Obejrzałem manifestację anarchokomunistów i dusz pokrewnych ze wszystkich stron – żadna nie przypadła mi do gustu. Zacznę jednak od wywiadu jaki „Strajkowi” – głównemu lewicowemu medium nagłaśniającemu imprezę przełamującą przymusową kwarantannę – udzielił z ramienia organizatorów, Związku Syndykalistów Polskich, Jakub Żaczek:
W ZAMYŚLE MIAŁ TO BYĆ MASOWY PROTEST WZBURZONYCH PRACOWNIKÓW, NA KTÓREGO CZELE STANĄĆ MIAŁA, POD WODZĄ ANARCHOSYNDYKALISTÓW I PUBLICZNEJ GRUPY „TARCZA SPOŁECZNA” ANIMOWANEJ PRZEZ ZSP, NIEOMAL CAŁA RADYKALNA LEWICA LUB PRZYNAJMNIEJ 224O CZŁONKÓW TEJŻE „TARCZY”.
A oto co z tego zostało:
Na profilach głównych organizatorów: Ann Kij i Jakuba Żaczka można znaleźć sporo relacji filmowych i „fajne foty”. Bezpośrednią transmisję z pikiety pod Sejmem prowadził również „Strajk”.
Nie będę wchodził w kwestie techniczno-organizacyjne – zostawię to specom. Mnie irytuje partyjniactwo Związku Syndykalistów Polskich i związana z tym kwestia partyjniackiego pijaru.
Dlaczego pijar to nie to samo, co „PR” pokrótce wyjaśni sam Marcin Król:
„Wbrew tytułowi nie będzie to opowieść o zakonie pijarów, o Stanisławie Konarskim i Collegium Nobilium, lecz o pewnym tajemniczym zabiegu, który od stosunkowo niedawna tworzy ludzi albo ich obala, bez którego polityków po prostu nie ma, a co najmniej tak się powszechnie uważa. W jakim kontekście używamy tego określenia? Otóż mówimy na przykład o polityku: ‘wszystkie jego wypowiedzi to tylko pijar’ albo ten lub ów źle wypada publicznie, ‘bo nie zadbano o jego pijar’. Jest to zgwałcone i zdeprawowane pojęcie PR, czyli public relations, innymi słowy umiejętności sensownego i jasnego prezentowania poglądów przez różne osoby, które mają coś do zaprezentowania lub przez specjalistów upoważnionych przez te osoby.
Pijar, tak jak jest obecnie używany w Polsce, jest określeniem całkowicie nonsensownym, gdyż nie dotyczy public relations, lecz polega na przeciwstawieniu wypowiedzi merytorycznej – wypowiedzi nastawionej wyłącznie na zyskanie popularności u widzów (rzadziej czytelników). Innymi słowy, nie chodzi tu o jasny i komunikatywny przekaz, lecz o przekaz z założenia nie mający nic wspólnego z prawdą i służący wyłącznie omamieniu widza lub słuchacza” (Marcin Król, CAŁY TEN PIJAR; https://wiadomosci.dziennik.pl/…/artykuly/110644,caly-ten-p…).
Jego wywody – ku mojemu żalowi – odnoszą się od zniesienia stanu wojennego, a także do małej sceny politycznej.
Przy „całym tym pijarze” meritum po prostu się nie liczy. Ważne jest pokazanie swojej buźki, mordy i firmy, czyli „fajne focie”. Nie muszą być nawet przesłodzone. Mają jedynie zostać w pamięci i… w dorobku, który mieści się w miejskim politycznym folklorze w mistrzowskim wykonaniu nowej radykalnej lewicy.
W przypadku Związku Syndykalistów Polskich trudno mówić o jakimś stylu charakterystycznym. Kolorystycznie Związek ten dziś byłby swojski na nieomal całym obszarze banderowskiej Ukrainy (w końcu nie przypadkiem poparł Euromajdan, podobnie jak i Pracownicza Demokracja, Krytyka Polityczna oraz zalążki partii Razem). Cała reszta omawianego, przereklamowanego eventu mówi o rzeczywistych wpływach, które ograniczają się do zaledwie znikomej części lewicowej rodzinki, której parcie na szkło nie budzi zdziwienia.
Na obszarze pijaru Związek Syndykalistów Polskich jest przy Ruchu Sprawiedliwości Społecznej i Piotrze Ikonowiczu (nawet bez RSS, acz z Kancelarią Sprawiedliwości Społecznej) zaledwie rezolutną konkurencją, imprezę której nie przypadkiem nie zaszczycił on swoją obecnością, ani uwagą – podobnie uczyniły Pracownicza Demokracja i Inicjatywa Pracownicza.
A to na lewicowej rodzince z pewnością się liczy.
Inne grupy nowej radykalnej lewicy, w tym tej „prawdziwej”, wkrótce również zajmą się pijarem.
A co im zostało, skoro praktycznie się nie liczą i nie mają nic do zaoferowania klasie robotniczej poza banałami i dowolnymi frazesami o jedności wszystkich pracowników najemnych w obliczu strukturalnego kryzysu kapitalizmu?
A tego cała nowa radykalna lewica się trzyma jak pijany słupa.
Stąd dreptać mogą tylko w kółko, choćby i przed Sejmem.
Szczytem osiągnięć można wówczas uznać dreptanie przed wejściem do zakładu pracy, dajmy na to Amica Wronki.
Pijar czasem zadziała. O przykłady poproście Piotra I.
Na tysiąc i jedną noc starczy.
NIE ZAMIERZAMY PŁACIĆ ZA NOWEJ RADYKALNEJ LEWICY KRYZYS.
Niech oni płacą – nawet stawkę podwójną.
Włodek Bratkowski
30 maja 2020 r.