z cyklu „Od jednego jebanka do drugiego jebanka”

Przyjaciół poznaje się w biedzie. Przez moment wydawało mi się, że ta mnie wreszcie dopadła. Mary, choć ją przed Putinem kryję, nie śle mi jakoś gotówki – nawet w ratach. Ba, zwala raty na koleżankę z Dubaju, co mnie akurat zaprosiła do kółka swych adoratorów.

Moja strata – Nata Lee jak przystało na lato.

Zresztą – czekanie to moja specjalność. Mi się zwyczajnie nie śpieszy. Tylko żona nieco się peszy – niby jeżdżę na niej, jak na łysej kobyle. Wiem, że pije do ruskich modelek – w tym fachu nie spotkasz już takich, jak u Nienackiego – wszystkie wygolone, jak w kabaretach dla oficerów za czasów Szwejka.

Gdzie nie spojrzysz rozpusta.

Lub wręcz na odwrót.

Nie wiem co ma owłosienie do tego. Mi tam bez różnicy – owłosienie nie przeszkadza w jeżdżeniu, dodaje nawet ździebko pieprzu. Słyszałem jedną Polkę z kabaretu co się tym szczyci, ale nie widziałem i nie sprawdzałem.

Sprawdziły się jednak moje najgorsze przypuszczenia: MÓJ UKOCHANY FACEBOOK, a raczej hydra o paru głowach i setkach ramion wbiła mi nóż w plecy, blokując mój ostatni rozpaczliwy felieton w czterech „prywatnych” fejsgrupach pod pretekstem, że „Niektóre teksty wymagają zatwierdzenia przez moderatora lub administratora”.

Ogólnie rzec biorąc nie mam nic przeciw cenzorskim trickom, gdyby nie pewien perwersyjny szczegół, że w jednej z tych grup to ja jestem adminem i moderatorem, a mi właśnie wcięło komputer, o czym ten, czy ta co zadała cios wiedziała z mojego rozpaczliwego felietonu.

Chuj jej zatem między oba pośladki, jak na kazaniu tureckim. Oczywiście – nie mój, lecz sułtana. I nie jeden a dwa:

A tak wszystko gra.

Włodek Bratkowski
18 sierpnia 2023 r.