Nikogo nie dziwi, że w dziedzinie produkcji przemysłowej nie mamy postępu od kilku dobrych dekad, zanim jeszcze zakończył się XX wiek. Tymczasem przewaga technologiczna jest filarem przewagi ekonomicznej gospodarki zachodniej, co usprawiedliwiało jej dominację w gospodarce światowej. Jednak ta przewaga technologiczna nie dotyczyła technik produkcji nastawionej na zaspokojenie codziennych potrzeb społeczeństwa, ale technologii informatycznych znajdujących zastosowanie w pokazowych dziedzinach, takich jak technologia wojenna.
Ta sytuacja sprzyjała delokalizacji produkcji materialnej dla społeczeństwa i dla wzrostu gospodarczego. Co objawiło się pojawieniem się nowych gospodarek, w tym chińskiej, które zgodnie z obietnicą poranka globalizacji przygotowały się do przejęcia roli fabryki świata.
W międzyczasie jednak Zachód także nie tracił czasu i wzmocnił swoją przewagę technologiczną w sferze nadbudowy nad aparatem produkcyjnym poprzez wzrost i rozrost sieci powiązań finansowych, rozbudową gadżetów technologicznych nie mających wiele wspólnego ze wzrostem i rozwojem podstawowej produkcji materialnej, od której zależy konkretny i codzienny dobrobyt społeczeństw. W ten sposób gospodarka kapitalistycznego Centrum zapewniła sobie sytuację, w której wzrost gospodarek wyłaniających się w skali świata był przekierowywany na korzyść Zachodu.
To jednak spowodowało przy okazji, że dobrobyt społeczeństw zachodnich został uzależniony od okoliczności zewnętrznych, zaś możliwość przechwytywania wartości dodatkowej przez zachodnią sieć finansową stała się zależna od stałej agresywności zachodniego wielkiego kapitału finansowego.
W efekcie wzmocniło to konkurencję między wielkimi grupami kapitałowymi, które starają się zmonopolizować przedsiębiorstwa aktywne w branży wysokiej technologii. Skutkuje to chociażby przejęciami przedsiębiorstw w ramach rywalizacji w kapitalistycznym Centrum. Nie jest tajemnicą, że w przeszłości, jak i obecnie, część (uznanych w prawodawstwie państwowym) strategicznych przedsiębiorstw francuskich została przejęta przez kapitał amerykański. Ba, w ramach zwalczania perfidnych Chińczyków, którzy włączyli się w ten lukratywny proceder, ocalone przed nimi zakłady znalazły się ostatecznie w rękach amerykańskich.
No cóż, między sojusznikami nie ma miejsca na brak zaufania.
Niektóre analizy trzymających się realiów ekonomistów, prowadzą do konkluzji, że Zachód, a przynajmniej Europa Zachodnia, znajduje się na ścieżce zastąpienia krajów Trzeciego Świata w ich pozycji w międzynarodowym kapitalistycznym podziale pracy.
Wynika z tego chęć i program przeciwstawienia się tej tendencji polegające na podjęciu kapitalistycznej konkurencji, co nie jest dla nas dobrym rozwiązaniem. Niemniej, sam problem jest oficjalnie postawiony.
Rozwiązanie przyjmujące kapitalistyczny sposób produkcji dzieli się na dwa typy: powrót do wolnej konkurencji (prawica) i zachowanie globalnej struktury superwładzy elity ponadnarodowej mającej wizję świata, w którym panuje sprawiedliwy porządek chroniony przez instytucje demokratyczne. Podobnie jak w przypadku Szwajcarii, gdzie lokalna demokracja bezpośrednia i najbardziej demokratyczna na świecie ogranicza się do spraw lokalnych. Superstruktura, w ramach której mamy zapewniony spokój i dobrobyt, nie podlega demokratycznym ograniczeniom, ponieważ opiera się na kryterium kompetencji merytorycznej. Przetrenowaliśmy to w przypadku pandemii, trenujemy przy okazji wojny na Ukrainie czy obecnie konfliktu w Izraelu.
Co nie znaczy, że wszystkie te konflikty nie są w stanie rozsadzić globalnego konsensusu indoktrynacji.
Chaosu, w jakim zdaje się pogrążać świat, zdaje się w jakimś stopniu usprawiedliwiać pewną solidarność kapitalistycznego Centrum wobec reszty świata, co wynika z faktu, że tylko solidarnie owo Centrum może kontynuować swoje panowanie i wyzysk tzw. Peryferii. Co nie przeszkadza istnieniu konkurencji w łonie samego Centrum. Wojny imperialistyczne nie dążą do zmiany generalnie akceptowanego wśród elit sposobu rządzenia światem, ale do nowego podziału, który lepiej by odzwierciedlał rzeczywisty rozkład sił wśród grup kapitałowych. Przy okazji taki nowy podział oznacza wyczyszczenie wszystkiego, co przeszkadza funkcjonowaniu wolnego rynku. Po takim zabiegu, który jest zazwyczaj eufemizmem na oznaczenie kosztów adaptacji wielkiego kapitału do nowych warunków ponoszonych przez społeczeństwa, można ponownie ignorować narosłe ograniczenia zewnętrzne wobec interesów kapitału, a które zostały przez dłuższy czas wprowadzane w celu zracjonalizowania całego mechanizmu przez państwowy komitet zarządzający interesami kapitalistów jako klasy panującej.
Co jakiś czas sprzeczności wewnątrz tej klasy narastają na tyle, że grożą wybuchem i destabilizują działania samego komitetu, który nie może dłużej pełnić skutecznie swojej funkcji. Hierarchia komitetów reguluje sposoby zarządzania chaosem produkcji kapitalistycznej. Racjonalność machiny biurokratycznej świetnie się odnajduje w modelu hierarchicznym, albowiem ten doskonale definiuje warunki ograniczające dla znajdowania racjonalnego rozwiązania problemów. Bez takich ograniczeń uformowanych w ściśle określoną drabinę hierarchiczną, żadna biurokracja nie może sprawnie funkcjonować. Biurokracja nie jest bowiem powołana do kreowania wizji, ale do wdrażania suchych i maksymalnie racjonalnych (w myśl ściśle zdefiniowanych kryteriów racjonalności) rozwiązań, które wynikają z przyłożenia owych kryteriów.
Ten mechanizm tłumaczy działanie nie tylko biurokracji radzieckiej, której nie stało ścisłych kryteriów i w atawistycznym lęku przed kreatywistyczną wizją odwołała się ona do modelu biurokratyzmu kapitalistycznego. Istnienie właściciela środków produkcji zdejmuje z biurokracji niemożliwe przez nią wypełnienie zadania stworzenia celów. Dlatego w modelu socjalistycznym biurokracja musiała samą siebie zanegować, ponieważ odrzucając dyktaturę proletariatu nie miała jak odwołać się do dyktatury klasy panującej i stworzonych przez nią kryteriów racjonalności.
Zachodniej lewicy wydaje się, że instytucje demokratyczne są kryterium umożliwiającym społeczeństwu (ogólnik!) walkę z klasą panującą. Podporządkowanie sobie aparatu państwowego poprzez mechanizm funkcjonowania instytucji demokratycznych jest jednak tylko iluzją. Aparat biurokratyczny państwa pozostaje w każdym momencie swego istnienia narzędziem klasy panującej i w efekcie jego mechanizmy są wyłącznie mechanizmami powstrzymującymi społeczny bunt.
Lewica wolnościowa jest głównie nastawiona na kontrolowanie mechanizmu instytucji państwa demokratycznego. Istotą jej polityki jest znajdowanie kryteriów racjonalności, które byłyby kompatybilne z racjonalnością klasy panującej. Polega to na włączaniu się w pracę nad udoskonalaniem narzędzia klasowego panowania zamiast jego zniesienia. Lewica usiłuje z uporem godnym lepszej sprawy narzucić biurokracji stanowiącej komitet zarządzający interesami klasy kapitalistów kryteria racjonalności, które sprzyjałyby sprawniejszemu funkcjonowaniu mechanizmu społeczeństwa klasowego. Dopóki te postulaty są odbierane przez biurokrację państwową jako faworyzujące pokój społeczny, dopóty są włączane przez nią w logikę zarządzania interesami klasy panującej.
Kiedy pojawia się perspektywa kryzysu, pojawia się także sprzeczność w łonie biurokracji. Nie ma bowiem stuprocentowej pewności co do tego, jaka strategia będzie najbardziej skuteczna w utrzymaniu przewagi klasowej klasy kapitalistycznej jako całości. Odzwierciedla to rzeczywistą niepewność sytuacji, która wynika z szacunku siły narodowego kapitału.
Można powiedzieć na podstawie zachowania biurokracji europejskich krajowych, że mają one zasadniczo świadomość słabości własnych kapitalistów w rywalizacji międzynarodowej. Biurokracja unijna i wspierające ją biurokracje poszczególnych państw członkowskich są skłonne zapłacić daninę dobrobytu społecznego w zamian za utrzymanie solidarności grupowej kapitału europejskiego pod parasolem amerykańskiej dominacji. Kapitał nie jest ambitny; przedkłada zyski nad prestiż.
Biurokracja europejska nie może sobie pozwolić na wyprzedzenie się w proamerykańskiej służalczości zwróconej przeciwko Rosji biurokracjom państw Europy Wschodniej, nawet wbrew własnemu interesowi. Ustalenie hierarchii biurokratycznej podporządkowania amerykańskiemu interesowi przez cały okres od zakończenia II wojny światowej zachowywał pewne pozory przyzwoitości: Francja zachowała pozycję dominującą w polityce, zaś Niemcy – w gospodarce. Reszta była społecznością mniej więcej równych. Dobre samopoczucie społeczeństw dawało lokalnej biurokracji możliwość przejścia do porządku dziennego nad swoim podporządkowaniem w hierarchii dziobania.
Zakłócenie tego pokoju społecznego sprawiło, że pojawiła się alternatywa wobec dotychczasowego modelu podporządkowania w ramach zachodniej demokracji hierarchicznej, a mianowicie alternatywa suwerenistyczna. Jest ona związana z interesami mniejszych przedsiębiorstw, które w przypadku zmian związanych z przetasowaniem na rynku globalnym mają szansę znaleźć się w katastrofalnej sytuacji.
Jeśli dana gospodarka nie jest samowystarczalna, to warunki dla sprawnego funkcjonowania drobnych przedsiębiorstw stwarzają efekty relacji, jakie wielki kapitał danego kraju ma na rynku globalnym. Alternatywa suwerenistyczna wymaga z koniecznością przyrodniczą powrotu do zrozumienia wagi, jaką ma produkcja materialna dla podstaw bytu narodowego.
Stąd wiatr w żagle ruchów prawicowo-populistycznych, które odważają się proponować taką wizję strategiczną. Szkopuł w tym – i tego owe nurty nie nagłaśniają – że taki model wymaga proletaryzacji społeczeństwa zachodniego. Rozrośnięta nadbudowa w owych społeczeństwach po II wojnie światowej wynikała z wyzysku Peryferii pod amerykańską hegemonią. Niekwestionowanie tej hegemonii było warunkiem skutecznego podporządkowania sobie reszty świata, który nie miał ruchu wobec takiego muru solidarności klasowej, a nawet, powiedzmy to wprost – międzyklasowej.
Ruchy ekologiczne, które są nowolewicową naleciałością w nurcie rewolucyjnym, dochodzą do tego samego wniosku od drugiej strony. Są one bowiem wyrazem uogólnionej wizji samowystarczalności globalnej ludzkości zorganizowanej w kapitalistycznym sposobie produkcji. Istnieje model konkurencyjny, który rozszerza na przestrzeń okołoziemską pojęcie „otoczenia niekapitalistycznego” w nadziei na przedłużenie w nieskończoność ekspansji w poszukiwaniu maksymalizacji zysku.
Rozwiązanie Marksa nie jest ani jednym, ani drugim. Odrzuca oba sposoby rozwiązania problemu sprzeczności kapitalizmu i społeczeństwa klasowego jako takiego.
Ważne jest to, że nurty nowolewicowe są zmuszone w naszych okolicznościach podejmować ten temat i analizować go. Nasze poprzednie rozważania dotyczące kwestii pracy fizycznej, a ściślej mówiąc – produkcji materialnej, pokazują istnienie tego trendu. Jeżeli nie postuluje się jednocześnie zniesienia kapitalistycznego sposobu produkcji, to suwerenistyczne, prawicowe rozwiązania wewnątrzkapitalistycznej autarkii oraz lewicowej zwalczania kapitalizmu pracy na roli spotykają się w wizji społeczeństwo nowofeudalnego.
Zwrócenie uwagi na problem pracy produkcyjnej nie wystarczy. Jeżeli nie zmieni się klasowego sposobu produkcji, to odtworzy się inny system klasowy, tyle że oparty na zrozumieniu gospodarki realnej. To już coś, ale nie wystarczy.
W obecnej sytuacji, lewica znajduje się na mocno cenzurowanym miejscu. Fakt, że nowoczesna lewica odrzuca kwestię pracy produkcyjnej, która jest sednem problemu konfliktu antagonistycznego w każdej formacji klasowej, sprawia, że podporządkowuje się logice racjonalności biurokratycznej. W tradycji socjaldemokratycznej to właśnie biurokratyczne narzędzie państwa kapitalistycznego jest uważane za narzędzie demokratycznej transformacji kapitalizmu. W tradycji lewicy wolnościowej z kolei państwo jest uważane za głównego wroga, który uniemożliwia społeczeństwu spontaniczne zorganizowanie się zgodnie z własnym interesem. W ten sposób lewica burżuazyjna nie daje narzędzia przezwyciężenia kapitalizmu, a tylko sposoby racjonalizacji konfliktu międzyklasowego, na wzór zarządzania sprzecznościami międzykapitalistycznymi. Z drugiej strony, lewica tzw. wolnościowa jest utopijna w tym samym względzie, co prawica wolnorynkowa, która także uważa państwo i interwencję państwa za czynnik psujący naturalną harmonię i mechanizm przywracający harmonię na rynku. Demokratyczne jest zarządzanie pracą produkcyjną. Wynika to ze zrozumienia, że praca produkcyjna jest podstawą działania społeczeństwa, dlatego musi zostać uspołeczniona w tym sensie, że jej owoce są własnością wszystkich, a nie tylko tych, którzy wykonywali pracę produkcyjną. Kryteria podziału są natomiast narzucane z zewnątrz procesu pracy produkcyjnej. Udział w owocach pracy produkcyjnej ma wynikać z ilości pracy włożonej w dowolną inną aktywność pod hasłem, że siła robocza jest pojęciem niezróżnicowanym i na rynku wymienia się niezależnie od swej konkretnej postaci, w jakiej się przejawia, a tylko od ilości.
W rozwiązaniu tego problemu warto się posłużyć całkiem rozsądną koncepcją myślicieli liberalnych, którzy słusznie dostrzegają, iż tylko posiadanie własności (sprecyzujmy – własności środków produkcji) czyni z człowieka podmiot, w tym podmiot ekonomiczny. Dlatego jest prawdą, że inne rodzaje pracy najemnej w kapitalizmie również nie konstytuują podmiotów. Wywłaszczenie producenta bezpośredniego z własności środków produkcji sprawia, że to nie on już decyduje o ilości włożonej pracy, a więc i produktu. To sprawia, że mogą się pojawić inne grupy społeczne, które dzięki wymuszonej w ten sposób nadwyżce mają zapewniony byt fizyczny, a które nie zostały wywłaszczone.
Utopią okazało się przekonanie, że automatyzacja pracy pozwoli na obejście problemu podmiotowości pracowników produkcyjnych. Upieranie się przy tym rozwiązaniu skutkuje przyjęciem utopii kapitalistycznego, nieskończonego rozwoju dzięki rozszerzaniu ekspansji w przestrzeń. To nie jest rozwiązanie, a tylko przesuwanie go, ponieważ automatyzacja produkcji, która nie angażuje pracy żywej, nie przynosi wartości dodatkowej, a więc i zysku. Kwestionuje racjonalność kapitalistycznego sposobu produkcji opartego na założeniu wciąż rosnącej dynamiki produkcji. Postuluje więc samoograniczenie kapitalistycznego sposobu produkcji, a więc i niemożliwość obejścia problemu. Co więcej, zgodnie z analizami części nowolewicowej rodzinki, wynika stąd konieczność powrotu do gospodarki chłopskiej i rzemieślniczej. O ile nie odrzucamy tezy, że stosunki produkcji kształtują relacje społeczne, czyli teorii marksizmu, to musimy wrócić do jakiejś zmutowanej formy społeczeństwa klasowego, ponieważ zachowanie takiego społecznego podziału pracy prowadzi nieuchronnie do odradzania się problemu klasowości, tak jak powrót do wolnego rynku prowadzi do odradzania się monopolu. Rozwiązanie dokonuje się zawsze poprzez kryzys, który jest gloryfikowany przez zwolenników wolnego rynku jako konieczne odświeżenie itp. Szkoda tylko, że zawsze kosztem klasy podporządkowanej. A ten koszt jest do przyjęcia przez klasę panującą…
Wizja społeczeństwa bezklasowego nie jest wizją społeczeństwa utopijnej szczęśliwości i braku jakichkolwiek konfliktów. Widzimy, ile może być sprzeczności i konfliktów wywołanych kwestiami kulturowymi w szerokim znaczeniu. Dla niektórych mają one nawet znaczenie nie mniejsze, a nawet niekiedy większe niż problemy związane z gospodarką. Marksista to ktoś, kto myśli, że klasowe relacje związane ze sposobem produkcji charakteryzują prehistorię ludzkości.
Dlatego, w przeciwieństwie do większości nowoczesnej lewicy, sądzimy, że punkt dialektycznej zmiany w dziejach ludzkiego społeczeństwa polega na koncentracji problemu, a nie na jego zakresie, szerokości czy powszechności. Istota antagonizmu społecznego leży w stosunkach produkcji materialnych podstaw reprodukcji społeczeństwa. Wokół tej istoty organizują się pozostałe stosunki społeczne, na wzór i podobieństwo, czyli w modelu komercjalizacji obejmującej całokształt ludzkich relacji. Ale to nie oznacza, że istota antagonizmu ulega poszerzeniu, a tylko, że społeczeństwo klasowe przyjmuje mimikrę danej formacji. Potencjał przemiany leży właśnie w koncentracji problemu. Organizacja społeczeństwa wokół tej istoty sprawia, że przesilenie dialektyczne pociąga za sobą przemiany w całej reszcie stosunków społecznych i ideologicznym odbiciu owych stosunków.
Myślenie nowoczesnej lewicy można zobrazować w taki sposób, że przesilenie dialektyczne miałoby być wymuszane poprzez wymuszanie zmian na obrzeżach problematyki, na możliwie najdalszej orbicie od centrum – istoty problemu dialektycznego. W ten sposób można być aktywnym przez całą wieczność i nie przybliżyć się do istoty, zachowując pozory wielkiego ruchu po ogromnym okręgu.
W bieżącej sytuacji lewica jest mocno podzielona i ten podział będzie postępował. Wbrew powszechnemu przekonaniu, że w jedności siła, uważamy, iż jedność bylejakości stanowi balast. Ze względu na to, że kwestia produkcji staje się tematem coraz aktualniejszym, podział na lewicy będzie także następował i wzdłuż tej linii. Warto mieć swoje marksistowskie zdanie w tej kwestii, aby nie dać się zwieść koncepcjom odgrzewania klasowych formacji przedkapitalistycznych, skoro ponoć brak alternatywy lewicowej. Jest, i to alternatywa marksistowska, z wizją społeczeństwa bezklasowego.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
13 października 2023 r.