Zasadnicza kwestia: Federacja Rosyjska, silna wsparciem, które płynie z integracji de facto z UE poprzez coraz silniejszą współpracę z Niemcami, z gospodarką niemiecką, czuje się na siłach, aby dopominać się o swoje miejsce jako tradycyjnego żandarma wschodniej części kontynentu. Jednocześnie, amerykańskie interesy w regionie sprawiają, że tej polityce przeciwstawiają się państwa nowoprzyjęte do UE, w tym Polska.

W pewnym sensie, sytuacja, w której Rosja, Białoruś i Ukraina pozostały w zawieszeniu po rozpadzie ZSRR – ani zintegrowane z kontynentem, ani całkowicie odrzucone, wymagała, w miarę upływu czasu, przezwyciężenia. Jakaś równowaga sił między Niemcami, które liderowały Europie Zachodniej, a Rosją wymagała, aby Rosja równoważyła ciężar Niemiec. Zdominowanie Białorusi nie wystarczało, należało jeszcze podporządkować Ukrainę.

Postrzeganie Europy Zachodniej przez lewicę tak zachodnią, jak i wschodnią, polega na uznaniu wolności i suwerenności wszystkich krajów i społeczeństw. Do tego obrazu mało pasuje Rosja jako państwo niedemokratyczne. Niemniej, w przedstawionej wyżej logice, państwa Europy Zachodniej także jawią się jako zdominowane przez Niemcy i ograniczone w swej suwerenności.

W tej sytuacji jednak, logika ruchów na Ukrainie, tzw. pomarańczowa rewolucja oraz Majdany, jawi się jako rzeczywista opozycja, opór wobec rosyjskiego planu podporządkowania sobie tego kraju w perspektywie równoważenia stosunku sił w rozwijającej się współpracy (niezbyt równoprawnej) z Niemcami. Rosyjska lewica kładzie nacisk na to, że oligarchiczny reżym Putina szuka możliwości podporządkowania sobie gospodarek Białorusi i Ukrainy w interesie własnej klasy panującej. Niewątpliwie to racja wynikająca z rosyjskiego interesu, w ramach kapitalizmu. Przekonujące do pewnego stopnia jako argument na rzecz tego, że rosyjski ekspansjonizm w tym momencie miał interes w podgrzewaniu sytuacji na Ukrainie, w wygrywaniu nastrojów na Donbasie. Niemniej, w interesie imperializmu rosyjskiego sparowanego z imperializmem niemieckim (https://youtu.be/35LRScWTHzU), sens ma utrzymanie w zależności całości Ukrainy, a nie wyrywanie jej kawałka. Deklaracje o konieczności utrzymania przyjaznych relacji z Ukrainą jako całością był wyraźny w oficjalnej propagandzie rosyjskiej. Nie znaczy to, że dla części rosyjskich oligarchów właściwe jest patrzenie z perspektywy całości klasy panującej. Jeżeli reżym Putina stawiał na współpracę z Niemcami, to działał w interesie całości kapitalistycznej klasy panującej w Rosji. Zjednoczona Europa pod przywództwem Niemiec, z zapleczem w postaci rozwijającej się Rosji. Brak suwerenności pozostałych organizmów narodowych w ramach tej struktury jest zawarty już w logice UE.

Podobnie jak uzasadnia się hegemonię USA w skali globalnej koniecznością utrzymania pokoju i porządku, tak silne przywództwo Niemiec w Europie, wspieranych przez Rosję, jest receptą na autorytarne, ale możliwie miękkie władanie kontynentem. Dzisiaj państwa europejskie przyznają się do zmęczenia niemieckim przywództwem, choć bez niego pogrążają się coraz bardziej w chaosie i recesji. Dotychczasowy autorytaryzm niemieckiego i amerykańskiego autorytaryzmu w Europie był maskowany instytucjami demokratycznymi, które zapewniały trzymanie się społeczeństw od kwestii kierunków strategicznych, zadowalających się kwestiami swobód demokratycznych i praw człowieka. Strach przed rosyjską dominacją wynika z braku zaufania nowych państw Unii do instytucji demokratycznych. Te ostatnie są postrzegane jako bastiony lewactwa, które usiłuje zniszczyć podstawowe wartości zachodniej cywilizacji.

Nie mają znaczenia argumenty o tym, że Rosja nadal pozostaje wobec niemieckiej przewagi gospodarczej w sytuacji półkolonialnej. Państwa nowoprzyjęte do UE nie mają zaufania do instytucji demokratycznych Zachodu jako do tych, które zmienią naturalny charakter agresywny imperializmu rosyjskiego, nawet zdominowanego przez Niemcy. A nawet, w przypadku Polski mamy do czynienia z wzmożeniem lęku w obliczu rysowania się takiego trwałego sojuszu.

*

Jeśli nowoczesna lewica uważa, że współczesny kapitalizm wkroczy w fazę, która przestała już być czystym kapitalizmem i stał się „postkapitalizmem”, to powstaje zasadne pytanie, dlaczego rosyjska lewicowa elita intelektualna kwestionuje prawo burżuazji rosyjskiej do wywalczenia sobie swojej niszy w „postkapitalistycznym”, globalnym podziale pracy.

Taki problem rodzi się w momencie, kiedy za prawidłową uzna się interpretację wojny na Ukrainie za konflikt międzyimperialistyczny. Taka interpretacja przeważa w lewicowym środowisku, opierającym się na rozważaniach teoretycznych w duchu marksizmu.

Interesujące, że sankcje ekonomiczne narzucane rosyjskiej gospodarce przez Zachód nie są brane w tym kontekście pod uwagę. Nowoczesna rosyjska lewica radykalna przyjmuje za dobrą monetę wyjaśnienie, że sankcje mają na celu przymuszenie reżymu Putina do wprowadzenia w Rosji systemu demokratycznego.

Zmiana sposobu działania reżymu mogłaby w warunkach sankcji zajść dwoma alternatywnymi kanałami. Pierwszy polegałby na wprowadzeniu w Rosji gospodarki socjalistycznej od razu. To jest w jednym kraju i we wrogim otoczeniu, które bynajmniej nie zmieni się na przyjazne w wypadku przyjęcia tej drogi. Reżym nacjonalizuje przedsiębiorstwa posiadane przez obcy kapitał, a także przez własny i następnie stajemy przed problemem kolejnego kroku – ich uspołecznienia. Niestety, mielibyśmy tu powtórzenie klasycznego scenariusza Rosji radzieckiej i możliwość zdegenerowania się systemu w podobny sposób, jak to się stało w ZSRR. W pewnym sensie, mamy niejaką próbę ostrożnego oparcia się na tym wzorcu, z tym, że reżym ma na myśli od razu odwołać się do stalinowskiego autorytarnego stylu władzy, który miałby na celu zapobieżenie chaosu poprzedzającego stalinowskie rozwiązanie. Wedle oficjalnej wykładni, w dużym stopniu popieranej przez nurty stalinowskie rosyjskiej lewicy, silna władza Stalina ukróciła anarchię prowadzącą do rozbicia państwa radzieckiego. Silne wciąż poparcie dla stalinowskiej polityki w społeczeństwie opiera się na przekonaniu o słuszności tej wykładni. Epoka postalinowska charakteryzowała się osłabieniem autorytaryzmu, co było związane ze stabilizacją sytuacji ZSRR w świecie, czyli był to proces obiektywny. Wynika stąd, że wywalczenie sobie dogodnych warunków międzynarodowych jest sprawą zasadniczą dla tego, aby proces odbudowy gospodarczej, a zatem i socjalnej i politycznej Rosji przebiegał w sposób maksymalnie demokratyczny.

Trudno nie zgodzić się z tezą, że funkcjonalność demokratycznych instytucji jest wprost proporcjonalnie zależna od stabilności danego państwa na arenie międzynarodowej. Jeżeli tej stabilności nie ma, to – jak widać, słychać i czuć – bardzo łatwo jest zdestabilizować sytuację wewnętrzną polityką sankcji ekonomicznych.

Nowoczesna lewica musiałaby udowodnić, że w przypadku obecnej Rosji możliwe jest przerobienie oligarchów na „uczciwych biznesmenów”. Nie jest to możliwe, dopóki oligarchowie pełnią tylko rolę kapitalistów kompradorskich wobec zachodniego kapitału, przed którym muszą się tłumaczyć z tego, że zarządzają w interesie owego kapitału zachodniego w sposób mało demokratyczny. A w każdym razie, nie są lepsi wobec własnego świata pracy niż sami zachodni kapitaliści. No chyba, że lewica zachodnia kłamie w żywe oczy twierdząc, że zachodni świat pracy jest tak okrutnie wyzyskiwany, jak to usiłuje przedstawić w swojej propagandzie. Represje policyjne na Zachodzie są bowiem faktycznie głaskaniem po główce w relacji do tego, na co pozwala sobie policja Putina.

Jednym słowem, czy lewica rosyjska domaga się od reżymu Putina, aby doskoczył do standardów zachodniej demokracji – a do tego, jak sądzić po enuncjacjach lewicy zachodniej, jest mu całkiem niedaleko i wystarczyłby tylko jeszcze jeden mały wysiłek? Czy też może lewica rosyjska domaga się od reżymu Putina, aby był LEPSZY od systemu zachodniej demokracji? A wtedy to wracamy do tego, co napisane wyżej – reżym rosyjski musiałby wyznaczać trend dla demokracji globalnej, co postawiłoby go w sytuacji Rosji radzieckiej i wymusiło rządy silnej ręki à la Stalin, bo wrogie otoczenie bynajmniej by nie znikło.

No nie, nie damy się nabrać na to, że zachodnia lewica dokonałaby cudu i przewrotu (oczywiście wedle najlepszych demokratycznych standardów mienszewickich) i wsparłaby rewolucję wewnątrzsystemową Rosji przeprowadzoną przez sam reżym Putina, który by w tym katharsis dokonał niezbędnego samooczyszczenia. Ponad sto lat od czasu Rewolucji Październikowej to chyba wystarczająco długo, aby zachodnioeuropejska lewica nareszcie pokazała, jak się robi rewolucję proletariacką!

Drugim sposobem potraktowania tematu, który znosi powyższe rozumowanie jako głupie i ograniczone umysłowo, polega na tym, że nowoczesna lewica raczej postrzega sprawę w optyce orientacji na zmianę paradygmatu niezbędnych zmian demokratycznych. Otóż, „postkapitalizm” przekracza etap kapitalizmu i – ku ogromnej uldze zachodniej lewicy – znosi problem i konieczność dokonania rewolucji proletariackiej na Zachodzie. Współczesny proletariat, tak jak go postrzega nowoczesna lewica, nie ma żadnych sprzeczności antagonistycznych z kapitałem jako kapitałem produkcyjnym. W sumie, klasa robotnicza w tradycyjnym znaczeniu, znikła z pola widzenia, a właściwie uległa marginalizacji i zepchnięciu na obszar Trzeciego Świata. Jeżeli spełni się prognostyk nowoczesnej lewicy, to rozstrzygnięcie problemów klasowych w Trzecim Świecie dokona się poprzez ten sam mechanizm, jaki zaistniał w krajach wysokorozwiniętego kapitalizmu: a mianowicie produkcja przemysłowa zostanie zastąpiona przez sferę usług. To rozwiąże wszystkie zasadnicze problemy, które ciągną się za lewicą jak niepotrzebny balast. Kapitaliści zajmą się produkcją, która zostanie w przeważającym stopniu zautomatyzowana i zrobotyzowana. W ten sposób, wedle Marksowskiej teorii wartości opartej na pracy, zniknie zysk. Pozostanie wartość dodatkowa, którą wystarczy tylko sprawiedliwie podzielić między członków społeczeństwa i wszyscy będą zadowoleni.

Ponieważ mamy do czynienia z postkapitalizmem, kapitaliści nie zrezygnują z prowadzenia działalności produkcyjnej w sektorze produkcji dóbr materialnych niezbędnych do reprodukcji społeczeństwa, tylko będą nadal wypełniali swoje funkcje, ponieważ będą trybikami w wielkiej machinie społecznej reprodukcji. W sumie, będą więc zadowalali się przysłowiową miską ryżu, ponieważ i tak będzie to więcej niż ich „robotnicy”: roboty.

Jest tu pewna subtelność: ponieważ produkcja na rzecz materialnej reprodukcji społeczeństwa będzie się z automatu rozdzielała między członków społeczeństwa, to kapitalista nie będzie musiał szukać rynków zbytu i nie będzie musiał przetwarzać wartości dodatkowej na zysk na owym rynku. Brak tego spieniężenia produktu dodatkowego nie pozwoli na kreację zysku, która jest podstawą osobistego dochodu kapitalisty, a ponadto – last, but not least – podstawą dla reinwestycji w przedsiębiorstwo.

Tak więc, warunkiem dla zachowania istnienia kapitalisty (którego trwanie w tej roli jest w wyżej opisanym mechanizmie absurdem) pozostaje możliwość spieniężenia wyprodukowanej wartości dodatkowej. To jest fundament prywatnej własności środków produkcji. Jednocześnie, z punktu widzenia nowoczesnej lewicy, istnienie zysku jest warunkiem fundamentalnym dla możliwości wysunięcia roszczenia wobec kapitalisty. A to roszczenie jest źródłem możliwości sprawiedliwego podziału wtórnego dochodu i dochodów w społeczeństwie.

Dopóki więc nie mamy sytuacji pierwszej, a wciąż zachowujemy prawo kapitalisty do zawłaszczenia wartości dodatkowej, co praktycznie wyraża się w jego prawie do prywatnego spieniężenia wartości dodatkowej na rynku, do tej pory mamy do czynienia z normalnym kapitalizmem, a nie z żadnym „postkapitalizmem”.

Zniesienie tego warunku zachowania prywatnej własności środków produkcji stawia nas w sytuacji, w której stoimy przed wyzwaniem, które nazywa się uspołecznieniem środków produkcji. Czyli z sytuacją opisaną w punkcie pierwszym. A to ponownie stawia przed lewicą zagadnienie rewolucji proletariackiej i cały kram z tego wynikający. Rozwiązanie, które cedowało na kapitalistę problemy związane z produkcją i reprodukcją, a systemowi demokratycznemu przypisywało moc odbierania kapitaliście dodatkowej części zysku (odczytywanej przez kapitał jako kradzież), jest tyleż genialne, co naiwne. Dopóki kapitał był zagrożony, że zostanie po prostu wywłaszczony, dopóty zgadzał się na tę „kradzież”, którą doradzał mu jego komitet zarządzający interesem klasy kapitalistów jako całości, czyli biurokracja państwa burżuazyjnego. W momencie, kiedy to zagrożenie znikło, kapitał nie ma więcej powodów, aby godzić się na „kradzież”.

W tej sytuacji, lewica-a-jakże-nowoczesna, pociesza samą siebie przekonanie, któremu nadała teoretyczną, naukową rangę, że produkcję dóbr służących reprodukcji materialnej społeczeństwa można spokojnie zastąpić usługami nieprodukcyjnymi. Jedną część tego rozumowania obnażyliśmy jako absurdalną powyżej, z jej najmocniejszym teoretycznym fundamentem zasadzającym się na automatyzacji pracy. U Marksa jest to związane z rozwiązaniami, które są niezbędne w sytuacji zniesienia mechanizmu kapitalistycznego sposobu produkcji, natomiast dla nowoczesnej lewicy jest to mechanizm, który mieści się doskonale w logice kapitalistycznego sposobu produkcji. Wykazaliśmy dlaczego (spieniężenie wartości dodatkowej) jest to niemożliwe.

Możemy więc – po tych wyjaśnieniach teoretycznych – wrócić do kwestii miejsca rosyjskiej gospodarki w globalnym świecie i możliwości demokratyzacji reżymu Putina, osłabionego sankcjami gospodarczymi narzucanymi od 2014 r. (aneksja Krymu), w warunkach zapaści ekonomicznej.

Rosyjska lewica uważa, że wprowadzenie reżymu demokratycznego jest możliwe w dowolnych warunkach politycznych. Z tego mniej więcej, aksjomatycznego założenia wynika również przekonanie, że w warunkach rewolucji można było zachować metody demokratyczne. Otóż, dzisiejsza sytuacja polityczna w krajach Europy pokazuje, że nie jest możliwe zachowanie nienaruszonych instytucji demokratycznych nawet w warunkach braku rewolucji.

Z naszego punktu widzenia, instytucje demokratyczne mogą zostać ocalone jedynie w wyniku radykalnego zerwania z kapitalistycznym sposobem produkcji. Wymaga to zmiany miejsca członków społeczeństwa w nowym, socjalistycznym  sposobie produkcji, adekwatnie do potrzeb tego systemu. Dla pocieszenia możemy dodać, że dopiero w tym sposobie produkcji można realistycznie myśleć o automatyzacji i robotyzacji produkcji podstawowej. Niemniej, wywłaszczenie kapitału pozostaje zadaniem rewolucyjnym, czy nam się to podoba, czy nie. A to doprawdy trudno będzie dokonać metodami do końca demokratycznymi, chyba że kapitał zostanie zmuszony do ustępstw metodą perswazji naocznej, jak to miało miejsce w okresie istnienia realnego socjalizmu.

Istnieje szansa na łagodne przejście międzysystemowe, ponieważ w społeczeństwie współczesnym przewagę zdobywa myślenie ekonomiczne w duchu powrotu do zrównoważonej gospodarki opartej na fundamencie produkcji materialnej, realnej, z odrzuceniem finansowego pasożytnictwa, które było wyrazem wysiłków wielkiego kapitału w celu zachowania własności środków produkcji (w tym głównie ziemi). W warunkach sprzeczności między kapitałem produkcyjnym a kapitałem finansowym, mamy doskonałą okazję, aby oprzeć się na taktycznym sojuszu z bezpośrednimi producentami i kapitałem tej sfery.

Wracając jednak do Rosji.

Kurczące się enklawy produkcji bezpośredniej, której owoce są przejmowane przez kapitał finansowy i spekulacyjny, są bastionem oporu wewnątrz samego układu gospodarki kapitalistycznej. Drenowanie gospodarek opartych na eksporcie surowców, po cenach dyktowanych przez nabywców, sprawia, że zasadniczym problemem jest skąd brać środki na inwestycje we własną gospodarkę.

Lewica w tym względzie orientuje się na ekonomię burżuazyjną, która od ponad półwieku wykazuje, że produkt krajowy jest powiększany przez wydatki na wynagrodzenia. Te wydatki obrazują bowiem, wedle tego rozumowania, wartość pracy włożonej przez „klasy kreatywne” w tworzenie społecznego dobrobytu.  W gospodarce realnej, te usługi muszą znaleźć pokrycie w produkcji dóbr i usług podstawowych, które zostaną zakupione za środki uzyskane ze sprzedaży owych usług. Usługi nieprodukcyjne rozwinęły się w wyniku wzrostu bogactwa społecznego, które jest wynikiem połączenia pracy (produkcyjnej) z surowcami, jakich dostarcza nam ziemia, otaczająca nas przyroda. To abecadło marksizmu, o którym nie chce pamiętać lewica.

Dotychczas ta fałszywa świadomość ekonomiczna funkcjonowała, ponieważ Europa utrzymywała w sytuacji podległości i zależności gospodarki krajów ex-kolonialnych, np. w Afryce. Europejskie ubolewanie nad nadmiernym uzależnieniem się od rosyjskich surowców, w tym głównie gazu, jest o tyle nietrafione, że Europa w ogóle jest pod względem surowcowym obszarem raczej uzależnionym. Jeśli nie rosyjski gaz, to niezbędne jest jego sprowadzanie z innych kierunków, a nie sięgnięcie po własne zasoby. Można być pewnym, że w przypadku trudności z zaopatrzeniem w gaz pochodzący z zewnątrz, Norwegia nie będzie miała innego wyjścia, jak starać się uzyskać jak najlepsze wyniki sprzedaży, aby pozwolić sobie na zakup innych, niezbędnych surowców i dóbr.

Porozumienie między Rosją a Algierią wskazuje na kierunek przyszłości – Algieria nie będzie odmawiała sprzedaży gazu do Europy, ale nie ma najmniejszej chęci podporządkować się żądaniom europejskim, aby zwiększyć produkcję gazu i dostarczać go po cenach dyktowanych przez Unię Europejską. Podobnie porozumienie krajów producentów i eksporterów gazu i ropy obejmujące Arabię Saudyjską odmówiło podporządkowania się żądaniom europejskim, aby zwiększyć produkcję.

 

W tej sytuacji Europa nie ma możliwości zastąpienia w pełni gazu rosyjskiego z innych źródeł. Również zablokowanie eksportu zbóż z Indii, które stoją przed wyzwaniem zakłócenia dostaw na rynek światowy zbóż z Ukrainy i Rosji stawia Europę w sytuacji zagrożenia niedoborami i dramatycznym spadkiem poziomu życia.

To wszystko wskazuje na fakt, że rzeczywistym celem polityki sankcji narzuconych przez USA nie jest tak naprawdę Rosja, która nie ma samodzielności, ale Europa Zachodnia, która kosztuje świat zachodni zbyt wiele. W momencie, kiedy Europa przestała być potrzebna jako okno wystawowe dla drażnienia społeczeństw wschodniego bloku, jej standard życia stał się zbędnym wydatkiem.

W Europie Zachodniej kapitał produkcyjny zaczyna odczuwać sytuacje na własnej skórze i jest skory do ustępstw, tj. do podzielenia się odpowiedzialnością za prowadzenie przedsiębiorstw z pracownikami owych przedsiębiorstw i ze społeczeństwem jako takim. We Francji, która wraz z Niemcami odczuwa mocno skutki załamania się mechanizmu unijnego, narasta krytyka modelu pracy wprowadzanego jako projekt sztandarowy przez rządy francuskich socjalistów. A więc krytyce podlega skrócony tydzień pracy. Nie trudno zgodzić się z twierdzeniami, które wiążą to rozwiązanie z metodą obrony kapitału, a więc z narzuceniem zwiększenia elastyczności pracy i jej destabilizacją. Czym różni się walka o 8-godzinny dzień pracy prowadzona przez ruch robotniczy z walką o 35-godzinny tydzień pracy we współczesnym społeczeństwie? Walka o 8-godzinny dzień pracy była prowadzona przede wszystkim w przedsiębiorstwach produkujących na rzecz reprodukcji materialnej społeczeństwa i w warunkach wzrostu wydajności pracy, co pozwalało na wzrost stopy życia, ponieważ zwiększało jednocześnie zyski w przemyśle. Wywalczenie 35-godzinnego tygodnia pracy nie wiąże się ze wzrostem wydajności pracy w sektorze produkcyjnym, który stanowi bazę materialną dla utrzymania nadbudowy nieprodukcyjnej, przy jednoczesnym zwiększonym obciążeniu sektora produkcyjnego. Który to sektor, w międzyczasie, został zdelokalizowany poza granice społeczeństw konsumpcyjnych. Dopóki panowały stosunki kolonialne z krajami delokalizacji, dopóty tamte społeczeństwa były obciążane kosztem redukcji czasu pracy w kapitalistycznym Centrum.

Te stosunki zostały właśnie zakwestionowane.

Jeżeli analityk, Agnès Verdier-Molinié, podkreśla konieczność przemyślenia na nowo zasad organizacji gospodarki francuskiej i konieczność reindustrializacji Francji, to jest to polityka analogiczna do tego, z czym mieliśmy do czynienia z odbudową gospodarki w Rosji radzieckiej. Monopolizacja sektora produkcyjnego przez wielkie firmy wynikała z konieczności posiadania ogromnego kapitału na wejściu, aby móc robić odpowiednie zyski. Zmiana struktury gospodarki z przemysłowej i rolniczej na taką, w której przeważa sektor usług nieprodukcyjnych, spowodowała, że większość ludzi nie ma żadnych tytułów do udziału w społecznym bogactwie poza swą siłą roboczą. Jednocześnie, ta sama ludność, ponieważ niczego nie produkuje materialnie, nie jest odbiorcą dóbr produkcyjnych (służących produkcji). A więc przestaje być nabywcą, czyli w rezultacie, produkcja przemysłowa wycofuje się z tego rynku. Dany obszar przestaje dla przemysłu istnieć. Organizacja dostawy dóbr materialnych, dóbr przemysłowych, musi być organizowana przez państwo. Państwo może sztucznie tworzyć rynek poprzez zasilanie środkami finansowymi terenów jałowych dla kapitału prywatnego. Ale do tego potrzebuje samozasilania ze strony kapitału produkcyjnego. Na dłuższą metę usługi państwa przestają być dla kapitału zasadnicze, ponieważ wielkie korporacje same mają nierzadko państwa w kieszeni, a nie odwrotnie. Finansowanie budżetu państwa po to tylko, aby odzyskać te same (lub nawet pomniejszone o oszczędności i transfery w inne działy gospodarki) pieniądze od ludności, przestaje być opłacalne dla wielkiego kapitału. Dlatego wymierają prowincje, w których nie ma krążenia środków i wymiany towarowej.

Pierwszym krokiem do odbudowy gospodarczej jest przyznanie, że zasadnicze znaczenie ma sektor produkcji materialnej, produkcji dóbr służących reprodukcji materialnej społeczeństwa. Ważne jest odpowiednie zhierarchizowanie sektorów gospodarki i pilnowanie zasady dyktatury proletariatu (czyli faktycznego uspołecznienia w interesie klasy robotniczej) w sektorze przemysłowym. Możliwości reszty gospodarki są uzależnione od mocy sektora przemysłowego. Sektor przemysłowy ma takie znaczenie, ponieważ jest on ogniwem pośrednim między produkcją rolniczą a społeczeństwem. Jest wysokorozwiniętą formą zapośredniczenia stosunku społeczeństwa do przyrody. Nie jest formą zastąpienia rolnictwa przez przemysł, co stało się źródłem nieporozumień prowadzących do kryzysu ekologicznego.

Ostatecznie mamy taką sytuację, że rekonstrukcja gospodarcza Rosji zbiega się z koniecznością rekonstrukcji gospodarczej Europy Zachodniej. Wbrew rosyjskiej lewicy, która postrzega Rosję jako biernego odbiorcę standardów udostępnianych przez Europę. Europa Zachodnia jako model właśnie się wali, czego lewica uporczywie nie chce zauważyć, czekając aż Europa ją zmiażdży przy upadku.

 

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
26 maja 2022 r.