Lewicę obyczajową cieszy fakt, że tak ogromna część społeczeństwa popiera postulaty Strajku Kobiet. Tym, co łączy tych ludzi jest sprzeciw wobec bezrozumnego wręcz, ideologicznego, zaostrzenia prawa antyaborcyjnego, prowadzącego do niepotrzebnego cierpienia tylko po to, aby udowodnić religijny aksjomat, że człowiek nie jest władny własnym rozumem określić obszaru dobrego wyboru. Ideologia religijna opiera się na aksjomacie, że działania człowieka muszą się opierać na prawie absolutnym, egzekwowanym brutalną legislacją, aby w ogóle można było zachować choć odrobinę przyzwoitości. Bo, wiadomo, będą od tego odstępstwa, przekroczenia, wypaczenia itd., itp., więc maksymalizujmy prawo absolutne, żeby na tym grzesznym łez padole uzyskać choć jakieś przybliżenie do ideału, przynajmniej w odległej perspektywie, przynajmniej jako ideę przewodnią.

Jest to jakaś koncepcja o charakterze całościowym.

Przeciwstawia się ona alternatywnej koncepcji, która głosi adekwatność prawa względnego, ludzkiego, wytworu ewolucji społecznej i legitymizowanej koncepcją postępu, jaki dokonuje się w historii społecznej.

Rzecz jasna, zwolennicy prawdy i racji absolutnej będą mieli przewagę, ponieważ ich reguły są jednoznaczne, pozornie odwieczne (bo pamięć społeczna nie zadaje sobie trudu, aby prześledzić społeczne korzenie rzekomych „praw absolutnych”, zaś racjonalnie myślących ludzi etykietkuje jako moralnych nihilistów), a jednocześnie elastyczne – bo stosowane przez ułomnych ludzi.

Lewica niemarksistowska (lub postmarksistowska, czyli, zwyczajnie, burżuazyjna) usiłuje przyswoić sobie legitymizację na wzór religijnej, czyli odwołującą się do absolutu. A więc, powołuje się na naturalną legitymację dla swoich wzorców obyczajowych, zapominając, że sama przed chwilą głośno wieszczyła, iż np. płeć jest fenomenem kulturowym, więc legitymacji absolutnej mieć nie może. Nie przeszkadza jej to domagać się swobód obyczajowych powołując się na naturalne skłonności obywateli w tej materii.

Nie chcemy tu upraszczać, ponieważ dla jednostki ludzkiej środowisko społeczne (kulturowe i cywilizacyjne) jest jednocześnie NATURALNYM środowiskiem. Tak więc, w przypadku jednostek ich wybory w dziedzinie seksualności są niezależne od ich jednostkowego wyboru i od racji rozumowych. Są, jak najbardziej, naturalne. Niemniej, w perspektywie społecznej są one wytłumaczalne jako zjawiska właśnie społeczne i mają one sens związany nie z jednostką, ale z życiem społecznym jako takim.

Lewica obyczajowa czy burżuazyjna nie musi o tym pamiętać, ponieważ jej horyzont ideowy jest wyznaczany przez ideologię kościelną – czy to jako punkt oparcia, czy to jako punkt zbuntowanego odniesienia. Ale horyzont pozostaje wąski, religijny, bo – absolutny.

I tym właśnie charakteryzuje się dzisiejsza fala protestu.

Konsensus dotyczący prawa do aborcji w przypadku nieusuwalnego uszkodzenia płodu kończy możliwy kompromis połączonych tymczasowym sojuszem stron. Doskonale godzi się z postulatem uelastycznienia sztywnej ideologii fundamentalistycznej, która jest nawet przez biskupów traktowana jako wytyczna, jako nieosiągalny przez grzesznych ludzi cel, ale niekoniecznie jako młot na czarownice. Wbrew oczekiwaniom lewicy radykalnej, nie mówiąc już o rewolucyjnej, nie idzie za tym konsensus dotyczący podejścia do ciąży i miejsca kobiety w społeczeństwie jako takich. Te elementy współczesnej ideologii, w jakiej zostało wychowane młode pokolenie, akurat są związane z wzorcem matki-Polki wspierającej męża w walce o narodową suwerenność, najchętniej z najeźdźcą zza wschodniej granicy.

Lewica burżuazyjna (obyczajowa) chętnie odwoływała się do tego modelu, który w okresach buntów społecznych nabiera heroizmu i przynosi złudzenie, że może się przerodzić w zaangażowanie społeczne zgodne z pobożnymi życzeniami radykalnej części owej lewicy. Nie przeradza się od kilku dekad.

A to z kolei jest związane z bazą społeczną, do której odwołuje się lewica radykalna. Ta drobnomieszczańska baza nie odczuwa potrzeby zmiany systemu gospodarczego, a zaledwie dąży do zmiany sposobu wtórnego podziału dochodu i dochodów. Na swoją korzyść, oczywiście. Uważając siebie za sól ziemi, zgodnie z keynesowską ideologią, w której konsumpcja napędza produkcję zawsze i wszędzie, niezależnie od fazy cyklu koniunkturalnego.

W konsekwencji, lewica radykalna nie wchodzi w konflikt z drobnomieszczaństwem, a więc nie wymusza na nim radykalizacji świadomościowej w zderzeniu. Zawsze jest zaskakiwana faktem, że lewica burżuazyjna zatrzymuje się na pewnym etapie i dalej ani rusz. Koniec wspaniałego ruchu, na którym lewica radykalna chciała wjechać w proces historyczny niczym Anders na białym koniu.

Przeciwko nam wykorzystuje się argument, że nie nadążamy za współczesnymi trendami, które odmieniły procesy ekonomiczne na tyle, że znaczenie bezpośredniego producenta w sferze produkcji materialnych środków reprodukcji społeczeństwa (w odróżnieniu od stalinowskiej tezy o sferze produkcji materialnej po prostu) zmalało. Zastąpiła go masa pracowników najemnych w sferze różnorakich usług. I ta część społeczeństwa przejęła funkcję bazy społecznej nowego, bezklasowego społeczeństwa w bliskiej perspektywie. Czyli społeczeństwa postkapitalistycznego, zachowującego najlepsze z obu systemów. Czyli – czysta utopia.

Problem w tym, że ten właśnie model kończy się na naszych oczach wraz z narastaniem starczej degeneracji kapitalizmu, który coraz bardziej jest wypierany przez nowego typu feudalizm – powrót do społeczeństwa bezpośredniej zależności pozaprodukcyjnej dającej samodzielność i podmiotowość na rzecz personalnych usług na wzór lenna czy służby domowej, zorganizowanej w skali państwa, jeśli chodzi o wersję demokratyczną.

Antagonizm klasowy ma wciąż i nieustająco miejsce między klasami zaangażowanymi w materialną reprodukcję społeczeństwa. A ta reprodukcja jest nieuchronnie związana z działaniem na przyrodę. Te trzy elementy są więc warunkiem koniecznym relacji klasowej. Pozostałe zależności społeczne określamy jako relacje miedzy warstwami czy grupami społecznymi. Antagonizm klasowy w pewnym momencie historii rozszerzył się z chłopstwa na przemysłową klasę robotniczą. Właściciel ziemi, stając się farmerem (przedsiębiorcą kapitalistycznym) zlikwidował swego antagonistę, chłopa przekształcając go w robotnika rolnego. Niemniej, relacja antagonistyczna trwała od czasów niewolnictwa w starożytności aż do epoki kapitalizmu. Usługi nie są nowym typem produkcji materialnej, który zastąpi kapitalizm. Postulat drobnomieszczaństwa polega na przekształceniu państwa (biurokracji państwa) w zbiorowego właściciela środków produkcji, pod którego panowaniem klasa robotnicza będzie ulegała powolnemu przekształceniu, podobnie jak rolnicy stawali się chłopami pańszczyźnianymi, co jednak nie zmieniało zasadniczego antagonizmu. Przejście do kapitalizmu spowodowało zamazanie przejrzystego obrazu nagiego wyzysku klasy antagonistycznej – chłopstwa. W przypadku robotnika nie było to już takie wyraźne, skoro robotnik zachowywał wolność osobistą. Co nie zmieniło faktu przeniesienia na tę parę stosunku antagonizmu klasowego. Wariacje mogą się więc dokonywać w tym obrębie, w miarę jak nasze oddziaływanie na przyrodę będzie miało charakter coraz bardziej zapośredniczony społecznie. Niemniej, jak się okazuje, przyroda poprzez ograniczenia ekologiczne narzuca granicę możliwych manipulacji, co skutecznie ogranicza płynny charakter relacji klasowych.

W tzw. realnym socjalizmie,  te relacje wyrażały się w fakcie, że państwo biurokratyczne (współczesny ideał lewicy radykalnej i drobnomieszczańskiej) bezpośrednio czerpało wartość dodatkową wytwarzaną w sferze produkcji materialnej, aby w podziale wtórnym zaspokajać potrzebę rozwijania sfery usług, aby sprostać wyzwaniu Zachodu. Biorąc pod uwagę, że biurokracja miała tę możliwość dzięki istnieniu gospodarki realnej (produkcji materialnej), zauważamy tylko, że rywalizacja z Zachodem została przegrana niekoniecznie w sposób z góry przesądzony. Do wygranej Zachodu przyczyniło się w dużym stopniu to, że „realny socjalizm” w osobach swoich robotników przemysłowych ciężko pracował na utrzymanie minimalnego poziomu racjonalności gospodarki kapitalistycznej dzięki stałemu odtwarzaniu „otoczenia niekapitalistycznego”. Czyli Wschód sam przyczyniał się do własnej klęski, bez tej wydajnej pomocy kapitalizm znalazłby się w dzisiejszej sytuacji już pod koniec XX wieku, czyli relacje byłyby odwrócone. Ale problem polega na tym, że jest to tylko jedna strona medalu. Druga polega na tym, że biurokratyczny wyzysk klasy robotniczej, aby zaspokoić modernistyczne aspiracje rosnącego drobnomieszczaństwa oraz zasypać skutki anarchistycznego działania gospodarki kapitalistycznej w skali globalnej, zabiła kurę znoszącą złote jajka. Biurokracja „realnego socjalizmu” była systemem przeciwstawnym założeniom budowy ustroju panowania klasy robotniczej i proletariatu w ogóle.

Rozbicie ruchu robotniczego skutkowało zniszczeniem tych podstaw materialnych i ideowych, na których opierał się program budowy społeczeństwa bezklasowego. Brak zrozumienia dla procesów współczesnych na radykalnej lewicy skutkuje brakiem podmiotowości tej formacji politycznej.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
6 listopada 2020 r.