Kryzys strukturalny kapitalizmu polega na tym, że żadne sposoby usprawniania działania tego systemu nie są w stanie przywrócić mu dawnej funkcjonalności. Zwyczajnie, kapitalizm jako dynamiczny sposób produkcji dotarł do kresu możliwości. Dynamika wczesnego okresu kapitalizmu była możliwa dzięki temu, że istniał pewien zastany poziom ludności i pewne zasoby przyrodnicze, które można było wykorzystać w celu transferu bogactwa z rąk jednych członków społeczeństwa do rąk innych.

Współcześnie ten transfer został w zasadniczych ramach zakończony i nie ma potrzeby wykorzystywania zasobów ludzkich do tworzenia rynku zbytu, który będzie sprzyjał tworzeniu zysku (czyli przemieszczania bogactwa). Większa część społeczeństwa jeszcze w okresie prosperity kapitalistycznej została pozbawiona związków z narzędziami produkcji dającymi podstawy do zdobywania środków utrzymania. A rola tej części społeczeństwa jako rynku zbytu straciła na znaczeniu. Większa część społeczeństwa stanowi dziś ludność zbędną z perspektywy właścicieli środków produkcji.

Zmiana systemowa (ustrojowa) polega właśnie na zmianie perspektywy, z jakiej ocenia się racjonalność danych zachowań ekonomicznych i społecznych. Większość z nas (w tym lewicy) rozumuje w sposób właściwy dla odchodzącego w przeszłość systemu, a więc liczy na chciwość kapitału, który musi utrzymywać większość ludności, ponieważ ta stanowi rynek zbytu. Tymczasem, jak powiedzieliśmy, motywacja, dla której rynek był tak skuteczny – transfer bogactwa – została wyczerpana. Kapitał może konsumować to, co już nagromadził i nie potrzebuje do tego celu mas ludności.

Lewica wciąż tkwi w błogim przekonaniu, że kapitał MUSI dzielić się ze społeczeństwem, albowiem tego społeczeństwa potrzebuje dla celów konkurencji między sobą. Jesień kapitału to czas konsumpcji, a nie walki bratobójczej. Dlatego masy społeczne nie mogą czerpać siły z przymusu kapitału do podejmowania jakichś działań. Są zbyteczne.

To nowa sytuacja, która nie pozwala lewicy na kontynuowanie strategii polegającej na reakcji na posunięcia kapitału. Zmiana cywilizacyjna wymaga od lewicy zmiany strategii. Oczywiście, istnieje możliwość zorganizowania przerzedzonego społeczeństwa wokół obsługi potrzeb właścicieli kapitału. Ta perspektywa wydaje się akceptowalna przez wielu, ponieważ odwołuje się do usługodawczych charakterystyk społeczeństwa, gdzie większość jest zatrudniona właśnie w usługach, a nie w bezpośredniej produkcji. Duch służalczości jest w późnym kapitalizmie wszechobecny. Jest łagodzony przez poczucie, że usługodawca ma wyższe kwalifikacje zawodowe niż usługobiorca. Jednak było to normalne odczucie we wszystkich sytuacjach, w których służba stykała się z panem – stąd typowa, kamerdynerska perspektywa poznawcza. Kapitalizm i wolność indywidualna, związana z niezależnością jednostkową, zmieniły tę perspektywę, stąd tak wielkie znaczenie rewolucji burżuazyjnej dla zmiany postawy społecznej ze służalczej na obywatelską. Coraz częściej jednak odczuwamy powrót do feudalnych relacji społecznych jako ogólny i akceptowalny.

W tej perspektywie, wydarzenia polityczne bieżącego lata nabierają wymiaru szerszego niż tylko kolejny majdan, tym razem w Białorusi. Odwołanie – niekoniecznie zgodne z faktycznymi nastrojami – do czasów radzieckich mogą nabrać wagi odwołania do alternatywy wobec naturalnej ewolucji kapitalizmu w kierunku „nowoczesnego feudalizmu”, właśnie poprzez fakt, iż system radziecki stanowił alternatywę kontynuującą impuls w sposobie produkcji, a nie tylko konsumpcji – na czym skupiła swoją zasadniczą uwagę nowoczesna lewica. Marksizm podkreślał wagę dynamiki kapitalistycznego sposobu produkcji jako motoru zmiany dziejowej, a nie jako narzędzia organizacji pasożytniczej konsumpcji na bazie raz osiągniętego poziomu sił wytwórczych. Gnuśność kapitału udzieliła się lewicy.

Zmiana sposobu produkcji i stosunków międzyludzkich w ramach owego sposobu produkcji jest istotą przekształcenia kapitalizmu – społeczeństwa klasowego, w socjalizm, czyli społeczeństwo bezklasowe. Nie jest celem marksizmu przekształcenie społeczeństwa klasowego w społeczeństwo stanowe, gdzie kryterium oceny systemu będzie kwestia dobrego czy złego odnoszenia się pana do służby. A to jest kryterium, jakie dziś przyjmuje lewica w swoich programach.

Zmiany wymagają stosunki produkcji, a nie stosunki konsumpcji, które nie są samodzielne.

W tym kontekście, pozytywne jest zauważenie przez A. Buzgalina konieczności ustosunkowania się lewicy w sposób systemowy do politycznych wydarzeń. Niemniej, Buzgalin nie proponuje jakościowego przełomu. Jego propozycja obejmuje zorganizowanie dyskusji z udziałem wszystkich sił lewicowych, które mogłyby zaproponować coś konstruktywnego w danych warunkach. Do dyskusji na lewicy nawoływaliśmy od lat. Dyskusja może mieć na celu kreowanie kadry marksistowskiej, zdolnej objąć problematykę i wyzwania współczesnego etapu kapitalizmu i przygotować kadry gotowe wprowadzać niezbędne zmiany.

Jednak aktualne wydarzenia wymagają dyskusji już na pewnym poziomie uogólnienia teoretycznego. To nie może być chaotyczna burza mózgów, ale dyskusja wychodząca z marksistowskiej tezy o konieczności zmiany stosunków produkcji i o zasadniczym znaczeniu sfery produkcji materialnej. Zmiana formacyjna dotyczy tego właśnie poziomu. Tymczasem nowoczesna lewica sprowadza kwestię do poziomu zmian kosmetycznych, zmian w nadbudowie.

Tylko radykalna różnica programowa między lewicą marksistowską a całą resztą reformistycznie nastawionej opozycji wobec kapitalizmu może przyciągnąć opinię publiczną jako sojusznika klasy robotniczej. Tradycyjne hasła radykalizacji demokracji straciły sens w sytuacji, kiedy przestały znaczyć cokolwiek konkretnego i istotnego z perspektywy zasadniczego zagrożenia. Szczególnie, kiedy okazało się, że jedyną alternatywą dla ludobójczej polityki kapitału jawi się autorytarny populizm. Społeczeństwo popiera siłą bezwładu trend ku „nowemu feudalizmowi”, gdzie lokalne konflikty dają pożywkę nacjonalizmom i stają się jedynymi drogami wyjścia z powszechnej polityki kapitalistycznego ludobójstwa na rzecz ludobójstwa wybiórczego, selektywnego, usprawiedliwionego polityką tradycyjnych podziałów na „my” i „oni”, „my” i „obcy”.

Intelektualne, platoniczne sprzeciwianie się nieprogresywnej polityce podziału na swoich i obcych zamienia się w tych warunkach w czysto książkowy ślad cywilizacyjny z tradycyjnym narzekaniem na prymitywizm mas ludowych, które są ciemne i nieprogresywne. Tymczasem te masy rozumieją język sprzeczności klasowych na poziomie podstawowym, na poziomie relacji produkcyjnych, a nie ezoterycznych dysput filozoficznych. Pragmatyzm tych grup społecznych nakazuje im wybierać między danymi w rzeczywistości, a nie między urojonymi możliwościami, dostrzegalnymi wyłącznie przez subtelnych intelektualistów.

Dlatego, popierając ideę dyskusji, postulujemy, aby toczyła się ona na zasadniczych podstawach, odwołujących się do teorii marksizmu, a nie inicjowanej przez dowolną sieczkę ogólnodemokratyczną, która utraciła swoją adekwatność w obecnych warunkach politycznych. Wydarzenia w Białorusi pokazały dosadnie, że wartości ogólnodemokratyczne są wykorzystywane instrumentalnie i coraz bezczelniej, bez zachowania nawet pozorów przyzwoitości przez te „progresywne” siły, które nie mają żadnej alternatywy wobec systemu kapitalistycznego.

Oczywiście, reżymy wodzowskie, oligarchiczne, także nie stanowią alternatywy, głównie z tego powodu, że nie dano im możliwości integracji z kapitalizmem, który od początku nie jest systemem integrującym, ale podporządkowującym w ramach globalnego podziału pracy i rynków. Te systemy, utrzymywane w peryferyjnej i zależnej pozycji, stanowią podłoże dla łagodnego przechodzenia systemu kapitalistycznego na tory „nowoczesnego feudalizmu”, czyli podziału świata w ramach statycznych struktur podporządkowania. Proces ten będzie trwał dłuższy czas, ale z każdym pokoleniem będzie coraz mniej podatny na cofnięcie trendu. Kraje półperyferyjne są utrzymywane w stanie połowicznego letargu, ponieważ nie jest jeszcze zakończony podział świata. Rosja nie będzie dopuszczona do roli decydenta. Takich decydentów nie może być wielu, ponieważ system nie będzie stawiał – w przeciwieństwie do kapitalizmu – na dynamikę gospodarczą, ale na stabilność, czyli będzie systemem ekstensywnego gospodarowania.

Trudność lewicowej pozycji polega też na tym, że nie możemy zajmować strony któregoś z graczy, ale też nie możemy pozostawać neutralni. Ta trudność spowodowała, że A. Buzgalin zrozumiał konieczność zajęcia „trzeciej pozycji”. Ale trzecia pozycja w sytuacji lewicy nie może oznaczać czegoś wypośrodkowanego między dwiema stronami konfliktu. To musi być pozycja, która znosi obie strony konfliktu. Znosi je w sensie filozoficznym, stanowiąc punkt wyjścia dla zbudowania własnej pozycji. A ta, aby pozostać konsekwentnie marksistowską, musi odwoływać się do zasadniczego antagonizmu, czyli do kwestii sposobu produkcji i stosunków produkcji. „Trzecia pozycja”, która miota się między ścianą poststalinowskiej’ „planowej” gospodarki, a „wolnym rynkiem”, który staje się iluzją odchodzącą w przeszłość i bez przyszłości, jest zaprzeczeniem własnej tożsamości lewicy. A bez tej własnej tożsamości nawet nie warto zaczynać dyskusji.

Żyjemy w czasach, kiedy procesy dezintegracji ekonomicznej toczą się własnym torem, a jednocześnie w dziedzinie intelektualnej toczy się walka na śmierć i życie między koncepcjami, które tymi torami pokierują. Ze strony właścicieli środków produkcji i propagandowych i ideologicznych reprezentantów ich interesów gra toczy się o niedopuszczenie do świadomości wiedzy o istnieniu alternatywy dla tych żywiołowych procesów społecznych. Lewica przyjęła tę ideologiczną propagandę, że poza gospodarką rynkową nie ma żadnej innej demokratycznej propozycji i trzyma się jej w sytuacji, kiedy właściciele środków produkcji grają już zupełnie inną grę, przykrytą ideologicznymi oparami walki o wolny rynek i demokrację jako jego nieodłączny składnik.

Przeciwnikiem kapitalistycznych i antykapitalistycznych sił progresywnych wydaje się prawicowy konserwatyzm, który postrzega dryfowaniu systemu ekonomicznego w stronę „nowoczesnego feudalizmu” jako pozytyw. W gruncie rzeczy, ten kierunek polityczny oznacza trend przyszłościowy (w perspektywie bezalternatywnej wobec kapitalizmu). Lewica znalazła się więc w potrzasku przymusu walki o stosunki kapitalistyczne po to, aby nie dopuścić do naturalnej ewolucji kapitalizmu w system stabilnego „feudalizmu”. Jednym słowem, bez własnej tożsamości znajduje się w dowolnej konfiguracji na polu bitym.

W Rosji, świadomość tego trendu widoczna jest, m.in. w koncepcjach – z jednej strony – Wasyla Kołtaszowa i Andrieja Korjakowcewa, z drugiej zaś – ze strony różnych „czerwonych projektów” typu projektu „Suti wriemieni” i „ZSRR 2.0” Sergieja Kurginiana. Obie koncepcje mają świadomość ewolucji systemu światowego i usiłują dać Rosji szansę zaistnienia w nowej konfiguracji – czyli tylko jako mocarstwa. Bezmyślna polityka lewicy sprawia, że lewica jawi się jako jedyna siła walcząca o przetrwanie kapitalizmu – systemu skazanego na odejście, i bez możliwości przedstawienia na globalnej scenie własnego, marksistowskiego programu.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
28 sierpnia 2020 r.