Jeżeli lewica wyobraża sobie, że jej postawa „za, a nawet przeciw” zadowoli ukraińską lewicę, to ma raczej sprawę przegraną. Do tej pory tęczowe dzieci-kwiaty bawiły się w politykę, naciskając na rządy, ale tak tylko, aby nie przewrócić systemu, w którym było im dobrze. Choć mogło być lepiej, czemu dawały hałaśliwie wyraz.

Nawet w Polce, jeszcze wczoraj faszystowskie rządy PiS dziś są tymi, które łączą ponad podziałami we wspólnej sprawie sprzeciwu wobec rosyjskiej autokracji. Tak więc, koledzy, z faszystami przeciwko autokracji! Zachowujemy prawo do protestu przeciwko dyskryminacji płci oraz za przykręcaniem śruby pracownikom produkcyjnym po to, aby budżet państwa mógł więcej redystrybuować dla niedoszłej klasy średniej. A pracownikom Solarisa dorzucić po 400 zł. Ale już nie górnikom, którzy pracują na zgubę polskiej nowoczesności.

Podsumowując: maszerujemy osobno, uderzamy razem z PiS! Okazuje się, że stopniujecie faszyzm.

Niektórym odbiło jak na początku pandemii. Z tym, że dziś nie wystarczy zachować dystans społeczny, który nowoczesna lewica zachowuje w stosunku do klasy robotniczej od zawsze. Najważniejsze, to przywrócić pokój. Oczywiście, należy o to prosić rządy państw imperialistycznych. Po to, aby mogły one obłudnie powołać się na demokratyczne żądanie swoich społeczeństw jako na argument za kontynuowaniem i rozszerzeniem wojny.

Lewica nawet nie wie, czy Putin zamierza kontynuować czy nie agresję na Europę, jak skończy z Ukrainą. Brak analizy wydarzeń, które do wybuchu agresji doprowadziły. Tylko powzięte z góry schematy, które – jak widać – do żadnego naświetlenia sytuacji nie prowadzą. Natychmiast zaprzestać wojny! I co dalej? Wracamy do swoich zabawek?

Wojna nie jest rozwiązaniem. Słusznie! Chyba, że dla tych, którzy już są stroną konfliktu.

Zachowywanie neutralności w obecnym konflikcie nie służy nikomu, żadnej planowej taktyce. Ukraińską lewicę tylko irytuje takie gadanie, szczególnie tę, która wyszła ze środowiska „lewicowych” banderowców, na fali radosnego, najszerszego pluralizmu dołączyła do zachodniej lewicy, a teraz wraca do korzeni, bo nijakość w obliczu wojny przestaje mieć sens.

Jaki sens dla ukraińskiej, „patriotycznej” (czytaj: nacjonalistycznej „lewicy”) ma hasło zwrócenia się przeciwko własnemu rządowi? Skoro zostaliśmy zaatakowani? Klasyka roku 1914, o czym pisaliśmy do znudzenia od dawien dawna.

Lewica ukraińska nie chce przyjąć żadnej innej tradycji niepodległościowej, ponieważ poza banderowską pozostaje jej do wyboru tylko bolszewicka.

Tymczasem, opowiedzenie się po jednej ze stron jest dla lewicy samobójstwem. Sytuacja wydaje się więc bez wyjścia.

Od ponad sześćdziesięciu lat lewica neguje własną samodzielność polityczną, stąd jej niezdolność do odcięcia się od formułowania dylematów w paradygmacie narzuconym przez klasowego wroga. Tu jest pies pogrzebany. Problem w tym, że każdy nawrót do własnej tożsamości skazuje lewicę na osamotnienie i izolację. Trudno to przyjąć tendencji, która przywykła do zasłaniania się poparciem 90% społeczeństwa. Jesteście popierani przez 90%, z czego większość to „faszyści”, jak jeszcze wczoraj ich określaliście.

Ciekawe, że pewne wyjście poza dominujący trend jest dziełem nie zabitej rutyną lewicy posttrockistowskiej, ale garści radykalnych demokratów, bynajmniej nie żadnych zdeklarowanych marksistów.

I tak, jeszcze przed rozpoczęciem wojny na Ukrainie, DiEM25 wydało (22.02.2022) następujące oświadczenie:

„Pierwotna obietnica złożona przez UE ludom Europy była prostym, ale jednocześnie silnym przekazem: Nigdy więcej na kontynent europejski nie spadnie przekleństwo wojny. Jednak dziś widzimy jak bezwolna i podzielona Unia Europejska przygląda się z boku, nie chcąc i nie mogąc przeciwstawić się NATO i Putinowi.

Z niepokojem patrzymy, jak UE stacza się na pozycje nieistotnego gracza, złapana między ekspansjonizm militarny zarówno NATO, jak i Putina. To nie jest Europa, jaką obiecano Europejczykom.

Istnieje proste rozwiązanie: Żadnej ekspansji NATO na Ukrainę. Oraz natychmiastowe wycofanie wojsk rosyjskich do Rosji.

To jest rozwiązanie, które nie tylko odpowiada interesom ludów Europy, ale także tym spośród naszych towarzyszy na Ukrainie i w Rosji, którzy zostali zatrzymani lub obawiają się o swoje życie pod reżymami, które wskrzeszają najgorsze karty europejskiej historii.

Czy przywódcy UE znajdą na tyle odwagi, aby wyartykułować to racjonalne rozwiązanie „NIE WOJNIE”? Mało prawdopodobne. Dlatego Europejczycy potrzebują takiego ruchu, jak DiEM25: aby walczyć o swoje interesy, a nie o interesy podżegaczy wojennych korzystających z eskalacji napięcia, a nawet, tak właśnie, z samej wojny.”

No War! No Expansionism!

W dniu agresji rosyjskiej (24.02.2022), DiEM25 wydało kolejne oświadczenie, w którym podtrzymało ocenę sytuacji, czemu dało wyraz w tytule oświadczenia: „Zatrzymać inwazję Putina. Zatrzymać eskalację NATO. Do pokoju poprzez ludową dyplomację!”

Można by powiedzieć, że oświadczenie DiEM25 niczym nie różni się od mnóstwa innych tego typu. Ale tutaj mamy jasne żądanie w konkretnej sytuacji: „żadnej ekspansji NATO na Ukrainę”. To żądanie ma inną jakość niż zalew lewicowych mniej lub bardziej radykalnych oświadczeń. Partia Razem nie miała trudności w interpretacji tego żądania i wystąpiła z organizacji Warufakisa.

Radykalna, nowoczesna lewica stawia radykalne żądania wobec NATO, w tym, aby zaprzestało wyścigu zbrojeń, czyli aby przekształciło się w Pakt o charakterze pokojowym. Tzn. broniącym aktywnie pokoju przed agresorami wszelkiego typu. Wycofanie NATO z polityki ekspansji na Ukrainę jest wszak uderzeniem w swobodny wybór tego kraju, z kim chce zawierać sojusze. Zabronić jej tego oznacza oddanie Ukrainy w pacht sojuszu wymuszonego przez Rosję. Czyli lewica ma jasne zdanie na temat tego, który imperializm jest lepszy. Trudno tu mówić o neutralności, a więc lewica w swej masie kłamie.

W oświadczeniu DiEM25 Putin – jak byśmy powiedzieli „kolektywny Putin” – jest figurą retoryczną mającą na celu  niepodsycanie rusofobii, która natychmiast wybuchła ze wszystkich stron niczym długo powstrzymywany stan ducha. Fala rusofobii przetacza się przez cały „cywilizowany świat” zastępując postulowane przez organizację Warufakisa racjonalne podejście.

Lewica nie przeciwstawia się tej fali. Znowu ta Realpolitik: sankcje wydają się jej najlepszą, pokojową bronią przeciwko reżymowi Putina, chociaż uderzą przede wszystkim w zwykłych obywateli. Lewica ma jednak nadzieję, dokładnie taką samą, jak rządy imperialistyczne, że rozwścieczony naród rosyjski sam obali reżym i zaprowadzi demokrację. Rzecz w tym, jak oceniamy szanse przyszłej, demokratycznej Rosji na integrację z zachodnim systemem ekonomicznym. Jeżeli tak samo, jak szanse unijne Ukrainy, które ujawniły się w ciągu ostatnich 8 lat, to nie wygląda to zachęcająco. Oczywiście, społeczeństwo doprowadzone do ostateczności nie będzie sugerowało się perspektywą przyszłych trudności. Niemniej, lewica powinna mieć to wszystko na względzie.

O ile podejście DiEM25 wydaje się najuczciwsze na ten moment, to jest jasne, że nie jest to podejście klasowe.

Niemniej, kolejny krok greckiej sekcji organizacji pokazał, jak jej szef, Janis Warufakis, wyobraża sobie działania wynikające z oceny sytuacji. Otóż Warufakis wystosował w imieniu greckiej sekcji organizacji list do Alexisa Ciprasa (SYRIZA-PA) oraz do Dimitrisa Koutsoumbasa (KKE), w którym zażądał podjęcia przez ich partie nacisku na grecki rząd, aby ten zadecydował o wycofaniu baz USA z Grecji.

I chociaż jest jasne, że taki nacisk nie przyniesie na ten moment żądanego skutku, niemniej wpłynie na polaryzację stanowisk na lewicy i zradykalizuje społeczeństwo wedle właściwych kryteriów. Co ma zasadnicze znaczenie dla walki klasowej także w okresie pokoju.

W żaden sposób nie jest to wzór do naśladowania przez polską i zachodnią lewicę, która stawia na jedność za wszelką cenę, nawet za cenę zgniłego kompromisu.

Praktycznie, polska lewica nie tylko nie żąda od polskiego rządu W TAKIEJ CHWILI, aby kazał NATO zabierać się z Polski, ale i popiera „walkę wyzwoleńczą narodu ukraińskiego” przy pomocy NATO-wskiej broni. Bo nie ma innej.

Spójrzmy, jak na sytuację zapatruje się lewica rosyjska.

I tak, np. Manifest koalicji „Socjaliści przeciwko wojnie”, sygnowany przez Aleksieja Sachnina (Манифест коалиции «Социалисты против войны», 3 марта 2022, patrz: załącznik), podkreśla, że „my nigdy nie popieraliśmy Stanów Zjednoczonych i ich imperialistycznej polityki. Kiedy ukraińskie wojska ostrzeliwały Donieck i Ługańsk, nie milczeliśmy. Nie będziemy milczeć także teraz, kiedy Charków, Kijów i Odessa są bombardowane z rozkazu Putina i jego kamaryli”.

Problem w tym, że „brak milczenia” w kwestii Donbasu już wcześniej jest tym samym akceptacją agresji Rosji. Z pozycji Ukrainy i jej sojuszników, agresja Rosji wyrażała się bowiem już w poparciu separatystów w 2014 r. Od tej pory, wszelki opór republik był i jest równoznaczny z agresją, która uzasadnia prawo Ukrainy do samoobrony. W związku z tym trudno powiedzieć, na jakiej podstawie Sachnin uważa, że jest jakaś symetryczność w „braku milczenia” przy ostrzeliwaniu przez rosyjskiego agresora miast ukraińskich.

Manifest oznajmia, że społeczeństwo rosyjskie, nawet wierni wyborcy Putina, nie zaakceptuje bratobójczej wojny, bynajmniej nie z powodu popierania interesów Zachodu w kraju. Oczywiście, trudno jest kojarzyć interes Zachodu z faktem przynależności Donbasu do Rosji czy do Ukrainy. Z punktu widzenia interesów Zachodu, a ściślej USA, strategiczne znaczenie ma Krym, a nie Donbas. Aby jednak Ukraina została utrzymana w kręgu wpływów zachodnich, bezwarunkowe popieranie jej żądań, które nie kosztują nic protektora, ma znaczenie dla interesów Zachodu. Stawiając kropkę nad „i”: jeżeli Sachnin chce być uczciwy, to powinien przyznać, że jego wcześniejszy protest przeciwko ostrzeliwaniu Donbasu był politycznym błędem, ponieważ jakikolwiek sentymentalizm wobec separatystów skutkuje – jak widać – nieobliczalnymi konsekwencjami w przyszłości. Gdyby wówczas nie działali jacyś dziwni pacyfiści, to dziś Europa nie stałaby na skraju III wojny światowej i nie zginęłoby 13 tysięcy mieszkańców Donbasu.

Jeżeli jednak Sachnin uważa, że mieszkańcy republik mają prawo do samostanowienia, nawet tylko dążąc do tego metodami pokojowymi, to nie może zamykać oczu na to, że ci, którzy nie chcą do tego dopuścić, mogą uciekać się do aktów agresywnych, a w takiej sytuacji przewidywanie takich aktów agresji stanowi już uzasadniony powód do działań w kierunku samoobrony.

Lewica ma poczucie czystego sumienia, ponieważ konsekwentnie, od 2014 r. rozważa sytuację ludności Donbasu w kategoriach moralnych, a nie politycznych. W konsekwencji, nie uznaje politycznych praw tych ludzi, co prowadzi ją do negowania agresji Rosji jako ataku uprzedzającego atak strony ukraińskiej. Lewica mota się w tego typu sprzecznościach, które powodują, że staje się niewiarygodna w oczach wszystkich stron uczestniczących i nieuczestniczących w konflikcie. I nie bezzasadnie.

Oczywiście, ocena kwestii Donbasu jest w oczach lewicy rosyjskiej niejednoznaczna ze względu na charakter władzy w Rosji i wynikającego stąd manipulatorskiego stylu zarządzania republikami i traktowania ich jako karty przetargowej, a nie jako podmiotu. Niemniej, dla zachodniej opinii publicznej ta kwestia nie ma najmniejszego znaczenia.

Z kolei konsekwentna krytyka działań władzy rosyjskiej na terenie Donbasu nie jest prawdopodobna, ponieważ nowoczesna lewica ma kłopoty z samookreśleniem w stosunku do demokracji liberalnej i sprecyzowaniem cech, które ją od tej ostatniej różnią.

Krytyka władzy rosyjskiej, definiowana w Rosji w oparciu o kryteria demokracji burżuazyjnej – podobnie jak wszędzie – nie stanowi alternatywy ani dla władzy, ani dla systemu panującego. W tym kontekście, bezzasadne staje się domaganie separacji Donbasu, który nieuchronnie stanie się enklawą rosyjskich wpływów spod znaku najbardziej czarnosecinnych, inaczej – imperialnych. Już lepiej, zgodnie z tymi kryteriami, zachować Donbas w składzie Ukrainy jako jednolitego państwa. Nawet jeśli będzie to wymagało pewnego wykorzenienia rosyjskości, to w zamian za to ludność będzie miała dostęp do swobód demokratycznych i pełni praw obywatelskich. Państwo demokratyczne nie będzie się posuwało do brutalności w działalności wykorzeniającej poza granice przyzwoitości – przynajmniej tak wynika z definicji demokracji.

W związku z tym, Manifest utrzymuje jasną ocenę sytuacji: „nie istniały i nie istnieją takie zagrożenia rosyjskiej państwowości, które uzasadniałyby wysyłanie naszych żołnierzy, aby zabijali i byli zabijani”. Rzecz jasna, Manifest pomija, zapewne jako śmieszne, obawy Putina związane z otaczaniem Rosji przez NATO. Tak zastanawiając się głębiej, faktycznie, na kiego czorta bać się NATO-wskich baz u granic Rosji, jeśli to państwo dobrowolnie oddaje się pod pełną penetrację zagranicznego kapitału i jest całkowicie uzależnione od Zachodu. Tu musimy przyznać lewicy rację. Opór władzy, która dba o interesy oligarchów, jest mało zrozumiały. Szczególnie, że sami oligarchowie są najbardziej zainteresowani utrzymaniem dobrych, podległych stosunków z zachodnim kapitałem.

Należy jednak wziąć pod uwagę fakt, że oligarchowie nie są zainteresowani rozwijaniem gospodarki jako zharmonizowanej całości, co jest podstawowym warunkiem, aby społeczeństwo żyło na przyzwoitym poziomie. Dla oligarchów sprawa sprawnej gospodarki pozostaje kwestią drugo-, jeśli nie trzeciorzędną. Aby jednak społeczeństwo funkcjonowało na poziomie jako takiego pokoju społecznego, trzeba zabiegać o jakąś minimalną spójność gospodarczą.

Znowu, zauważmy, zależy na tym zaledwie pracownikom, których byt uzależniony jest od sprawnej gospodarki kraju, a nie od indywidualnego podłączenia pod powiązania z zagranicznym kapitałem, który zasila istotne dla siebie kategorie społeczne w odpowiednie środki. Znowu poziom życia owych grup nie jest zależny od poziomu życia całości społeczeństwa ani od spójności gospodarki. Można powiedzieć, że nawet wręcz przeciwnie. Im mniej spójna, tym więcej możliwości indywidualnego korzystania z popytu na swoją siłę roboczą. To jak w przypadku krajów Trzeciego Świata, których siła robocza mogła być tania, ponieważ korzystała z zabezpieczenia zakotwiczonego w gospodarce niekapitalistycznej, wiejskiej, która brała na siebie część kosztów związanych z utrzymaniem siły roboczej. Tak samo w przypadku krajów postsocjalistycznych, których siła robocza była przez dłuższy czas tania, ponieważ część kosztów utrzymania brała na siebie słabiej rozwinięta gospodarka jadąca jeszcze na pozostałościach z okresu realsocjalizmu. Przejadano resztki majątku i w tym zakresie kapitalizm nie musiał karmić siły roboczej. Nawet słabe wynagrodzenie było bonusem w warunkach upadłej gospodarki.

Ta część społeczeństwa nie widzi pożytku z zachowania sprawnej gospodarki krajowej. Rozumuje i żyje na poziomie jednostki luźno związanej z dowolną gospodarką.

W przypadku Rosji i Ukrainy mamy do czynienia z sytuacją, w której Zachodowi nie jest potrzebna ich silna gospodarka. To konkurencja. A podporządkowanie tych organizmów jest związane z kosztami utrzymania społeczeństw, które w przypadku niepowodzenia będą się burzyły. Dlatego ani Rosja, ani Ukraina nie mają perspektyw na integrację z Europą, inną niż ta, jaką przewidywało połączenie gospodarki Niemiec z surowcami Rosji. Jak w Kazachstanie, gdzie konieczna jest silna, choć wąska elita, podtrzymywana przez Zachód mimo swego autorytaryzmu, aby utrzymywała siłę roboczą w ryzach. Taki scenariusz jest trudniejszy do realizacji w przypadku Rosji czy Ukrainy, ponieważ oba te kraje mają europejskie ambicje i tradycje. Zniszczenie ich w bratobójczej wojnie może sprawić, że stoczą się na poziom terenów do zagospodarowania. Imperialne zapędy Rosji Putina stoją w poprzek temu racjonalnemu z punktu widzenia kapitału programowi.

Marksistowska analiza pozwala na sformułowanie odmiennego punktu widzenia, z którego można dopiero ocenić pozycje stron konfliktu, nie przyjmując żadnej z nich. Niestety, Manifest nie daje takiej analizy, która pozwoliłaby na określenie samodzielnej pozycji lewicy.

Brak takiego samookreślenia będzie skutkowało podziałem w społeczeństwie wedle tych linii, które są możliwe do zauważenia. Za imperialną ideą lub za indywidualnym urządzaniem się na ruinach kraju. Ta sytuacja, narzucona transformacją i podtrzymana polityką Unii Europejskiej pod dyktando USA, prowadzi do utrwalenia władzy oligarchii, bez możliwości przekształcenia jej nawet w zwyczajną klasę kapitalistów.

A w takiej Rosji i w takiej Ukrainie nie ma miejsca dla dojrzałej myśli lewicowej, która cofa się o dwieście lat, ewentualnie redukuje się do poziomu utopijnych koncepcji sprzed epoki kapitalizmu.

Rzecz w tym, że ta perspektywa nawrotu do epoki zrównoważonego rozwoju przedkapitalistycznego pojawia się na horyzoncie nie tylko Rosji i Ukrainy. W pewnym sensie, w tych dwóch krajach, jak w przedrewolucyjnej Rosji, sprzeczności kapitalizmu oraz feudalizmu dosięgły swej kulminacji – paradoksalnie – w najbardziej zacofanym ogniwie globalnego kapitalizmu. W jakimś sensie więc my, społeczeństwa tzw. Zachodu, przeglądamy się w nich jak w zwierciadle.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
7 marca 2022 r.

Załącznik:
Alexey Sakhnin
3 marca o 14:16

Манифест коалиции «Социалисты против войны»
3 марта 2022

Эта власть держалась на обещаниях мира и стабильности, а в итоге привела страну к войне и экономической катастрофе.

Как и любая другая война в истории, нынешняя делит всех на две партии: за и против. Кремлевская пропаганда пытается убедить нас, что вся нация сплотилась вокруг власти. А за мир борются жалкие отщепенцы, прозападные либералы и наемники внешнего врага. Это полностью несостоятельная ложь. На этот раз кремлевские старцы оказались в меньшинстве. Братоубийственной войны не хочет большинство россиян, даже среди тех, кто все еще доверяет российской власти. Они изо всех сил закрывают глаза, чтобы не видеть, как разваливается мир, нарисованный пропагандистами. Они еще надеются, что происходящее не война, тем более не агрессивная, а «специальная операция», призванная «освободить» украинский народ. Страшные кадры жестоких бомбежек и обстрелов городов скоро уничтожат эти мифы. И тогда даже самые верные избиратели Путина скажут: мы не давали вам согласия на эту несправедливую войну!

Но уже сейчас по всей стране десятки миллионов людей испытывают ужас и отвращение от того, что делает путинская администрация. Это люди разных убеждений. Большинство из них вовсе никакие не либералы, как утверждают пропагандисты. Среди них очень много людей левых, социалистических или коммунистических взглядов. И разумеется, эти люди – большинство нашего народа – искренние патриоты нашей Родины.

Нам врут, что противники этой войны – лицемеры. Что они выступают не против войны, а лишь в поддержку Запада. Это – ложь. Мы никогда не были сторонниками США и их империалистической политики. Когда украинские войска обстреливали Донецк и Луганск, мы – не молчали. Не будем молчать и сейчас, когда Харьков, Киев и Одессу бомбят по приказу Путина и его камарильи.

Существует очень много причин бороться против войны. Для нас, сторонников социальной справедливости, равенства и свободы, несколько из них особенно важны.

– Это несправедливая, захватническая война. Не существовало и не существует такой угрозы российскому государству, ради которой нужно было отправлять наших солдат убивать и умирать. Сегодня они никого не «освобождают». Не помогают никакому народному движению. Просто регулярная армия разносит в щепки мирные украинские города по приказу горстки миллиардеров, мечтающих сохранить свою власть над Россией навеки.

– Эта война ведет к неисчислимым бедствиям для наших народов. И украинцы, и русские дорого платят за нее своей кровью. Но даже далеко в тылу нищета, инфляция, безработица коснется каждого. Платить по счетам будут не олигархи и чиновники, а нищие учителя, рабочие, пенсионеры и безработные. Многим из нас будет нечем кормить детей.

– Эта война превратит Украину в руины, а Россию в одну большую тюрьму. Оппозиционные СМИ уже закрыты. За листовки, безобидные пикеты, даже за посты в социальных сетях людей бросают за решетку. Скоро у россиян останется только один выбор: между тюрьмой и военкоматом. Война несет с собой такую диктатуру, которой живущие поколения еще не видели.

– Эта война в разы увеличивает все риски и угрозы для нашей страны. Даже те украинцы, которые еще неделю назад симпатизировали России, теперь записываются в ополчение, чтобы сражаться с нашими войсками. Своей агрессией Путин обнулил все преступления украинских националистов, все интриги американских и натовских ястребов. Путин дал им в руки такие аргументы, что по периметру наших границ почти наверняка появятся новые ракеты и военные базы.

– Наконец, борьба за мир – это патриотический долг каждого россиянина. Не только потому, что мы – хранители памяти о самой страшной войне в истории. Но и потому, что эта война угрожает целостности и самому существованию России.

Путин пытается намертво связать свою собственную судьбу с судьбой нашей страны. Если ему это удастся, то его неизбежное поражение станет поражением всей нации. И тогда нас действительно может ждать судьба послевоенной Германии: оккупация, территориальный раздел, культ коллективной вины.

Есть только один способ предотвратить эти катастрофы. Войну должны прекратить мы сами – мужчины и женщины России. Эта страна принадлежит нам, а не горстке обезумевших стариков с дворцами и яхтами. Пора вернуть ее себе. Наши враги не в Киеве и Одессе, а в Москве. Пора выгнать их оттуда. Война – это не Россия. Война – это Путин и его режим. Поэтому мы, российские социалисты и коммунисты против этой преступной войны. Мы хотим остановить ее, чтобы спасти Россию.

Нет интервенции!

Нет диктатуре!

Нет нищете!

Коалиция «Социалисты против войны»