Prawa dotyczące życia społecznego są niezależne od woli ludzi, ale nie są niezależne od ich działań. Na tym polega znaczenie praktyki w marksizmie.

Postulat praktyki nie oznacza, że wraca tylnymi drzwiami przekonanie o tym, że ludzie subiektywnie i arbitralnie kształtują prawa, ale że poznanie praw społecznych jest możliwe poprzez praktykę społeczną. Praktyka to działania celowe, ale nie nacelowane na prawa, tylko na praktyczne życie i działanie nakierowane na realizację pewnych celów arbitralnych.

Jeżeli te działania dokonują się w kontekście przyrody, tj. dotyczą kwestii związanych z przetwarzaniem przyrody, to wówczas praktyka pokazuje nam, co jest możliwe, a co nie (jakie działania są możliwe, a jakie już nie są). Praktyka także polega na tym, że zmienia się sposób ludzkiego postępowania, tj. oddziaływania na przyrodę. Ważne, aby zrozumieć, że to nie jest zmienianie praw przyrody, ale lepsze ich zrozumienie i skuteczniejsze dostosowanie ludzkich działań.

Prawa pozostają niezmienne. Inaczej działania ludzkie miałyby charakter totalnie przypadkowy, a ich skutki nieprzewidywalne.

Czy prawa społeczne mają inny charakter? Czy prawa społeczne są ustanawiane przez ludzi i dlatego są zmienne?

To, że społeczne działania ludzi układają się w pewne procesy o charakterze obiektywnym, tj. niezależnym od woli ludzi, jeszcze nie oznacza, że są to prawa w tym samym sensie, co prawa przyrody. Na określonym etapie poznania rzeczywistości prawa przyrody są obiektywne i niezależne od ludzkiej praktyki. Chociaż jednocześnie tę praktykę umożliwiają.

Prawa społeczne dotyczą relacji międzyludzkich. W tym zakresie, w jakim ludzie są zwierzętami, a więc należą do świata przyrody, ich zachowania, a więc i relacje, jakie się kształtują na podstawie owych zachowań, są obiektywne. Są bowiem uwarunkowane zwierzęcym (przyrodniczym) charakterem natury ludzkiej. W tym sensie, ludzkie zachowania nie tworzą praw obiektywnych, niezależnych od praw przyrodniczych. Człowiek może postępować w zależności od swojego rozumienia sytuacji i swoich przekonań, które kształtują się pod wpływem rozumienia świata przyrody, a więc świata praw świata fizycznego.

Można jednak zauważyć, iż relacje między światem ludzkim a światem zwierzęcym ulegają zmianie, prowadząc do zaburzeń w mechanizmach przyrody. Jest to stwierdzenie nie noszące charakteru wartościującego, a tylko obserwacyjny.

Tendencja ogólna jest taka, że w miarę, jak odchodzimy od przyjmowania świata przyrodniczego jako danego z góry i niezmiennego, zaczynamy postrzegać świat pozaludzki jako świat arbitralny i kształtowany przez wolne podmioty. Okazuje się więc, że nasze rozumienie, iż światem rządzą niezachwiane prawa przyrody, prawa niezmienne i obiektywne, zmienia się w zrozumienie, iż prawa przyrody są kształtowane przez subiekty inne niż człowiek, na tej samej zasadzie, na jakiej ludzie kształtują mechanizmy działania (powtarzalne, ale nie mające charakteru absolutnie obowiązującego – tak jak to widział Hobbes). Tylko dlatego, że są to mechanizmy pozaludzkie, człowiek odbiera je jako prawa obiektywne.

W pewnym sensie jest to wytłumaczenie potrzeby uogólnienia takiego postrzegania świata pod postacią religijną. Wszystko, co nie jest człowiekiem, jest Bogiem. Taki jest sens i istota religii naturalnej. Monoteizm jest etapem metapojmowania wyobrażeń religijnych, kiedy u człowieka powstaje myśl, że może wykorzystywać prawa przyrody dla realizacji własnych celów. Człowiek staje się wzorcem dla obrazu Boga, a już nie otaczająca Przyroda.

Wracając do kwestii praw społecznych. Pojęcie prawa jest tu zastąpione prawami stochastycznymi, zaś regulatorem mechanizmów społecznych staje się statystyka jako nowa religia lub prawodawstwo. Statystyka jest dzieckiem i ojcem zarazem inżynierii społecznej. Obiektywne prawo jest zastępowane przez koncepcję słuszności (Dobra jako wartości) w opozycji do braku słuszności (Zła jako wartości ze znakiem minus). W świecie i w mózgu, dla którego kryterium pozostaje ocena, co jest korzystne dla Człowieka jako istoty gatunkowej, motorem powstawania prawa powszechnego jest Dobro tak właśnie rozumiane.

Jednak dla człowieka, regulacje i wartościowanie nigdy nie staną się wyrazem praw obiektywnych. Różnorodność podmiotów ludzkich i różnorodność ich sytuacji życiowych i społecznych są czynnikiem kruchości pojęć wartościujących. Dopóki pojęcie Dobra dla ludzkości jako takiej będzie dominowało, dopóty pozostajemy w obrębie oddziaływania praw przyrody. Ważne pozostanie zróżnicowanie społeczne ludzi w obrębie gatunku.

Jeżeli jednak pojęcie Dobra gatunku ludzkiego przestanie być ważne – do czego zmierzamy i co jest obiektywnym procesem związanym z rozumem i umiejętnością rozumu, jaką jest samodystansowanie się do siebie – wówczas zróżnicowanie moralne przestanie być ważne. Obiektywnie, z punktu widzenia pozostałych gatunków to zróżnicowanie nigdy nie było ważne. Jeżeli człowiek ma decydujący wpływ na wspólny dom, na przyrodę, to mechanizmy kształtowane arbitralnie w ramach życia społecznego człowieka stają się dla pozostałych gatunków prawami przyrody.

W odniesieniu więc do człowieka, prawa obiektywne mogą być formułowane wyłącznie z zewnętrznego punktu widzenia. Prawa społeczne są tylko mechanizmami o większym lub mniejszym pozorze niezmienności. Możliwość racjonalnego działania w ramach społeczeństwa jest umożliwiona wyłącznie przez fakt, że w życiu społecznym działają prawa przyrodnicze. A więc, logicznie rzecz biorąc, mogą one dotyczyć zwierzęcego charakteru naszej istoty gatunkowej.

A więc także wynika stąd, że prawa dialektyki mają sens, o ile dotyczą one materialnych podstaw naszego bytu. Prawa dialektyki są bowiem prawami przyrody.

W tym zakresie społeczeństwo podlega prawom dialektyki. Ten zakres jest zdefiniowany jako zakres produkcji materialnej, czyli działalności z pogranicza życia społecznego i przyrody. A więc praktycznego przekształcania przyrody dla potrzeb ludzkich.

To oznacza, że stosunek do przyrody jako do świata zewnętrznego, obcego i w jakimś stopniu przeciwstawiającego się człowiekowi, jest warunkiem praktycznej skuteczności jej przywłaszczania i przekształcania. Nie dostrzegamy świata przyrodniczego jako nagromadzenia mechanizmów „społecznych” (arbitralnych) istot składających się na ten świat. Pomijamy ważne różnice, które mają znaczenie dla istot uważanych przez człowieka za przedmiot, a nie podmiot życia przyrodniczego.

Warto przy okazji zauważyć, że relacje między gatunkami mają obiektywnie charakter dopełniający się w ramach jednego łańcucha przetwarzania i odtwarzania przyrody. Wszystkie gatunki traktują się nawzajem przedmiotowo, ponieważ nie są w stanie przeniknąć do wewnętrznego systemu społecznego innego gatunku. Czyli systemu wzajemnych relacji między osobnikami jednego gatunku.

Ciekawe, że w pewnym sensie człowiek usiłuje przekroczyć te granice odrębności gatunkowej w ramach nowej kultury. W przeciwieństwie do wcześniejszych prób, które polegały na uczłowieczaniu przedstawicieli innych gatunków, obecnie usiłuje się wcielić człowieka w osobowość innego gatunku (np. w transpłciowości).

W odróżnieniu od konserwatystów, uważamy, że jest to proces nieunikniony w ewolucji gatunku ludzkiego jako gatunku rozumnego, a więc osiągającego samodystans. Różnica jakościowa jest tylko kwestią narastania ilościowego.

Warto zauważyć, dla pocieszenia tych, którzy wzdragają się na ten obraz cywilizacji, że ostatecznie, w łańcuchu koniecznych przemyśleń i doprowadzania procesów rozumowych do logicznego końca, przyjdzie nam zrozumieć, iż nie jesteśmy niczym istotnie różnym od wirusów i że, tak naprawdę, to wirusy mogą się okazać najbardziej nami. Co prowadzi do ciekawego wniosku o tym, że wypowiadanie wojny wirusom, zamiast zająć się własną fizycznością, jest w tym kontekście absurdem.

Przyjęcie pozagatunkowego punktu widzenia nie może się zatrzymać tylko dlatego, że nie podobają się nam drobnoustroje. Niektórzy jeszcze bardziej nie lubią kotów czy szczurów.

*

To wszystko prowadzi nas do tezy, iż faktycznie, jak twierdzi Stalin, w duchu marksizmu, ludzie nie mogą swobodnie zmieniać praw ekonomicznych (dotyczących naszych relacji z przyrodą, a więc w powyższym rozumieniu – obiektywnych). Czy jednak w gospodarce socjalistycznej będą obowiązywały inne prawa niż te, które obowiązują w gospodarce kapitalistycznej?

Przyroda pozostaje taka sama i w socjalizmie, i w kapitalizmie. Zmienia się sposób podejścia do kwestii przekształcania przyrody dla korzyści człowieka. W kapitalizmie, jak i w socjalizmie, znajomość praw przyrodniczych warunkuje skuteczność działań, a więc i efektywność ekonomiczną.

Kapitalizm jest ukształtowany w światopoglądzie, który w przyrodzie widzi obiektywne podłoże, pole dla własnych działań. Każde działanie jest dozwolone, aby tylko przyniosło zamierzony skutek społeczny. W kapitalizmie jest to zysk, a więc możliwość zagarniania bogactwa przez właścicieli środków produkcji, czyli przyrody.

Oznacza to także, że zmiana naszego stosunku do przyrody (ekologia) nie ma wpływu na zmianę naszych relacji społecznych. A więc nie prowadzi do zmiany stosunków kapitalistycznych na socjalistyczne. Potraktowanie człowieka jako elementu ogólnej Natury, równoprawnego z pozostałymi gatunkami, przy niezmienionych relacjach społecznych, sprawia, że to nie inne gatunki są podniesione do rangi istoty ludzkiej, ale pewne kategorie (klasy i grupy) ludzkie są sprowadzone do rangi przedmiotu. Nic nowego, ale z nowym, moralnym uzasadnieniem, które respektuje progresywny charakter rozwoju ludzkiej świadomości i samoświadomości opartej na Rozumie.

Przekształcanie przyrody w socjalizmie będzie się opierało na tych samych prawach dotyczących świata fizycznego, co w kapitalizmie. Do praw przyrodniczych zalicza się także i prawo do przekształcania przyrody dla zaspokojenia potrzeb materialnych. Co więcej, właśnie przez ten proces realizują się prawa przyrody. Podstawowe prawa dialektyki dotyczą bowiem ruchu i przemiany. Ten ruch i ta przemiana dokonują się poprzez przekształcanie przyrody, czyli tego, co jest.

Warto zauważyć, że własność środków produkcji jest skrótowym zdefiniowaniem sytuacji, w której ta część gatunku ludzkiego, która jest pozbawiona własności środków produkcji, a więc swobodnego dostępu do zasobów przyrody, staje się de facto innym gatunkiem. W rozwoju cywilizacyjnym, który łagodzi zbytnie ekscesy tego podejścia, wyraża się to w odmawianiu jednostkom pozbawionym własności statusu podmiotowego.

To oznacza, że w potocznym rozumieniu „producentem” jest właściciel środków produkcji, a nie robotnik. To właściciel dostarcza niezbędnych produktów na rynek i zaspokaja w ten sposób potrzeby społeczne. Obiektywizm praw naukowych wymaga, aby czynniki produkcji (w tym siła robocza) miały charakter przyrodniczy, a więc – aby, m.in., siła robocza była postrzegana jako inny gatunek.

Dochodzi tu bowiem kwestia praw naukowych. Jeżeli, jak powiedzieliśmy wyżej, prawa obiektywne dotyczą świata przedmiotowego, a w społeczeństwie część osobników gatunku ludzkiego ma status przedmiotu (nie podmiotu), czyli należy do świata, w którym możemy postrzegać działanie obiektywnych praw (albowiem nie interesują nas relacje między konkretnymi osobnikami świata pozaludzkiego, tylko pozór jednorodności mechanizmu, który one wytwarzają).

W tym momencie owo pomijanie jednostkowości, indywidualności, punktowości, na rzecz spójnego rysunku o liniach ciągłych, nie składanych żmudnie z punktów decyzji jednostkowych, zaczyna nabierać niepokojącego podobieństwa do obrazu, jaki wyłania się dzięki metodzie statystycznej. W ten sposób, dzięki statystyce, świat podmiotowy możemy postrzegać jako zdystansowany świat przedmiotowy. Chociaż dotyczy podmiotu – gatunku ludzkiego. W ten sposób dochodzimy do momentu, w którym możemy pojęcie nauki zastosować do społeczeństwa, czyli do podmiotu.

W ten także sposób osiągamy możliwość zastosowania w stosunku do nas, do podmiotu, praw naukowych.

W efekcie, rzecz się bardzo komplikuje.

W socjalizmie, obiektywne prawa są skuteczne w odniesieniu do świata, który ustanawiamy na zewnątrz nas samych, do świata przyrody. W ekonomii oznacza to, że prawa obiektywne (naukowe) mogą się stosować do kwestii sprowadzonych do produkcji materialnej, na styku społeczeństwa i przyrody.

Możemy też znajdować prawa naukowe dotyczące relacji międzyludzkich, zapośredniczonych przez relacje ekonomiczne: w klasycznym ujęciu ma to miejsce w odniesieniu do sytuacji, w której bierzemy w nawias przynależność siły roboczej do gatunku ludzkiego. Obecnie można powiedzieć, że w taki nawias bierze się wszystkich tych graczy giełdowych i innych spekulantów, którzy nie są podmiotami spekulacji, tylko jej ofiarami. Łańcuch zapośredniczeń wydłuża się, ale zawsze pozostaje oparty na fundamencie alienacji gatunku ze świata przyrody.

W socjalizmie nie ma więc mowy o zmianie praw natury w systemie produkcji materialnej. Nadal możemy tu tylko dostosowywać w sposób coraz doskonalszy własne, ludzkie, umiejętności oparte na coraz lepszym zrozumieniu praw natury. Jednak z chwilą, gdy wraz ze zmianą ustrojową zmieniamy nasze podejście do bezpośredniego producenta i zaczynamy go zaliczać do świata podmiotowego, rezygnujemy z cywilizacyjnego zapośredniczenia poprzez uczynienie części ludzkości przedmiotem, aby tym mocniej podkreślić przedmiotowe postrzeganie świata przyrody.

Skoro wartość jest relatywna do wkładu uprzedmiotowionej pracy ludzkiej, to upodmiotowienie producenta znosi wartość. Wartość jest wynikiem uprzedmiotowienia (alienacji) producenta, zaś prawo wartości określające proporcje podziału wartości dodatkowej (czyli tej czysto społecznej, powstałej po oddzieleniu wartości siły roboczej) między członków społeczeństwa, czyli części skupiającej podmioty gatunkowe, traci sensowność.

Społeczeństwo socjalistyczne nie tworzy nowych praw dotyczących gospodarki. Raczej redukuje prawa dotyczące podziału w społeczeństwie klasowym i pozostawia tylko prawa dotyczące praktycznych, technicznych i technologicznych aspektów przetwarzania przyrody.

Dyktatura proletariatu, która jest arbitralną decyzją klasy bezpośrednich producentów, nie ma trwać wiecznie, ani nawet przekształcić się w nowe prawo podziału wartości dodatkowej. Jest zniesieniem podziału społeczeństwa na podmiot i przedmiot.

Stalin za Engelsem powtarza, że wraz ze zniesieniem kapitalizmu i uspołecznieniem środków produkcji człowiek uzyska panowanie nad środkami produkcji, zostanie uwolniony od jarzma społecznych i ekonomicznych stosunków, i „zapanuje” nad życiem społecznym. Czy to oznacza swobodę kształtowania stosunków społecznych? A skoro stosunki społeczne są kształtowane przez obiektywne prawa naukowe, to co może oznaczać zapanowanie nad życiem społecznym?

Stosunki społeczne są kształtowane niekoniecznie zgodnie z jakimiś obiektywnymi prawami, skoro dotyczą relacji między podmiotami. System prawa nie jest tożsamy z systemem praw rządzących procesem życiowym społeczeństwa. Intuicyjnie uznajemy przecież, że system prawny dostosowuje się do realnego życia, aby uczynić je funkcjonalnym w określonym pojmowaniu tego, jak powinno wyglądać życie społeczne. W tym sensie, system prawny dotyczy podmiotów. Nie-podmioty są poddane regulacjom, które wynikają z relacji własnościowych w odniesieniu do tych nie-podmiotów między podmiotami.

Relacje społeczne jednak nie kształtują się wyłącznie na podstawie arbitralnej woli podmiotów. Kształt relacji z Naturą, z jej obiektywnymi prawami, sprawia, że kształtowanie stosunków społecznych nie może być całkowicie arbitralne. Siła robocza jako nie-podmiot jest obiektywnym elementem świata przedmiotowego. Siła robocza zalicza się w oczach podmiotu do świata natury, a więc trzeba liczyć się z obiektywnymi prawami rządzącymi istnieniem tego obiektywnego, przedmiotowego świata. Istnienie siły roboczej wymaga spełnienia warunków jej dalszego istnienia i działania zgodnie z arbitralną wolą podmiotu. Analogicznie do konieczności przestrzegania obiektywnych praw natury.

Rzecz w tym, że naturę można zniszczyć. Cała kwestia zawiera się w pytaniu o to, czy to zniszczenie będzie miało fatalne skutki dla społeczeństwa ludzkiego, czy też nie. Wbrew pozorom, odpowiedź na to pytanie nie jest jednoznaczna. Nawet jeśli zniszczenie planety może mieć daleko idące konsekwencje dla gatunku ludzkiego, to możemy mieć uzasadnione przeświadczenie, że na tym nie kończy się potencjał Natury. Dopóki Natura będzie niewyczerpalna w tym sensie, że dowolne kataklizmy spowodowane przez człowieka zostaną przez nią wchłonięte, dopóty człowiek ma możliwość stawiania granicy między Naturą jako obiektywnym, zewnętrznym światem a sobą jako światem podmiotowym i arbitralnie dążącym do przekraczania wszelkich barier. Przeciwnie do tego, w jaki sposób odnosimy się do cywilizacji, którą budujemy i kształtujemy, i usiłujemy w każdym momencie chronić przed zewnętrznym zagrożeniem, a także przed zagrożeniem wynikającym z jej logicznego rozwoju.

Arbitralne i swobodne kształtowanie stosunków społecznych odnosi się w istocie więc do relacji międzyludzkich. Jeżeli pewne klasy społeczne traktuje się jako nie-podmiotowe, to postępowanie wobec nich jest takie samo jak postępowanie wobec zewnętrznej przyrody, co do której zakłada się, że jej potencjał jest niewyczerpany, nawet jeśli ulega zniszczeniu jakaś najbliższa nam część.

Ale jednocześnie, pociąga to za sobą konieczność przyjęcia aksjomatu, że nieodłączna jest trwałość i niewyczerpane istnienie klas nie podmiotowych. Bez ich istnienia, człowiek podmiotowy stanąć by musiał twarzą w twarz, bezpośrednio ze światem przyrody. A więc musiałby stać się bezpośrednim producentem, co przeczyłoby logice dotychczasowego społeczeństwa klasowego i stojącej za takim modelem cywilizacji ludzkiej.

Socjalizm to społeczeństwo, w którym nie istnieje amortyzator w postaci klasy bezpośrednich producentów, nietożsamych z ludzkim podmiotem. Prawa obiektywne, które takie społeczeństwo musi przestrzegać są identyczne z prawami przyrodniczymi, prawami świata fizycznego. W takim społeczeństwie traci sens rozpatrywanie obiektywnych praw społecznych. Są one całkowicie arbitralne, a jednocześnie społeczeństwo jest uzależnione od obiektywnych praw świata fizycznego.

Na tym tle pojawia się ponownie pytanie o to, czy istnieją obiektywne prawa ekonomii, które są nieodmienne zarówno w kapitalizmie, jak i w socjalizmie. Można by powiedzieć na początek, że są to prawa rządzące wolną wymianą między podmiotami-właścicielami środków produkcji.

W pewnym sensie więc, stwierdzenie ekonomistów szkoły neoklasycznej, liberalnej, że własność jest podstawą wolności jest słuszne. Inaczej marksiści nie zwracaliby uwagi na własność środków produkcji. Własność środków produkcji, kiedy nie istnieje pozbawiona tej własności siła robocza, jest synonimem uspołecznienia własności.

Powiększanie zakresu panowania nad przyrodą, co jest uważane za tożsame z rozwojem cywilizacyjnym, jest w doświadczeniu ludzkim skorelowane z koniecznością organizacji i koordynacji procesów technicznych i technologicznych o dużej skali. To usprawiedliwia w oczach większości istnienie nierówności klasowych. Klasowy charakter panowania nad przyrodą oznacza, z jednej strony, dążenie do zwiększenia produktywności przyrody, aby wyżywić na wyższym poziomie liczebne społeczeństwo ludzkie. Jego liczebność jest przyczyną i jednocześnie skutkiem zwiększenia produktywności natury. Klasowy charakter społeczeństwa nie pozwala ustanowić arbitralnej granicy postawionej temu samonapędzającemu się mechanizmowi, który znosi własne sukcesy.

Wynika to z żywiołowości produkcji kapitalistycznej, która zdecydowanie szybciej doprowadziła społeczeństwo burżuazyjne do granicy wewnętrznej sprzeczności i kresu rozwoju wedle niezmiennego schematu stale samonapędzającej się dynamiki.

Prawdziwe zapanowanie nad prawami przyrody może się dokonać tylko wówczas, gdy w łonie społeczeństwa ludzkiego zostanie narzucona tama tej żywiołowej, anarchicznej pogoni za przekraczaniem granic obiektywnego, zewnętrznego świata.

Rzecz polega na tym, iż w ramach społeczeństw klasowych poznanie ma charakter praktyczny, związany z ciągnięciem wszelkich pojawiających się kierunków poszerzania wiedzy. Stochastyczny charakter praw rządzących społeczeństwem, a nietożsamych z prawami przyrodniczymi, ponieważ rozum i racjonalne poznanie jest sprzeciwem wobec żywiołowości poznania opartego głównie na spontanicznym, pragmatycznym testowaniu wytrzymałości poznawanego materiału.

Statystyka nie jest prawem natury, ale narzędziem poznania rozumowego. Statystyczne zachowania są prawem dla istot innych gatunków, dla których ludzkie zachowanie jest elementem świata obiektywnego, zewnętrznego. A więc ma charakter bezwzględnego prawa natury. Dopóki inne gatunki nie nauczą się panować nad tymi zjawiskami obiektywnej rzeczywistości i wykorzystywać ich dla własnych celów.

Jednym słowem, dążenie do zapanowania nad przyrodą jest niekończącą się przygodą, chyba że sam podmiot poznający położy kres temu dość absurdalnemu przekonaniu, że należy wszystko przetestować empirycznie. To dążenie wynika ze stochastycznego prawa wzrostu liczebności środowiska badawczego, które w ramach przyczynkarstwa zajmuje się wszystkimi możliwymi zagadnieniami poznawczymi, odrzucając myśl o tym, że wiele z nich można zadowalająco zaklasyfikować kierując się myśleniem abstrakcyjnym.

Ostatecznie, można powiedzieć, że wszelkie obiektywne prawa dotyczą styku społeczeństwa z przyrodą. Fundamentem dla nowego, socjalistycznego społeczeństwa jest rozwiązanie kwestii istniejącej właśnie na tym styku. Jest to kwestia produkcji materialnego bogactwa. Rozwiązaniem jest zniesienie stosunków klasowych z uwzględnieniem wyżej opisanego tła filozoficznego. Wówczas kwestia produkcji i podziału tego bogactwa wraca do skromnych rozmiarów właściwych, a więc nie przesłania całości horyzontu cywilizacyjnego.

Oczywiście, dla zwolenników klasowych ustrojów społeczno-ekonomicznych kwestia nierówności wynika z obiektywnych praw przyrodniczych. Jak widzieliśmy wyżej, wedle tego rozumowania, postęp cywilizacyjny wraz z możliwością zaspokojenia potrzeb wszystkich członków społeczeństwa jest uzależniony od poziomu panowania nad przyrodą, czyli nad materialnymi warunkami produkcji bogactwa. Jak widzieliśmy, ten pogląd ma się dobrze, ponieważ uzasadnia brak zniesienie stosunków klasowych istnieniem obiektywnych praw przyrody, które zakładają stały niedobór dóbr w stanie dzikości. Efektywność produkcji ekonomicznej jest przyczyną, dla której nie można znieść nierówności społecznych.

W warunkach socjalizmu może istnieć prawo wartości, tak jak istnieje ono w wymianie na rynku niekapitalistycznym między wolnymi właścicielami środków produkcji. Modelem jest tu drobna przedsiębiorczość, która łatwo przeradza się w formy własności kolektywnej czy współwłasności. Pod warunkiem obfitości zaopatrzenia dla prowadzenia owej przedsiębiorczości. To zaopatrzenie jest uzależnione od sprawnej organizacji strategicznych sektorów gospodarki. Czyli – w odróżnieniu od drobnej przedsiębiorczości, która lokuje się głównie w sferze usług nieprodukcyjnych lub produkcyjnych – te strategiczne sektory muszą pozostawać własnością społeczną.

Bardzo dobrze ilustruje tę potrzebę dzisiejsza sytuacja, chociażby we Francji, w przypadku przedsiębiorstwa państwowego EDF. Tutaj pojawia się trudność, a mianowicie sprzeczność między własnością grupową kolektywu danego przedsiębiorstwa a własnością społeczną, czyli własnością całego społeczeństwa, a więc także i drobnej, prywatnej własności czy pracowników najemnych sektora usług.

Zasadniczym zadaniem ruchu prowadzącego do nowego ustroju jest likwidacja klasy nie-podmiotu, stojącej w opozycji do reszty społeczeństwa. Interesy klasy robotniczej (nie-podmiotowej siły roboczej) nie są tożsame z interesami innych, podmiotowych (w mniejszym lub większym zakresie) grup społecznych. W interesie np. drobnomieszczaństwa leży utrzymanie osobnej klasy pracowników produkcyjnych, niezależnie od kwestii zarobków, chociaż jest to nierzadko kością niezgody. Jednocześnie, owoce działania strategicznego sektora są życiowo ważne dla wszystkich członków społeczeństwa. Wynika to z charakteru pośrednictwa między przyrodą a społeczeństwem klasy produkcyjnej. Pozostałe klasy funkcjonują już tylko na poziomie podziału i ich sukcesy są zależne w jakiejś mierze od ich wysiłków. Te wysiłki są wynagradzane indywidualnie, podczas gdy dochody klasy produkcyjnej – jako koszt produkcji – są zawsze poddawane ewaluacji z punktu widzenia akumulacji wartości dodatkowej. Dyktatura proletariatu, oznaczająca moc decyzyjną pracowników produkcyjnych co do podziału pierwotnego, oznacza równocześnie możliwość zmniejszenia masy wartości dodatkowej do podziału wtórnego. Perspektywa udziału wszystkich w produkcji i uzależnienie od tego udziału w podziale bogactwa materialnego pozbawia grupy pozaprodukcyjne możliwości osiągania dochodów zależnych od własnego wkładu indywidualnego. W społeczeństwie, w którym nie dominuje niedobór, gdzie w interesie jednostki jest, aby nie ryzykować, bo szanse zdobycia dochodów ponad przeciętną są niewielkie, trudno jest przekonać drobnomieszczaństwo do wizji socjalistycznej.

Tymczasem, wizja socjalizmu wychodzi z przekonania, że kwestia dochodów przestaje mieć zasadnicze znaczenie z chwilą, gdy społeczeństwo ma wspólne doświadczenie – poprzez swoją pracę i praktyczną kalkulację – ile warto włożyć wysiłku, żeby zachować chęć do życia poza pracą zarobkową. Jeśli produkcja materialnego bogactwa nie kosztuje wysiłku, a tylko kosztuje wysiłek w rywalizowaniu o podział tego bogactwa, grupom pozaprodukcyjnym zawsze będzie mało cudzego wysiłku.

A decyzja o tym, żeby zaprzestać produkcji, bo powyżej danego poziomu wysiłku efekty nie kompensują poniesionego trudu, nie jest decyzją obiektywną. Bez bazy materialnej produkcji, czyli relacji, jaką człowiek ma z przyrodą, nie ma ograniczeń dla arbitralnych decyzji. Poza interesami klasowymi, a więc także arbitralnymi czynnikami. Poziom rozwoju sil wytwórczych osiągnięty w kapitalizmie jest sprzyjającym czynnikiem owej sytuacji rewolucyjnej, tj. zmiany społeczno-ekonomicznej. Ale trudność wynika nie tyle z obiektywnych praw, ile ze sprzeczności interesów.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
25 grudnia 2022 r.