W przeddzień ciszy wyborczej żona udała się do Mekki polskiej lewicy. Stamtąd ukradkiem, wykorzystując wyborczą ciszę i przedwyborcze zamieszanie, ruszyła na Mazury i Krutynię.

Jak przystało na słomianego wdowca ciszę wyborczą natychmiast wykorzystałem na zgolenie dwumiesięcznego zarostu, by następnego dnia skoczyć na rekonesans.

W Mostówce trafiłem na pierwszego w tym roku osaka. Następnie zahaczyłem o Lasy Łochowskie – panny obrodziły. Przy okazji jagody. Żal, że borówki jeszcze zielone.

W dwóch punktach przy drodze na wysokości Kamieńczyka, przed zjazdem na Liwiec, miejscowi pod kolorowymi parasolami sprzedają kurki. Na kanie za wcześnie. Kleszcze owszem – czekają.

Pokonałem rozlewisko Bugu starą drogą przez Wyszków. Trasą na Białystok ominąłem Długosiodło – za dużo tu Warszawiaków – za mało bocianów.

Gdyby to był powyborczy poniedziałek, skoczyłbym na wielki bazar w Ostrowi Mazowieckiej. Ale w niedzielę nie miałem wyboru. Skręciłem na Dybki, słomianemu wdowcowi kojarzące się z młodymi dupkami. Nie wiem zresztą czemu. Pewnie dlatego, że tuż koło szkoły. Nie zauważyłem żadnych zewnętrznych śladów, że to dzień wyborów. To nie Marki i nie Warszawa.

Daleko od bilbordów i kościołów. Lecz nie od Warszawiaków. Do miejscowych zaliczam tych, co jeszcze wypasają krowy. Konie trafiają się, przeważnie mechaniczne. Świeże powietrze, cisza i sporo ptaków drapieżnych, krążących nad polami. W tym roku z bocianami krucho. Kiedyś za Wyszkowem widziałem stada. Na nielicznych zbiornikach wodnych trafiają się łabędzie i inne ptactwo wodne, choćby czaple.

W lesie tu i teraz przeważają blade muchomory. Gdzieniegdzie pojawiły się już kurki i dorodne osaki. Miejscowi przesiedli się z rowerów na skutery. Kurki zbierają w łubianki. Nie widziałem wypełnionych po brzegi. Najwyżej – trzy czwarte. Trafiają się rekordowe prawdziwki – z reguły robaczywe.

Prym wiodą czerwonogłowe osaki, różnych odcieni.

Wybór jest dużo większy niż na politycznym odcinku. Przy tym sporo miłych zaskoczeń. Po raz pierwszy trafiłem na las bez śmieci przy drodze. Wystarczyło odbić mocno w lewo od uczęszczanego traktu, wzdłuż którego zebrałem już na początku sezonu worek puszek po napojach.
Z czegoś trzeba żyć w kryzysie.

A u nas puchy… w najbliższym skupie 2 złote i dwadzieścia parę groszy kilo… z dedykacją dla Lewicy i Roberta Biedronia. Rezultat Waldemara Witkowskiego można przełożyć na cenę makulatury. Z tym, że skup makulatury w Polsce został w zasadzie wstrzymany.
Wychodzi na to, że nachodzę się w tym roku.

Mniejsza o kurki, skoro trafiają się wśród „wyborców Biedronia” okazy gotowe już dziś, po kolejnej klęsce, przejść do kontrofensywy w myśl hasła: LEWICA W POLSCE „MUSI BYĆ CZERWONA BEZ WSTYDU O KORZENIE”.

Biedroń: dlaczego się nie udało?

Oto bezwstydny za młodu koźlarz czerwony, zwany przez miejscowych osakiem z charakterystyczną nieskazitelnie białą nóżką.

Włodek Bratkowski
30 czerwca 2020 r.