z cyklu „Sranie w banie”

 

Uwielbiam czytać posty Tymoteusza Kochana. Są tak odświeżające i pełne dziecięcej niewinności!

Niedawno napisał: „… ja gorąco wierzę, że wojna w Ukrainie, jako typowa wojna typu proxy, jest do rozwiązania i zakończenia przez jeden telefon i rozmowy dyplomatyczne na linii USA – Rosja. Nikt mi nie wmówi, że jedyne rozwiązanie to wybicie wroga, bo tak po prostu nie jest” (profil Tymka na facebook, 25 lipca 2022 r.).

Nic w nim z marksistowskiego, ponurego czarnowidztwa i wmawiania, że imperialistom to w głowie tylko maksymalizacja zysków choćby za cenę niewinnych żyć milionów. Interesy imperialistyczne da się uzgodnić „jednym telefonem”. Wystarczy tylko odrobina dobrej woli i Hare Kriszna!

Gdyby ktoś myślał, że Tymoteusz zalał się w trupa wieczorem, a nad ranem, na kacu, popełnił swój post przed poranną cofką, to nie, absolutnie zrobił wpis na trzeźwo. Poprawił go, niczym alkoholik piwem, kolejnym wpisem, tak samo uroczo dziecinnym, tym niepowtarzalnym pijackim urokiem wiecznego dziecka: „Bynajmniej nie jest tak, że świat zna jedynie przemoc, a układ sił i reguły konfliktów aranżowanych przez imperialistów są nietykalne i nie da się ich nijak obejść. Bycie za dyplomacją i pokojem nie jest jedynie ‘naiwnym pacyfizmem’, czy utopią.”

Podpiera to jakże leninowską linią: „Rewolucja wymaga obejścia zasad gry tworzonych przez system.

Zdobyczą ruchu socjalistycznego okresu międzywojnia, do czego przyczynili się wydatnie Róża Luksemburg oraz Lenin, jest zdolność ruchu socjalistycznego do zajmowania stanowiska poza systemowym spektrum. Sprzeciw wobec wojny, jako sposobu rozwiązywania sporów między kapitalistycznymi państwami przyniósł nawet socjalistom zwycięską rewolucję…” (jak wyżej, 27 lipca 2022 r.).

Rewolucja Październikowa jako metoda rozwiązywania sporów między kapitalistycznymi państwami… Hm, jak to pięknie powiedziane! Lenin by się wzruszył, gdyby wiedział, że rozwiązuje spory między imperialistami…

A interesy są proste.

USA osiągają, dzięki wojnie, odcięcie Europy od zasobów Rosji, czyli – skazanie Europy na przedłużenie totalnego (gospodarczego i politycznego) uzależnienia od amerykańskiej hegemonii. Sankcje nie uderzają najmocniej w Rosję, co obecnie chyba nawet pijane dziecko we mgle (które od lat nie chciało wierzyć naszym analizom) jest już w stanie zauważyć, ale właśnie w Europę.

Oczywiście, Biden mógłby powiedzieć Putinowi: odpuść sobie Europę i zrób z Federacją Rosyjską to samo, co twoi poprzednicy zrobili ze Związkiem Radzieckim. Postępowa lewica rosyjska wraz z prokapitalistyczną elitą intelektualną Rosji jest gotowa na to przystać, stąd lewica zachodnia (w tym polska) nie bardzo rozumie, dlaczego Putinowi coś się nie podoba.

W sumie bowiem, ustępstwa wobec imperializmu wyposażonego w instytucje demokratyczne są jak najbardziej OK dla nowoczesnej lewicy, vide „kolorowe rewolucje” i inne Arabskie Wiosny. Skoro Putin nie robi tak, jak nowoczesna lewica uważa za prawidłowe, to znaczy, że Rosja jest gorszą wersją imperializmu, ponieważ jest pozbawiona instytucji demokratycznych.

Proste.

Tak przy okazji – sankcje, którym Rosja jest poddawana od czasu aneksji Krymu, mają na celu sprowadzenie na społeczeństwo rosyjskie jak najgorszych plag egipskich po to, aby to społeczeństwo wreszcie obaliło reżym Putina. A więc, nawet gdyby reżym chciał ewoluować w kierunku demokracji, której najlepszym sprzymierzeńcem jest dobrobyt ekonomiczny, to destabilizujące ruchy państw demokratycznych robią wszystko, aby do tego nie doszło i aby w Rosji nie mogło dojść do nastania demokracji.

Współpraca Europy Zachodniej z Rosją mogła spowodować kapitalistyczną w treści stabilizację i normalizację sytuacji ekonomicznej w Rosji, na zasadach podporządkowania europejskiemu Centrum kapitalistycznemu. Ale wzmocnienie Europy nie jest celem USA z tych samych powodów, dla których USA i Europy nie urządza doprowadzenie do stabilizacji w różnych zakątkach świata. Stabilizacja grozi wymknięciem się owych regionów i państw spod imperialistycznej kontroli. Dokładnie to rozumieją państwa tzw. byłego Trzeciego Świata, które mimo globalnego, etycznego oburzenia jakimś dziwnym trafem opowiadają się za imperialistyczną Rosją, nie wpadając bynajmniej w naiwny zachwyt.

Stabilizacja w Europie grozi dokładnie takim samym obudzeniem się postulatu suwerenności Europejczyków, której są pozbawieni od zakończenia II wojny światowej. Życie w złotej klatce było marzeniem Rosji poradzieckiej. Podobnie jak klasy średniej w Polsce – warto nie zapominać. Problem w tym, że bogactwa, które stanęły otworem przed Europą po zniknięciu Żelaznej Kurtyny, mogły doprowadzić do europejskiej suwerenności, ewentualnie suwerennej decyzji, aby podporządkować się hegemonii chińskiej.

Ciekawe, gdzie Tymoteusz widzi możliwość osiągnięcia kompromisu między zainteresowanymi imperialistycznymi stronami, wliczając w to, poza USA, Europą i Rosją, także i Chiny. Nie wspominając o wszystkich pomniejszych imperialistach, którzy jak Turcja, zwęszyli możliwość odrodzenia własnych imperiów.

Oczywiście, nikt nie ma najmniejszej chęci pytać o zdanie Ukrainy. Zelenski już w pierwszym tygodniu wojny był gotów na kompromis, ale imperializm amerykański pospiesznie podjął decyzję o dostawie broni wahającej się Ukrainie. Później były jeszcze próby rozmów, z których efekt był taki, że z pomocą zachodniego imperializmu, siły ukraińskie zyskały czas na przegrupowanie i powiedzenie, że tylko żartowały w sprawie rozmów.

Czy Ukraina nie jest winna wojnie? Po pierwsze, o ile wiadomo, Ukraina utrzymywała przez 8 lat, że na jej terenie (na Donbasie) trwa regularna wojna z Rosją. Trudno w tej sytuacji odmówić Rosji racji, gdy ta nazywa obecną fazę regularnej wojny „specjalną operacją wojenną”. Specjalny charakter tej operacji polegałby na tym, że zamiast ostrzeliwania się na ustabilizowanych pozycjach, Rosja postanowiła rozszerzyć teatr działań. Warto odnotować, że wszystkie te działania przez 8 lat, jak i obecnie, są prowadzone przez siły Republik ludowych, którym Rosja pomaga poprzez dostawy broni i konsultantów wojskowych. Nie robiąc nic innego, czego nie robiłaby strona zachodniego imperializmu na Ukrainie od czasu Pomarańczowej rewolucji.

Ukraina skoncentrowała, pod koniec minionego roku, trzy czwarte swojej armii na linii fortyfikacji, które budowała konsekwentnie przez 8 lat. Ta parada i pokaz siły pod koniec minionego roku, wzmocnione wspólnymi manewrami z zachodnimi partnerami, dokładnie przekazywały republikom Donbasu, że szykuje się ostateczne rozwiązanie ich kłopotliwej kwestii. Od połowy lutego b.r. nasiliły się ostrzały terenów republik. W dniach poprzedzających atak Rosji na Ukrainę miała miejsce nasilona ewakuacja ludności cywilnej z republik, pod ostrzałem.

Ukraina i Zachód były całkowicie przygotowane na rozpoczęcie działań na Donbasie. Przez 8 lat trwała tam regularna, zbrojna akcja militarna mająca na celu oczyszczenie Donbasu z niepotrzebnego elementu rosyjskojęzycznego, całkowicie zbędnego w jednolitym etnicznie państwie ukraińskim. Mimo że ludność rosyjskojęzyczna może być jak najbardziej etnicznie ukraińska. Nie wzbudziło to ani przez moment jakiegokolwiek niepokoju tak wrażliwej opinii międzynarodowej, nie mówiąc już o szczególnie uwrażliwionej etycznie lewicy. Ofiary próby 8-letniej czystki etnicznej na terenie Donbasu były bagatelizowane jako ofiary złożone z samych sobie winnych separatystów i wojskowych lub paramilitarystów donbaskich. Zupełnie, jakby dzieci palestyńskie były uznane za same sobie winne, ponieważ aktywnie rzucały kamieniami w żydowskich osadników.

Lewica wykazała się podwójnymi standardami, w nie mniejszym stopniu niż znienawidzeni przez nią imperialiści. Jakie więcej prawa do terenów Krymu czy wschodniej Ukrainy ma państwo ukraińskie niż Żydzi do terenów Palestyny? Aha, ponad tysiącletnia historia Ukrainy jako mocarstwa na wschodzie Europy.

Przez 8 lat mordowania Donbasu, który nawet nie chciał odłączenia od Ukrainy, a tylko statusu autonomicznego (patrz Porozumienia mińskie), na kształt tego, jakim cieszył się wcześniej Krym, życie kawiarniane w Kijowie nie zamarło nawet na chwilę, chociaż podobno trwała regularna wojna.

Powtórzmy, opinia międzynarodowa była przygotowana na regularny, rozwinięty konflikt na Donbasie. Problem w tym, że Rosja zaatakowała szerzej, niż się tego spodziewano. Nie podeszła tylko i wyłącznie od strony, z której oczekiwano, ale i przekroczyła granicę w centrum kraju. To dopiero przestraszyło Ukraińców, którzy uznali, że muszą opuścić kawiarnie i zwiewać na Zachód.

Co prawda, Rosjanie rychło się zreflektowali w nietakcie, jaki popełnili, ale mleko już się rozlało. Zamiast przewidywanej masakry przeprowadzonej przez wojsko ukraińskie wspomagane przez doborowe jednostki Azowa szkolone przez zachodnich speców od mordowania i torturowania, Rosjanie zaczęli bardzo powoli, ale zdobywać tereny na Donbasie.

Ten nieprzewidziany rozwój wydarzeń sprawił, że zachodnia propaganda mogła już popuścić wodze fantazji i obwieścić światu, że Rosja chce rozciągnąć swoje imperium od Lizbony do Władywostoku i liczyć na łatwowierność społeczeństw, które o geografii i historii wyniosły ze szkoły marne pojęcie.

Jeżeli poważnie traktować pisaninę, która przypisuje współczesnej Rosji ambicje imperialne na miarę imperium carów, nie mówiąc już o ZSRR, a w której celują niektóre nurty posttrockizmu, to należy wziąć pod uwagę specyfikę imperium rosyjskiego, na jaką zwracają uwagę przywoływani autorzy. Otóż, ze względu na to, że imperium carskie włączało tereny podbite w swoje granice, to przeciwnie niż imperia kolonialne, problemy kolonii były problemami imperium rosyjskiego. Świadomość obosieczności tej sytuacji najlepiej wyraża slogan: Dość karmienia Kaukazu!  Biorąc pod uwagę faktyczną, rynkową wartość surowców typu ropa i gaz, to należałoby nieco zmodyfikować interpretację tego, kto kogo karmił w okresie „radzieckiego, komunistycznego zniewolenia”.

Społeczeństwo rosyjskie nie zyskiwało na takiej rozbudowie imperium, zaś demokracja nie mogła się specjalnie ustabilizować w takim kraju. Rozpad ZSRR był wynikiem takiej świadomości. Elity intelektualne Rosji mają takie samo wyobrażenie o warunkach przebudowy Rosji na wzór zachodniej demokracji, co i elity panujące. Problem w tym, że niemożność integracji z Europą osłabia racjonalność decyzji o pozbyciu się Syberii czy republik Kaukazu ze swego składu. Bez Syberii Rosja nie jest dla Europy atrakcyjna, zaś z Syberią – nie do połknięcia. Ten impas stanowił doskonały pretekst dla USA, aby pokusić się o rozwiązanie problemu nie w interesie Europy i Rosji, ale swoim własnym.

Integracja Rosji w UE byłaby realizacją modelu wymarzonego przez prokapitalistyczne elity intelektualne oraz polityczne Rosji, dobrowolnie przyjmujące status „mniejszego brata” w kapitalizmie. Ale Europa nie ma suwerenności politycznej i dawno już pozbyła się mocy ekonomicznej. Nie stanowiłaby więc dobrej przeciwwagi dla Rosji, która ma możliwości ekonomiczne i może się pokusić o samodzielność w tej kwestii. Potrzeba wysokiej technologii jest zaspokajana przez Niemcy. Obecnie nawet możliwa przeciwwaga Francji ulega osłabieniu wraz z utratą wpływów w Afryce francuskojęzycznej. A siła ekonomiczna Niemiec i potęga kolonialna Francji oraz liderowanie tego duetu w Unii było tym, co Europa mogła wnieść w ten mariaż rosyjskich zasobów i europejskiego dostępu do technologii.

Ten świat się załamał. USA nie mają sojuszników, jak mawiał Kissinger, tylko interesy. Europa jest skreślona. USA i Wielka Brytania usiłują zastąpić Francję w Afryce i robią to skutecznie. Rosja została zmuszona do podjęcia walki nie tylko na terenie Ukrainy, ale i na terenie Afryki, co pcha ją w kierunku „obiektywnej logiki dziejów”, czyli w kierunku liderowania ruchom emancypacyjnym ludów zmęczonych europejskim i amerykańskim dyktatem. Okazało się, że niezadowolonych jest więcej niż się wydawało i że wypełźli oni z różnych dziur, gdzie się do tej pory kryli. Jest kilka zaskoczeń, jak np. Arabia Saudyjska czy Brazylia.

Ciekawe, gdzie Kochan widzi możliwość dogadania się jednym telefonem, kiedy w grę wchodzi gra o cały świat, a nie o jakiś kawałek Ukrainy?

Najśmieszniejsze w poście Kochana jest jednak nie ten nawet bezgraniczny bezmiar naiwnie wyznanego niezrozumienia sytuacji politycznej i gospodarczej, ale jego pojmowanie rewolucji socjalistycznej jako odpowiednika „jednego telefonu” z jednego sztabu wojennego imperializmu do drugiego. Jednym ruchem ręki wyrzucamy w imieniu imperializmu poza nawias zasadnicze interesy hegemoniczne i postrzegamy rewolucję socjalistyczną jako „zdolność ruchu socjalistycznego do zajmowania stanowiska poza systemowym spektrum”.

Dla Tymoteusza, wystarczy abstrahować od imperialistycznych interesów, aby osiągnąć porozumienie, które leży wszak w interesie wszystkich ludzi dobrej woli!  Sukces rewolucji socjalistycznej zaś jest także zakotwiczony w umiejętności abstrahowania od zbyt skomplikowanych, sprzecznych interesów imperialistycznych i w przecięciu ich jednym ruchem miecza Damoklesa. Tym mieczem może być, wedle Kochana, telefon.

Nikt ci nie broni, Tymoteuszu, zadzwonić do Zelenskiego lub do Bidena. A już Putin to na pewno da się przekonać argumentami. Argumenty mocne przecież posiadasz. Wystarczy jeden głębszy dla kurażu…

Ewa Balcerek
27 lipca 2022 r.