W miarę narastania i pogłębiania się kryzysów na świecie, wzmaga się retoryka nacjonalistyczna.
W myśleniu marksistowskim, nacjonalizm nie jest rozwiązaniem problemów społecznych. Tym bardziej nowoczesna lewica zwalcza koncepcje nacjonalistyczne, które stanowią nie tyle quasi-monopol, ale cechę egzystencjalnie wyróżniającą prawicy, dostrzegając w tych koncepcjach zalążki politycznego nurtu faszyzmu.

Istnieją, oczywiście, nurty lewicy, w tym na jej skrajnym biegunie, które kwestiom narodowym przypisują bardzo duże znaczenie.

Charakterystyczne jest to szczególnie dla nurtów nawiązujących do koncepcji chińskich, ze względu na czynnik wiejski, chłopski, znaczący w tych teoriach. Jest to o tyle specyficzne, że np. w krajach niesuwerennych, jak porozbiorowa Polska, socjalistyczny ruch robotniczy podzielił się od samego początku na nurt przypisujący kwestii narodowej znaczenie zasadnicze oraz nurt, który stawiał na internacjonalizm ruchu robotniczego, dostrzegając w kwestii narodowej skuteczne narzędzie burżuazji.

W ten sposób mamy na lewicy, z jednej strony, umiarkowaną, reformistyczną tendencję, z drugiej zaś – podobne podejście do kwestii narodowej, tyle że z pozycji lewicy radykalnej, a nawet skrajnej.

Nie zatrzymując się na szczegółach dotyczących historii europejskiej lewicy powojennej po dziś dzień, mamy pewne zjawiska polityczne, które wynikają w dużej mierze ze sposobu podejścia do tej kwestii.

W Polsce, gdzie tendencje narodowe w ruchu socjalistycznym miały charakter aktywny, mający na celu odróżnienie socjalistów od komunistów (internacjonalistów z – wydawałoby się – definicji), umiarkowana lewica odwołująca się do nurtów antytotalitarnego socjalizmu zbliżyła się z czasem do prawicy populistycznej, gdzie kwestia narodowa również odgrywa ważką rolę jako punkt programowy, głoszący złagodzenie nierówności społecznych w państwie suwerennym.

Populistyczna prawica u władzy oznacza przynajmniej w retoryce nawiązanie do programów pomocy społecznej i do przekonania, że drobna przedsiębiorczość narodowa, a więc w większości lokalna lub o zasięgu raczej krajowym, jest korzystniejsza z punktu widzenia lokalnej siły roboczej. W sytuacji, gdy kraj podlega regulacjom prawnym wyższego stopnia od krajowego, to mimo klauzuli o tym, że prawo międzynarodowe nie jest skuteczne, jeśli przeczy prawu krajowemu, wówczas regulacje prawne biorą pod uwagę interesy silniejszych członków wspólnoty i narzucają je słabszym.

Tego typu rozumowanie ignoruje liberalny punkt widzenia, który utrzymuje, że narzucanie rozwiązań korzystnych dla silnych jest podciąganiem słabszych do poziomu przedsiębiorczości lepszych i efektywniejszych bytów, a nie utrwalanie złych przyzwyczajeń, które przy okazji utrwalają brak przedsiębiorczości. Przy okazji, pomoc, która jest świadczona słabszym krajom „na dorobku”, jest ograniczoną formą łagodzenia przejściowych trudności w realizacji pełnego, efektywnego modelu liberalnego przez te kraje.

Istnienie kapitalistycznego modelu efektywnego gospodarczo jest ideałem lewicy reformistycznej i kresem jej aspiracji politycznych i społecznych. Promowanie efektywności ekonomicznej z zabezpieczeniem socjalnym nakierowanym na słabe pod każdym względem grupy, które nie mają żyłki przedsiębiorczości, jest bezpieczne, ponieważ wyżej wymienione grupy nie stanowią w zdrowym społeczeństwie znaczącego odsetka. Są raczej marginesem interesującym społeczników i aktywistów charytatywnych, w tym kościół.

Interesujące jest to, że w miarę jak liberalne proroctwo nie wykazuje tendencji do samorealizacji lewica reformistyczna staje się coraz silniej patriotyczna, by nie użyć słowa – nacjonalistyczna. Z radykalną lewicą łączy ją krytycyzm wobec wielkiego kapitału, który zamiast stwarzać warunki dla objęcia jednym, niekonkurencyjnym modelem wszystkie podmioty gospodarki światowej zaczyna być przeszkodą w rozwoju podmiotów słabszych. Okazuje się, że uniwersalny model liberalny z aneksem socjalnym, który stanowił sedno ekonomiczne skutecznej krytyki lewicy „autorytarnej”, jest narzędziem wyzysku na rynku międzynarodowym. Mimo istnienia instytucji wspierających wspólne inicjatywy i warunki dla przezwyciężenia kapitalistycznej rywalizacji, jak Unia Europejska, różnice w rozwoju gospodarczym pogłębiają się zamiast maleć.

Ze względu na zróżnicowanie społeczne, sprawa nie jest jednak widziana jednoznacznie. Część społeczeństwa czerpie korzyści z podporządkowania gospodarki krajowej hierarchii dziobania w skali międzynarodowej. Podobnie, jak w przypadku życia z turystyki, siła nabywcza pracowników korporacji musi starczyć na przełożenie się na popyt wewnętrzny, dzięki mechanizmowi mnożnika. Jednak, jak słusznie zauważają zwolennicy suwerenności, powoduje to uzależnienie gospodarki krajowej od uwarunkowań zewnętrznych, na które nie mamy wpływu.

Z tego też względu trudno jest prowadzić skuteczną politykę socjalną. W tej sytuacji lewica reformistyczna ma tendencję do jeszcze większego zbliżenia z prawicą nacjonalistyczną, zaś ta staje się z kolei, pod wpływem tej wzajemnej osmozy, bardziej populistyczna. Bazą dla idei suwerenistycznej stają się bowiem te warstwy i grupy społeczne, które wyraźnie przegrywają w narzuconym jako efektywny i socjalny modelu ekonomiczno-społecznym.

Nie jest to jakaś metamorfoza ideowa czy choćby ideologiczna na spektrum prawicy i lewicy, ale proces pragmatycznego i dość koniunkturalnego zbliżenia. Prawica ma od początku pozornie schizofreniczne rozdarcie, typowe dla burżuazji, między uniwersalizmem a nacjonalizmem, co wyraża się racjonalnie w modelu alternacji polityki liberalizmu i protekcjonizmu.

Idea suwerenistyczna odwołuje się do polityki protekcjonizmu, w czym może do niej dołączyć lewica patriotyczna (reformistyczna), która w danej sytuacji aliansu staje wobec dylematu, co robić z wyraźnie autorytarnym charakterem rządów pragnących odzyskać utraconą suwerenność kraju. Jako że alians polega na obietnicy nadania kwestii socjalnej statusu priorytetu, zaraz potem, jak idea suwerenistyczna zostanie zrealizowana, lewica narodowo-populistyczna zaczyna naciskać na rząd, aby temat pozostał na wokandzie w oczekiwaniu Dnia Równości i Sprawiedliwości dla Wszystkich.

Z drugiej strony, radykalna, choć równie reformistyczna lewica „alterglobalistyczna” (czyli internacjonalistyczna, ale nie totalitarna, bo jednocześnie lokalna) także sprowadza swą działalność polityczną do nacisku na państwo lub państwa (na szczeblu instytucji międzynarodowych) w celu realizacji obietnic, których burżuazja nie może spełnić z powodu nagminnie przeszkadzających różnych okoliczności zewnętrznych. Lewica radykalna więc wywiera presję na rządy burżuazyjne, aby kwestia socjalna nie zeszła z wokandy.

W tej sytuacji, różnica między lewicami – radykalną i umiarkowaną – staje się niewidoczna, podobnie jak różnica między lewicą a prawicą. Ta ostatnia, związana z wielkim kapitałem, pozostaje wrogiem dla wszystkich, ale jednocześnie wrogiem niezbędnym, bo tworzącym warunek efektywności ekonomicznej, na której mogą się oprzeć wszelkie programy socjalne, w tym i lewicowe.

Dopóki programu socjalnego nie stworzy się na bazie całkowicie odmiennego sposobu produkcji, który jednak jest dla nowoczesnej lewicy zbyt „autorytarny”, bo burzy dotychczasową hierarchię społeczną.

Problem z wielkim kapitałem wynika z faktu, że nie jest on zbytnio narodowy. Szczególnie w przypadku kapitału finansowego, którego rozrost spowodował, iż to on stał się gwarantem dla państw narodowych, a nie odwrotnie, jak to miało miejsce jeszcze z kapitałem przemysłowym.
Rozwiązywanie problemów kapitału dokonuje się więc kosztem interesów krajowych grup społecznych, od najniższych poczynając. W zależności od głębokości kryzysu, naruszane są interesy coraz to wyżej dziobiących. Gdyby konsekwencje kryzysu ograniczały się tylko do klasy najniższej, problemu by nie było. Skoro jednak katastrofa zatacza coraz szersze kręgi, wyjściem jest wzmożenie konkurencji i rywalizacji narodowej. Ma to związek ze strukturą produkcji krajowej.

Kraje dążące do suwerenności, przygotowując się do frontalnej konfrontacji wzajemnej, muszą postawić na względną samodzielność i samowystarczalność gospodarczą. Nie ma możliwości walki o suwerenność, jeśli rywal trzyma cię w garści pod względem zaopatrzenia w produkty żywnościowe czy inne podstawowe dla przetrwania. To tłumaczy wymuszone odrodzenie zainteresowania kwestią produkcji dóbr materialnych i sfery produkcji przemysłowej w ogóle.

Lewica internacjonalistyczna (a raczej – alterglobalistyczna) i „antyautorytarna” wierzy w instytucje demokratyczne, które są w stanie przeszkodzić mechanizmom gospodarki kapitalistycznej, szczególnie w okresie kryzysu i zastąpić mechanizmy dostosowawcze kosztem grup sproletaryzowanych mechanizmami demokratycznymi. Te ostatnie są w okresie egzystencjalnej walki z zewnętrznymi konkurentami zwyczajnie wyłączone. Grupy najniższe, które nie mają nadziei na istnienie żadnego obiektywnego mechanizmu ekonomiczno-politycznego, zdolnego zastąpić mechanizmy kapitalistyczne, specyficzne dla okresu wzrostu (korzystne) i dla okresu kryzysu (niekorzystne), są nastawione na wsparcie każdego działania dążącego do zastąpienia okresu kryzysu przez okres wzrostu, dowolnymi metodami. W tym wojną.

Tendencje nacjonalistyczno-populistyczne wspierają ideę suwerenizmu. Ta wymaga relatywnej samowystarczalności, przynajmniej na początek, a więc sprzyja mówieniu i dyskutowaniu o sferze produkcji przemysłowej. Lewica reformistyczno-populistyczna styka się tutaj z prawicą narodowo-populistyczną i staje w opozycji do reformistycznej lewicy alterglobalistycznej, uniwersalistycznej, wspierającej faktycznie wielki kapitał, który dąży do eliminacji kapitałów narodowych i do podporządkowania sobie świata i całości sił wytwórczych.

Lewica uniwersalistyczna utrzymuje, że globalny kapitalizm działa w skali świata analogicznie do swego działania w skali kraju, a więc – przynosi efektywność ekonomiczną, eliminuje dzięki temu napięcia sprzecznych interesów społecznych poprzez realne programy socjalne. Problemem pozostaje fakt, że taki model wymaga ustanowienia hierarchii podporządkowania. Pocieszające jest to, że ta hierarchia nie jest zbyt rozbudowana. Postulat demokracji bezpośredniej wymaga zrozumienia dialektyki lokalnego i globalnego.

W sferze globalnego uwarunkowania dla działalności lokalnych społeczności mamy strukturę hierarchiczną, racjonalizującą model represji wobec wszystkiego, co przeciwstawia się utopii neutralizacji konfliktów społecznych poprzez ich rozprowadzenie polityką socjalną i wolnością indywidualistyczną. W sferze redystrybucji mamy więc namiastkę wolności dzięki swobodom obywatelskim różnego typu. W społecznościach lokalnych mamy skupienie obywateli wokół jednostek produkcyjnych. Materialnych i niematerialnych. Tutaj działa mechanizm demokratyczny polegający na egalitarystycznym podziale między producentami sfery materialnej i pozostałymi, czyli nieprodukcyjnymi.

Jeżeli produkcja jest zbyt słaba, aby wyżywić i ubrać wszystkich członków społeczności lokalnej, problem pozostaje lokalny. Inaczej, byłoby to zaprzeczeniem demokracji bezpośredniej i jej warunku – liberalizmu, tak ekonomicznego, jak i politycznego. Jednocześnie, w ten sposób zakłócenia demokracji lokalnej nie wpływają negatywnie na stabilność systemu globalnego. Działa to więc na tej samej zasadzie, co system demokracji bezpośredniej w Szwajcarii – instytucja demokracji lokalnej rozwiązuje problemy lokalne, co wydatnie przyczynia się do stabilności systemu ogólnego.

Jest to na pewno rozwiązanie dużo lepiej zapobiegające destabilizacji niż narzędzie demokracji przedstawicielskiej, która była preferowana w systemie radzieckim. Faktycznie, demokracja przedstawicielska sprzyja przepływowi lokalnych konfliktów na samą górę hierarchii władzy. Wyższy szczebel rości sobie niejako automatycznie pretensję do bycia arbitrem w konflikcie niższego szczebla, co znamionuje system biurokratyczny. Ten system wydaje się zabezpieczać interesy podmiotów lokalnych, słabszych w układzie lokalnym.

Faktycznie, w społeczeństwie przechodzącym od systemu klasowego do bezklasowego robotnicy jako klasa są ogniwem słabszym, co jest efektem układu społecznego odziedziczonego po systemie burżuazyjnym. Sposobem zabezpieczenia ekonomicznej władzy klasy robotniczej jest model, w którym dochód jest związany z wykonywaniem pracy produkcyjnej, w ramach także robotnika łącznego. Realizacje celu społecznego takiego modelu ma gwarantować partia robotnicza, która ma to zapisane w programie – przypomina się o celu, w jakim przyjęto takie, a nie inne, rozwiązanie polityczne, czyli o obiektywnym interesie klasy robotniczej, którym pozostaje zniesienie ustroju kapitalistycznego i wprowadzenie ustroju bezklasowego.

Model Marksowski przejścia do socjalizmu, a następnie do pełnej bezklasowości, zakłada istnienie sprzeczności interesów międzygrupowych w społeczeństwie, nie tylko w relacjach między kapitałem a pracą. Dlatego nie jest rozwiązaniem tego typu obdarzenie społeczności lokalnej pełnią autonomii w kształtowaniu stosunków międzyludzkich, przyjmując, że spontanicznie i od dołu nie może powstać konflikt interesów. Owszem, jest on mniej prawdopodobny, a przynajmniej mniej zacięty, kiedy społeczność lokalna żyje we względnym dobrobycie materialnym.
Tak więc, wracamy do konstatacji, że warunkiem instytucji demokratycznych rzeczywistych, a nie tylko formalnych, jest stabilny poziom dobrobytu mieszkańców. Rzecz w tym, że właśnie to jest sedno konfliktu antagonistycznego w społeczeństwie. Dobrobyt społeczności można osiągnąć komunistycznie, czyli włączając wszystkich w pracę produkcyjną, albo klasowo, poprzez wyzysk pracowników produkcyjnych w ramach całkiem demokratycznie działającej społeczności. Ten ostatni model był podstawą elitarnego komunizmu Platona, który jest prototypem demokracji bezpośredniej, tworzonej już w łonie systemu klasowego, bez okresu przejściowego, wymagającego demokracji reprezentatywnej i czuwania całości systemu demokracji robotniczej nad konfliktami lokalnymi.

Przyczyną konfuzji na lewicy jest więc kwestia chronologii wprowadzania demokracji bezpośredniej, która traci swój charakter robotniczy, kiedy obiektywny interes klasy robotniczej nie został konsekwentnie zabezpieczony. Mechanizm przejścia zarysował Marks w Krytyce Programu Gotajskiego, zaś prawidłową treść można tam włożyć pod warunkiem, że czyni się rozróżnienie na pracę produkcyjną i nieprodukcyjną, albowiem w tym rozróżnieniu tkwi sedno konfliktu antagonistycznego. Utożsamianie wszelkich konfliktów interesów różnorodnych grup społecznych z konfliktem antagonistycznym jest przyczyną nieadekwatności programów nowoczesnej lewicy do rozwiązywania problemów strukturalnego kryzysu kapitalizmu i epoki jego schyłku.

Ilustracją tej nieadekwatności jest obrona przez lewicę kapitalistycznego sposobu produkcji jako nieuniknionego sposobu zapewnienia efektywności ekonomicznej sprawiedliwego społeczeństwa przyszłości. Sposób produkcji przynależy do sfery gospodarki realnej, podczas gdy sfera finansowa wyraźnie przynależy do sfery podziału wartości dodatkowej, a więc i zysków. Wysiłki lewicy, aby zmusić kapitał finansowy do rezygnacji z monopolizowania całości zysków, przynależy więc do walki w sferze podziału. Wspólnym interesem grup nieprodukcyjnych i kapitału w ogóle (przemysłowego i finansowego) jest wyzysk pracowników bezpośrednio produkcyjnych, albowiem daje to większą pulę do targowania się między nieprodukcyjnymi grupami społecznymi. Dlatego nawet najbardziej demokratycznie zorganizowana społeczność lokalna może okazać się konfliktem wyzyskujących z wyzyskiwanymi. Im bliżej bowiem podstawowego konfliktu społecznego, który traci swój charakter społeczny, a zaczyna ujawniać swój charakter relacji naturalnej, jest konflikt na tle społecznego podziału pracy.

Sam podział pracy sprzyja rozwojowi cywilizacyjnemu, natomiast spotęgowany i utrwalony – okazuje się pułapką klasowego mechanizmu rozwoju społeczeństwa.

Dlatego, w rozumieniu Marksa, komunizm rozwija się wówczas, gdy zniesiony zostaje społeczny podział pracy, ale w wyniku przejścia całej drogi walk klasowych. W wyniku zniesienia formacji kapitalistycznej, gdyż w każdym innym przypadku pozostaje on utopią, gdyż tylko kapitalizm jest w stanie rozwinąć potencjał sił wytwórczych wystarczający, aby rozwiązać problem niedostatku potencjału dla osiągnięcia poziomu bogactwa zabezpieczającego całą ludzkość.

Koncepcje ekologiczne podważają to rozwiązanie marksizmu poprzez absolutyzowanie kwestii nadmiaru demograficznego, który odsuwa perspektywę dostatecznego bogactwa dla wszystkich. Jak położyć kres konsumpcjonizmowi, tak aby nie gwałcić instytucji demokratycznych? Marksizm daje na to jednoznaczną odpowiedź – poprzez związanie dochodu z wykonywaniem pracy produkcyjnej. W ten sposób znosi się społeczny podział pracy, a jednocześnie czyni się rozwój istoty gatunkowej człowieka sprawą czasu wolnego od pracy… produkcyjnej. Nie znosi się przy tym podziału pracy przynależnemu naturalnym sytuacjom osobniczym, choć nie czyni się z nich czegoś absolutnego.

Jednym słowem, brak rozwiązania, które nie byłoby wynikiem jakiegoś procesu społecznego czy historycznego, sprawia, że bezklasowy ustrój komunistyczny jest wystarczająco elastyczny, aby uchronić się przed wypaczeniami wynikającymi z postaw indywidualnych. To jest bowiem warunek tego, aby jakikolwiek mechanizm miał charakter naturalny: musi być na tyle pojemny i elastyczny, aby dowolna, swobodna aktywność jednostki nie była w stanie zablokować działania całości systemu.

Przeważająca część intelektualistów widzi w tym przejaw totalitaryzmu. Skoro bowiem indywidualna działalność nie jest w stanie naruszyć trwałości danego systemu, to odczuwamy bezsilność, a więc i przyduszenie totalnym charakterem systemu.

Tak, ale…

Przede wszystkim, takie podejście do budowania systemu bezklasowego jest wynikiem długiej i burzliwej drogi, w trakcie której ludzkość odpowiada sobie na pytanie o własny stosunek do przyrody.

Ponieważ w społeczeństwie bezklasowym negujemy cały świat, w jakim poruszał się dotychczasowy proces społeczny, czyli proces poniekąd autystyczny, ponieważ traktujący jako ważne i znaczące wyłącznie to, co się dzieje między ludźmi, a pomijający to, co się dzieje względem przyrody, to nie jest intuicyjne dla nas to, że spod konieczności społecznych, cywilizacyjnych, mamy wpaść pod konieczności przyrodnicze. Wręcz przeciwnie, dopiero te konieczności są dla intelektualistów powodem do lamentu. Społeczeństwo, w tym, a nawet przede wszystkim społeczeństwo klasowe jest postrzegane jako wyzwolenie. Potrzebujemy drugiego człowieka, aby izolował nas od konieczności przyrodniczej. I w ten sposób czynił wolnymi.

Kondycja ludzka jest ciągłym napięciem między tymi zjawiskami. Świadomość ekologiczna jest koniecznym etapem zrozumienia, że nie przyroda nas ogranicza, tylko nasz stosunek do niej. Ale nie jest rozwiązaniem zniszczenie człowieka lub zbudowanie społeczeństwa elitarnej utopii, która pozwoli na osiągnięcie względnej harmonii między przyrodą a społeczeństwem. To by oznaczało bowiem zepchnięcie części ludzkości do kondycji bytów przyrodniczych, nie-ludzkich. I właśnie to się obecnie dzieje, ponieważ tylko marksizm stanowi rozwiązanie społeczne dla wszystkich ludzi, przy zrozumieniu korzyści, jakie daje konieczność przyrodnicza.

Ten krótki zarys problematyki pokazuje najdobitniej, że marksistowskie podejście do rozwiązywania realnych problemów ludzkiego społeczeństwa wychodzi poza sprzeczność między uniwersalizmem a suwerenizmem narodowym. Albowiem ani uniwersalizm nie obiecuje utopii dla wszystkich, bez sprzeczności interesów ekonomicznych, ani suwerenizm nie obiecuje możliwości pokojowego pogodzenia sprzecznych interesów poszczególnych państw przy zachowaniu kapitalistycznego sposobu produkcji. Obie wizje świata są zgodne w tym, że nie znoszą kapitalistycznego sposobu produkcji. Muszą więc utrzymać antagonizm klasowy, który usiłują jednak kontrolować i kanalizować w dostępny sobie sposób.
Zamazywanie i zakłamywanie tego jasnego konfliktu ideowego między marksizmem a różnymi formami lewicowego oportunizmu tłumaczy dlaczego tak łatwo przyjmuje się teza o analogii między systemem radzieckim (w jego stalinowskiej formie) a innymi propozycjami rozwiązywania problemu walki klasowej w XX wieku, tj. w postaci faszyzmu (Mussolini, Hitler, Franco) czy innych (np. Atatürk).

Zasadniczą różnicą między tymi systemami jest fakt, że to powstanie modelu radzieckiego stworzyło problem poradzenia sobie z zagrożeniem komunistycznym, czyli z narastaniem klasowej świadomości mas pracujących świata, zaś modele faszystowskie były próbami dania odporu problemowi stwarzanemu przez powstały model radziecki. Konfuzji sprzyja to, że system stalinowski wynikał z niezrozumienia przez Stalina i wielu bolszewików złożonego, filozoficznego problemu węzłów, jakie miał rozwiązać przy okazji system bezklasowy, a który uświadamiał sobie w dużym stopniu Lenin. Dlatego model stalinowski nie był w stanie utrzymać elastyczności modelu leninowskiego i wracał do rozumienia marksizmu w duchu II Międzynarodówki. Z tego ducha wywodziła się, choć w odruchu buntu, cała konfiguracja tzw. Nowej Lewicy, poprzedzonej interpretacjami neomarksizmu, opozycyjnego do tradycyjnego modelu stalinowskiego, który nie potrafił przezwyciężyć teoretycznie nawet II Międzynarodówki, mimo że dokonał tego Lenin.

Brak ciągłości teoretycznej między Stalinem a Leninem istnieje właśnie w tym zawęźleniu, co nie sprzyja zrozumieniu zagadnienia przez nawet sympatyzujących krytyków zagadnienia.

Rozwiązania faszystowskie, które do chwili ujawnienia się całej grozy nazizmu, nie były uważane za coś szczególnego w tradycji europejskiej demokracji, opierały się na koncepcji narodowej w opozycji do uniwersalizmu reprezentowanego przez „bolszewicki nihilizm”. W dzisiejszej ideologii nowoczesnej lewicy, prawicowy populizm jest więc logicznie uważany za wierne odbicie tendencji faszystowskich, co ma swoje historyczne uzasadnienie. Jednak w walce z „bolszewicką zarazą”, antytotalitarna lewica antykomunistyczna popierała faszyzm jako mniejsze zło. O ile bowiem obie tendencje: uniwersalizm i populizm, mieszczą się w ramach systemu burżuazyjnej demokracji, o tyle bolszewizm – przezwyciężenie tej fałszywej opozycji – wychodzi poza ramy systemu kapitalistycznego i proponuje zmianę relacji międzyludzkich, która burzy koncepcję wykorzystywania wyzysku dla izolowania cywilizacji od barbarzyństwa nieokiełznanej przyrody. W tym wyobrażeniu uznaje zniesienie podziału pracy (wysiłku) na intelektualny i fizyczny za zniesienie wartości pracy (wysiłku) intelektualnego.

Marks opisał ten paradoks na przykładzie analogicznego zjawiska: burżuazja uznała postulat zniesienia prywatnej własności środków produkcji za postulat wspólnoty żon. Mniej więcej ta sama logika rozumowania…

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
20 października 2023 r.