Kształtowanie się klasy robotniczej z proletariatu jest procesem historycznym: „Dotychczasowe drobne stany średnie – drobni przemysłowcy, kupcy i rentierzy, rzemieślnicy i chłopi, wszystkie te klasy spychane są do szeregów proletariatu, po części dlatego, że ich drobny kapitał nie wystarcza do prowadzenia wielkiego przedsiębiorstwa przemysłowego i nie wytrzymuje konkurencji z większymi kapitalistami, po części zaś dlatego, że ich zręczność traci na wartości wobec nowych sposobów produkcji. W ten sposób proletariat rekrutuje się ze wszystkich klas ludności.” (Manifest komunistyczny, rozdział I „Burżuazja a proletariusze” – wszystkie cytaty pochodzą z przywołanego rozdziału).

Ten konkretny proces tworzenia się klasy robotniczej wymaga jednak ruchu po drugiej stronie „barykady”. I tak, powoli, „nowoczesny przemysł przekształcił drobny warsztat patriarchalnego majstra w wielką fabrykę przemysłowego kapitalisty. Masy robotnicze, stłoczone w fabryce, organizowane są po żołniersku.”
Mamy tu proces podzielony na dwa nurty: 1) pauperyzacja i spychanie „drobnych stanów średnich” w szeregi proletariatu; 2) wykuwanie z tego proletariatu masy robotniczej wepchniętej w fabryczny sposób produkcji. Pauperyzacja stanów średnich jest warunkiem i podstawą tworzenia się specyficznej klasy robotniczej. Ale to nie oznacza, że obie grupy są tożsame. Nie wszyscy spauperyzowani przedstawiciele stanów średnich stają się robotnikami przemysłowymi.

Klasykom wydawało się, że taka jest tendencja, ponieważ cały sposób produkcji kapitalizmu obraca się wokół produkcji przemysłowej, która przynosi wartość dodatkową (i, przy okazji, bogactwo materialne, którego wielkość, rosnąca wraz ze wzrostem poziomu sił wytwórczych, umożliwia przesunięcie części masy ludzkiej do pracy w sferze nieprodukcyjnej, baza – nadbudowa). W tej nadbudowie znajdują się grupy drobnomieszczańskie, którym udaje się nie zostać zepchniętymi do poziomu proletariatu fabrycznego: „… wraz ze wzrostem przemysłu proletariat nie tylko powiększa się liczebnie; jest on stłaczany w coraz większe masy, siła jego rośnie i coraz bardziej czuje on tę siłę. Interesy, warunki życiowe w łonie proletariatu wyrównują się coraz bardziej w miarę tego, jak maszyna zaciera coraz bardziej różnice w pracy i spycha płacę roboczą prawie wszędzie do jednakowo niskiego poziomu. Wzmagająca się konkurencja burżua między sobą i wynikające stąd kryzysy handlowe powodują coraz większe wahania płacy zarobkowej; postępujące coraz szybciej bezustanne doskonalenie maszyn czyni całe położenie życiowe robotników coraz bardziej niepewnym; starcia pomiędzy poszczególnym robotnikiem a poszczególnym burżua przybierają coraz bardziej charakter starć między dwiema klasami.”Istnienie i utrwalenie warstwy drobnomieszczańskiej skutkuje rozbiciem jeszcze nie narodzonej solidarności w łonie proletariatu. Ten fakt wyraża się w politycznej niejednorodności drobnomieszczaństwa, a którego wyłania się proletariat fabryczny. W miarę krzepnięcia i wykuwania się w praktyce gospodarki kapitalistycznej robotników jako klasy w sobie, interesy drobnomieszczaństwa (które pozostaje drobnomieszczaństwem – epigonem stanu trzeciego) i interesy klasy robotniczej rozchodzą się. Wyrazem tego jest trwający od początku antagonizm między koncepcją Marksa (i, poniekąd, Engelsa) a radykalnym drobnomieszczaństwem, którego interesy lepiej wyraża Proudhon i Bakunin, czyli radykalny nurt anarchistyczny.

Sprzeczności między wyłaniającymi się antagonistycznymi klasami społecznymi nie są jeszcze uświadamiane: „na tym szczeblu robotnicy stanowią masę, rozproszoną po całym kraju i rozdrobnioną przez konkurencję. Masowe zespolenie się robotników nie jest jeszcze wynikiem ich własnego zjednoczenia, lecz wynikiem zjednoczenia burżuazji, która dla osiągnięcia własnych celów politycznych musi – i na razie może jeszcze – wprawiać w ruch cały proletariat.” Tym bardziej niejasna pozostaje sprzeczność interesów między klasą robotniczą in statu nascendi a drobnomieszczaństwem, które pcha burżuazję (doktryna liberalna) do większego radykalizmu w demokratyzacji społeczeństwa burżuazyjnego. Obie strony konfliktu (burżuazja i drobnomieszczaństwo) potrzebują proletariatu przemysłowego, którego ilościowa ekspansja jest imponująca, a znaczenie polityczne – rosnące, do walki o swoje partykularne sprawy. Dodajmy – nie zawsze i nie do końca zgodne z obiektywnym interesem robotników.Klasa robotnicza wciąż nie jest jeszcze klasą dla siebie, nie ma świadomości własnych, odrębnych interesów, odróżniających ją od innych segmentów proletariackiej masy: „Na tym więc szczeblu proletariusze zwalczają nie swych własnych wrogów, lecz wrogów swoich wrogów – pozostałości monarchii absolutnej, właścicieli ziemskich, nieprzemysłowych burżua, drobnych burżua. Cały ruch historyczny jest w ten sposób skoncentrowany w rękach burżuazji, każde tą drogą osiągnięte zwycięstwo jest zwycięstwem burżuazji.”

Pozostałe odłamy pauperyzujących się mas stanu średniego mają przewagę nad robotnikami, ponieważ nie tworzą one swojej ideologii, swojej świadomości z nicości, ale kontynuują świadomość, jaką stan trzeci uzyskał w okresie poprzedzającym Rewolucję Francuską. Jest to świadomość pragmatyczna i utopijna jednocześnie, przedłużająca niespełnione przez wielką burżuazję (beneficjentkę Rewolucji) nadzieje skoncentrowane na procesach demokratycznych. Jest to zalążek koncepcji i doktryn liberalno-demokratycznych, które w I połowie XIX wieku stanowiły coraz bardziej wrogą tendencję wobec rodzącej się klasy robotniczej i jej samoświadomości, która w rewolucyjności szła o wiele dalej niż radykalne odłamy liberalnego drobnomieszczaństwa. Przede wszystkim – świadomy, w następstwie marksistowski, ruch robotniczy zdołał odrzucić balast utopijności koncepcji drobnomieszczańskich, sprawiając, że między partią klasy robotniczej a ruchami demokratycznymi drobnomieszczaństwa nastąpiło ostateczne rozdarcie. Wyrażał się on w stałym starciu między Marksem i jego wyobrażeniami o solidarności robotniczej a wyobrażeniami drobnomieszczańskich przywódców tego ruchu.

Tak więc, wbrew twierdzeniu Olega Dwurieczeńskiego, to nie woluntaryzm marksistów (Marksa), ale konkretne okoliczności działania ruchu robotniczego, w którym trudno było odseparować drobnomieszczański oportunizm od rewolucyjnego radykalizmu tej grupy społecznej, a więc i od rewolucyjnych celów klasy robotniczej, spowodowały, że definicje klasy robotniczej i proletariatu były płynne, a wzajemne relacje – niejasne. Nie inaczej było w przypadku Lenina. W tym ostatnim przypadku sprawa nabrała szczególnej ostrości, a to w rezultacie tak ważnego i wpływowego wydarzenia, jakim była Rewolucja Październikowa.

Drobnomieszczańskie w swej istocie ruchy nawiązujące do rewizjonizmu II Międzynarodówki, który z kolei nawiązywał do walk radykalnego drobnomieszczaństwa w XIX wieku, pokazały swoją rzeczywistą postawę wobec samodzielności interesów klasy robotniczej jako takiej.Rachuby na solidarność warstw pośrednich z robotnikami przemysłowymi, na które wskazywał O. Dwurieczeński w swoim kolejnym filmiku z serii „W poszukiwaniu proletariatu”, powołując się na list Engelsa skierowany do studentów niemieckich, niekoniecznie okazały się owocne – jak wskazało doświadczenie okresu Rewolucji i późniejszego.

Właśnie ta rozbieżność interesów obu grup społecznych jest głównym problemem lewicy w okresie po 1968 roku. Sam problem nie powstał wówczas, ale przybrał formy zinstytucjonalizowane i postawione w teoretycznym wymiarze, właściwym dla XX wieku, w tym właśnie czasie. Jest to kontynuacja konfliktu ciągnącego się od XIX wieku, ale w postaci dostosowanej do warunków XX w., epoki imperializmu.Tymczasem, wracając do Manifestu, wewnętrzne sprzeczności rozsadzają również proces kształtowania się klasy robotniczej: „To organizowanie się proletariuszy w klasę, a tym samym w partię polityczną, jest każdej chwili na nowo rozsadzane przez konkurencję pomiędzy samymi robotnikami. Ale odradza się ono wciąż na nowo, coraz mocniej, trwałej, potężniej.”

Drobnomieszczaństwo (i nie tylko) nie chce poddać się zepchnięciu do szeregów klasy robotniczej: „… jak widzieliśmy, wskutek postępu przemysłu całe odłamy klasy panującej spychane są do szeregów proletariatu, lub co najmniej zagrożone w swych warunkach życiowych. Również one zasilają proletariat licznymi pierwiastkami wykształcenia.” Dodajmy, że często wbrew swej woli. Ale też i warunki obiektywne skłaniają bardziej myślące jednostki z klasy panującej do świadomego opowiedzenia się po stronie interesów klasy robotniczej.

Na ten proces liczą założyciele marksizmu: „wreszcie, w czasach, kiedy walka klasowa zbliża się ku rozstrzygnięciu, proces rozkładu wewnątrz klasy panującej, wewnątrz całego starego społeczeństwa przybiera charakter tak gwałtowny, tak jaskrawy, że drobna część klasy panującej zrywa z nią i przyłącza się do klasy rewolucyjnej, do tej klasy, do której należy przyszłość. Podobnie przeto jak dawniej część szlachty przeszła do burżuazji, tak obecnie część burżuazji przechodzi do proletariatu, a mianowicie część burżua-ideologów, którzy wznieśli się do teoretycznego zrozumienia całego ruchu dziejowego.”Stąd działania klasyków na rzecz przyciągania przedstawicieli warstw średnich do sprawy robotniczej, chociaż mają oni już w 1847 r. jasność, że „spośród wszystkich klas, które są dziś przeciwstawne burżuazji, jedynie proletariat jest klasą rzeczywiście rewolucyjną. Pozostałe klasy upadają i giną wraz z rozwojem wielkiego przemysłu, proletariat jest tego przemysłu nieodłącznym wytworem [podkr. – nasze].Stany średnie: drobny przemysłowiec, drobny kupiec, rzemieślnik, chłop – wszystkie one zwalczają burżuazję po to, by uchronić od zagłady swoje istnienie, jako stanów średnich. Są one zatem nie rewolucyjne, lecz konserwatywne. Więcej nawet, są reakcyjne, usiłują obrócić wstecz koło historii. O ile są rewolucyjne, to tylko w obliczu oczekującego je przejścia do szeregów proletariatu, to bronią nie swych obecnych, lecz swoich przyszłych interesów, to porzucają własny punkt widzenia, aby przyjąć punkt widzenia proletariatu.”

Ale, jak pokazała historia, optymizm klasyków był na wyrost. Jak pokazano wyżej, warstwy drobnomieszczańskie nie są skazane wyłącznie na przyłączenie się do klasy robotniczej. W miarę wzrostu materialnego bogactwa społecznego, zapewnionego przez wyzysk klasy robotniczej, burżuazja może poluzować proces spychania drobnomieszczaństwa w szeregi klasy robotniczej. Marks miał świadomość, że wzrost stopy zysku nie jest dany raz na zawsze. Nie do końca zdajemy sobie sprawę, co to oznacza w kontekście relacji między grupami społecznymi. Lenin i pozostali działacze ruchu robotniczego musieli sobie z tego boleśnie zdać sprawę w trakcie swojej walki.

Proletariat pojawia się wraz i w wyniku procesu uprzemysłowienia, ale w trakcie trwania tego procesu sublimuje się destylat w postaci klasy robotniczej. Reszta proletariatu pozostaje na poziomie wahającej się i płynnej masy proletariackiej, której sytuacja życiowa zależy od dynamiki gospodarki kapitalistycznej. Proces spadania do klasy robotniczej został w Centrum kapitalizmu zahamowany w wyniku przewagi tego obszaru nad Peryferiami, ale w obliczu kryzysu tego systemu ponownie się odradza. Stąd rosnąca nienawiść drobnomieszczaństwa do tej klasy – porównać się ją da z nienawiścią pierwszych robotników do maszyn, które odbierały im pracę.

Ponad stuletnie doświadczenie uświadamia nam, że postępująca pauperyzacja mas proletariackich działa w dużym stopniu na rzecz solidarności proletariatu – wszyscy są spychani na poziom przeżycia. Jednak jeśli społeczeństwo się bogaci, to zaburzeniu ulega proces proletaryzacji. Przestaje działać tendencja spychania całego proletariatu w szeregi robotników – znaczenia nabiera tu rozróżnienie między sferą produkcyjną a nieprodukcyjną. Nie jest tak, że wszyscy stają się częścią robotnika łącznego, bezpośrednio produkcyjnego. Nie jest tak, że część robotnika łącznego, czyli wykwalifikowane kadry profesjonalne są równie marnie wynagradzane, co robotnik fizyczny (w perspektywie globalnej, a nie tylko wysokouprzemysłowionych państw Centrum). Sprzyja zamętowi fakt, że robotnik fizyczny też korzysta na ogólnym wzbogaceniu, co powoduje, że nieuleganie pauperyzacji pracownika wykwalifikowanego staje się mniej rażące, traci na klasowym charakterze.

Proces pauperyzacji ulega spowolnieniu, przestaje być wszechobejmującym, część drobnomieszczaństwa strukturalnie przestaje zasilać klasę robotniczą (łączną czy nie, bez różnicy).

Kiedy jednak stopa zysku przestaje rosnąć, mamy do czynienia z nawrotem do procesu pauperyzacji znanego z początków kapitalizmu. Wszyscy bronią się przed skutkami kosztem swoich współtowarzyszy niedoli. Pracownicy umysłowi, zamiast solidarnie stawać u boku robotników (jak to optymistycznie zakładali Marks i Engels w Manifeście), stają przeciwko nim jako wroga siła polityczna. Z tym właśnie miał do czynienia Lenin i marksiści nowego rewizjonizmu, powstałego po II wojnie światowej, konkretnie po 1956 r.

Rachuby klasyków opierały się na poniższym rozumowaniu: „Wszelkie społeczeństwa dotychczasowe opierały się, jak widzieliśmy, na przeciwieństwie klas uciskających i klas uciskanych. Ale po to, by można było uciskać pewną klasę, trzeba zapewnić jej warunki, w których mogłaby ona wlec przynajmniej niewolniczy żywot. Chłop-poddany wydźwignął się w warunkach poddaństwa na członka gminy, podobnie jak drobnomieszczanin pod jarzmem feudalnego absolutyzmu na burżua. W przeciwieństwie do tego, współczesny robotnik, zamiast podnosić się wraz z postępem przemysłu, spychany jest coraz bardziej poniżej warunków istnienia swej własnej klasy. Robotnik staje się nędzarzem i pauperyzm rozwija się jeszcze szybciej niż ludność i bogactwo. Ujawnia się tu wyraźnie, że burżuazja jest niezdolna do pozostawania nadal klasą panującą społeczeństwa i do narzucania społeczeństwu warunków istnienia swej klasy jako normy regulującej. Jest ona niezdolna do panowania, gdyż jest niezdolna do zapewnienia swemu niewolnikowi egzystencji bodaj w ramach jego niewolnictwa, gdyż jest zmuszona spychać go do takiego stanu, przy którym musi go żywić, zamiast być przezeń żywiona. Społeczeństwo nie może już istnieć pod jej panowaniem, to znaczy, jej istnienie nie daje się nadal pogodzić ze społeczeństwem.”Zapewnienie przez burżuazję warunków dla przyzwolenia na uciskanie danej klasy wyraża się w… sytuacji „państwa dobrobytu”. Trwanie takiego państwa spowodowało powszechną akceptację drobnomieszczaństwa dla antagonistycznego społeczeństwa klasowego, późnego społeczeństwa kapitalistycznego, które nawet zasłużyło sobie na miano „postkapitalizmu”, która to nazwa stanowiła listek figowy socjaldemokracji dla sprawy odrzucenia marksizmu (pod pozorem trzymania się jego litery – w tym wahań i niepewności co do dalszego procesu pauperyzacji i proletaryzacji).W duchu marksistowskiej teorii leży stwierdzenie, że jedynie konsekwentne trzymanie się interesów klasy robotniczej (wydestylowanej z proletariatu), gwarantuje konsekwentny sprzeciw wobec kapitalizmu pod dowolną jego zmutowaną postacią.

Oleg Dwurieczeński słusznie zauważa ambiwalencję pojęć proletariatu i klasy robotniczej u marksistów, w tym i u klasyków https://youtu.be/8iBMIsgm4II. Niesłusznie oburza się na wszystkich marksistów jak leci, zarzucając im najpierw złą wolę, a obecnie brak dostatecznej atencji dla naukowości swych dociekań (patrz: https://youtu.be/byyDRzzzkVg). Zupełnie, jakby naukowość była oderwana od walki klasowej, szczególnie w przypadku ruchu robotniczego i marksizmu.
Ambiwalencja pojęć jest związana ze sprzecznym charakterem samego ruchu robotniczego. W tym zagmatwaniu pojęć niepoślednią rolę odegrało stalinowskie wypaczenie nauczania marksizmu. Ale to temat na inne opowiadanie, jak mawiał ponoć A. Czechow…

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
7 listopada 2019 r.