W jakich warunkach działa lewica? Z jaką sytuacją przyszło się zmagać marksistowskiej teorii? W Polsce te pytania nie są stawiane, odmiennie niż w Rosji. Powody odmienności są proste. W PRL myśl marksistowska (w neostalinowskiej odsłonie) dojrzewała w rytm odchodzenia od ortodoksji, pod dyktando równania do zachodniej socjaldemokracji. Ta ewolucja odbywała się nie tylko w PZPR, gdzie „oświecona” część aparatu ideologicznego znalazła ideał w niemieckiej socjaldemokracji, w koncepcji tzw. społecznej gospodarki rynkowej, ale i w łonie opozycji demokratycznej, dojrzewającej w słońcu przemieszczającej się raźno w kierunku socjaldemokracji zachodniej radykalnej lewicy posttrockistowskiej (wystarczy prześledzić ewolucję poglądów głównych przywódców owej opozycji, Jacka Kuronia i Karola Modzelewskiego). W efekcie, w okresie transformacji oba nurty, „postkomunistyczny” (czyli postpezetpeerowski) i opozycyjny, łatwo znalazły wspólny język, kierując przemiany na tory kapitalizmu, konsensualnie ustalonego w domniemaniu pełnej zgody narodu (w międzyczasie bowiem przy zaniku marksizmu wagę zyskiwały koncepcje nacjonalistyczne, sorry – patriotyczne, wraz z gwarantem owego patriotyzmu ucieleśnionego w przeniesionym na grunt polski „historycznym kompromisie”, przeflancowanym w obręb unowocześnionej po Marcu’ 68 przez antymoczarowskiego patriotę, Adama Michnika, opozycji).

Faktycznie, przy zaniku teorii marksistowskiej jako drogowskazu, a podłoże do tego zaniku pojawiło się już w 1956 r. jako ostatnia próba wskrzeszenia Marksowskiej utopii „robotniczej”, pogrzebanej już w wyniku idealizacji jak najbardziej biurokratycznego i antyrobotniczego modelu jugosłowiańskiego na równi z polityką neutralizacji samorządności robotniczej przez aparat Władysława Gomułki, pozostało tylko odwołanie się do idei narodowej jako idei spajającej ideowo społeczeństwo. Tym bardziej, że idea ta – jako wyraz charakteru narodu polskiego, tradycyjnie walczącego przeciwko zaborczości wschodniego sąsiada, Rosji – idealnie nadawała się jako najszersza ideologia.

To ta właśnie genialna strategia zmodernizowanej na modłę zachodnią lewicowej, demokratycznej opozycji, była podłożem dla rozwinięcia się ideologii prawdziwie patriotycznej, która wykorzystała swoją szansę, szybko emancypując się spod skrzydeł matkującej jej „lewicowej” grupie nowego establishmentu. Nurt prawicowo-nacjonalistyczny skutecznie wykorzystał rozbicie wewnątrz lewicy poststalinowskiej – reprezentującej zarówno ex-władzę, jak i ex-opozycję, słabość wynikającą z ideologicznej konieczności tłumaczenia się tzw. postkomunistów za zbrodnie stalinizmu. Lewicowi intelektualiści w swej masie już dużo wcześniej odżegnali się od przeszłości stalinowskiej, uważając sprawę za niebyłą. Szczególnie posttrockiści mieli przekonanie, że stanowią główną siłę napędową, wręcz posiadają monopol, sowietologicznych rozliczeń ze stalinizmem. Wydawało się, że trudno już pójść głębiej w krytyce i potępieniu stalinizmu niż oni. Życie jednak zawsze potrafi zaskoczyć. Okazało się, że można się jeszcze przyczepić do młodomarksowskiego humanizmu i wolnościowej doktryny. Po odrzuceniu robotniczej bazy, pierwotnie z przyczyn obiektywnych, a następnie już z wyboru, lewica oparła się na marksizmie tzw. humanistycznym, odwołującym się do tzw. młodego Marksa, czyli z okresu, kiedy Marks jeszcze nie znalazł się w jaskrawym konflikcie z drobnomieszczańską lewicą wolnościową.
I tu lewica, czyli tzw. nowa radykalna lewica, znalazła się na polu bitym nie mniej niż ortodoksi poststalinowscy. Ponieważ opcja wolnościowa, odwołująca się do swobód obyczajowych i szerokiego kulturalizmu, była świadomym wyborem antyrobotniczym, lewica radykalna została odcięta od swojej naturalnej bazy, która dawała jej możliwość wpływania na realną siłę antykapitalistyczną, jaką był marksistowski ruch robotniczy.

Część lewicy neostalinowskiej, szczególnie zaś jej akademicka frakcja, ewoluowała już w okresie transformacji na pozycje nowolewicowe, łatwo kupując odruch antyrobotniczy ze względu na resentyment wobec tej klasy, która nie poległa za rządy partyjno-państwowej nomenklatury, wpadając ku złośliwej radości tej grupy „lewicy” w pułapkę dzikiego kapitalizmu i bandyckiej prywatyzacji majątku ogólnospołecznego lat 90-tych.

Tym łatwiej wpadła w tę pułapkę, że owa lewica miała dalece niekonsekwentne poglądy na przemiany własnościowe i społeczne w Polsce, a będąc blisko władzy nierzadko maczała palce w uwłaszczaniu się na swoją skalę, ewentualnie dorabiając teorię do zachodzących procesów transformacji, teorię nie mającą wiele wspólnego z analizą marksistowską, ale zadziwiająco zgodną z osiągnięciami zachodnich posttrockistów, dla których „socjalistyczny eksperyment ZSRR” niewiele miał wspólnego z negacją kapitalizmu i to już od samego zarania.

Tym samym, pogrobowcy stalinowskiego chowu partyjnego wpisali się w twórczy rozwój i upowszechnianie doktryny o „kapitalizmie państwowym”, która to doktryna stanowiła skuteczny znieczulacz na kapitalistyczną transformację krajów poradzieckich. W szeregach ludzi nastawionych lewicowo, niezwiązanych z aparatem PRL-owskim, takie złudzenia i fałszywą świadomość skutecznie wnosili emisariusze zachodnich ugrupowań post- i neotrockistowskich, udających monopol na opozycję antystalinowską i traktujących lokalnych działaczy jak bandę dzikusów, którym można rzucić kilka paciorków w postaci komputera czy drukarki, ewentualnie kserokopiarki, aby uczynić z nich wiernych adeptów nowej ewangelii.

Fakt, że w Rosji proces transformacji przeciągnął się na 30 lat, co było spowodowane pragnieniem imperialistycznego Zachodu, aby dokumentnie upokorzyć spadkobiercę ZSRR, tak aby ewentualnym naśladowcom odechciało się podobnych eksperymentów raz na zawsze, spowodował, że zmiany w świadomości społeczeństw byłego ZSRR poszły w nieco innym od zamierzonego kierunku. Przede wszystkim, dla wszystkich było zaskoczeniem to, z jaką łatwością i tempem po upadku ZSRR zaczął się rozkładać model „socjalnego kapitalizmu”. Izolacja Rosji i bezpardonowe, nieuzasadnione ekonomicznie ani politycznie kopanie jej dla samej satysfakcji z definicji nieusatysfakcjonowanego w swym atawistycznym lęku przed bolszewizmem burżuja, dały ludziom „radzieckim” bezcenne doświadczenie, na czym tak naprawdę polega powrót do normalności kapitalistycznej.

Upadek „realnego socjalizmu” cofnął nas zatem, jak chcą niektórzy, w tym Aleksiej Sachnin, do 1789 r. Co powoduje pewne bardzo konkretne ograniczenia dla lewicy, która znajduje obiektywne warunki dla istnienia wyłącznie lewicy drobnomieszczańskiej, czyli radykalnego skrzydła krytyków zmęczonej rewolucją wielkiej burżuazji.

Lewica drobnomieszczańska opiera się na nastrojach społecznych, szerokiej bazy społecznej, ponieważ sama w sobie nie stanowi siły podmiotowej. W Rewolucji Francuskiej wyodrębniła się jako grupa literacka, wyrażająca poglądy grup społecznych biorących udział w konflikcie klasowym. W swym radykalizmie dążyła do budowania państw narodowych opierających się na postępowych, demokratycznych zasadach, nie kwestionujących jednak podstawy ekonomicznej wyrażającej się w gospodarce kapitalistycznej. Państwa narodowe okazały się jednak tworami nie mniej zniewalającymi niż państwa monarchistyczne, w związku z czym drobnomieszczaństwo przylgnęło do wykluwającego się ruchu robotniczego jako predestynowanego do niesienia ideałów demokracji i wolności. O ten ruch robotniczy podjął z nurtami drobnomieszczańskimi walkę Karol Marks. Interesowało go przebudowanie ekonomicznych fundamentów nowoczesnego społeczeństwa, a nie stworzenie raju dla oderwanych od realiów życia pięknoduchów. Dlatego sięgnął po metody przebudowy podstaw materialnego funkcjonowania społeczeństwa ludzkiego, a nie zajmował się ozdabianiem wnętrza drobnomieszczańskiego buduaru różnymi zwierciadłami, witrażami czy falbankami.

Nowoczesna lewica w Polsce i pozostałych krajach byłego bloku wschodniego, poza Rosją, weszła w nowe czasy bez troski o ekonomiczne fundamenty nowego ustroju. Wolny rynek, ale w rozumieniu społecznej gospodarki rynkowej, wydawał się cywilizowaną normalnością, o którą nawet nie trzeba zabiegać. Takie złudzenia mają jeszcze liberalne, zapatrzone w Zachód, warstwy rosyjskiego społeczeństwa. Różnica między Polską a Rosją polega jednak na tym, że rosyjskie grupy społeczne nie należące do tej wąskiej, elitarnej części społeczeństwa, odczuwają wobec tej ostatniej sporą wrogość klasową. Co więcej, w wyniku doświadczeń potransformacyjnych, czują przywiązanie do zamordystycznego, choć wyidealizowanego państwa stalinowskiego. Odwoływanie się do tych tradycji, będących kontynuacją zamordyzmu imperium carskiego, stanowi jeszcze ostatnią, cienką linię obrony swojej władzy przez Kreml, który tak naprawdę oddałby w mgnieniu oka te tradycje za obietnicę przygarnięcia do rodziny neoliberalnej wspólnoty kapitalistycznej na Zachodzie.

Polska lewica – a także pozostająca pod narastającym wpływem zachodniej lewicy lewica rosyjska – nadal nie rozumie konieczności walki o przebudowę fundamentów ekonomicznych, sprowadzając swą lewicowość do walki o socjalny kapitalizm. Zrozumienia dla konieczności budowania nowego ustroju trudno też oczekiwać od neostalinowców rosyjskich. Podstawą ich ideologii nie jest gospodarka socjalistyczna (ponieważ odrzucają oni za swymi wzorcami zachodnimi pojęcie klasy robotniczej ze wszystkimi tego konsekwencjami, oddając należne w słowach, ale duchem i interpretacją idąc zresztą za stalinowskimi tradycjami szerokiego społeczeństwa, szerokiej rzeszy ogółu pracujących jako podmiotu zastępującego proletariat fabryczny).

Współczesna lewica gremialnie podziela przekonanie, że należy zmusić kapitalistów do finansowania socjalnej polityki państwa opiekuńczego i że do tego sprowadza się nowoczesne pojmowanie socjalizmu. Neostalinowcy różnią się tym, że rolę kapitalistów w tym dziele powinno przejąć państwo ogólnonarodowe. Dalsza różnica polega na tym, że lewica antytotalitarna ze wstrętem odnosi się do idei oparcia solidaryzmu społecznego na idei narodowej, zaś lewica neostalinowska nie widzi innej możliwości podporządkowania wyzyskowi ekonomicznemu robotnika w imię tego samego solidaryzmu, jak tylko odwołanie się do idei narodowej.

Lewica wolnościowa przekazuje zadanie podporządkowania robotnika samemu kapitaliście (co opiera się wszakże na sławionej przez Marksa wolności sprzedaży siły roboczej), zaś lewica totalitarna nie ufa kapitaliście i woli, żeby przymusem fizycznym (nie rynkowym) zajął się aparat biurokratyczny. Lewica wolnościowa, która odrzuca neoliberalizm, ma nieco trudniej, ponieważ nie chce się odwoływać do nacjonalizmu, który jako jedyny legitymizuje autorytarną władzę biurokracji. Część cynicznej, nie ulegającej samoułudzie, grupy lewicujących myślicieli w rodzaju Slavoja Żiżka konsekwentnie przyznaje, że bez biurokracji nie ma wyjścia z impasu i nie stawia oporu przymusowi nacjonalistycznego populizmu.

W sumie, podstawową koncepcją lewicy nowoczesnej jest zamknięcie kwestii robotniczej w czarnej skrzynce z napisem „kapitalista” lub „biurokracja” i zajęcie się podmiotem, który lewica sobie upodobała, czyli grupami nadbudowy. Z uporem godnym lepszej sprawy usiłuje ona zanegować twierdzenie Marksa, że zasadniczy społeczny podział wartości dodatkowej dokonuje się w sferze produkcji (dodajmy materialnej – w czasach Marksa było to oczywiste), a podział wtórny (w grupach nadbudowy) jest już tylko uzależniony od tego pierwotnego podziału.

Mamy na to współczesny dowód, ponieważ – jak się okazuje naocznie – zawirowanie i zahamowanie podziału w sferze produkcji skutkuje wyschnięciem źródła środków do podziału wtórnego w sferze usług nieprodukcyjnych.

Konsekwencje lewicowej polityki podporządkowanej drobnomieszczańskiej perspektywie są dobrze uchwycone w tekście Sachnina:

„Liczne próby przywrócenia parlamentarnej lewicy do jej czystego źródła skończyły się krachem. Ani lewicowi ‘populiści’ w Grecji, Hiszpanii czy Francji, ani radykalni liderzy centrolewicowych partii w Szwecji, Wielkiej Brytanii czy USA nie zdecydowali się na zerwanie z establishmentem i na rozbicie społeczno-politycznego status quo. Np. w Anglii, przy Corbynie, ‘labourzyści utracili klasę robotniczą’ zajmując kompromisowe stanowisko wobec brexitu, aby tylko uniknąć rozłamu w partii. Rozpad nadziei na lewicę parlamentarną przyciąga niezadowolonych do strategii pozaparlamentarnych” (Алексей Сахнин, От социального протеста до новой левой политики; http://vybor-naroda.org/stovyborah/171181-ot-socialnogo-protesta-do-novoj-levoj-politiki.html?fbclid=IwAR12vZ0NgSn28vDrgLw4FQXvjNjo4QMGqeubEKk4W0f64_TkPUfXrSVh5Kkhttp://).

Jednocześnie, takie klęski powodują presję na poddawanie się zorganizowanej, parlamentarnej lewicy spontaneizmowi masowych ruchów, odżegnujących się od tradycji jakiejkolwiek lewicy, nie mówiąc już o marksistowskiej. Odejście od marksizmu, choćby i chwiejnego, spowodowało odpłynięcie klasy robotniczej nie w początkach XXI w., ale już pod koniec XX w., kiedy to prawica zdołała zniszczyć resztki ruchu robotniczego, rzucając z wspólnictwem związków zawodowych na kolana górników.

Walka o utrzymanie jedności w łonie partii była tylko walką o utrzymanie polityków Labour Party w establishmencie i niczym innym.

„‘Prowincja’ ujawnia swoje narastające rozdrażnienie w nowych, równościowych, plebejskich ruchach. Zaś lewicowa inteligencja i młodzież szukają wyjścia w swoistym ‘komunistycznym fundamentalizmie’, usiłując znaleźć we wzorcach klasycznych teorii przyczyny politycznych klęsk. Obie te trajektorie można określić jako ‘neojakobinizm’ i ‘neobolszewizm’.

W okresie przywództwa Jeremy’ego Corbyna powstał wokół niego masowy ruch ‘Momentum’, składający się z tysięcy twardych ludzi – ‘trotts’ i ‘tankies’ (w ten sposób przeciwnicy nazywają czerwonych następców Trockiego i młodzież idealizującą ZSRR). W USA, Bernie Sanders jest dużo mniej radykalny od swoich zwolenników. Wielu z nich głosowało na Trumpa w 2016 r. tylko po to, aby namieszać establishmentowi. Do roku 2020, w szeregach ‘Demokratycznych Socjalistów Ameryki’ znalazło się 70 tysięcy członków, a wielu z nich wzięło udział w czerwcowych zamieszkach” (tamże).

Problem w tym, że nawet najbardziej „betonowe” resztki posttrockizmu nie są w stanie znaczyć cokolwiek bez odpowiedniej bazy klasowej. Radykalizm lewicy w Wielkiej Brytanii czy w USA, czy gdziekolwiek indziej, nie ma innego wyboru, jak tylko rozpaczliwie odnosić się do istniejącej sceny politycznej i przyłączać się w charakterze bezsilnego ogona do żywiołowych, ale bezkształtnych protestów, które kończą się niczym poza ewentualnym przetasowaniem w łonie utrwalonego establishmentu.

„W Rosji mamy do czynienia z prawdziwym renesansem zainteresowania marksizmem. W całym kraju powstają kółka marksistowskie. W ciągu 2 lat ortodoksyjny komunista, Konstantin Siomin, zebrał 420 tysięcy subskrybentów na Youtube. Nostalgik za ZSRR, Dmitrij ‘Goblin’ Puczkow, zebrał ich niemal 2 miliony. Ale radykalny aktyw liczy się w tysiącach, a w masowych ruchach, żądających równościowego podziału, udział biorą miliony.”

Zjawisko byłoby pocieszające, gdyby nie fakt, że rolą owych kółek marksistowskich jest przyspieszanie ewolucji poststalinizmu na pozycje posttrockistowskiej nowej lewicy, czyli pełna konkwista zachodnich partii-matek, które swoje zrobiły już w latach 90-tych w byłych satelitach ZSRR. Najbardziej opiniotwórcze organizacje marksistowskie, w rodzaju Alternatyw czy Rabkoru, ewentualnie marksizmu akademickiego, usilnie pracują nad włączeniem rosyjskiego marksizmu w koleiny zachodniej Nowej Lewicy. Czerpiąc z tego zapewne słuszną satysfakcję, że są w dziele „zapadnictwa” bardziej efektywne od ekipy Putina. Co nie zbliża ich do Trockiego, nie mówiąc już o Leninie.

„Żółte kamizelki we Francji z uporem odżegnują się od definiowania się w tradycyjnych kategoriach tak w tradycji lewicowej, jak i prawicowej, która istnieje od Wielkiej Rewolucji Francuskiej. Niemniej często pisali na swoich kamizelkach datę jej wybuchu – 1789 r. Wzorem szturmujących Bastylię sankiulotów usiłowali przebudować na nowo system politycznych koordynatów. Wirtualny ‘ZSRR’, w którym żyją ‘radzieccy obywatele’ – to także utopijny porządek społeczny, przeciwstawiający się bieżącej rzeczywistości, w której ewolucję wierzą coraz mniej.

Te radykalne ruchy niemal w żaden sposób nie są związane z istniejącymi tradycjami ideologicznymi, wyrastającymi z marksizmu. Ich uczestnicy mieszają socjalny egalitaryzm z patriotyzmem, co było nie do pomyślenia w tradycji 1917 czy 1968 r., ale idealnie rezonuje z tradycją 1789 r. Oni rzadko posługują się językiem marksistowskim, odwołując się nie do jednej klasy, a od razu do większości narodu. Urzeczywistnienie swego ideału społecznego widzą w odbudowie suwerenności narodu dzięki politycznej demokracji. Ich przestrzeń – to nie tyle klasa, ile naród obywatelski, zespolony w walce z nową arystokracją” (jak wyżej).

Ten wywód tylko ilustruje fakt, że lewica w swym drobnomieszczańskim wcieleniu cofnęła się do okresu przedmarksowskiego. Rzecz w tym, że lewica niekoniecznie nastawia się na oczekiwanie na odrodzenie się marksizmu. Historia daje drobnomieszczaństwu unikalną szansę powtórzenia swej drogi historycznej z nadzieją na uniknięcie Marksowskiego „ślepego zaułka” historii.

Masy społeczne wydają się niezbrukane marksistowską ideologią, co dobrze wróży ulepszonej wersji postjakobińskich pogrobowców. Korzyść z braku marksistowskiej konkurencji pozwala na wykorzystanie nastrojów radykalnego egalitaryzmu jako czynnika zastępującego świadomość klasową zradykalizowaną świadomością społeczną, co pozwala oświeconemu, literackiemu drobnomieszczaństwu przejąć przewodnictwo nad nieuświadomioną klasowo masą.

Lewica usiłuje włączyć się w te nastroje, uwypuklając ich potencjał buntu, a bagatelizując elementy nacjonalistyczne. Sachnin słusznie interpretuje, że nastroje nostalgii za ZSRR nie będą zbytnio nosicielskie dla idei marksistowskich, chyba że jako tradycja wspierająca drobnomieszczańską lewicę jako tradycja legitymizująca jej liderowanie odwołaniem do naukowo podbudowanego determinizmu historycznego, co może zastąpić odwoływanie się do nacjonalistycznej legitymizacji.

Ostatecznie mamy więc szansę, którą zaprzepaścił marksizm, a mianowicie szansę, aby oświecone drobnomieszczaństwo monitorowało prawidłową ewolucję kapitalizmu w jego socjalną, a następnie postkapitalistyczną odmianę. Wiadomo bowiem, że to Rewolucja Październikowa (wydarzenie polityczne wbrew Marksowi) przerwała normalny, ewolucyjny tryb działania historii w jej deterministycznym, naukowym wymiarze, uniemożliwiając kapitalizmowi „normalną ewolucję”, jak najbardziej humanistyczną, uprawdopodobnioną perspektywą robotyzacji i automatyzacji produkcji.

Oddolnie zorganizowane społeczeństwo obywatelskie będzie miało wreszcie możliwość oddolnej kontroli demokratycznej nad rozdziałem dochodu i dochodów wedle kryterium zasługi, jaką dla rozwoju postkapitalistycznej gospodarki będzie wnosił każdy obywatel.

Chwilowo jednak lewica będzie przychylała się taktycznie do postulatu ogólnej urawniłowki, ponieważ tylko ta zapewni jej poparcie mas. Na wygładzenie szczegółów przyjdzie czas później. Amalgamat pozbawionych świadomości klasowej mas daje dużą możliwość przekonywania owych mas o sprawiedliwości podziału opartego na zasługach merytorycznych, na kryterium wykształcenia itd., itp. „Od każdego według jego zdolności, każdemu według jego zasług” – w końcu to Marksowska zasada działania socjalistycznego podziału.

„Мы проиграли все свои войны,
Но главная битва происходит внутри”:

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
12 lipca 2020 r.