Zasadniczym problemem współczesności jest oderwanie wzrostu społecznego i ludnościowego od poziomu sił wytwórczych.

Problem ten wyraźnie wynika z rozważań Andrieja I. Kołganowa, wyłożonych w wykładzie pt. „Przyczyny kryzysu 2020 roku” zaprezentowanym na kanale Krasnoe.tv (https://youtu.be/bI065_x2vUI). Wykład rozpoczyna cykl tematyczny dotyczący roli rynku i państwa w gospodarce XXI wieku, w którym swoje poglądy wkładają dwaj główni liderzy Ruchu „Alternatywy”: Aleksander Buzgalin i Andriej Kołganow.

*

Kołganow nie porusza explicite tego tematu, niemniej jego marksistowska analiza ekonomiczna prowadzi nieuchronnie do takiego wniosku. Warto dodać, że z analizy tej wynika również jednoznacznie, że przyczyn kryzysów u progu XXI wieku trudno szukać w zjawiskach, takich jak pandemia. Kołganow uważa pandemię za możliwy mechanizm spustowy kryzysu, ale nie za głęboką przyczynę. Specjaliści wieszczyli nadejście kryzysu już od 2018 r., a zasadniczo od zakończenia poprzedniego kryzysu, pierwszego w XXI wieku, wiadomo było, że taki nieuchronnie nadejdzie. Zdziwienie budził raczej fakt, że się opóźnia.

Kołganow rozpoczyna od przedstawienia tego, co się działo w gospodarce światowej po kryzysie 2009-2010 r. Zwraca uwagę na to, że rozdęta bańka spekulacji na rynku finansowym zdecydowanie sprzyjała przewidywaniom zbliżającego się załamania. Wskazuje przy tym na to, że przed załamaniem uchronił rynek finansowy fakt, że ów rynek ma obecnie charakter wybitnie międzynarodowy i zaprzestanie przez instytucje finansowe USA wlewania weń pieniędzy zostało zneutralizowane przez podjęcie tego procesu (tzw. druk pieniądza) przez instytucje finansowe Europy. Co się odwlecze, to jednak nie uciecze.

Warto zauważyć, że zbliżające się załamanie, które zmiotłoby drobny biznes w ramach mechanizmu buforowania przejawów kryzysu przez wielkie firmy, zostało uprzedzone wybuchem pandemii, która zadanie brutalnego uderzenia w drobny biznes wzięła na siebie. Rządy wzięły na siebie ciężar podtrzymania owego biznesu i wsparcia dla ludzi tracących pracę. Wybuch kryzysu został więc skorelowany ze zorganizowaną akcją pomocy państwa, co do której trudno by było uzyskać konsensus społeczny, gdyby nie nadzwyczajne okoliczności. Pomoc rządowa nie miała bowiem dotyczyć sfery świętego wolnego rynku, ale pozagospodarczego, humanitarnego wsparcia dla członków społeczeństwa. Aby ocenić poziom możliwego sporu i niezgody w przypadku, gdyby pomoc miała dotyczyć interwencji w rynkowe mechanizmy, wystarczy przypomnieć sobie protesty, które podzieliły samą lewicę. Lewica nagle zaczęła dostrzegać sprzeczności interesów w ramach 99% dotąd jednolitego, stojącego przeciwko garstce kapitalistów, społeczeństwa i zauważać konflikt z interesem drobnego przedsiębiorcy. Gdyby więc społeczeństwo miało demokratycznie decydować o wsparciu dla tej kategorii biznesu, miałoby miejsce co najmniej gwałtowne starcie poglądów. Niekonsekwencja rządów w tej polityce wsparcia miała więc w ten sposób gwarancję domyślnej zgody ewentualnych protestujących, chcących wykorzystać sytuację dla celów politycznych.

Opozycja może wciąż bezpiecznie wyrażać swoje niezadowolenie z polityki rządowej, chowając w głębi ducha zadowolenie, że pomoc jest niewystarczająca, a więc nie naciskając zbytnio na rząd. Przynajmniej na niektórych odcinkach. Ten brak nacisku kompensuje się bowiem presją w sferze obyczajowej i światopoglądowej, która z kolei pozostawia obojętną większość społeczeństwa odczuwającego bytowe problemy związane z kryzysem strukturalnym kapitalizmu. Jest to dość subtelna manipulacja mająca na celu skanalizowanie antykapitalistycznego potencjału na tory bezpłodnego protestu z utrzymaniem mechanizmu kapitalistycznego gospodarowania jako domniemanie bezalternatywnego.

To jest konsekwentne wdrażanie tradycyjnej polityki socjaldemokratycznej jako alternatywy dla perspektywy socjalistycznej i komunistycznej, przystosowane do nowych realiów społeczno-politycznych.

*

Kołganow w swoim wykładzie nakreśla gospodarcze tło owego programu politycznego. Cofa się do początku ubiegłego stulecia, aby pokazać różnicę między warunkami funkcjonowania mechanizmu rynkowego wówczas i dziś. Historycznie, jak na to wskazywał Marks i co się potwierdziło, postępował proces akumulacji kapitału, który doprowadził do zjawiska nadakumulacji w sektorze gospodarki realnej, które nabrało charakteru chronicznego. Ten proces prowadził logicznie do zmniejszania się zysku. Z tego też powodu na znaczeniu zyskiwały rynki finansowe jako nowe źródło zysków. Obecnie ok. 20% przedsiębiorstw sfery realnej zdobywa główne zyski na rynku finansowym (przed 2010 r. było ich nawet więcej). Innym przejawem tego samego zjawiska jest to, że do lat 90-tych XX wieku sektor niefinansowy był czystym dłużnikiem sektora finansowego. A do czasu kryzysu 2009-2010 zmienił się w jego wierzyciela. Oznacza to, że zmienił się kierunek przepływu środków finansowych. O ile jeszcze do niedawna spekulanci rynku finansowego byli obdarzani dumnym mianem „inwestorów”, czyli tych, którzy ryzykowali własnymi środkami dla rozwoju przedsiębiorstw gospodarki realnej, o tyle obecnie wysysają oni wszelką wartość dodatkową z owej gospodarki. Przedsiębiorstwa bowiem, dla zabezpieczenia zysków dla akcjonariuszy, topią (ups, inwestują) zyski w spekulacje finansowe.

Jak podkreśla Kołganow, rynek finansowy stał się dzięki temu głównym mechanizmem wtórnego podziału zysków, a więc i dochodów.

W miarę kurczenia się gospodarki realnej, naturalnie, coraz zaciętsza staje się walka o ów wtórny podział dochodów. Ten podział wtórny staje się rakowatą naroślą na organizmie gospodarczym, która jest niemniej naturalnym wynikiem określonego mechanizmu gospodarczego opartego na oderwaniu własności środków produkcji od bezpośredniego wytwórcy. Cały rozwój cywilizacyjny opiera się na przeorganizowywaniu sposobów wtórnego podziału dochodów, opartego na poddawanym coraz silniejszej presji sektorze realnej gospodarki, czyli sfery produkcyjnej. Mechanizm przyswajania wartości dodatkowej staje się uświadomionym, choć skrywanym, mechanizmem kulturowym i cywilizacyjnym. Nadaje się mu różne atrakcyjne formy kulturowe, ale istota klasowości w nim zawarta pozostaje wciąż ta sama.

Dzięki oderwaniu własności środków produkcji od bezpośredniego wytwórcy umożliwiono regularność utrzymania nadbudowy kulturowej, co jest warunkiem rozwoju cywilizacyjnego.

Kołganow podkreśla, iż rynek finansowy niesłusznie kojarzy nam się przede wszystkim z giełdą, która jeszcze wiązała strumienie finansowe z działalnością produkcyjną. Dziś giełda to 9-11% rynku finansowego. Podstawowa część owego rynku to produkty pochodne, które wyraźnie i bezpośrednio pokazują, w jaki sposób działają mechanizmy przechwytywania wartości dodatkowej. W swej najwyższej formie odsłaniają one sens działań kapitału tzw. nieprodukcyjnego, którego pośrednia więź z produkcją stwarza alibi, że działalnością produkcyjną jest każda aktywność kapitału. Mechanizm rynkowy, kapitalistyczny, jest zachowany w każdym ogniwie rynku, w tym i na rynkach finansowych, ale pierwotny podział na działalność produkcyjną i nieprodukcyjną leży u podstaw każdego późniejszego rozrostu owego mechanizmu. Sam fakt oddzielenia producenta od własności środków produkcji stwarza konieczność stworzenia mechanizmu, dzięki któremu jednostka nie produkująca warunków reprodukcji materialnego bytu społeczeństwa będzie miała tytuł do dostępu do dochodów wynikających z wtórnego podziału.

Ta sfera nadbudowana nad obwarowaną warunkami wydolności i wydajności sferą produkcyjną stała się sferą utożsamianą z nadbudową kulturową. Dlatego zamach na klasowy podział społeczny wydaje się współczesnym filozofom burżuazyjnym zamachem na wartości kulturowe i na samą kulturę. Ten sposób myślenia podzielają zwolennicy ideologii  burżuazyjnej oraz lewica antykomunistyczna. Cały kierunek myśli marksistowskiej zostaje tym samym zapomniany i pogrzebany w piaskach historii.

Rozważania Kołganowa stanowią więc potwierdzenie słuszności marksistowskiej koncepcji, która dzięki podziałowi na pracę produkcyjną i nieprodukcyjną daje skuteczne wyjaśnienie problemów związanych z mechanizmami nam współczesnymi – mechanizmami wtórnego podziału zysków i dochodów. W pewnym sensie, kluczem do anatomii niezbyt wyraźnych, bo nie całkowicie ukształtowanych sprzeczności na wcześniejszym etapie rozwoju kapitalistycznego mechanizmu podziału, staje się ukształtowany w schyłkowym okresie mechanizm podziału, w którym proces oderwania od produkcji stał się jednoznaczny i bijący po oczach.

*

Kołganow wskazuje na jeszcze jeden element układanki. W sektorze gospodarki realnej nastąpiło zahamowanie rozwoju. Poza jednostkowymi przypadkami, gospodarka realna funkcjonuje na zasadach organizacyjnych i produkcyjnych, które zostały ukształtowane pół wieku temu. Automatyzacja i robotyzacja nadal są niszowymi przykładami i bynajmniej nie wyeliminowały pracy żywej. To wciąż projekt na odległą przyszłość.

Na tej podstawie faktograficznej można oprzeć przypuszczenie, że w gospodarce następuje regres do form przedkapitalistycznych. Właściciele środków produkcji walczą dziś o nadanie swej własności rzeczywistego charakteru. Jak w realsocjalizmie, prywatna własność jest sprowadzona do dyspozycji własnością, ale z założeniem, że owoce będą przynależały całemu społeczeństwu, chociaż w zamian za świadczoną pracę najemną. Fortuny zbite na spekulacji w ramach widmowej gospodarki finansowej domagają się zabezpieczenia w rzeczywistym bogactwie. Fortuny te, bez owego zabezpieczenia, są tylko fantazjami zbudowanymi na kruchej podstawie psychologii tłumu.

Pogoń za przechwytywaniem zysków dzięki mechanizmom coraz bardziej oderwanym od realnego podłoża gospodarczego przesłania obraz całości, a więc i tendencji historycznej. Tendencja będzie się, jak zawsze, realizowała poprzez sprzeczne działania i dążenia, które będą jeszcze bardziej zaciemniały perspektywę. Wytracenie tempa przez gospodarkę realną powoduje, że w grze o przechwytywanie zysków i dochodów tracą (i muszą tracić – co podkreśla Kołganow) drobni gracze. Ten mechanizm sprzyja jednak pokojowej likwidacji całego segmentu społeczeństwa. Jednocześnie, nie budzi to gniewu klasowego, ponieważ nie wchodzi w grę poczucie pogwałcenia sprawiedliwości: to tylko ślepy los oraz kwalifikacje własne zdecydowały, kto jest wygrany, kto przegrany. W detale nikt nie będzie wnikał. Podobnie jak drobni przedsiębiorcy stanowią bufor kryzysowy dla wielkich przedsiębiorców, tak i drobni inwestorzy są takim buforem dla wielkich graczy. W jakiś sposób musi nastąpić dostosowanie mechanizmu społecznego do poziomu sił wytwórczych. Obserwowane mechanizmy we współczesnym świecie stanowią więc pokojową alternatywę dla wojny. Wynik w ofiarach jednak pozostaje taki sam. Tyle, że katastrofa ma wymiar kameralny, jednostkowy, a nie społeczny. Dlatego spotyka się z biernością.

Wlewanie w gospodarkę realną dalszych kapitałów okazuje się dziś kontrproduktywne. Przynosi bowiem coraz mniejszy zysk, aż do zanikania zysku w ogóle. Zanik zysku obrazowany jest faktem wymuszania przez realia przejmowania zakładów użyteczności publicznej przez państwo. Elementy mechanizmu komunistycznego są wymuszane przez rzeczywistość (na co zwraca skądinąd uwagę Aleksandr Buzgalin). Przy oporze czynnika subiektywnego, którego zasięgu prof. Buzgalin chyba nie podejrzewa. Jednocześnie, nadal trwa dążenie do prywatnego przechwytywania korzyści ze wspólnej własności. W pewnym sensie, w wyniku rozpadu tzw. socjalizmu realnego świat zaczął doświadczać tego samego schizofrenicznego procesu: wspólne wytwarzanie, prywatne zawłaszczanie. Albowiem zawłaszczanie przez państwo nie jest jeszcze uspołecznieniem dochodów. Instytucja państwa pośredniczy we wtórnym podziale dochodów, czyli w prywatnym ich zawłaszczaniu. Tak jest zawsze w przypadku społeczeństwa klasowego (lub quasiklasowego), gdzie porządek prawny reguluje mechanizm zawłaszczania wartości dodatkowej wytwarzanej przez bezpośredniego wytwórcę.

*

Zachód, w wyniku rywalizacji z blokiem socjalistycznym, ustanowił mechanizm wtórnego podziału na wzór realnego socjalizmu. Dzięki możliwościom przerzucania problemów związanych z konfliktami w sektorze produkcyjnym do krajów trzecich, uniknął sprzeczności między robotnikami a pracownikami sfery nieprodukcyjnej, która nieustannie podmywała stabilność gospodarki realnego socjalizmu. Był to bowiem model relatywnie zacofanej gospodarki realnej z nieproporcjonalnie rozbuchaną sferą nieprodukcyjną. Narzuconą wzorcem kulturowym, a nie wymogami własnego, autonomicznego rozwoju.

Obecnie, kraje zachodnie borykają się z tym samym problemem i znajdują się w trudnościach analogicznych do tych, jakie miały miejsce w modelu radzieckim. Dlatego też ekonomiści neoliberalni poniekąd słusznie wskazują na przyczyny obecnych trudności gospodarczych kapitalizmu. Sfera nieprodukcyjna została zbytnio rozbuchana w owej rywalizacji. Model neoliberalny znalazłby rozwiązanie w mechanizmie rynkowym, który szybko poradziłby sobie z nadmierną podażą w sferze, która nie przynosi oczekiwanego zysku. Ewentualnie pozostaje kontynuowanie przerzucania kosztów życia ponad stan na kraje słabiej rozwinięte lub ostatecznie – niezawodne narzędzie, jakim jest wojna światowa. Lewica burżuazyjna jednak jest formacją ideową drobnomieszczaństwa i ten właśnie elektorat ogranicza jej manewry. Ideologicznie utrzymuje ona wciąż, że drobnomieszczaństwo stanowi sól pracy produkcyjnej, a nie zjawisko, które swój rozkwit zawdzięcza sformalizowanemu w systemie prawnym wyzyskowi pracy produkcyjnej. Dlatego musi znaleźć sposób na eutanazję swego elektoratu, bez burzenia mozolnie kleconego obrazu ideologicznego.

W wymiarze ekonomicznym, lewica burżuazyjna w pełni popiera każde rozwiązanie kapitalistyczne, aby tylko charakteryzowało się efektywnością. W praktyce cel elity lewicy burżuazyjnej jest ten sam, co cel neoliberalny – redukcja nadbudowy. W tym jednak programie, elita nie może ujawniać owego celu, ponieważ stoi on w sprzeczności z dotychczasowym programem socjaldemokratycznym, który zakładał przekształcenie niemal całego społeczeństwa w jedną klasę drobnomieszczańską, czyli tzw. klasę pracowniczą. Prawo do pracy jako prawo człowieka było tu naczelną wartością. Prawo do pracy było tu rozumiane jako prawo do otrzymywania wynagrodzenia, ponieważ pracą może być wszystko w rozszerzonym katalogu lewicowych definicji.

Ten program kłóci się oczywiście z programem elit lewicowych (utożsamiających się z ideologicznym przywództwem amerykańskiej Partii Demokratycznej). W pewien sposób, paradoksalnie, elity lewicowe w przyspieszonym tempie rehabilitują różne ideologiczne chwyty stosowane w krajach bloku radzieckiego, uzasadniając, przykładowo, wytykanie przez ideologów krajów realnego socjalizmu słynnego już: „a u was biją Murzynów”. Okazuje się, że zarzut ma jeszcze większą wagę, niż podejrzewali najzacieklejsi stalinowcy. Tylko nikt im nie oddaje sprawiedliwości…

Swoją drogą, już w 2013 r., Catherine Samary, w swoim wystąpieniu w programie ukrlife.tv stwierdziła, że to nie kraje Europy Wschodniej idą w kierunku wytyczonym przez kraje zachodnie, ale dokładnie odwrotnie. Natomiast kraje obszaru poradzieckiego stanowią coś na kształt laboratorium, w którym testowany jest ten model po jego „udoskonaleniu” dzięki wrzuceniu weń rozwiązań mających na celu zabezpieczenie interesów kapitału, np. niskie stawki podatkowe.

Jeśli wziąć pod uwagę, że tego typu program z wierzchu „czerwony”, w środku „biały”, najbardziej zadowala siły prawicy neoliberalnej, zaś realizowany jest przez liberalną lewicę, to możemy sobie uświadomić dlaczego tak trudno jest lewicy nie ulegać moralnej presji ze strony prawicy i nie tracić twarzy w oczach swoich dotychczasowych zwolenników. Kapitalizm korzysta z rozkładu gospodarek poradzieckich dokładnie tak samo, jak elementy „wolnorynkowe” okresu transformacji korzystały z rozkładu gospodarki państwowej. Jednocześnie, całe odium nieefektywności i niepowodzeń było spychane na konto reliktów nieefektywnej gospodarki socjalistycznej. Prawica utrzymuje, że w Europie panuje socjalizm, podczas gdy dzierżąca władzę lewica reformistyczna z założenia nie kwestionowała zasad gospodarki rynkowej, udając, że elementy socjalne zawarte w modelu państwa opiekuńczego są konstytutywnym aspektem struktury rozwiniętego modelu kapitalistycznego. Innego socjalizmu lewica antykomunistyczna nie chce znać, musi więc przyjmować razy z pokorą.

Odbija sobie w dwójnasób w sferze obyczajowej. Ale sprawie klasowej to psu na budę…

Co ciekawe, o ile w ideologii socjalistycznej zarzut klasowego rasizmu dotyczył głównie klas panujących, które narzucały dyskryminację rasową, o tyle, w ujęciu współczesnej elity lewicowej, ekspiacji powinni dokonywać wszyscy o białym kolorze skóry, niezależnie od kraju pochodzenia. Już to samo w sobie świadczy o hipokryzji elity lewicowej i manipulatorskim zamyśle kryjącym się za tą akcją propagandową. Wytrzebionych rdzennych mieszkańców Ameryki Północnej już i tak się nie ma co obawiać, zaś Murzyni jako element przestępczy lub zasymilowany niezależnie od apartheidu amerykańskiego również nie są groźni, a dodatkowo nie staną się w wyniku przymusu miłości sympatyczni dla tzw. szarego człowieka i obywatela. Poza tym, akurat tych populacji dotyka najmocniej pandemia, więc padanie na kolana nic nie kosztuje w sensie namacalnego konkretu. A skłóca segmenty ludności bardzo skutecznie, czyniąc je bezbronnymi i pozbawionymi solidarności osadzonej na klasowym podłożu.

Lewicy wydaje się, że w ten sposób zasypią przepaść etyczną, którą im wykopała prawica…

*

Wykład Kołganowa umożliwia skonkretyzowanie marksistowskiego podejścia do kwestii rozmywanych w lirycznej poetyce rozważań o ekologii. Z perspektywy suchego, analitycznego myślenia ekonomicznego, musimy stwierdzić namacalny fakt, że gospodarka realna uległa zahamowaniu. W związku z tym pada uzasadnienie dla snucia bajek o tym, jak sprawiedliwie i humanitarnie podzielić nadwyżki. Trzeba się pogodzić z myślą, że nie ma nadwyżek, w związku z czym nie ma sensu łamać sobie głowy nad ich optymalnym podziałem. Trzeba po marksistowsku postawić na porządku dnia kwestię – kto ma dzielić podstawową wartość dodatkową? Jeżeli sposób podziału jest zdefiniowany przez sposób wytwarzania, to odpowiedź jest jednoznaczna. Większość teorii ekonomicznych i politologicznych ma na celu zaciemnienie tego jasnego przesłania.

Wykład Kołganowa daje fundamenty dla teoretycznych, osadzonych na filozoficznej interpretacji marksizmu koncepcji i wyjaśnień konkurencyjnych do wszechogarniających, postmarksistowskich aksjomatów, które nie zachowują kontaktu ze zmienioną rzeczywistością potransformacyjną.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
2 października 2021 r.