Z całym swoim stalinowskim obciążeniem, ZSRR był  jedyną zakorzenioną w rzeczywistości próbą zakwestionowania kapitalistycznego sposobu produkcji. Antytotalitarna, progresywna lewica, osadzona głównie w USA, skąd promieniowała swymi ideami na Europę, a więc i na cały świat, charakteryzowała się tym, że w przeciwieństwie do nurtu bolszewickiego trzymała się koncepcji niekwestionowania kapitalistycznego sposobu produkcji, skupiając się całkowicie na jego podporządkowaniu sprawiedliwemu podziałowi społecznemu i stwarzania realnej bazy dla znoszenia innych przejawów niesprawiedliwości społecznej. Wręcz można powiedzieć, że utrzymanie kapitalistycznego sposobu produkcji rozumianego jako synonim racjonalności i efektywności ekonomicznej stanowiło warunek sine qua non dla zaistnienia i trwania społeczeństwa demokratycznego i sprawiedliwego w sensie socjalnym.

Autorytaryzm modelu radzieckiego był uważany za bezpośredni dowód tego, że inny, niekapitalistyczny sposób produkcji jest w sposób nieunikniony powiązany z tendencją do totalitaryzmu. Dobrobyt amerykański, związany z amerykańskim stylem życia, którego główną cechą była swoboda i luz w codziennym zachowaniu, stały się towarem eksportowym systemu amerykańskiego. O tej symbiozie dobrobytu ekonomicznego i swobodnego stylu życia pisał Zbigniew Brzeziński w Wielkiej szachownicy jako o taranie, który z łatwością rozbijał wszelkie tradycyjne, konserwatywne modele zachowania, szczególnie wśród młodzieży na całym globie.

Jeśli kultura z definicji stanowi ograniczenie naturalnej, dziecięcej swobody zachowań, to kultura amerykańska – zgodnie z błyskotliwym określeniem Oskara Wilde’a – stanowiła unikalny przykład społeczeństwa, które od barbarzyństwa przeszło bezpośrednio do fazy degeneracji, z pominięciem etapu cywilizacji. Wyrażenie błyskotliwe, aczkolwiek nie do końca zdające sprawę z prawdziwego procesu cywilizacyjnego, który miał miejsce w USA. Mniejsza, nie tu miejsce na pełne przedstawienie tego procesu. Wystarczy stwierdzić, że niezależnie od imperialistycznego charakteru Stanów Zjednoczonych, amerykański system społeczny z racji swoich korzeni (którym nie przeczą w żaden sposób epizody ludobójstwa na rdzennej ludności kontynentu czy niewolnictwa) pozostaje w najczystszej postaci wyrazem populistycznych nurtów tłumionych w Europie subtelnymi (lub mniej subtelnymi) metodami narzucania norm wyższej, arystokratycznej kultury.

Stąd przywiązanie, jakim wśród lewicowych populistów (wolnościowców, anarchistów i różnorodnych odmian tychże) cieszy się model hegemonii amerykańskiej jako wcielenie naturalnej, spontanicznej, niehamowanej przesądami kulturowymi, pierwotnej woli mocy płynącej z trzewi ludu. Nawet jeśli ten lud w swej spontaniczności kładzie nacisk na prymitywizm. W percepcji zblazowanej, kontestującej młodzieży amerykańskiej lat hippisowskiej kontrkultury był to odpowiednik jakże znajomej, rodzimej… chłopomanii.

Hipisi wyrośli na eleganckich wyrobników Wall Street, a w Europie na eurodeputowanych, niemniej zauważono, że w reszcie świata zapotrzebowanie na dowartościowanie populistycznych ciągot stale istnieje, ponieważ reszta świata także dzieli się na beneficjentów lokalnych kultur i cywilizacji oraz klasy ludowe, które ponoszą koszty owych lokalnych cywilizacji. Kultura ludowa ma zaś charakter dość uniwersalny – cechuje się bezpośrednim stosunkiem zawłaszczania do przyrody, a więc i bezpośrednim, konfliktowym stosunkiem do wszystkiego, co znajduje się wkoło.

Z perspektywy marksistowskiej, taka natura klas ludowych wynika z klasowej deprywacji, w jakiej się społeczność ludowa stale znajduje. Klasowy, wyzyskujący charakter społeczeństwa, w jakim żyją, wymusza przenoszenie społecznej relacji wrogości na środowisko przyrodnicze.

Kapitalistyczny sposób produkcji wyraża się w kulcie wolnego rynku, zaś wolny rynek zakłada, że środowisko, w jakim przebiega dowolny proces gospodarczy, ma z definicji zakres na tyle szeroki, że jednostka może działać nie zaprzątając sobie głowy skutkami owych działań. Suma działań nie składa się na kumulację negatywnych dla przyrody skutków. Logicznie może to wynikać z faktu, że konsumenci są skłonni dostrzegać owe skutki, których nie muszą dostrzegać jako producenci. A ponieważ rynek ma zaspokajać potrzeby konsumentów, to działalność produkcyjna będzie się dostosowywała do potrzeb konsumentów, a nie producentów. Z definicji producenci są stroną dostosowującą się. Jeśli mamy do czynienia z problemami ekologicznymi, to jest to efektem wadliwej postawy konsumenta, a nie producenta.

Ostatecznie, budując społeczeństwo oparte na wiedzy i na wymianie usług nieprodukcyjnych, tworzymy społeczeństwo konsumentów, którzy wywierają presję na produkcję w kierunku ich satysfakcjonującym, czyli w kierunku szacunku dla ekologii. Prymitywizm tej populistycznej percepcji rzeczywistości wyraża się w tym, że motywacją kapitalistycznego sposobu produkcji nie jest zaspokajanie potrzeb konsumentów, tylko maksymalizowanie zysku. Prymitywizm progresywistycznej elity amerykańskiej nie był jednak powszechnie dostrzegany na tej samej zasadzie, na jakiej poddani z bajki Andersena nie dostrzegali faktu, że król jest nagi. Ideologia przesłaniała jasność percepcji. No cóż, taki był koszt zakorzenionego w pysze własnej odrzucenia teorii Marksa.

Ponadto, nawet przedstawiciele arystokratycznej kultury europejskiej nie byli zainteresowani w zwalczaniu prymitywnej ideologii amerykańskiej nowej lewicy progresywnej, ponieważ stanowiła ona doskonałe narzędzie utrzymywania klas ludowych z dala od zrozumienia rzeczywistych korzeni społecznej opresji i wyzysku.

Zamiast zmiany stosunków społecznych i klasowego sposobu produkcji, który te stosunki społeczne utrwala, mamy próbę nadbudowywania fałszywej ideologii na bazie stosunków produkcji, które przekierowują gospodarkę w przeciwnym kierunku.

Jednym słowem, nowolewicowa ideologia, która opiera się na globalnej dominacji amerykańskiego, klasowego systemu społecznego, zaczyna już widocznie pękać w szwach.

Co najbardziej charakterystyczne dla naszej epoki, to fakt, że amerykański styl życia, który wedle Brzezińskiego miał nieoceniony wkład w mniej lub bardziej pokojowe poszerzanie zasięgu amerykańskiej hegemonii, traci wyraźnie na swej atrakcyjności.

Ludowy model totalnej niefrasobliwości w kwestii ekologicznej, ideologicznie ufundowanej w ideologii wolnorynkowej – zgodnie z zasadą dialektyki – przez jakiś czas ścierał się ze swym przeciwieństwem: barierą ekologiczną, będącą wyrazem arystokratycznej troski o swoją własność po to, aby ostatecznie pojawić się jako sprzeczność antagonistyczna, nabrzmiała i wymagająca zdecydowanego rozwiązania.

Widzimy tu logiczny, dialektyczny proces rozwoju ideologii nowolewicowej, która wychodzi od ludowej niefrasobliwości traktującej otaczający świat jako niewyczerpany zasób. To przekonanie wynika ze społecznego ograniczenia dostępu klas ludowych (chłopów i robotników) do owych zasobów. To ograniczenie ma charakter klasowy, którego przezwyciężenie w przypadku klasy w sobie, pozbawionej właściwej teorii uwzględniającej różne perspektywy światopoglądowe, nie polegające wyłącznie na żywiołowości blokującej przezwyciężenie kondycji klasy w sobie na rzecz bycia klasą dla siebie, świadomą swojego miejsca i tego, że jest to miejsce wpływające na zewnętrzne otoczenia. Dlatego rozwiązanie problemu ekologicznego przez elity, które tylko pogrążają się w uwalniającym procesie spontaniczności i bezrefleksyjności grożącej zawsze kwestionowaniem samego siebie i swojej kondycji społecznej i przyrodniczej, ma charakter arystokratyczny, nie wynikający z natury klas ludowych. Jest im wręcz przeciwstawny, co przejawia się w sprzeczności między progresywną lewicą a zachowującymi spontaniczną naturę klasy w sobie warstwy ludowej. Od tej pory, rozwiązanie kwestii ekologicznej, która jak najbardziej trapi klasę panującą jako konsumenta par excellence w społeczeństwie kapitalistycznym, przybiera charakter ochrony własności prywatnej. Ta własność nie została zakwestionowana przez nową lewicę progresywną w okresie świetności ruchu w latach 60-tych i w ten sposób przegapiła swoje historyczne momentum. Którego zresztą nie chciała i nie wyglądała.

Nowoczesna lewica progresywna konsekwentnie oczekuje rozwiązania w logice systemu kapitalistycznej produkcji kontrolowanej przez konsumenta. Jednak udział klas ludowych w konsumpcji jest postrzegany jako możliwy w sposób nieantagonistyczny wyłącznie przy założeniu ciągłego poszerzania zakresu eksploatacji zasobów naturalnych. Tymczasem elita lewicy progresywnej znalazła się w obozie przeciwnym, arystokratycznym, który postrzega stosowne rozwiązanie poprzez regulację systemu własności. Tutaj znaczenia nabiera polityka ograniczeń, niedoborów, odrzucana przez ową lewicę jako nieuzasadniony sposób rządzenia przez totalitarną biurokrację radziecką, dla której demokracja była czymś w rodzaju wody święconej dla diabła.

Rozwiązania, jakie wysuwa nowoczesna lewica progresywna w obliczu ekonomicznej katastrofy kapitalizmu i towarzyszącego mu załamania wiary w nieograniczone zasoby naturalne odsuwają antagonistyczną sprzeczność klasową w odległą przyszłość i pozwalają oceniać z głupawą pewnością siebie modele oparte na innych zasadach niż niezachwiana wiara w efektywność kapitalistycznego sposobu produkcji. Ta możliwość właśnie się kompromituje, zaś nowoczesna lewica progresywna musi pogodzić w swej nowej ideologii konieczność oszczędności i gospodarowanie niedoborami à la model radziecki z kategorycznym imperatywem utrzymania swobód demokratycznych à la model wolnorynkowy.

Tabu pozostaje zmiana sposobu produkcji na socjalistyczny (nie stalinowski, który był w sumie kapitulacją przed pozorami efektywności wolnorynkowej w sytuacji stałej presji sankcji ekonomicznych i odśrodkowej presji społecznych grup wrogich idei emancypacji klasy robotniczej jako rozwiązania problemu). Rdzeniem rozwiązania socjalistycznego jest upodmiotowienie klasy bezpośrednich producentów, co wyciąga ich z ideologicznej pułapki wrogiego stosunku do środowiska jako do zobiektywizowanego, niezrozumianego w sposób naukowy sposobu percepcji klasowych stosunków społecznych. Tylko pozycja podmiotu ekonomicznego i społecznego, jakim klasy ludowe nie są do dziś, pozwala na odpowiedzialne, właścicielskie potraktowanie problemów ekologicznych i ogarnięcie polityki zarządzania niedoborami. Samo pojęcie niedoborów nabiera innego znaczenia i odsuwa się, ponieważ potrzeby klas ludowych są inne niż potrzeby elit. Wynika to w zasadniczej mierze z faktu, że zaspokojenie tych potrzeb wymaga wkładu własnego wysiłku, a nie cudzego, którym zawsze jest łatwo dysponować.

Aktualny konflikt ideologiczny, którego istnienie obnażyła wojna w Europie, kładąc kres utopii państwa socjalnego zbudowanego na bazie klasowych stosunków produkcji, ma w dużej mierze charakter masakrowania lewicy jako nosicielki owej utopii.

Prawica liberalna trzyma się aksjomatu, że wszelkiego typu ograniczenia i niedobory są tylko i wyłącznie wymysłem mającym na celu utrzymanie społeczeństw w zniewoleniu. W tej sytuacji, nowoczesna progresywna lewica staje się automatycznie stronnikiem partii zniewolenia mimo swego nienagannego rodowodu antytotalitarnego, poświadczonego certyfikatem nienaganności moralnej wystawionego ręką amerykańskiego hegemona. Jeżeli zasadniczym argumentem przeciwko modelowi radzieckiemu pozostawał argument o ekonomicznej nieefektywności, zaś o nieatrakcyjności decydowało piętno permanentnej gospodarki niedoboru, to nowoczesna lewica progresywna jest klasyfikowana w kategorii ideologii totalitarnej niezależnie od jej własnych deklaracji. Ewidentne dążenia reżymów świata do wykorzystania sytuacji niedoboru czy to w okresie pandemii, czy to w sytuacji rynku energii elektrycznej związanej z wojną rosyjsko-ukraińską, do wzmocnienia kontroli nad społeczeństwem bynajmniej nie sprzyja odrzuceniu owych oskarżeń. W związku z czym, lewica znalazła się w pułapce własnych sprzeczności.

W przeciwieństwie do marksizmu, dla którego wolność i demokracja burżuazyjna nie wyczerpują spektrum możliwych obszarów wolności ludzkiej, problem niedoborów jest w stanie rozwiązać w sposób klasowo sprawiedliwy wyłącznie społeczeństwo socjalistyczne, gdzie bezpośredni producent jest realnie upodmiotowiony gospodarczo i politycznie.

Dla prawicy najlepszą i najskuteczniejszą metodą przyciągnięcia klas ludowych do programu antyspołecznego, klasowego i jak najbardziej elitarnego pozostaje ideologia nacjonalistyczna. Przemawia ona do przekonania klas ludowych na tej samej zasadzie, na jakiej przemawiała im do wyobraźni żywiołowość sił natury. Ideologiczny system wolnorynkowy jest zbudowany na tym związku – każdy działa w sposób odpowiadający jego najbardziej podstawowemu interesowi, jakim jest instynkt przeżycia. Nie sposób się z nim spierać. Każdy najlepiej wie, co mu jest do tego potrzebne. Ewentualny konflikt z cudzym interesem zostaje rozwiązany dzięki nieograniczonym zasobom. Społeczeństwo amerykańskie złożone z osadników przybyłych ze spętanej wszelkimi możliwymi ograniczeniami Europy przeżyło ten mistyczny stan, w którym zasoby były faktycznie nieograniczone i rozwiązywały wszelkie problemy nie tylko bytowe, ale i egzystencjalne wraz z filozoficznymi. Oczywiście, kto by tam liczył jakichś tubylców, w stosunku do których osadnicy przejawili tyle samo miłosierdzia, co europejskie klasy wyzyskujące w stosunku do swoich poddanych.

Ten sam brak zahamowań charakterystyczny dla polityki hegemonicznej USA bierze się z przekonania o swej wyższości moralnej ludzi skupionych dzięki wspólnocie złego losu, krzywdy doznanej w odległej ojczyźnie. Skrzywdzeni, napiętnowani nie mogą być krzywdzicielami. Znajduje to echo w nowolewicowej ideologii, która utrwala wizerunek skrzywdzonego jako postaci jednowymiarowej. Ewentualnie mamy gradację skrzywdzonych, którzy za pewne cechy, jak kolor skóry czy płeć, dostają określoną liczbę punktów, które ustawiają ich precyzyjnie w rankingu dyskryminacji.

Nowolewicowa elita zaczyna w swoim czasie odkrywać niuanse i niespójności początkowego, czarno-białego obrazu, który stanowił podstawę ich programu politycznego. Warto podkreślić po raz kolejny, że mimo wszystko bazą atrakcyjności tego programu była ekonomiczna wyższość gospodarki amerykańskiej i zakorzenione w wolnorynkowym braku jakichkolwiek ograniczeń przekonanie o niezbywalności tej przewagi. Elita lewicowa dostrzegała z biegiem czasu pęknięcia na owej konstrukcji, wycofywała się z prymitywnej, infantylnej wiary w niepokalane poczęcie amerykańskiej demokracji.

Jeżeli jednak lewica amerykańska narzuca dziś postępowej ludzkości poczucie winy za ludobójstwo czy niewolnictwo i konieczność ekspiacji za owe zbrodnie, to wywołuje w prawicy sprzeciw oparty na stwierdzeniu, że nie chce ona uczestniczyć w ekspiacji za cudze winy i grzechy. Społeczeństwa reszty globu mają wystarczająco własnych trupów w szafie, aby się nie przejmować ofiarami amerykańskiej demokracji założycielskiej.

A jednak, owa lewica amerykańska ma nieco racji na uzasadnienie swojego wciągania innych w swoje grzechy. Brak empatii ludu amerykańskiego wobec tubylców, niewolników czy przyrody wynika z faktu, że to cywilizowana Europa wyprodukowała „ludzkie bydło” tak znieczulone na krzywdy bliźniego. Oczywiście, padanie na kolana potomków białych przed potomkami czarnych nie załatwia niczego poza banalizacją winy i wykpienia się symbolicznym gestem. Walka europejskiej lewicy o prawa migrantów z krajów objętych zniszczeniami, wojnami i kryzysami humanitarnymi związanymi z europejską i amerykańską polityką interwencji w imię zaprowadzania demokracji nie rozwiązuje podstawy problemu, który konsekwentnie się odradza w każdej chwili. Lewica nowoczesna nie proponuje rozwiązania, ponieważ dla tych krajów, które ponoszą koszty pozorów nieistnienia niedoborów w kapitalistycznym Centrum, utrzymanie kapitalistycznego sposobu produkcji jest zablokowaniem sensownego rozwiązania. Z czego te społeczeństwa jeszcze nie całkiem zdają sobie sprawę, a to w dużej mierze z powodu ideologii nowolewicowej, która blokuje zrozumienie tego faktu.

Nowoczesna lewica upiera się przy projekcie unijnym, którego główną wadą jest to, iż jest oparty na logice kapitalistycznej. Jeżeli w zamierzeniu miał być dowodem na to, że dzięki kapitalistycznej efektywności można zarządzać niedoborami bez niszczenia instytucji demokratycznych, to się nie udało. Prawica ma przewagę, że może – powołując się na lewicę – oskarżać ów projekt o bycie modelem socjalistycznym, który z definicji jest sprzeczny z koncepcją efektywności ekonomicznej. I dramatyczny rozpad UE zdaje się potwierdzać tę diagnozę. W ciągu 30 lat mamy więc odtrąbiony tryumf prawicy polegający na wykazaniu, że całkowicie nieżyciowe są projekty socjalistyczne, czy to w wydaniu radzieckim, czy to w wydaniu socjaldemokratycznym.

Jeżeli więc socjaldemokratyczny model kapitalizmu nie zdaje egzaminu, to prawica przedstawia własny pomysł na wyjście z impasu. Zamiast projektu uniwersalistycznego mamy projekt elitarystyczny, w którym wraca jasność co do zasadniczej konstrukcji społeczeństwa klasowego jako dwubiegunowego: klasa właścicieli środków produkcji i klasa proletariatu.

Żywiołowe, indywidualne zawłaszczanie zasobów przyrodniczych zostaje zastąpione cywilizacyjnie uzasadnionym narodowym zawłaszczaniem. Atrybutem tego klasowego modelu zawłaszczania jest uznanie, że zasoby zewnętrzne są niewyczerpywalne, co jest ideologicznym warunkiem wolności jednostki – jak staraliśmy się uzasadnić wyżej w naszym opisie rozumowania historycznego. Skoro cudzy naród pozostaje z perspektywy danego narodu li tylko zasobem zewnętrznym, to mamy namiastkę prawdziwości owej fundamentalnej tezy modelu klasowego. Każde społeczeństwo pracuje na rzecz stworzenia pewnego nadmiaru ponad to, co oferuje przyroda. Przywłaszczenie sobie tej nadwyżki w wyniku grabieży, wojny czy zorganizowanego wyzysku w ramach istniejącego systemu międzynarodowej wymiany (np. finansowej) pozwala na przedłużanie zasobów przyrodniczych.

W przeciwieństwie do modelu uniwersalizmu elitarystycznego, który może nawet zachowywać instytucje demokracji formalnej, model narodowy wydaje się mieć mniej cech totalitarnych. Przede wszystkim, istnieje więcej elit narodowych, co poszerza grono grup społecznych cieszących się wolnością, choćby w złotej klatce. Model demokratycznego rządu globalnego nie jest poddany możliwości kontroli ze strony poddanych czy zagrożeniu ze strony elity innych narodów. Skuteczne działanie tych ostatnich zmusza je do ograniczonej kolaboracji z własnymi klasami podporządkowanymi.

Na płaszczyźnie ideologicznej mamy do czynienia z taką właśnie konfrontacją. Słabość lewicy polega na braku zakwestionowania podstawy takiej alternatywy, czyli sposobu produkcji. Obecna konfiguracja polityczna – z udziałem zresztą lewicy, która w praktyce, przy okazji wojny rosyjsko-ukraińskiej, uwiarygodniła prawicową opcję nacjonalistyczną strzelając sobie w stopę – jest zdominowana przez dyskurs nacjonalistyczny. Kraje Zachodu odkrywają utracone wartości państw narodowych i konfliktów międzynarodowych jako sposób na odbudowę elitarnego – poza klasowym – społeczeństwa. Wartością jest, jak wspomnieliśmy wyżej, możliwość przerzucenia polemiki nt. niedoborów na kwestię wojny narodu o sprawiedliwy dostęp do źródeł bogactwa. Ta logika jest bardziej zrozumiała dla „ludu”, ponieważ ujmuje złożone relacje międzynarodowe w kategoriach indywidualnych, zrozumiałych dla wyalienowanej w systemie klasowym jednostki ludzkiej. Utożsamienie się jednostki z wyższym organizmem kolektywnym pozwala na zrozumienie logiki działania owego organizmu. Zrozumienie podziałów i sprzeczności interesów klasowych wymaga już umiejętności analizowania wielonurtowych motywacji i posunięć. Myślenie abstrakcyjne jest zawsze narażone na zarzut nienaukowości. Naukowość w naukach społecznych kojarzy się obecnie z takim ujęciem problemu, aby trafiał on do przekonania jednostki w jednym rzucie, na zasadzie poznania intuicyjnego. Role instynktu spełnia powszechnie przyjęte założenie, które jest tak powszechnie akceptowane, że przestaje być postrzegane jako założenie. Taką właśnie rolę pełni założenie o niewyczerpalności zasobów naturalnych.

System kapitalistyczny spowodował zrozumienie u marksistów, iż siła robocza stanowi jeden z owych zasobów. To pozwala na uwewnętrznienie perspektywy badawczej i na zrozumienie, że stosunek do zasobów ma charakter uwewnętrznionego aksjomatu, którego treść określa właśnie postrzeganie siły roboczej jako naturalnego zasobu. Bez perspektywy klasy bezpośrednio produkcyjnej nie jesteśmy w stanie trafić do przekonania klasy wyzyskiwanej i do spowodowania, że rozumie ona intuicyjnie założenie walki klasowej.

To właśnie potrafiła zrobić w XIX wieku oparta na pojęciu pracy teoria Marksa dotycząca wartości. Koncepcje nowolewicowe, a więc socjaldemokratyczne w swej istocie, zbudowały alternatywny do marksizmu sposób postrzegania założeń walki klas. Trudności, jakie dziś przeżywa tzw. lewica progresywna wynikają z udowodnienia, że założenia, na jakich opierają się jej koncepcje teoretyczne, mają konkurencję w ich interpretacji i to konkurencję lepiej, bo bardziej intuicyjnie wyjaśniającą naturę relacji społecznych. Interpretacja klasowa owych założeń dotyczących jednostki ludzkiej i jej wolności w systemie wspólnoty zbudowanej na samych zróżnicowaniach (mniejszości wszelkiego typu) ma rywala w postaci intuicyjnie przekonującego modelu narodu jako jednostki. Sprzeczności między jednostkami są rozwiązywane w sposób intuicyjny, najbardziej bezpośrednio odpowiadający poziomowi zagrożenia, które jest w stanie zdiagnozować każda jednostka. Zaś zagrożenie klasowe idzie pod prąd zrozumienia spontanicznego i intuicyjnego, które nakazuje określać się wielokrotnie w procesie analizowania sytuacji. Jeżeli bycie podmiotem ekonomicznym skupiającym w sobie cechy właściciela środków produkcji i bezpośredniego producenta nie zostanie uwewnętrznione, wówczas nie mamy do czynienia z podmiotem spełniającym obie te funkcje jednocześnie. Wówczas zawsze mamy rozdzielenie podmiotu na dwie części i analiza ma charakter niespójny, niekonsekwentny i nieintuicyjny.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
15 stycznia 2023 r.