Są tacy – to nie żart – według których obecne przesilenie polityczne na Białorusi to woda na młyn Władimira Putina. Zdaniem niezwykle popularnego w Rosji Jakowa Kiedmi odpowiedzią na knowania państw trzecich wokół wygranych przez Aleksandra Łukaszenkę wyborów będzie – kto by pomyślał? – nieuchronne zbliżenie Białorusi do Rosji.

Odtąd jedyną opcją dla Białorusi pod wodzą Aleksandra Łukaszenki stały się rozpostarte ramiona Putina.

Reszta się nie liczy.

Wychodzi na to, że Siergiej Kurginjan tylko straszy zwolenników Imperium utratą Białorusi.

Pewnie w zmowie z Aleksandrem Łukaszenką PODBIJA CENĘ, którą Rosja gotowa jest zapłacić za włączenie „chutoru” do Imperium. Przy okazji grzebiąc knowania polskich neoendeków – w rodzaju Konrada Rękasa – którzy nie wiem czemu z tradycyjnego kierunku „NA ROSJĘ” przeskoczyli „NA CHINY” (Konrad Rękas: Łukaszenka – najlepszy (dla Polski) wybór Białorusi

Rękas: Łukaszenka – najlepszy (dla Polski) wybór Białorusi

).

Nic dziwnego, że Mateusz Piskorski – pewny Rosji Putina jak Jakub Kiedmi – już posikał się ze śmiechu na własnym profilu na fejsie:

Są pewne, wydaje się oczywiste przyczyny, które wskazują na to, że próba przejęcia kontroli nad Białorusią przez satelitów Stanów Zjednoczonych w regionie (Polskę, Litwę, Ukrainę) to gra, która może zakończyć się tragedią.

Pierwsza z nich to stacja radiolokacyjna w Hancewiczach pod Baranowiczami (obwód brzeski), która obejmuje swym zasięgiem obszar prawie 5000 km w kierunku zachodnim i stanowi rdzeń systemu ostrzegania przed atakiem rakietowym wymierzonym w Rosję.

Druga to 43. Centrum Łączności Floty Wojennej w Wilejce (obwód miński) zabezpieczające łączność z rosyjskimi okrętami na całym świecie.

Te dwie przyczyny pozwalają już na stwierdzenie, że mrzonki o realizacji idei jagiellońskiej czy prometejskiej na Białorusi mogą zakończyć się dla Polski wyjątkowo boleśnie.

ŚMIAĆ SIĘ CZY PŁAKAĆ?

Włodek Bratkowski
15 sierpnia 2020 r.