy go jako ilustrację nieco innego problemu, a mianowicie problemu tzw. klasy pracowniczej: „Ale przecież ‘klasa pracownicza’ reprezentowana przez takich pracowników najemnych, jak sam Filip Ilkowski, udzielała się masowo w 'kodziarskich’ manifestacjach w obronie wartości demokratycznych i swobód obywatelskich, w tym głównie obyczajowych. Resztę spraw politycznych radykalna lewica załatwia apelem do państwa, aby dysponowało dochodem narodowym za pomocą narzędzia, jakim jest rozdzielnictwo dochodów w postaci bezwarunkowego dochodu gwarantowanego” („Lepiej późno niż jeszcze później”).

Radykalna lewica co najmniej ulega punktowi widzenia owej grupy społecznej. W kwestii poglądu Pracowniczej Demokracji na ten temat, warto przytoczyć fragment artykułu opublikowanego na stronie PD, autorstwa Josepha Choonary: „Właśnie z tego powodu interweniował amerykański rząd, który wprowadził program udzielania lub gwarantowania firmom pożyczek i dotacji, pełnej lub częściowej nacjonalizacji firm, a nawet jednorazowych świadczeń pieniężnych dla osób fizycznych. Tego rodzaju środki stanowią dla wielu zachętę do domagania się, by rządy poszły dalej oraz zagwarantowały ludziom dochód lub zorganizowały produkcję/dostawy podstawowych towarów i usług.

Każdym dalszym przesunięciem w tym kierunku przybliżamy się do argumentacji na rzecz gospodarki planowej, organizowanej w oparciu o potrzeby, a więc gospodarki funkcjonującej zgodnie z ideami socjalistycznymi. Samo przejęcie firm przez państwo kapitalistyczne jej nie oznacza.” (Koronawirus i kryzys kapitalizmu; 1 maja 2020); Joseph Choonara.

Tekst ten dobrze ilustruje pogląd SWP (i PD) na temat drogi dochodzenia do socjalizmu – typowa teza o zaspokajaniu potrzeb społecznych, co jest równoznaczne z trendem socjalistycznym. Czyli typowo socjaldemokratyczne myślenie. Organizacja gospodarki w odpowiedzi na potrzeby społeczeństwa bardzo przypomina podręczniki do ekonomii politycznej socjalizmu. Dziwi tylko, że SWP (oraz inne organizacje posttrockistowskie) uważa, że PRL był zaledwie kapitalizmem państwowym, skoro taką właśnie zasadę ekonomiczną przyjął jako podstawę kierunkową, przybliżającą do socjalizmu. Inna rzecz – jak to wyglądało w praktyce. Otóż w praktyce było akurat tak, że potrzeby „społeczeństwa” (nie klasy robotniczej wytwarzającej materialne podstawy reprodukcji społeczeństwa) były faktycznie brane pod uwagę jako najważniejsze. W ramach zamierzonej pacyfikacji nastrojów, co i tak okazało się złudne. Czyli takie samo lekceważenie dyktatury proletariatu, które wyznają owe tendencje posttrockistowskie.

Zawsze łatwiej krytykować kogoś, niż przyjrzeć się sobie.

W jaki bowiem sposób poprzez ruchy państwa kapitalistycznego (bardziej niż przez ruchy państwa „realnego socjalizmu”) mielibyśmy się przybliżać do socjalizmu, a nie zaledwie do neutralizowania sprzeczności kapitalizmu? Coś tu przykładane są niejednakowe miary…

Uprzedzając kolejne zarzuty o niezauważanie zbieżności naszych i PD poglądów.

Weźmy fragment z F. Ilkowskiego: „Marks wskazał, że w produkcji kapitalistycznej mamy do czynienia z dwoma istniejącymi równocześnie procesami.

Pierwszym jest proces pracy, czyli przekształcanie przez ludzką pracę elementów przyrody w taki sposób, aby stawały się przydatne dla człowieka. To produkcja wartości użytkowych, która właściwa jest wszystkim społeczeństwom. Od zarania ludzkości przekształcamy przyrodę przez pracę, aby móc przetrwać na Ziemi. Jeśli się rozejrzymy, świat wokół nas składa się w dużej części z elementów przyrody przekształconej przez ludzką pracę – od budynków po telefony komórkowe.

W kapitalizmie procesowi pracy towarzyszy jednak proces pomnażania wartości, charakterystyczny wyłącznie dla tego systemu.

Jego celem nie jest produkcja wartości użytkowych, ale wartości wymiennych.” (Koronasprzeczności państw kapitalistycznych… …i konieczność protestu pracowniczego; F. Ilkowski).

Ilkowski musiał zauważyć kwestię uwzględniania przyrody w procesie produkcyjnym. Czy za nami? Nie zwracano na to uwagi w propagandzie posttrockistowskiej. Dotychczas wystarczało to, że kapitalistyczny sposób produkcji opiera się na wytwarzaniu wartości i wartości dodatkowej. To, oczywiście, wystarcza kapitaliście, ale czy wystarcza marksistom? Lewica, w tym i SWP wraz z PD, zadowala się tym podejściem kapitalisty, albowiem uzasadnia to tezę o produkcyjnej funkcji wszelkiego pracownika najemnego, niezależnie od sektora gospodarki (produkcja czy usługi nieprodukcyjne). W przytoczonym fragmencie mamy zresztą krótkie potraktowanie tematu, zbycie go na zasadzie – zauważamy zjawisko, ale nie ma ono większego znaczenia. Niemniej udajemy, że mamy problem pod kontrolą.

Tymczasem nas, jako marksistów, interesuje wyjście z kapitalizmu i to jeszcze z uwzględnieniem interesu klasowego tej grupy społecznej, która jest uwikłana w stosunek antagonistyczny.

Jako autorzy często spotykamy się z pretensjami o to, że krytykujemy naszych oponentów z imienia i nazwiska. W ramach wyższej kultury osobistej, nasi oponenci nawiązują do naszych tez, zmuszeni sytuacją i zainteresowaniem własnych szeregów, ale… z wrodzonej kultury pomijają nasze nazwiska milczeniem. Przeciwnie niż my, chamy. Cóż za subtelność…

Faktem jest i pozostaje (mimo poststalinowskiej idealizacji), że PRL był systemem zdeformowanym, biurokratycznym i antyrobotniczym. Niemniej, lewica inteligencka, która wywodziła się z pnia biurokratycznego okresu stalinowskiego (1948-1952), bynajmniej nie była prorobotnicza. Wręcz przeciwnie, tych, którzy opowiadali się za reformowaniem systemu w duchu klasowym, uważali za recydywę stalinizmu. Ostateczne rozejście się tych nurtów nastąpiło w 1968 r. Robotników rozgrywała bezwzględnie biurokracja, a lewica nawiązująca do „modernizującego się” trockizmu (w duchu posttrockistowskim) obraziła się na robotników i przeszła na drobnomieszczański światopogląd. Partyjny beton również traktował robotników instrumentalnie, stawiając raczej na nacjonalistyczne tendencje drobnomieszczańskie. W sumie nikt nie traktował klasy robotniczej poważnie.

W okresie Pierwszej Solidarności mieliśmy do czynienia z desantem posttrockistowskich tendencji w Polsce. Przedstawiciele organizacji lewicy zachodniej bynajmniej nie mieli pomysłu na reformowanie realnego socjalizmu w duchu robotniczym, ale narzucali z bezwzględnością konkwistadorów swoje drobnomieszczańskie priorytety – wszystko to jako „zdrowa” alternatywa wobec zaścianka upierającego się przy przedpotopowych pomysłach na jakąś „dyktaturę proletariatu”.

Tendencje posttrockistowskie powinny się więc najpierw rozliczyć ze swoją niedawną przeszłością polityczną i krachem swoich wyobrażeń. A także z arogancją, z jaką traktowali „tubylców”, których stygmatyzowali określaniem ich jako „stalinowców”, bez żadnej dbałości o subtelność analiz i rozróżnień. Bez tego rozliczenia mają raczej słabe perspektywy, aby odnaleźć się w nowej rzeczywistości, która nie jest podobna do okresu kapitalistycznej prosperity.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
27 maja 2020 r.

*

BEZ SZWANKU z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Mam kolegę, który wyszedł cało ze zderzenia z wojskowym „STAREM 660”, nie licząc pobytu w szpitalu, gdzie go poskładano. Do dziś opiewa PRL-owską GWIAZDĘ, która zgasła w 2006 r. – w tym bowiem roku „zakończono definitywnie produkcję samochodów ciężarowych. Zakład w Starachowicach produkuje obecnie szkielety autobusów oraz komponenty autobusów i ciężarówek grupy MAN AG”, a nadto „wiązki instalacji elektrycznych”.

Nie należeliśmy do gwiazd PRL. Nic zatem dziwnego, że dogaszanie Grupy Samorządności Robotniczej nieco się przeciąga. Nie powiodły się wrogie przejęcia przez międzynarodowe tendencje, które zamierzały z GSR stworzyć swoją krajową sekcję w ramach partyjniackiego rozumienia internacjonalizmu przez międzynarodową posttrockistowską konkwistę. Przy czym abrewiatura międzynarodowej tendencji posttrockistowskiej jest nam z gruntu obojętna. Wszystkie były siebie warte.

Ważne – kim jesteśmy bez nich.

Pewnie niczym.

Stąd trochę zdziwił nas list do redakcji portalu internetowego „Władza Rad”. Z politycznego obowiązku przytoczyliśmy go wyżej w całości, pomijając jedynie imię i nazwisko autora – przecież to nie jest aż takie istotne, w końcu to tylko szeregowy członek jednej z krajowych sekcji, których w Polsce ostało zaledwie parę.

WSZYSTKIE CIENKO PRZĘDĄ.

Mniejsza o to dlaczego. Może ten list rzuci na to światło.

My nie mamy nic do ukrycia:

Artykuł (Lepiej późno niż jeszcze później), który zdopingował szeregowego członka Pracowniczej Demokracji (stara nazwa Solidarność Socjalistyczna już się zużyła) nie był pomyślany jako polemika z dr hab. Filipem Ilkowskim. Miał być tylko ilustracją problemu wokół którego toczyła się dyskusja na profilu Jacka Cezarego Kamińskiego. Z założenia był zaledwie przekładnią z jednego forum dyskusyjnego na drugie. Ale to właśnie Filip zdecydował, że nią się nie stał. Potraktował go wrogo – usuwając bez zbędnych ceregieli ze swojego profilu.

TERAZ WIEMY DLACZEGO.

Czyżby utytułowany lider Pracowniczej Demokracji obawiał się ZDERZENIA Z WALCEM?

Dlatego wszyscy odrzucają nasze zaproszenia do tańca.

I – jak dotychczas – wychodzą z tego bez szwanku.

Ile to jeszcze potrwa?

Czas skrócić męki.

Włodek Bratkowski
26 maja 2020 r.