z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Jakiś czas temu niektóre rosyjskie media poinformowały swych najwierniejszych czytelników i słuchaczy – do których należę – o ujawnieniu fragmentu wywiadu dotychczas niepublikowanego, którego prezydent Rosji, Władimir Putin, udzielił na początku lutego swojemu imiennikowi, pomysłodawcy i prowadzącemu program TV „Moskwa, Kreml, Putin” o dźwięcznym nazwisku Sołowjow:

Te niebywałe wydarzenie nie mogło nie zwrócić mojej uwagi, zwłaszcza że dotyczyło… ZMIANY nastawienia elit rządzących Rosją w ocenie pewnych istotnych elementów dorobku ZSRR. Wzmiankę na ten temat pokazałem nawet żonie.

Jak widać sprawa musiała odleżeć się 4 miesiące ze względu na swoją wyjątkowość. W atmosferze wyjątkowości chwili na bazie istniejącego już ruchu narodowo-patriotycznego 1 lutego wystartowała partia Zachara Prilepina o tej samej co ruch nazwie: „ЗА ПРАВДУ” (W IMIĘ PRAWDY). Oczywiście nie bez promocji mediów znajdujących się pod troskliwą opieką Kremla i pomocy Stevena Segala, który jej zjazd zaszczycił własną osobą, ba, do niej wstąpił. Zdjęcia z tej hucznej imprezy obiegły cały świat. Nam wystarczyła migawka: https://youtu.be/165aSeDSdvs.

To oczywiście tylko jeden z elementów szerszej układanki.

W 150 rocznicę urodzin Lenina „W IMIĘ PRAWDY” Zahar Prilepin włączył się w walkę o wodza Rewolucji Październikowej, a zanim poszli bliscy mu AGENCI WPŁYWU, w rodzaju Mateusza Piskorskiego (zainteresowanych tym tropem odsyłam do poprzedniego felietonu). Lis lubi kluczyć i ogonem zamiatać ślady, zwłaszcza zimą. Ale w tym roku nie było śniegu.

Przemożny wpływ na to miał bez wątpienia wspólny ideowo-nacjonalistyczny rodowód i żywotne interesy kresowe polskich neoendeków i rusofilów, którzy tęsknią za Wołyniem i resztą Kresów na tle pogrążonej w pandemii zapadającej się w permanentny kryzys polityczno-gospodarczy Ukrainy i dlatego dorzucają do ognia.

Wczoraj, jak pewnie już wiecie, na profilu Mateusza Piskorskiego na Facebooku (tu doprowadziły mnie i moją miłą świeże ślady lisa) doszło do spięcia. W powszechnym odczuciu lewicowej rodzinki zachowaliśmy się jak OSTATNIE CHAMY.

Oto nasze polityczne przeprosiny:

Słuszny jest argument o skupieniu się na wątkach merytorycznych. Jeśli więc o nich mowa, to pozwolimy sobie zauważyć, że w wypowiedzi cytowanego z uznaniem przez Mateusza Piskorskiego Zachara Prilepina mamy do czynienia z otwartym traktowaniem Lenina jako „brandu” dla imperialno-nacjonalistycznej polityki Rosji zarządzanej przez ПУТИНСКУЮ ВЕРТИКАЛЬ ВЛАСТИ i prokremlowskich oligarchów.

Ta linia polityczna głosi – całkowicie zgodnie z sowietologiczną propagandą – że Rosja Radziecka była udaną próbą Lenina i bolszewików utrzymania imperium rosyjskiego, nieważne jak się będzie ono nazywało, nawet może się nazywać Związkiem Socjalistycznych Republik Radzieckich. I NIC WIĘCEJ ISTOTNEGO NIE WNIOSŁA.

Antykomunistyczna propaganda pod sztandarami z Leninem jako maskotką ma szansę zyskać poparcie społeczeństwa rosyjskiego, które w swej większości wciąż przejawia nostalgię za ZSRR. I tylko temu celowi służy.

W przypadku Mateusza Piskorskiego odwołanie do Lenina nie ma innego wydźwięku niż powyższe. Jego własne środowisko wyraziło swoją oczywistą opinię o Leninie – można było ją przeczytać w komentarzach, które padły w dyskusji. Temu środowisku Piskorski tłumaczy w poście swoje, niepopularne wszak, odnotowanie 150. rocznicy urodzin Lenina. Można jaśniej?

Nie ma tu mowy o żadnym zaproszeniu do dyskusji na temat, np. odkłamania oblicza „wodza rewolucji” itp., itd. Wypowiedź Piskorskiego ma charakter polityczny, nie akademicki. Dla jego środowiska pogląd o Leninie jako o seryjnym mordercy i socjopacie jest oczywisty. Koncepcja „brandu” nie kłóci się z tym poglądem, chociaż jest kontrowersyjna. Ale na tym polega charyzma lidera – potrafi wyrwać się z rutyny i zaryzykować.

Traktujemy Piskorskiego jak polityka, a nie jak debila.

Nawoływanie do temperowania emocji w takim starciu jest nawoływaniem do traktowania siebie i innych jak idiotów.

GDZIE TU EMOCJE?

Nie należy mylić emocji z użyciem miotacza ognia. To że i jedno, i drugie wytwarza temperaturę jeszcze nie świadczy o ich tożsamości.

Wyrażenie swojej opinii w wymaganej, ugrzecznionej formie spowodowałoby tylko oplucie nas i olanie. Dlatego zresztą radykalna lewica nabrała wody w usta – nikt nie lubi być oplutym.
Najlepiej się zadekować i przeczekać.

Nasz niezbyt uprzejmy sposób wypowiadania się ma jedną, nieocenioną zaletę – nasi oponenci byli zmuszeni pluć pod wiatr i stać pod własnymi szczynami.

Jeśli nie wierzycie spróbujcie sami wejść w taką „dyskusję – jatkę”. Nie zapomnijcie o płaszczach przeciwdeszczowych. Ostatecznie ze względu na pandemię i panującą suszę może być szczelny skafander.

Pewnie jakiś lekarz pożyczy.

Nie lubię myśliwych więc nie będę lisków chytrusków wraz ze sporym stadkiem młodych dobijać ręcznie.

Choć się o to proszą.

Włodek Bratkowski
23 kwietnia 2020 r.