Wiązanie kwestii obyczajowych z marksizmem jako ze źródłem owych kwestii jest nieporozumieniem, które prawica konserwatywna chętnie podtrzymuje w prostym i zrozumiałym celu, aby sposobem złodzieja krzycząc: „Łapaj złodzieja!” odwrócić podejrzenia od siebie.

Jeżeli bowiem potraktujemy ową kwestię po marksistowsku, to celem analizy będzie zrozumienie skąd i dlaczego biorą się zmiany obyczajowe i jakie jest ich ekonomiczne podłoże. Marksista będzie wskazywał na pragmatyczną stronę małżeństwa, którego zadaniem jest wzmocnienie siły jednostek zmuszonych do stawiania czoła trudnościom związanym ze zdobywaniem środków do życia w warunkach społeczeństwa, gdzie własność prywatna środków produkcji jednej grupy społecznej pozbawia dostępu do owych środków pozostałe grupy społeczne. Bez zabezpieczenia socjalnego jednostka jest skazana na łaskę i niełaskę i jest bardzo kruchym bytem w tym bezwzględnym świecie. Rodzina powiększa szanse jednostek ją tworzących na przeżycie.

Dla zapewnienia sobie maksymalnej lojalności, ważne było oparcie się na jakiejś więzi i tą więzią, najbardziej zrozumiałą, były więzy krwi. Stąd wymuszona konieczność monogamicznego małżeństwa z silną, koordynującą rolą ojca- patriarchy, którego surowość była warunkiem optymalizacji szans danej rodziny.

Wielożeństwo, utrzymywanie haremów i systemu nałożnic lub faworytów, było przywilejem grup należących do kast i klas panujących, których uzależnienie od lojalności członków najbliższej rodziny było równoważone lojalnością grup, których byt zależał od „profesjonalnie” przejawianej lojalności, czyli od ludzi obsługujących instytucje panowania. Wszelkie ustanie konieczności odwoływania się do lojalności najbliższych członków rodziny skutkuje powrotem do zachowań sprzed dyktatu monogamii.

Jednocześnie ta narzucona kultura, nieuchronnie związana z dynamika społeczeństw klasowych wraz z ich konkretnymi wymogami obyczajowymi, tłumaczonymi nader racjonalnie, tworzy wzorce, które stają się wartością kulturową, nawet jeśli są wynikiem gwałtu na naturze ludzkiej. Cała kultura jest bowiem w dużym stopniu gwałtem na naturze ludzkiej, a jednocześnie wyrazem owego gwałtu przetworzonego przez zdolność rozumowania i pojmowania otaczającej rzeczywistości. Kultura daje nam sposób, możliwość zdystansowania się do własnych uwarunkowań. Zdobycze kultury są więc nie tylko prostym (prostackim) odbiciem konieczności dostosowania się do ponurej i nachalnej rzeczywistości, ale też – przede wszystkim – naszym, ludzkim, przeżyciem i przetworzeniem owych uwarunkowań i naszej na nie odpowiedzi.

Dlatego odrzucanie wartości kulturowych jest zabiegiem kosztownym i zwyczajnie negatywnym dla rozwoju osobowości. Jedynym, kulturowym, sposobem odrzucania dotychczasowych wartości kultury jest ich reinterpretacja i żmudne osadzanie w nowych realiach, ich przemyślenie i reintegracja w nowe warunki. Czyli – takie heglowskie zniesienie: przemiana nie tracącą tego, co wartościowe w zmienianym zjawisku.

Paradoksalnie, najbardziej fizjologiczne, naturalne cechy zjawisk kulturowych stają się w tej optyce czymś, co podlega nieustającej zmianie, zaś nasze subiektywne, kulturowe sposoby percepcji stają się kryteriami selekcji tego, co wartościowe i stałe. Faktycznie – potencjał zmienności w naturze jest nieskończony, natomiast nasz mózg – narzędzie pozwalające nam utrzymać się w tym środowisku naturalnym – jest najbardziej stały i nieruchomy. W zmienności naturalnych zjawisk dostrzega on bowiem zawsze tylko to, co potwierdza jego własną nieruchawość i stałość.

Poczucie bezpieczeństwa opiera się na postrzeganiu otaczającej rzeczywistości jako stałej i stabilnej, dającej nam trwałe oparcie. Stąd, w warunkach dynamicznego modelu społecznego, jak np. kapitalizm, narasta i potęguje się potrzeba postrzegania świata zewnętrznego jako stabilnego i trwałego. Wówczas to można obwiniać kogoś konkretnie za naruszanie owego poczucia stabilności i bezpieczeństwa, utrzymując wbrew rzeczywistości własną małą stabilizację niczym korek z żagielkiem na wzburzonym oceanie.

Analiza marksistowska ukazuje względność rozwiązań społecznych i ich uwarunkowania w świecie realnych interesów i potrzeb. Nie jest jednak prymitywnie nastawiona na przyjmowanie owych wyjaśnień jako kończących całą sprawę. Jak przedstawiliśmy wyżej, dialektyka wymaga dostrzeżenia i drugiej strony – strony ludzkiego wyzwalania się spod ograniczeń i podlegania prostym, naturalnym instynktom. W świecie społecznym to właśnie zobiektywizowany rozum ludzki – wynik doświadczeń interakcji z przyrodą, światem materialnym, i ich przetrawienia – staje się kryterium wyborów dokonywanych w obliczu wyzwań, jakie niesie świat materialny. Ten zobiektywizowany rozum (depozytorium doświadczeń) pozostaje ułomny, tak jak ułomne są nasze próby uogólniania doświadczeń. W stałej naturze jedynie tak pojmowany rozum ludzki jest elementem dynamicznym, wnoszącym dynamikę do nieruchomej przyrody – z wszystkimi tego dobrymi i złymi konsekwencjami.

Zmiany obyczajowe w naszym współczesnym świecie odzwierciedlają jedynie obiektywne zmiany w relacjach społecznych. Państwo socjalne osłabiło więzi rodzinne, ponieważ dobrobyt jednostki uzależnił się bardziej od jej więzi z instytucją państwa, a nie z instytucją rodziny. Rodzina często była wręcz czynnikiem hamującym możliwości jednostki. Prokreacja przestała być zabezpieczeniem na przyszłość, co pozwoliło na poszerzenie składowej przyjemnościowej seksu kosztem składowej prokreacyjnej, socjalnej. Taką ewolucję akceptuje konserwatyzm, ponieważ różnicuje zachowania seksualne klas uprzywilejowanych od tych, jakie charakteryzują klasy podległe. Kobieta jest przedmiotem konsumpcji i elementem konstytuującym własne „królestwo” (wzorem rodów panujących w minionych czasach), ewentualnie sama przejmuje funkcje męskie, czyli funkcje podmiotowe, pozbawiając tej podmiotowości innych członków swego „dominium”.

Relacje partnerskie są nawiązywane między osobami przynależącymi do tej samej płci, a więc z natury równymi. Seks jedynie pieczętuje taką relację. Zasób symbolicznych zachowań z określonymi, przypisanymi sobie znaczeniami, jest bardzo ograniczony. Inaczej byłby kompletnie nieznaczący. Nowe zachowania nabierają znaczenia i wagi symbolicznej dzięki utożsamianiu ich z dotychczasowymi symbolami i znaczeniami, a nie odwrotnie.

W XXI wieku czasy stały się na powrót mało stabilne i pewne, a więc i zachowania się zmieniły. W świecie dyktującym model określonego, zachodniego stylu życia, bezkrytycznie przyjmowanego przez resztę świata, spluralizowane zachowania seksualne, odzwierciedlające pewność jutra, zaczęły służyć jako tradycyjne metody zapewniania sobie (jednostce) szans na przetrwanie. A więc, z relacjami homoseksualnymi zaczęto kojarzyć dążenie do zapewnienia sobie lojalności partnera (czyli: małżeństwo) oraz szukać możliwości ekspansji swego „domum” (czyli: zabezpieczania przyszłości własnej dzięki dzieciom).

Iluzja wolności jednostki z dowolnej klasy społecznej, wyrażająca się z możliwości upowszechnienia stylu życia klas bogatych, mogących sobie pozwolić na odrzucenie polityki wąskiej lojalności w ramach bliskiej rodziny, obnażyła swoje oblicze.

Człowiek potrzebuje nie tylko rodziny, nie tylko seksu, ale i poczucia znaczenia swego życia. Potrzebuje więc relacji partnerskich. A te są niezależne od płci. Płeć jest zresztą pojęciem umownym. W społeczeństwie mamy nie tyle dwie wyraźne odgraniczone płci, ale spektrum identyfikacji płciowych o rozmytych granicach. Identyfikacja jest płynna i uzależniona od okresu życia. Każdy z nas nieco inaczej odpowiada na wyzwania świata zewnętrznego. Pewne tradycyjne instytucje społeczne są wyznacznikami takiej odpowiedzi, jednostka identyfikuje się kształtując swoją indywidualną odpowiedź na taką instytucję. Zresztą ta indywidualna odpowiedź jest także tylko umownie indywidualna – w każdej odpowiedzi mamy mieszaninę własnych doświadczeń z elementem traum przekazanych przez poprzednie pokolenia, a nasze własne, indywidualne, interpretacje rzeczywistości są uwarunkowane postrzeganiem świata przez naszych przodków, a raczej naszym stosunkiem do ich wartości i ich doświadczeń.

Marksizm nie jest psychoanalizą, ale dzięki dialektyce pozwala na obiektywizowanie własnego postrzegania świata. Nie szuka bowiem sposobu jak zakończyć nieskończony ruch uogólnionego umysłu zbierającego doświadczenia historyczne i społeczne. Freudyzm był słusznie krytykowany za łamanie jednostek zgodnie z wymogiem konformizmu. Marksizm ujawnia społeczne korzenie uwarunkowań, ale jednocześnie ukazuje wzajemną relację między indywidualnym wysiłkiem wyzwolenia się spod okowów społecznych instytucji tłumiących spontaniczność a faktem, że jednostkowa wolność jest uzależniona od poziomu wolności społecznej. Tylko upowszechnione zjawisko w skali społecznej daje nam względnie trwały punkt odniesienia dla naszej indywidualnej postawy konformizmu lub buntu. Bez odniesienia do społecznego wymiaru wolności bunt jednostkowy pozostaje pustym gestem lub wizjonerstwem, które współczesnym wydaje się szaleństwem.

Slavoj Żiżek słusznie zauważył, że protesty na Białorusi w sposób bardzo przejrzysty ujawniają absurdalność, w jakiej się znaleźliśmy współcześnie. Upadek tzw. realnego socjalizmu, nazywanego przez przeciwników „komunizmem”, był sam w sobie absurdalnym zjawiskiem. Pozwolił na „powrót do normalności”, co było zresztą celem owych przewrotów. Ta normalność, to kryzysy kapitalizmu i tendencja do dwubiegunowości społeczeństwa podzielonego na kapitał i proletariat. Jeżeli ktoś jeszcze tego przez ostatnie 30 lat nie zrozumiał, to wypadki białoruskie są oczywiste nawet dla ślepca, oczywiście nie dotyczy to ślepca ideologicznego. Nie chodzi o to, że model białoruski czy model „realnego socjalizmu” są modelem wzorcowym. W dialektyce operujemy tendencjami, kierunkiem ruchu. „Powrót do normalności” jest grą na określoną tendencję dziejową, opisaną już przez Marksa.

https://www.independent.co.uk/voices/belarus-election-lukashenko-minsk-protests-democracy-freedom-coronavirus-a9685816.html?fbclid=IwAR0aXdzTnF_a8Q5RuzC022NfhZC-MoZ723NmsYCMLK-wbM3C4rwEsNBIg5c

Zwolennicy bezalternatywnych, biurokratycznych metod ujednolicania modelu ekonomiczno-społecznego świata jako upowszechnionego modelu zapożyczonego od państw wysokorozwiniętych (socjalizm jako doganianie Europy przez półperyferie systemu światowego) mają dziś dowód krachu swych rozwiązań. Bez alternatywy innego trendu historycznego, kapitalistyczny model okazuje się modelem wzorcowym z czytanek dla początkujących marksistów.

W warunkach kapitalizmu, dzięki jego emancypacyjnemu potencjałowi w okresie wczesnej „burzy i naporu”, możliwe było wiązanie wolności indywidualnej z pracą zawodową, a więc – podążanie drogą indywidualnej kariery. Kapitalizm schyłkowy polega głównie na tym, że te ścieżki możliwości zostały zamknięte. Wskazują na to, poza analizami ekonomistów, także i zachowania dostosowawcze na poziomie społecznym. Wszystkie te zjawiska obyczajowe są – jak wyżej pokazywaliśmy – ruchami dostosowawczymi, wykorzystującymi tradycyjne instytucje dla zapewnienia podpory ze strony rodziny w warunkach rozpadu rodziny. Forma to tylko forma. Ważna jest intencja, celowość, która kryje się za tą formą. A ta jest tradycyjnie wyrazem lęku o przyszłość, wyrazem przekonania, że instytucje społeczne nie są w stanie zapewnić stabilnego jutra.

Atrakcyjność modelu dynamicznego kapitalizmu, który zapewniał wolność i stabilność socjalną, wciąż jeszcze działa, zwłaszcza i chyba już tylko na społeczeństwa byłego ZSRR, gdzie tolerancja władzy była dostosowana do stopnia przylegania modelu socjalistycznego do wyimaginowanego modelu gospodarki rynkowej. Model docelowy konwergencji utrzymywanej jako legitymizacja typu neostalinowskiego już nie ma podstaw.

Żiżek zauważa słusznie, że w międzyczasie model wzorcowy kapitalizmu się rozwiał. Protesty białoruskie są zawieszone w próżni. To jednak świetna okazja dla odrodzenia imperialnych planów Polski, która usiłuje odbudować sen Piłsudskiego o silnym oddziaływaniu Polski na kraje Europy Środkowo-Wschodniej, co ma jako warunek podstawowy neutralizację tego oddziaływania, jakie tradycyjnie na tym obszarze wywierała Rosja. Polska wykorzystuje swoją reputację jako przedsionka Zachodu, sama usiłując budować swoją niezależność w oparciu o partnerstwo z neutralizującą wpływy Niemiec Ameryką.

Prawicowe rządy działają w imieniu społeczeństw, a raczej wykorzystują ich bezwład do prowadzenia własnej, elitarnej polityki nie liczącej się z interesami społecznymi. To te prawicowe nurty zapełniają starą pustkę po „realnym socjalizmie” oraz nową – po modelu kapitalistycznym. Żiżek dostrzega powstawanie postkapitalistycznej dystopii. Autor ten zawsze był krytyczny, a dodatkowo nie tylko bardziej krytyczny niż lewica, ale i w stosunku do lewicy, której już dawno odmówił pretensji do stanowienia alternatywy wobec kapitalistycznego modelu. Lewica pozostaje – wedle niego – na poziomie upierania się przy kapitalistycznej utopii, która właśnie ostatecznie padła wraz z przyznaniem się USA do niemożności pogodzenia interesów wewnętrznych z interesami zewnętrznymi, imperialistycznymi tego państwa, utrzymującymi dotychczasowy ład na świecie.

W świecie, gdzie konflikty interesów ekonomicznych stają się coraz bardziej naglące, państwo-żandarm, czyniące nieproporcjonalnie wielki wysiłek w celu utrzymania ładu globalnego, może doznać gwałtownego osłabienia i okazać się niezdolne do wzięcia udziału w konkurencji w ramach międzynarodowego kapitalistycznego podziału pracy. USA jest więc rozrywane między pragnieniem walki o swoje interesy a dotychczasową rolą żandarma, która dawała mu przewagę w owej walce. Ta przewaga opiera się na symbolach i konwencjach, które są dziś podważane ze wszystkich stron. Dlatego stają się zbyt niepewne. Trump usiłuje odbudować realne podstawy ekonomiczne owej symbolicznej przewagi, na co nie mogą pozwolić pozostałe państwa walczące o własne przetrwanie w warunkach, kiedy o losie świata decydują nie biurokracje aparatów państwa, ale właściciele środków produkcji sprywatyzowanych w skali globalnej.

W przeciwieństwie do epoki kształtowania się kapitalizmu, nie odbywa się to w warunkach uwalniania grup społecznych od dotychczasowych więzi stanowych, ale w warunkach tworzenia się nowych więzi kastowo-stanowych, likwidujących społeczną mobilność. To jest właśnie ta Żiżkowska dystopia kapitalizmu.

Z perspektywy społeczeństwa białoruskiego, protesty są przejawem dążenia do demokracji, czyli do ruchliwości społecznej. Natomiast z perspektywy lewicy światowej stanowią finalny akord przed majdanem w Rosji, czyli przed symbolicznym pożegnaniem alternatywy nie tyle wobec kapitalizmu, co alternatywy kapitalistycznej z okresu wczesnej burżuazji z jej heroicznymi cechami. Brutalnie tłumione protesty w krajach tzw. postradzieckich są ostatnimi akordami wolności dążenia ku czemuś. W krajach rozwiniętego Zachodu mamy ruchy społeczne skierowane do wewnątrz – różnorodne grupy społeczne walczą z innymi, prezentującymi odmienne poglądy na sprawy (kulturowo-obyczajowe), które nie stanowią żadnego problemu w relacjach z władzą. Wystarczy zastąpić jedną klikę u władzy inną kliką, a już poglądy części społeczeństwa będą usatysfakcjonowane na okres 1 kadencji, ku dyssatysfakcji drugiej części społeczeństwa. Biurokratyczny aparat państwa burżuazyjnego przeniósł ośrodek ciężkości ze stosunku klasowego, reprezentowanego przez władzę państwową, na relacje wzajemne między grupami społecznymi. W warunkach demokracji owe grupy uzyskują okresowe spełnienie swych postulatów, spalając się w bezproduktywnej walce między sobą, sprowadzonej do walki wyborczej. Zwycięzcą przy dowolnym wyniku wyborczym pozostaje klasa panująca.

W swoim zacietrzewieniu w walce o symboliczne i puste w danych okolicznościach modele obyczajowe, protestujące społeczeństwa nie są w stanie wykorzystywać ewidentnych błędów władzy, ani obnażać propagandowego fiaska rządowych tub.

W tych warunkach wrogość wobec władzy objawia się wyłącznie na poziomie stosunku do środków restrykcyjnych zastosowanych w obliczu pandemii Covid-19. Ale i ta została spacyfikowana jako walka jednej części społeczeństwa z drugą, gdzie rządy odgrywają rolę instytucji zatroskanych o zdrowie obywateli. Przy okazji, restrykcje związane z pandemią są doskonałym podłożem dla narzucenia i przyzwyczajenia społeczeństwa do braku powszechnej mobilności społecznej, korzystnego z punktu widzenia właścicieli większości zasobów naturalnych planety.

Problem Białorusi stawia też na porządku dnia kwestię modelu ekonomicznego. Jeżeli model białoruski faktycznie pozostaje modelem spełniającym kryterium egalitaryzmu (względnego), to jego kryzys pokazuje również, że dla swego funkcjonowania muszą być spełnione pewne warunki zewnętrzne. Są to te same warunki, które były wymogiem pomyślnego rozwoju modelu radzieckiego, wdrożonego po rewolucji proletariackiej w Rosji. W otoczeniu dynamicznych gospodarek kapitalistycznych, nie ma on szans. Dlatego też doświadczenie Białorusi ma znaczenie dla lewicy i jej teorii ekonomicznej. Poparcie dla białoruskiej opozycji obnaża brak własnej koncepcji gospodarczej lewicy, która już dawno przyjęła, że rozwiązaniem jest postęp technologiczny, który zniesie problem antagonizmu w stosunkach produkcji. To pozwala lewicy na czyste sumienie w odniesieniu do Białorusi. Lewica jest przekonana, że walka o demokrację zmusi kapitał do przeciwnego swym interesom zarządzania środkami produkcji i procesem produkcyjnym. Lewica zakłada stały wzrost sił wytwórczych i przyrost wartości dodatkowej do podziału, zapominając, że aksjomatem teorii Marksa w dziedzinie ekonomii jest to, że wartość dodatkową tworzy praca żywa, a nie uprzedmiotowiona, jaką jest automat czy robot. W tym miejscu, w sukurs przychodzi lewicy inna nowolewicowa koncepcja, a mianowicie ta, że wartość dodatkową (w sensie Marksowskim) tworzy wszelka praca przynosząca zysk kapitałowi. Zapominając o tym, że kapitał pozaprodukcyjny jest już formą podziału wartości dodatkowej wytworzonej w sferze produkcji materialnej. Uwidocznia się to w zauważanym współcześnie paradoksie, iż rynki spekulacyjne przynoszą zyski podczas gdy gospodarka realna upada – pod ciężarem obciążenia, jakie musi ponosić dla zwiększenia masy do podziału w sferze pozaprodukcyjnej. Jednocześnie, upadek gospodarki realnej podcina podstawę dla przyszłej masy do podziału. W oczekiwaniu na ten efekt, kapitał pacyfikuje społeczeństwa stosując bufor z drobnych, masowych firm, które osłabiają efekty kryzysu na wielkie firmy i przesuwają w czasie skutki kryzysu, który obejmuje całość gospodarki.

Gospodarka oparta na materialnej produkcji stanowi opokę gospodarki tradycyjnej, przedkapitalistycznej. Dlatego upadek gospodarki planowej stanowi tylko przyspieszenie upadku gospodarki kapitalistycznej, dla której „otoczenie niekapitalistyczne” stanowi jedyny zasób zewnętrzny, paliwo dla swego dynamicznego rozwoju. Tak czy inaczej nastąpi powrót do gospodarki tradycyjnej, z tym, że w wyniku tej naturalnej ewolucji kapitalizmu nastąpi zaprzepaszczenie poziomu rozwoju sił wytwórczych, które dał kapitalizm i który działał w skali powszechnej, dla całości społeczeństwa. Mechanizm przekładania owego poziomu na całe społeczeństwo może ulec ograniczeniu wraz z zamykaniem się stanów społecznych, co możemy obserwować już dziś jako proces spontaniczny, napędzany podziałami światopoglądowymi między segmentami mającymi wspólny, antyburżuazyjny interes ekonomiczny. Te sprawy staja się jednak nieważne, ponieważ sama lewica przyjmuje kryteria sojuszy całkowicie narzucone przez instytucje władzy.

Dlatego odwołujemy się do konieczności analizy marksistowskiej, która pozwala na zobiektywizowanie własnych pozycji ideowych, na ich zrozumienie w konkretnych warunkach historycznych.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
30 sierpnia 2020 r.