Po II wojnie światowej ukształtowały się w Europie dwa porządki oddzielone szczelną, ale przecież przezroczystą kurtyną. Po stronie modelu radzieckiego mieliśmy do czynienia z wieczną prowizorką, łataniem dziur i niezadowoleniem społeczeństwa. Było to przedmiotem stałej krytyki ze strony progresywnych, antytotalitarnych nurtów lewicowych, które systemowi zdeformowanego państwa robotniczego odmawiały konsekwentnie miana choćby próby budowy społeczeństwa bezklasowego. Nie było argumentem to, że ZSRR działał w warunkach stałej izolacji, wrogości i sankcji ekonomicznych, w których raczej trudno jest zachowywać demokratyczne reguły rządzenia państwem.

Oczywiście, nie jest to żadnym usprawiedliwieniem dla autorytarnych rządów, niemniej z perspektywy innych dyktatorskich reżymów, które jednak nie kwestionowały panowania klasowego, jak, np. Korea Południowa czy Chile, nie wpływało jednak na wrażliwość obrońców demokracji, zaś antytotalitarną lewicę pozostawiało w sytuacji beznadziejności podejmowanych protestów.

Patrząc z dzisiejszej perspektywy, trudno nie dostrzec analogii. Metoda izolacji i zapędzania w sytuację bez wyjścia, przećwiczona z pozytywnym skutkiem w okresie porewolucyjnym i po II wojnie światowej, została przeniesiona na sytuację potransformacyjnej Rosji. Ze skutkiem gorszym niż w przypadku rewolucyjnej Rosji, ponieważ tam jednak robotnicy i chłopi wiedzieli o co toczy się stawka. Dziś mamy tam do czynienia z rządami kapitalistycznymi oraz z drobnomieszczaństwem, które nie mają tego samego zaangażowania, ponieważ nie walczą z systemem, który Rosję odrzuca. Zarówno elita oligarchiczna Putina, jak i elita ideologiczna – drobnomieszczaństwo (inteligencja) chcą szczerze dołączyć do rodziny państw demokratycznych, takich jakimi one są.

Skąd więc ten konflikt?

Wyjaśnienie wymaga nieco wysiłku intelektualnego, dlatego nie liczymy na szczególną popularność.

Przede wszystkim, kiedy rozpadał się tzw. blok wschodni, panowało entuzjastyczne przekonanie, że padła sztuczna bariera oddzielając naszą stronę żelaznej kurtyny od zdrowego rozsądku. Było to przekonanie otwartych przeciwników idei socjalistycznych, ale także i ich nowoczesnych zwolenników postrzegających konflikt klasowy w nowoczesnym wydaniu. Idea zjednoczonej, socjalnej Europy nie wydawała się jeszcze wówczas ideą, która się przeżyła wraz z warunkami, które ją stworzyły wbrew logice systemu kapitalistycznego. W każdym razie, idea społeczna Europy opierała się na relacji do modelu socjalizmu. Lewica nie rozumiała, że wraz z zakończeniem istnienia punktu odniesienia, przestaje mieć sens jego kapitalistyczno-socjalna alternatywa.

Ta prawda nie mieściła i nadal nie mieści się w głowach tzw. nowoczesnej lewicy.

Lewica podzieliła się dziś na nurt, który kontynuuje tradycyjną, socjaldemokratyczną krytykę modelu radzieckiego, oraz taki, który ten model bezkrytycznie akceptuje. W bieżących warunkach efekt jest taki, iż tzw. nowoczesna lewica przyjmuje bez problemu tezę, iż spadkobierca ZSRR, Federacja Rosyjska, kontynuuje przypisywaną mu ideologię imperialną, którą nie wiedzieć czemu utożsamia z imperializmem. Ta lewica autentycznie wierzy, że gdyby Rosja zdołała jakimś cudem boskim ustanowić reżym demokratyczny, to zostałaby zaakceptowana przez rodzinę państw demokratycznych.

Realistyczne spojrzenie na rzeczywistość pozbawia nas złudzeń. Rosja autorytarna jest bez problemu akceptowana przez kapitał europejski, którego jedynym celem jest maksymalizacja zysków. Jednym z argumentów na rzecz wolnorynkowego porządku było przekonanie, że ponieważ kapitałowi zależy wyłącznie na niezakłóconym maksymalizowaniu zysków, to jego rządy najlepiej zabezpieczają nas przed wojnami, które przeszkadzają w robieniu interesów. W tym kontekście należałoby spojrzeć na dylematy, przed jakimi stają wielkie firmy zmuszane szantażem politycznym do przyłączenia się do obozu eskalacji wojennego napięcia.

Biorąc pod uwagę fakt, iż firmy te niechętnie poddają się szantażowi, można by domniemywać, iż nie oceniają negatywnie swoich korzyści wynikających z prowadzenia interesów z firmami rosyjskimi. Jeżeli kapitał zachodni ma przewagę pod każdym względem nad kapitałem rosyjskim, który całkowicie świadomie w osobach oligarchicznej kasty podporządkowuje się warunkom prowadzenia tych interesów narzucanym z Zachodu, to można podejrzewać, iż lamenty o uzależnieniu gospodarki europejskiej od rosyjskich surowców są co najmniej dziwaczne. Jeszcze tak nie było, aby gospodarka oparta na surowcach i całkowicie podporządkowana obcemu kapitałowi stanowiła dla tego kapitału jakieś zagrożenie.

Tymczasem od wielu lat powtarzana jest mantra o uzależnieniu gospodarki europejskiej od rosyjskich surowców i nie wzbudza to żadnego dysonansu poznawczego u licznych naukowców, którzy drążą ów temat. Oczywiście, można podejrzewać, że w jakiejś przyszłości i przy zbiegu okoliczności może się zdarzyć, że Rosja zdoła w końcu stworzyć u siebie gospodarkę funkcjonującą z zyskiem nie tylko dla oligarchów, ale i dla społeczeństwa. Ale jest to raczej mało prawdopodobne, ponieważ trudno oczekiwać powtórzenia sytuacji, która stworzyła bogatą Europę socjalną po II wojnie.

Kapitalizm nie stworzył samorzutnie żadnej formy społeczeństwa socjalnego, ani przed II wojną, ani w Trzecim Świecie. Jedynym miejscem, gdzie mieliśmy do czynienia z jakąś formą gonienia wizji socjalistycznej była powojenna Europa. Nie licząc najbogatszego kraju świata, jakim były Stany Zjednoczone, gdzie jednak idea ograniczonego dobrobytu socjalnego miała przez długi czas konotacje wybitnie rasistowskie i liczyła się tak samo dopiero od okresu powojennego.

Pierwsze dwadzieścia lat po transformacji systemowej można było postrzegać jako próbę zbudowania jakiegoś systemu w Europie, który zachowywałby dotychczasowe trendy rozwojowe. Otwarcie się Unii na nowe kraje członkowskie wydawało się perspektywiczną inwestycją w przyszłe zasoby surowcowe i ludnościowe, które będą grały na dalsze rozwijanie dotychczasowego systemu socjalnego. Jednak w rzeczywistości ten system się załamał.

Naszym zdaniem, nastąpiło to z tego powodu, że dotychczasowe czyste korzyści ze współpracy z blokiem socjalistycznym nie były pomniejszane o koszty pozyskania tych korzyści. Socjalistyczne otoczenie brało na siebie eksternalizowane koszty przemysłowe, środowiskowe i związane z siłą roboczą. Unia nie była w stanie podjąć kosztów zagospodarowania zasobów największego spośród państw posocjalistycznych, a mianowicie Federacji Rosyjskiej, podobnie zresztą, jak i kosztów zagospodarowania bogactw Ukrainy. W przeciwieństwie do sytuacji poprzedniej, korzyści wiązałyby się z koniecznością uwewnętrznienia pewnych kosztów, a to było dość trudne do przeprowadzenia w ramach Unii. Państwa, które ponosiły największe koszty rościły sobie słuszne prawo do pewnego monopolizowania korzyści, skąd mieliśmy przodowanie Niemiec we współpracy z Rosją. Niemniej, stara Unia nie buntowała się specjalnie, godząc się na szukanie dodatkowych środków w bankructwach państw „marginalnych”, takich jak Grecja czy Portugalia, czy też w wyzyskiwaniu zasobów państw nowoprzyjętych, nie odgrywających większej roli w Unii.

To wszystko jednak tworzyło atmosferę kryzysu w Unii, związaną z kryzysem kapitalistycznym. W ten sposób powstała sytuacja, w której neoliberalne koncepcje zastępujące koncepcje ekonomiczne uwzględniające elementy socjalne zostały zdyskredytowane przez koncepcje bardziej konserwatywne, nacjonalistyczne, odrzucające nowoczesne systemy zabezpieczenia socjalnego na rzecz zabezpieczenia wynikającego z przedkapitalistycznych form istnienia państwa.

Te bazujące na nacjonalistycznych czynnikach ideologie okazały się bardzo ofensywne na Zachodzie, jednak największy oddźwięk uzyskały w Rosji, która przez ostatnie 30 lat musiała w końcu zrozumieć, że nie ma dla niej miejsca w gospodarce europejskiej.

Trzeba zrozumieć – w związku z upadkiem realnego socjalizmu, projekt socjalnego kapitalizmu przestał mieć rzeczywiste znaczenie. W nowej sytuacji zwiększyła się rola samowystarczalności jeśli nawet nie pojedynczego państwa, to na pewno samowystarczalności (w podstawowym wymiarze produkcji materialnej, zabezpieczającej potrzeby podstawowe) w ramach lokalnego sojuszu. To bardzo mocno podwyższa sprzeczności między poszczególnymi państwami czy sojuszami. To, co było siłą projektu unijnego, skończyło się. Poszczególne państwa zaczęły obserwować wzrost idei nacjonalistycznych, zbieżnych z pragnieniami szerokich mas społecznych, aby zabezpieczyć im jakąś formę socjalnego bezpieczeństwa. Ponieważ pojawiło się pęknięcie na unijnej solidarności, państwa zaczęły bać się swojej marginalizacji i podzielenia losu państw ocierających się o bankructwo, jak Grecja czy Portugalia.

W tej sytuacji, państwa Europy Wschodniej zaczęły obawiać się o swoją rolę w tym powszechnym przemeblowaniu europejskiego ładu. Kryzys kapitalizmu spowodował, że społeczeństwa Europy utraciły fundamentalne poczucie bezpieczeństwa, wiary w zbiorową solidarność, która była podstawą zaufania do niemieckiej próby zagospodarowania zasobów Rosji ku wspólnej korzyści społeczeństw Unii.

Przede wszystkim też, w monopol eksploatacji Ukrainy włączyły się Stany Zjednoczone. Ukraina pozostaje także kęskiem, którego Unia nie jest w stanie strawić. Było to trudne zadanie dla Unii jako całości, tym trudniejsze jest dla pojedynczej gospodarki, nawet tak silnej jak niemiecka.

Rozpad Europy socjalnej stworzył sytuację zagrożenia ze strony Rosji, która nie miała szansy zostania wchłoniętą przez któryś z istniejących projektów.

Izolacjonizm Rosji, który zaczął się otwarcie po kryzysie lat 2009-2010 oraz jego reperkusji na świecie wyrażonych w fali kolorowych rewolucji i „wiosen”, był odpowiedzią USA na sytuację, w której mogły podnieść się faktyczne nastroje buntu zagrażające kapitalizmowi jako takiemu. Konieczność położenia kresu wiecznej tymczasowości na wschód od Bugu została obudzona reakcją Rosji na powyższe wyzwania. Część tych wydarzeń stwarzała dla Rosji nową sytuację i nowe zagrożenie. Konieczne było albo przyspieszenie integracji europejskiej, albo zwrócenie się w kierunku azjatyckim. W każdym razie, sytuacja Rosji stała się wybitnie niestabilna. Jednocześnie, w Europie zwyciężały nastroje populistyczne i nacjonalistyczne, zaś utrzymanie projektu unijnego nie leżało w interesie USA. A tylko Unia mogła poradzić sobie z niełatwym zadaniem integracji Rosji i Ukrainy w swoich strukturach. Było by to jednak zmianą samej Unii, albowiem integracja Rosji nie pozostałaby bez wpływu na kształt tej struktury.

Pozostaje otwarte pytanie, czy doświadczenia Rosji, w zetknięciu z problemami kryzysu strukturalnego kapitalizmu w Europie, nie doprowadziłyby do radykalizacji świadomości społecznej i pobudzenia ruchów odradzającej się klasy robotniczej w warunkach odtwarzania struktur przemysłowych.  Wydaje się, że iluzja ustąpienia aspektu ideologicznego w toku przemian potransformacyjnych została obalona. W warunkach narastania populizmu i polityzacji walki wciągającej nie tylko tzw. nowe ruchy społeczne, stosunkowo swobodna i tradycyjna lewica rosyjska niosłaby ze sobą spory ładunek tradycyjnej ideowości i tradycyjnych doświadczeń organizacyjnych i ideowych. Faktycznie, w Rosji nie dokonała się dekomunizacja i lewica odwołująca się do tradycji bolszewickich ma pewne znaczenie społeczne ugruntowane na fundamentach, których sama nie uznaje, ale które sprzyjają jej istnieniu i trwaniu. Integracja Rosji z Unią Europejską spowodowałaby niewątpliwie ferment w ruchu lewicowym i zniesienie dominacji nieadekwatnych nurtów lewicy. Wydaje się więc, że dla USA konieczne było poparcie rusofobicznych państw posocjalistycznych, które nie dopuściłyby nigdy do powstania sytuacji, w której oswojona przez burżuazję postać zachodnia lewicowości systemowej zostałaby zastąpiona przez lewicę klasową.

Walka z Rosją ma więc charakter walki z „komunizmem”, co stanowi główny wydźwięk opozycji wobec niemieckiej koncepcji integracji Rosji ze strukturami unijnymi wyrażanej przez posocjalistyczne i poradzieckie państwa Europy Wschodniej.

To tłumaczy dołączenie lewicy zachodniej do sił linczujących Rosję i jej niezdolność do dostrzegania okien możliwości, tak jak to robi amerykański kapitał, nie przejmujący się niespójnością swoich posunięć, ale mający na uwadze wyłącznie skuteczność. Nawet jeśli działania amerykańskie stwarzają wrażenie, że chodzi zupełnie o coś innego, o kwestie suwerenności i demokracji, to w rzeczywistości rzecz idzie o wymiar klasowy. Dezintegracja Unii Europejskiej poprzez zradykalizowanie nastrojów społecznych czy poprzez jej rozbicie na szereg partykularnych nacjonalizmów – to robi różnicę.

Jeżeli poczytać analizy w polskiej publicystyce, gdzie rozpatruje się „polską rację stanu”, można dostrzec łatwo, że załatwienie kwestii rosyjskiej nierozłącznie wiąże się z rozwiązaniem sprawy lewicy. Propozycja innego ładu w Europie musi zawierać w sobie krytykę pierwotnego wzorca, który leżał u podłoża koncepcji Europy socjalnej. Ta koncepcja jest nierozerwalnie związana z lewicowością, nawet niekoniecznie rozumianą ortodoksyjnie i po marksistowsku. Sam fakt istnienia Federacji Rosyjskiej, którą spaja tradycja oparta na wspólnocie ideologicznej, która zastąpiła ideę kolonialną carów, jest twardym podtrzymywaniem bolszewizmu w takiej interpretacji. Zaprzecza więc „naturalnym” sojuszom opartym na przyciąganiu w konkretnym układzie geopolitycznym. Rosja nie może utrzymać się w obecnej postaci, ponieważ jest żywym symbolem ideologii, którą kapitalistyczna Rosja teoretycznie odrzuciła, ale w praktyce zachowała. Ten sam sposób myślenia można znaleźć u przedstawicieli zachodniej i nie tylko zachodniej lewicy. Narodów Federacji nie łączy nic poza wspomnieniem komunistycznego braterstwa. Dlatego nie może ona przetrwać.

Rosyjskie i zachodnie elity lewicowe nie dbają o ten wymiar tradycji lewicowej, jednak jest on bardzo wyraźny w pamięci Rosjan. Nowoczesnej lewicy nie jest na rękę pamiętanie o tej tradycji. Nawet jeśli kapitał sytuuje ją w tych kategoriach.

Na celowniku jest likwidacja projektu unijnego jako likwidacja remanentu, którego nie sprzątnięto dotąd przez zwykłe niedopatrzenie. Ponieważ projektu europejski jest reakcją na model radziecki, musi zostać uprzątnięty z pamięci i odniesień lewicy. Dlatego też nieodłączną częścią powojennego ładu będzie likwidacja lewicy jako takiej. Lewica zachodnia funkcjonuje od 30 lat jako pozostałość po konieczności reakcji na lewicowość w Rosji. Jako jej lepsza wersja. Jeśli wraz z Rosją ulegnie delegalizacji lewica rosyjska, to przydatność lewicy zachodniej jako argument na demokratyczność przestanie być potrzebny. Lewica przygotowuje sobie lustrację i dekomunizację, albowiem nie ma dla niej miejsca instytucjonalnego w nowym, podemokratycznym ładzie.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
12 kwietnia 2022 r.