Borys Kagarlicki tu i teraz przedstawił swoją interpretację dziejowej roli koronawirusa na kanale YouTube Stalingrad (https://youtu.be/ZUfKPaDHjm0) i wpisał go już na wstępie w historię (http://rabkor.ru/columns/editorials/2020/03/20/neoliberalism_and_the_virus/).

Epidemia obnażyła w pełnej krasie konsekwencje demontażu systemu zabezpieczeń socjalnych, które były zdobyczą XX-wiecznej mobilizacji ruchu rewolucyjnego w odpowiedzi na najgłębszy kryzys kapitalizmu, rysujący się w przeddzień I wojny światowej. To, czego nie chciała zrobić burżuazja w krajach Zachodu, zostało wymuszone przez ruch robotniczy jako jedyne racjonalne rozwiązanie.

Burżuazja usiłowała uniknąć koniecznych zmian. Pogorszenie sytuacji gospodarczej w skali świata tym mocniej odbijało się na sytuacji tych krajów, które – tak jak Niemcy – miały potencjał rozwojowy, ale brakowało im rynków, aby ten potencjał urzeczywistnić. Próba, niekonsekwentna, zmiany o charakterze społecznym w Niemczech, która mogła stanowić wzorzec dla sił lewicy na świecie i stworzyć model dla pozostałych reformatorów – doprowadziła do załamania gospodarczego Republiki Weimarskiej. Impas gospodarki niemieckiej, nie mogącej wykorzystać narzędzia kolonialnego, doprowadził do wprowadzenia tam modelu faszystowskiego. Czyli modelu pacyfikującego robotników (populistycznymi hasłami) i stabilizującego władzę kapitału.

Kraje, które miały ograniczone możliwości ekspansji, często uciekały się do wzorców faszystowskich, autorytarnych, które wspomagały system pośredniego przymusu ekonomicznego przymusem bezpośrednim, fizycznym. Bo demokratyczna wersja systemu burżuazyjnego okazała się niewydolna, a przykład Rosji rewolucyjnej mógłby być zaraźliwy. Było tak choćby w przypadku Polski.

Współczesna lewica w Rosji zachowuje swoją tożsamość w ten sposób, że nie uważa, iż Rewolucja Październikowa tragicznie przerwała dynamikę skutecznego rozwoju gospodarki rosyjskiej na bazie stosunków kapitalistycznych. Stara się dostrzegać sprzeczności rodzącej się kapitalistycznej globalizacji. Ale jednocześnie, w ten sposób, lewica ta przybliża się do tej części prawicowych, patriotycznych konserwatystów, którzy dostrzegają w rewolucji głównie narzędzie obrony własnej gospodarki. Ochronienie jej przed podporządkowaniem interesom Centrum i ekspansji wysokorozwiniętych krajów poprzez konsolidację terytorium, które w ówczesnej dynamice światowej nie miałoby większych szans, aby przetrwać – wystarczy przytoczyć przykład 2 imperiów: Habsburgów i Otomańskiego.

Zasługi Rewolucji Październikowej w opinii dzisiejszego, post-„komunistycznego” establishmentu Rosji sprowadzają się więc do zachowania jedności terytorialnej imperium. Zdegenerowane państwo robotnicze pod wodzą Stalina przyjęło tę linię legitymizacji swojej władzy i narzuciło ją późniejszym satelitom, co całkowicie skompromitowało ideę więzi ideowej, klasowej mającej łączyć państwa bloku wschodniego. Konsekwentnie, pozostałe kraje bloku przyjęły tę samą linię. Polska biurokracja uwiarygodniła tę linię socjalistycznym rodowodem Gomułki oraz nadała jej wymiar lokalnej doktryny „polskiej drogi do socjalizmu”. Odwrotną stroną medalu było konsekwentne wyciągnięcie wniosku, że bezideowa, a czysto pragmatyczna „przyjaźń ze Starszym Bratem” była formą satelickiej zależności.

Po 1956 r. niewielu ostało się takich działaczy, którzy traktowaliby ideową podstawę powojennego ładu jako coś poważnego. Przykład Zachodu dawał fundamenty dla domniemania, że poprawa bytu społeczeństwa była naturalnym efektem rozwoju gospodarki kapitalistycznej. Przez to postęp modernizacyjny Polski mógł być przedstawiany nie jako sukces nowej władzy, ale jako niepotrzebne wyhamowywanie możliwego rozwoju po wojnie, gdyby Polska ostała się wśród „wolnych i demokratycznych narodów”.

W Polsce mamy więc ten sam problem, co w Rosji. Nie sposób dostatecznie uzasadnić tezy, że gdyby nie Rewolucja i gdyby nie ugoda jałtańska, to zarówno Polska, jak i Rosja byłyby dziś przodującymi gospodarkami. Przekonać można tylko przekonanych.

Nie przekonuje nawet upadek imperium Habsburgów – i co z tego, skoro Austria ma się całkiem dobrze? Rosja ograniczona do księstwa moskiewskiego też mogłaby sobie dostatnio żyć bez konieczności marnowania środków własnych na kaukaskich i innych darmozjadów. Polska natomiast zapewne żyłaby w otoczeniu kochających sąsiadów. Część z nich pewnie znalazłaby się z nią w tym samym organizmie państwowym.

Na szczęście nie musimy niczego wykazywać ani dowodzić. Trzydzieści lat transformacji, gdzie na drodze nie stanął żaden uzbrojony po zęby w kindżał bolszewik, skuteczniej pokazuje, jaką trajektorię mogłyby faktycznie, a nie w majaczeniach sennych, przejść te kraje.

Współczesność pokazuje, że tak, jak konflikty narodowościowe zostały zamrożone przez istnienie systemu „realnego socjalizmu”, tak i normalny mechanizm działania kapitalizmu został na ten czas „zamrożony”. Dziś już cały świat nie czyni ogromnego wysiłku, aby neutralizować własnym kosztem nieracjonalności gospodarki kapitalistycznej. W efekcie mamy do czynienia z otwartymi wojnami ekonomicznymi… i nie tylko.

Jeżeli ma rację Kagarlicki, że stoimy dziś w przededniu wydarzeń, które są analogiczne do tych, sprzed 1914 r., to musimy sobie zdawać sprawę z tego również, że mamy do czynienia z taką samą lewicą, co wówczas. Łudzi się ona tymi samymi iluzjami, co tamta: naturalna ewolucja kapitalizmu przyniesie prawa socjalne, które sprawią, że nie będziemy mieli więcej do czynienia z kapitalizmem, ale z jakimś systemem, który przybliży nas do socjalizmu bez tych wypaczeń, jakie niosła ze sobą zbyt radykalna postawa bolszewików, burząca zbyt wiele, a nie mająca możliwości skutecznego zbudowania w to miejsce stabilnego, nowego systemu.

Faktycznie, dziś Rosja oraz niektóre inne kraje Europy nie znajdują się w sytuacji zacofania gospodarczego w stosunku do Zachodu. Może bardziej z powodu uwiądu Zachodu niż własnych zasług, niemniej szanse wydają się bardziej wyrównane. Sukces rewolucji proletariackiej nie będzie dziś zależał tak dramatycznie od losów rewolucji w Niemczech czy w USA.

Nie oznacza to jednak, że wystarczy rząd Kiereńskiego.

Kryzys kapitalizmu nie jest wygodnym okresem, w którym wystarczy tylko sprawiedliwie podzielić wytworzony dochód. A to jest warunkiem skutecznego rządu, który dąży do państwa opiekuńczego, socjalnego, a nie do zniesienia kapitalizmu. Przezwyciężenie kryzysu wymaga zmiany rewolucyjnej, jakiej nie wymaga stworzenie państwa socjalnego.

To jest nowe uwarunkowanie obecnej sytuacji, które rozbija w proch rozumowanie nowoczesnej lewicy. Sytuacja, w jakiej była Rosja na początku XX wieku, ma szerszy charakter, czego nie było wówczas. Kryzys ujawnia grupy społeczne, które w kryzysowej sytuacji mogą stoczyć się do poziomu spauperyzowanych i sproletaryzowanych mas, nie mających jednak ujścia w przemyśle, jak to było na przełomie XIX i XX wieku, ani w nowych zawodach, które mogły się rozwijać na bazie solidnego uprzemysłowienia.

Przed lewicą stoi inne wyzwanie, które znosi jak domek z kart właściwe jej przekonanie, że za cały program wystarczy projekt gwarantowanego dochodu i opodatkowanie kapitału. Zorganizowanie podstaw materialnych reprodukcji społecznej wymusza przemyślenie doświadczeń lewicy marksistowskiej, zmiatając jednym pociągnięciem proste rozwiązania, które nowoczesna lewica ma za coś oczywistego.

Przygotowani jesteśmy do wygrywania minionych wojen – nie wchodzimy jednak dwa razy do tej samej rzeki.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski

22 marca 2020 r.