Jak wiadomo, Europą wstrząsają protesty rolników, nieobce także naszemu krajowi. Warto przyjrzeć się tym protestom postrzegając je w sekwencji protestów społecznych, które zasadniczo od czasów ostatniego kryzysu finansowego lat 2008-2010 trwają mimo zmieniającej się formy. Nietrudno zauważyć, że wyraźnie wskazuje to na fakt, iż Europę drąży mniej lub bardziej utajona walka sprzecznych interesów, które nie znajdują adekwatnego wyrazu politycznego. Stąd ich gwałtowność nie przekłada się na polityczny efekt.

Obecne protesty rolników należy postrzegać w kontekście dopracowywania europejskiej polityki rolnej. Jak wskazuje Nicolas Dupont-Aignan, Europa podpisała umowy dotyczące tanich dostaw produktów rolnych z innych kontynentów. Wedle tego suwerenistycznego i nacjonalistycznego polityka francuskiego, jest to wyrazem totalnej aberracji z punktu widzenia społeczeństw europejskich. Co więcej, jest to aberracja z punktu widzenia deklarowanej przez polityków europejskich polityki ekologicznej.

Jednocześnie, rolnictwo europejskie podlega coraz ściślejszym regulacjom sanitarnym i ekologicznym. Przy okazji, normy produktów rolnych importowanych z zagranicy (w tym z Ukrainy) są o wiele niższe niż normy europejskie. Produkcja rolna we Francji, przytacza przepisy NDA, jest regulowana szczegółowymi zapisami, co i kiedy można robić. W efekcie, mówi NDA, jeśli zaakceptować te przymusowe przepisy, to nastąpi wzrost produkcji, ale ceny produktów rolnych będą bardzo wysokie. Korzyścią będzie to, że jakość produkcji będzie także bardzo wysoka; natomiast wadą – że w żaden sposób nie zdoła się taką produkcją wykarmić Europy.

Można też zmniejszyć import produktów rolnych, kontynuuje NDA, zmniejszyć normy produkcji i zwiększyć produkcję europejską, mniej kosztowną. Ewentualnie można zrobić jakąś mieszankę obu polityk. Na pewno jednak nie jest racjonalne sprowadzanie tanich, „gównianych” produktów, nierzadko rakotwórczych.

Czy jednak taka polityka przywódców europejskich jest wyrazem ich infantylizmu i irracjonalizmu?

Jak by powiedział Trocki, ich racjonalność nie musi być naszą racjonalnością.

Diagnozę chorobliwej głupoty i miernoty elit politycznych zachodnioeuropejskich głosi wielu krytyków, szczególnie z prawej, nacjonalistycznej strony sceny politycznej. Paradoksalnie, wydaje się, że lewica raczej daje przyzwolenie na taką politykę. Wyrażało się to w krytycznym odbiorze ruchu tzw. Żółtych Kamizelek czy, obecnie, protestów rolniczych. Wskazując na sprzeczności i irracjonalność elit politycznych, jednocześnie prawica punktuje sprzeczności w postawie lewicy, która – jak lewica Mélenchona – wyłamała się z uczczenia minuta ciszy pamięci uczestniczki protestu rolników i jej córki, ofiar samochodowego rajdu na przeszkodę z bel siana wysypanych na szosę.

Postawa wobec protestów społecznych jest częstym motywem wskazywania na podatność lewicy na zarzuty wewnętrznej niespójności, ramię w ramię z analogicznymi zarzutami pod adresem elit. Postawa lewicy wskazuje nam jednak na możliwość racjonalnego wytłumaczenia pozornej aberracji i braku racjonalności zarówno elit, jak i samej lewicy. Sednem tożsamości lewicy jest odniesienie do kwestii demokratycznych instytucji i problemów narastających w społeczeństwie postkapitalistycznym. Mówiąc prościej, problematyka ekologii i mniejszości kulturowych ma dla lewicy określające znaczenie w nowoczesnym świecie. Masowa, uprzemysłowiona produkcja rolna jest wyraźnie antyekologiczna, stąd wybór lewicy. Konsekwentny i spójny, ponieważ wychodzący z założenia, że świat się zmienił i nie ma powrotu do starych schematów produkcji.

Dlatego lewica nowoczesna jest w tym względzie sojuszniczką elit globalnych. Troską prawodawców europejskich – za NDA – jest zwiększenie areału lasów we Francji, kosztem upraw rolnych zdolnych wyżywić francuskie społeczeństwo. To jest cel nadrzędny. Racjonalność elity wynika z jej hierarchii celów. Przypadkiem, ta hierarchia jest zbieżna z hierarchią celów wyznawanych przez nowoczesną lewicę. Rozbieżność pojawia się z chwilą, gdy lewicowa utopia głosi jednoczesność produkcji o wysokim poziomie jakościowym z jej masowością.

Jeśli jednak przyjrzeć się bliżej lewicowej utopii, to jasno widać, że pomysły (całkowicie antymarksowskie) obejmują wizję ekologicznej produkcji lokalnej, rodzinnej, ewentualnie kooperatywnej, obejmującej także produkcję rzemieślniczą. Wspólną cechą obu światopoglądów (lewicowego i elitarnego) jest niewypowiedziane założenie o konieczności redukcji liczby ludności. Różnica znowu wynika z przyjęcia terminów. Redukcja ludności w oparciu o wzrost poziomu życia, który naturalnie prowadzi do spadku stopy urodzeń, jest czymś odmiennym od ludobójczego pomysłu o zatruwaniu ludzi rakotwórczym jedzeniem, nie mówiąc już o pandemiach planowanych, ups, sorry, z troską antycypowanych, przez elity globalne choćby w Davos.

Problem w tym, że elity globalne, jak na to wskazuje forum Ekonomiczne w Davos (wystarczy posłuchać Macrona, który na tym forum rozwija bez zbędnych ceregieli swój program regulacji problemu ludnościowego poprzez zaostrzenie polityki socjalnej) nie są ani głupie, ani irracjonalne. Za to są bardzo cierpliwe. Zdają sobie sprawę z tego, że nie należy za bardzo przyspieszać procesu – co zresztą pewnie stanowiłoby dla nich pewien problem w samoutwierdzeniu w wizerunku konsekwentnych humanistów – ale, aby osiągnąć cel, należy zrobić pierwszy krok i konsekwentnie dbać o jego realizację, nie uciekając od koniecznych modyfikacji wynikających z nieprzewidzianych sytuacji w świecie rzeczywistym.

Bez wchodzenia w szczegóły, warto zauważyć, że uczestnicy Forum całkiem racjonalnie rozumują. Ich matrycą myślową jest potraktowanie sytuacji świata jako pewnego algorytmu, w który można ingerować dzięki zmianie wagi różnych czynników. Jest to psychika administratora, którego celem jest techniczna optymalizacja gospodarki. Gospodarka światowa, której częścią jest gospodarka europejska, a częścią tejże jest gospodarka francuska – mają funkcjonować w sposób spontaniczny i swobodny, wedle własnych, naturalnych reguł. Ingerencja racjonalnej myśli zewnętrznej, obecna w technicznej logice kapitalizmu nastawionego na walkę o maksymalizację zysku, nie jest pożądana. Należy więc zlikwidować te wszystkie elementy ingerencji planowości, które niszczą żywiołowość procesów naturalnych poprzez narzucenie celu, jakim jest poddanie logiki produkcji konieczności utrzymania populacji, której wzrost jest konieczny ze względu na mechanizmy opartej na konkurencji i wzajemnym podbijaniu tej rywalizacji w systemie kapitalistycznym.

Nie ma większego antykapitalisty niż Klaus Schwab, a Ursula von der Leyen jest jego komisarzem ludowym na Europę.

Różnice zdań między elitą globalną a nowoczesną, radykalną lewicą są więc natury technicznej, a nie istotnościowej.

W tym miejscu chcemy wtrącić, że od dawna sytuujemy nurt marksizmu od Marksa poza nurtem lewicy, której źródłem i korzeniem jest liberalno-demokratyczna opozycja wobec Marksa jeszcze w XIX wieku. Żeby nie było, że jest nam po drodze z prawicą, co często przydarza się lewicy populistycznej.

W rozumowaniu elity globalnej, jak i nowoczesnej lewicy, ludność jest czynnikiem między innymi czynnikami owego algorytmu powszechnej, ekologicznej ideologii.

Różnica między marksistami a nowoczesną lewicą obecnie wyraża się najlepiej w stosunku do kwestii reindustrializacji. Słusznie wskazuje się na fakt, że przywództwo francuskie (zapewne nie różniące się tu wiele od innych liderów europejskich) mówi o reindustrializacji tylko po to, aby zagadać sprawę i sabotować faktyczne wprowadzenie tego procesu. Reindustrializacja jest przez elitę rozumiana jako odzyskanie europejskiego systemu finansowego. Niczego innego nie chce pod tym pojęciem rozumieć nowoczesna lewica.

W jej mniemaniu antykapitalizm poradził sobie z problemem kapitalizmu poprzez dezindustrializację i basta! Etap miniony, zapomniany. A tu nacjonaliści z populistycznej prawicy chcą znowu odtworzyć świat jak za Marksa!
Politycznie więc lewica nowoczesna jest nie mniej antykapitalistyczna niż Klaus Schwab czy Emmanuel Macron.

Krytyka takiego projektu reindustrializacyjnego obejmuje przestrzeganie przed przyjęciem zdegradowanego projektu polityki socjalnej. Tak jakby antykapitalizm proekologiczny elity globalnej nie traktował polityki socjalnej jako przeszkody na drodze do degradacji czynnika ludzkiego do roli trybika w mechanizmie napędzanym przez proekologiczny algorytm globalny. To jednak nie przeraża lewicy radykalnej, ponieważ daje jej w końcu poczucie, że czymś się różni od elity globalnej. W przeciwieństwie jednak do elity globalnej, która kieruje się racjonalnością (antyhumanistyczną, ale jednak racjonalnością sztucznej inteligencji), projekt lewicy radykalnej jest z założenia niespójnym zbiorem pobożnych życzeń i wyśmiewanej przez Marksa utopii socjalistycznej.

W efekcie, elita globalna jest tylko zracjonalizowanym projektem prodemokratycznej i proekologicznej lewicy radykalnej, usiłującą zrobić ludziom dobrze, zderzając się z czarną niewdzięcznością ludu, który nie chce zrozumieć, że za jego postulatami kryje się pokraczna morda „komunistycznego totalitaryzmu”. Globalna elita i radykalna, nowoczesna lewica usiłują dzielnie uchronić niewdzięczny lud przed tą aberracją, przy akompaniamencie pisków prawicy nacjonalistycznej i suwerenistycznej, która chce nas zaprowadzić w epokę przedkapitalistyczną z powodu tak samo utopijnej wizji społecznej.

Wszystkie te nurty polityczne mają na celu utrzymanie społeczeństwa klasowego, przekształconego w społeczeństwo kastowe, nierozwojowe. Jak postrzegał to Marks, kapitalizm jest wyjątkiem w rozwoju. Patrząc z dzisiejszej perspektywy geopolitycznej, tak aby było to bardziej zrozumiałe dla współczesnych odbiorców – kapitalizm jest globalnym systemem opanowanym przez system morski, który nie może się rozwijać samodzielnie, ponieważ jego istota polega na plądrowaniu bogactw zewnętrznych. Jednocześnie, kapitalizm jest próbą utworzenia z takiego modelu bytu samodzielnie funkcjonującej całości gospodarczej. W przeciwieństwie do społeczeństw przedkapitalistycznych, taki model gospodarowania napotyka szybko kres, ponieważ po włączeniu całości świata w obręb swojego oddziaływania i swojej gospodarki, nie ma więcej do plądrowania poza systemem. Musi się więc rozpaść na mniejsze podsystemy, które będą się nawzajem plądrowały. Ewentualnie można to przekształcić w system neofeudalny (wydaje się, że na podobny trop wpadł w naszym obszarze geograficznym Yanis Varufakis), w którym globalna elita będzie miała pole do popisu, aby zachować równowagę między regionami, nie dopuszczając do nadmiernego z punktu widzenia harmonii (gospodarka zrównoważona) świata rozwoju jednego obszaru kosztem innego.

Elity z Davos nie są więc ani głupie, ani irracjonalne. W przeciwieństwie do lewicy radykalnej, która jest niecierpliwa, elity te mają przewagę w cierpliwości i skuteczności we wdrażaniu swego projektu. Są bowiem nieustępliwe i działają z żelazną konsekwencją. Póki co starają się łagodzić nam bóle eksterminacyjne. Za co jesteśmy im wdzięczni jako lewica…

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
25 stycznia 2024 r.