Historycznie patrząc, zrodzony przez Rewolucję Francuską drobnomieszczański nurt liberalno-demokratyczny nadawał ton żywym ruchom społecznym w XIX wieku. Bazowały one głównie na nacjonalistycznych tendencjach w Europie, rozbudzonych przez silne parcie burżuazji do tworzenia narodowych rynków. Ruchy „młodonarodowe” wykorzystały dynamikę narodotwórczego wysiłku kształtującego się systemu kapitalistycznego i związały ją z postępowymi tendencjami społecznymi. Niemniej, była to popłuczyna po heroicznym okresie wielkiej burżuazji. Wykrystalizowanie się lewicy, jak ją dziś rozumiemy, było efektem walki o emancypację polityczną grupy społecznej niezależnej, a nawet stojącej w opozycji do burżuazji, która przekształciła się w kapitalistów, proletariatu. Proletariat był zaczynem, z którego ukształtowała się przemysłowa klasa robotnicza.

O ile nurt liberalno-demokratyczny nie wychodził poza społeczeństwo mieszczańskie, o tyle nurt robotniczy podjął rolę strony reprezentującej klasę wyzyskiwaną w nowym antagonizmie klasowym. Nurt ten był stale zwalczany przez liberalno-demokratycznego konkurenta, także na polu robotniczym. Drobnomieszczański radykalizm opierał się na anarchizmie jako na wyrazicielu interesów grup społecznych, które w procesie proletaryzacji zdołały utrzymać się ponad dnem, jakim był proletariat fabryczny. Nurt robotniczy i anarchistyczno-liberalno-demokratyczny walczyły o wpływy na terenie robotniczym, który to obszar wraz z rozwojem kapitalizmu rósł w znaczenie. W przeciwieństwie do skrzydła marksistowskiego, ruch konkurencyjny wychowywał klasę robotniczą w narodowym wiernopoddaństwie sprzedawanym jako patriotyzm.

Dzięki teorii Marksa, ruch robotniczy zdołał obronić swoją niezależność od podtrzymującego ład ekonomiczny kapitalizmu nurtu liberalno-demokratycznego. W XX wieku, dzięki sukcesowi politycznemu, jakim było zwycięstwo Rewolucji Październikowej, nurt liberalno-demokratyczny utrzymał znaczenie polityczne jako przeciwwaga dla ruchu robotniczego. Wojny światowe pogrążyły nacjonalizm w oczach społeczeństw, zaś stabilizacja wzrostu gospodarczego zniosła zagrożenie drobnomieszczaństwa spadkiem do poziomu proletariatu. Nastała era konformizmu. Anarchistyczna składowa drobnomieszczaństwa znalazła alternatywne dla walki klasowej pole działania dla ludzi nastawionych radykalnie. Było to tzw. nowe ruchy społeczne, czyli wszystko, co mogło się jakoś ruszyć, pod dowolnym pretekstem. Walka związkowa, kulturowa, genderowa, pokoleniowa, New Age’owa itd., itp., wszystko to miało stworzyć pozór, że sprzeczności aż kipią prowadząc do rewolucyjnego przekształcenia społeczeństwa na bazie jego samego.

Czyli do zmiany w nadbudowie, nie ruszając bazy ekonomicznej, która dostarczała efektywnie środków do prowadzenia wszystkich tych działań, dopóki skutecznie rozbijały one klasowy ruch robotniczy.

Najistotniejszą przyczyną utraty przez lewicę politycznego znaczenia po transformacji ustrojowej jest więc jej nieprzydatność do zwalczania ruchu robotniczego, nawet w takim spaczonym kształcie, jaki przybrał on w modelu stalinowskim.

Można to porównać do przycięcia głównego korzenia rośliny, po którym nie może się ona już odbudować. Jak się okazuje, wszystkie działania zastępcze, które służyły odciągnięciu uwagi od działań klasowych, straciły moc atrakcyjną, gdy tylko wyeliminowano realne zagrożenie dla systemu. Liberalno-demokratyczny nurt radykalizuje swoje hasła w oczekiwaniu na odzew, kierując się starą, wypróbowaną taktyką nastawioną na młodzież, która z natury jest radykalna i buntownicza.

Tym razem, od kilku dekad, ta taktyka zawodzi.

Lewica nie ma bohaterskiej przeszłości, skoro odrzuciła dziedzictwo rewolucyjnego ruchu robotniczego, a ostatecznie zrobiła to w latach 90-tych. Nic dziwnego, że szuka tego dziedzictwa w porach spisanej historii, między wierszami, a nie w głównym tekście. Szuka go w przemilczeniach historii, które się ujawniają w wyniku drobiazgowych badań naukowych o wysokim stopniu skomplikowania, co sprawia, że są one niedostępne dla ewentualnych odbiorców. Trudno mobilizować wokół tych idei inne środowisko niż akademickich dłubków. A to jest już dawno skonformizowane drobnomieszczaństwo przywiązane wyłącznie do swoich przywilejów i elitarności. Radykalizm tzw. nowych ruchów społecznych polega wyłącznie na roszczeniach wobec zwalczanego systemu, co było uroczym pryszczem na gębie Nowej Lewicy w XX, ale już nie w XXI wieku.

Postulaty lewicy są tożsame z postulatami liberalno-demokratycznej elity, która stoi w opozycji do konserwatywno-populistycznej prawicy, również części elity panującej globalnie. Radykalna lewica nie jest potrzebna do zwalczania radykalizmu klasowego, ponieważ ten ostatni jest wystarczająco kontrolowany przez prawicowych populistów. Walka o wpływy wśród bezpośrednich producentów mogłaby prowadzić do ewentualnego rozluźnienia tej kontroli w wyniku skupienia uwagi na wzajemnym zwalczaniu się manipulatorów. Dlatego lewica poza „lewicową” parodią w postaci Partii Demokratycznej nie jest potrzebna ani pożądana.

Lewica uznaje argumenty, które wysuwa „lewicowa” część elity panującej, że demokracja jest podstawowym warunkiem walki o resztę lewicowych postulatów. Dlatego lewica może co najwyżej wspomagać demokratyczną elitę USA w zalewaniu świata kolejnymi wcieleniami instytucji demokratycznych. Co czyni z zapałem.

Zderzenie „lewicowej” ideologii panującej elity (forsującej warunki ekologiczne dla wzrostu gospodarczego, które ostatecznie znoszą wzrost gospodarczy jako kryterium postępu) z prawicowym, otwartym wyrazem grupowego egoizmu w imię wolności jednostki, daje w efekcie kompromis polegający na utrzymaniu wolności jednostkowej na poziomie elity i zrównoważonego, ostrożnego gospodarowania zasobami na poziomie całych społeczeństw.

Lewica przygotowuje społeczeństwa na przyjęcie owych restrykcyjnych środków ograniczających nasze beztroskie niszczenie zasobów Ziemi. Jednocześnie, faktyczny stosunek sił liczony proporcją posiadanych zasobów Ziemi między poszczególnymi grupami społecznymi jednoznacznie wskazuje na to, że kompromis będzie przebiegał, jak wskazano wyżej. Ucieczka do przodu gospodarki nastawionej na wzrost nie została wszakże zanegowana, pozostaje nam do podboju jeszcze cały kosmos.

Lewica może szukać enklaw wolności w kolonizacji nowych planet, tak jak doszukuje się jej w kolonizacji Ameryki Północnej.

Ważne by zdać sobie sprawę z faktu, że projekty „lewicowe” i prawicowe na poziomie elit panujących nie są sprzeczne. Wzrost gospodarczy pozostanie motywacją kapitału, ponieważ ekspansja pozwala na utrzymanie panowania i niedopuszczenie do przewrotu społecznego i politycznego, choćby i początkowym kosztem maksymalizacji zysku. Natomiast „lewicowa” ideologia gospodarczej ascezy jest współczesnym odpowiednikiem religii samoumartwiania obliczonym na klasy poddane i wyzyskiwane. Razem się doskonale uzupełniają jako narzędzie dominacji i zniewolenia.

Współdziałając, oba nurty skutecznie zabiły jedyną rzeczywistą alternatywę dla tego projektu dla ludzkości, jakim był ruch robotniczy.

To tłumaczy nie tylko obojętność, ale wręcz wrogość, jaką lewica wywołuje w przeważającej większości społeczeństwa, nawet tej, którą lewica kupiła swoim poparciem dla jej partykularnych interesów. Należy zrozumieć, że drobnomieszczaństwo, które jest grupą docelową lewicy, uważa, że jego interes najbliższy jest interesowi elity. Jednak ta elita usiłuje zredukować masę klejącą się do niej, ponieważ elitarne przywileje nie zdołają się uchować, gdy zostaną rozszerzone na tłumy. Dlatego nawet entuzjastycznie nastawione do ideologii ekologicznej drobnomieszczaństwo widzi w niej jedynie narzędzie spychania w dół niżej od niej stojących, analogicznie do tego, jak elita postępuje w stosunku do niej. Dlatego też drobnomieszczaństwo obnaża faktyczny cel „lewicowej ideologii”: neutralizację społecznego protestu wobec faktycznej katastrofy, jaką niesie kapitalistyczny sposób wprowadzania polityki ekologicznej. Będzie to faktycznie ludobójstwo.

Dla siebie, drobnomieszczaństwo domaga się tak samo jak robotnicy – polityki wzrostu, dowolnego wzrostu, dowolnie niszczącego dla środowiska, aby tylko nie dopuszczającego do degradacji danego segmentu społeczeństwa.

Elita wie, że zrównoważony rozwój jest możliwy pod warunkiem, że producenci na potrzeby elity będą stanowili harmonijną część ekosystemu planety. Ograniczoność liczebna elity gwarantuje, że utrzymany zostanie poziom zaawansowania cywilizacji bez zagrożenia dla ekologii. Pod warunkiem, że poziom cywilizacyjny ograniczy się do elity.

Czyżby nie istniały precedensy?

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
21 lipca 2021 r.