Wydaje się, że aby zrozumieć to, co się dzieje na bieżąco, należałoby na świeżo przyjrzeć się mechanizmowi rozwoju kapitalizmu. Mechanizm ten został zamrożony w wyniku próby przezwyciężenia kapitalistycznych stosunków produkcji. Paradoksalnie, eksperyment radziecki okazał się szansą dla Europy, którą pozostał aż do upadku ZSRR i obozu realnego socjalizmu.

Na progu XX w., na czoło regionów dynamicznie rozwijającego się kapitalizmu zaczęły się wysuwać Stany Zjednoczone Ameryki. Kraj ten nabrał dynamiki w wyniku kolonizacji własnych obszarów. Południe Stanów było wewnętrznym obszarem opłacania wzrostu produkcji przemysłowej, który umożliwił temu krajowi okrzepnięcie gospodarcze i wyjście na światowe rynki. Jednocześnie, w Europie „stary” kapitalizm napotykał na wewnętrzne sprzeczności i konflikty wynikające z ograniczenia regionów, które mogły być niezbędnym „otoczeniem niekapitalistycznym” dla rozwoju produkcji przemysłowej krajów Centrum. Późno dołączające do systemu kapitalistycznego Niemcy, czerpiące z przezwyciężania własnego zacofania (analogicznie do Stanów Zjednoczonych), zaczęły przejawiać naturalne ambicje ekspansjonistyczne. Bierze się to z faktu, że jeśli kapitalizm traci dynamikę, to zaczyna gnić.

Ekspansjonizm niemiecki został zastopowany przez sojusz tej części narodowych kapitałów Europy, która już zdołała zabezpieczyć sobie wcześniej wpływ na podporządkowane terytoria skolonizowane. W wyniku mieliśmy I wojnę światową, w której nie tylko militarnie, ale i propagandowo przegrały Niemcy. Winą za wojnę obarczone zostały bez reszty Niemcy, chociaż była ona nieuchronnym przejawem wewnętrznych sprzeczności kapitalizmu, które doprowadziłyby do konfliktu, jeśli nie w ten, to w inny sposób. Burżuazja i kapitał, chociaż jawią się jako instytucje ponadnarodowe, w istocie rzeczy w wewnętrznej rywalizacji i konkurencji wykorzystują państwa narodowe.

Rozwój historyczny burżuazji przezwyciężał rozpad Imperium Rzymskiego, kiedy to na bazie beznarodowych mas chłopskich tasowały się i grupowały interesy różnych książąt, królików i królów. Burżuazja bardzo powoli wciągała w obręb tych interesów coraz szersze masy społeczne, przekształcając jednocześnie owe interesy we własne, coraz bardziej kapitalistyczne. Jednolitość potrzeb, których zróżnicowanie zależało wyłącznie od prostego zróżnicowania społecznego (potrzeby podstawowych klas były całkowicie rozdzielne). Burżuazyjne zróżnicowanie zasadzało się na upowszechnianiu owych potrzeb, zaś zróżnicowanie wynikało ze zróżnicowania dóbr na poszczególnych rynkach. Zaczął się ruch między rynkami. Utrzymanie zróżnicowania jest tu warunkiem utrzymania ruchu, a więc i samej logiki mechanizmu rynkowego.

Paradoksalnie, potrzeby zaczynały się ujednolicać na skalę globalną, więc tym bardziej, dla utrzymania ruchu, dynamiki całego systemu, istniało zapotrzebowanie na ciągły wzrost zróżnicowania narodowego. Kwestia narodowej tożsamości jest więc kwestią życia i śmierci dla gospodarki kapitalistycznej. Likwidacja tego zróżnicowania powoduje powrót do zróżnicowania klasowego, przejrzystego, dwubiegunowego, a więc i jawnie antagonistycznego, na wzór epoki przedkapitalistycznej. Powoduje rozbicie na potrzeby elity i szerokich mas, co pozostaje warunkiem utrzymania gospodarki zrównoważonej w sytuacji utrzymania społeczeństwa klasowego.

Tutaj mamy ten moment, w którym zawiera się teza o tym, że nabrzmiewające sprzeczności kapitalizmu nie znajdują jednoznacznego rozwiązania w modelu socjalistycznym, ale mają zawsze możliwość znalezienia rozwiązania wewnątrz systemu klasowego – poprzez powrót do społeczeństwa stanowego. Wybór modelu socjalistycznego ma więc z konieczności charakter świadomy, w żadnym wypadku nie żywiołowy.

Wracając do początku XX wieku i do kwestii winy Niemiec za I wojnę światową, nie było obiektywnie możliwości rozwiązania problemu nowych państw kapitalistycznych, które chciały dołączyć do „starych” potęg, inaczej jak poprzez wojnę, która byłaby nowym rozdaniem w podzielonym już świecie. Zawsze ktoś rozpoczyna agresję i wówczas tym agresorem były Niemcy. Pozostałe państwa imperialistyczne nie miały żywotnego interesu w rozpoczynaniu działań zaczepnych, ponieważ ich interesem było utrzymanie status quo. Niemcy chciały zmienić to status quo na swoją korzyść. To jest podstawą wojny imperialistycznej.

Wojna osłabiła jednak nie tylko Niemcy, które przegrały, ale i pozostałe kraje biorące udział w konflikcie. Z tej sytuacji skorzystały najbardziej Stany Zjednoczone, które faktycznie były w analogicznej sytuacji, co Niemcy, ale historia podarowała im możliwość zmiany status quo na swoją korzyść przy jednoczesnym zachowaniu tzw. dobrego imienia. A nawet pozycji arbitra w tym konflikcie i instancji, która zyskała prawo do decydowania o nowym podziale świata. Z pełną zgodą i sympatią wycieńczonych zwycięstwem państw europejskiego, dotychczas dominującego imperializmu.

Sukces nie zapobiegł jednak wybuchowi największego do tamtej pory kryzysu kapitalizmu, tzw. Wielkiego Kryzysu lat 20-tych i 30-tych XX wieku. W jakimś stopniu kryzys ten odbijał nową rzeczywistość, w której gospodarka Stanów Zjednoczonych uzyskała bezpośrednie przełożenie na gospodarki reszty świata. Wojna odwlekła wybuch kryzysu, ale mu nie zapobiegła, ponieważ kapitalizm doszedł do granic swojej wydolności w postaci znanej z XIX wieku.

Wybuch rewolucji w Rosji był konfliktem zastępczym, który gospodarkom kapitalistycznym Europy dawał namiastkę tego, co kapitał osiągał za pomocą wojen. Zdrada rewolucji przez zachodnioeuropejską socjaldemokrację spowodowała, że gospodarka radziecka służyła jako zaplecze surowcowe, wszelki rozwój przemysłu osiągając nadludzkim wysiłkiem społeczeństwa. Po II wojnie, która była wreszcie rozwiązaniem tego kryzysu kapitalistycznego, gospodarka państw socjalistycznych pełniła w gospodarce światowej rolę samonaprawiającego się mechanizmu „otoczenia niekapitalistycznego”, które stanowiło bufor dla anarchicznej i nie liczącej się z kosztami społecznymi gospodarki krajów wysokorozwiniętego kapitalizmu.

Globalna ekspansja USA rozwijała się obecnie poprzez wchodzenie na obszary opuszczane w pewnym stopniu przez dawne potęgi kolonialne w wyniku procesu dekolonizacji po II wojnie światowej. Kapitał europejski miał jednak pod bokiem swoje własne obszary ekspansji na wschodzie kontynentu. Razem powodowało to, że ekspansjonizm USA nie wchodził w konflikt ze „starym” kapitalizmem Europy.

Sytuacja uległa radykalnej zmianie po rozpadzie ZSRR i tzw. bloku wschodniego. Państwa Europy Wschodniej oczekiwały, że przestaną być „otoczeniem niekapitalistycznym” i staną się pełnoprawnym członkiem wspólnoty wysokorozwiniętego kapitalizmu. Faktycznie, nowi przywódcy owych państw nie zdawali sobie sprawy z tego, że ich obszar był „niekapitalistycznym otoczeniem”, którego rolą i misją było łagodzenie wciąż nabrzmiewających konfliktów wewnątrzkapitalistycznych. Brak rozwoju wiązano tu raczej z hamującą rolą ZSRR aniżeli z mechanizmem kapitalizmu. Nawet zwolennicy tezy o tym, że na wschodzie Europy nigdy nie było niczego poza „kapitalizmem państwowym” nie potrafili wyciągnąć narzucających się wniosków. Gdyby było inaczej, rozumieliby, że transformacja nie przyniesie żadnej zmiany dla byłych krajów socjalistycznych poza zmiana na gorsze. Z bufora, który siłą własnego mechanizmu łagodzi sprzeczności systemu kapitalistycznego, gospodarki krajów Europy Wschodniej zamieniły się w potencjalnych rywali.

W celu redukcji owego zagrożenia, zachodni imperializm zażądał likwidacji gospodarek posocjalistycznych, co zostało posłusznie wykonane w nadziei na dołączenie do Centrum kapitalistycznego. O ile możliwe było włączenie mniejszych państw do struktury politycznej Zachodu, o tyle integracja ekonomiczna została wykluczona na samym wstępie. Dopuszczalne było tylko uruchomienie zasobów surowcowych i siły roboczej, z ich wykorzystaniem podporządkowanym potrzebom gospodarek zachodnich. Jednocześnie, proces integracji „otoczenia niekapitalistycznego” jako części systemu kapitalistycznego okazał się destruktywny dla europejskiej gospodarki unijnej.

Przy okazji, mimo takiego samego mechanizmu destrukcji gospodarek Rosji i Ukrainy, państwa te nie mogły zostać włączone w system ekonomiczny Europy Zachodniej ze względu na swój rozmiar. Równolegle, Europa Zachodnia straciła quasi wyłączność na korzystanie z zasobów rosyjskich i ukraińskich na rzecz USA i Chin.

Postępująca degradacja gospodarek europejskich, która uwidoczniła się z całą mocą dopiero w trzy dekady po ich odłączeniu od „realsocjalistycznej” kroplówki, jest z kolei czynnikiem, który uniemożliwia tę integrację. Mechanizm więc sam się napędza. Gospodarka europejska ponadto straciła w procesie finansjalizacji swoją suwerenność i uzależniła się od USA. Dlatego projekt zamknięcia się USA na odbudowie własnej gospodarki i fiasko próby powiązania gospodarek europejskich z północnoamerykańskimi za czasów Trumpa był próbą i szansą odzyskania pewnej suwerenności przez Europę Zachodnią. Jednocześnie była to okazja do odbudowy nierównorzędnych, ale zawsze, relacji między gospodarką rosyjską a niemiecką, która tu reprezentowała interesy unijnej gospodarki.

Tej polityce byli i pozostają zdecydowanie przeciwni Demokraci w USA. Tworzy się bowiem niebezpieczeństwo wyrośnięcia w Europie trzeciego konkurencyjnego ośrodka mogącego rościć sobie pretensje do kierowania gospodarką globalną – poza USA i Chinami.

Polityka liberalna, hołdująca zasadom z początków kapitalizmu, gdzie istniała wolna rywalizacja, uważa współczesny podział świata, w którym dominują interesy USA, za wynik ekonomicznej konkurencji. Nie jest dla niej potrzebny protekcjonizm, poza tym, który osłania rodzimą gospodarkę przed pozaekonomiczną, polityczną ingerencją obcych interesów gospodarczych. Dla Demokratów polityka Trumpa była jawną zdradą interesów narodowych, a ściślej mówiąc – narodowego kapitału, który zyski gwarantował sobie poprzez nierówną wymianę ekonomiczną z resztą świata. We współczesnym świecie taka postawa jest mocno idealistyczna i w praktyce przewaga polityczna odgrywa decydującą rolę. Niemniej, trudno odróżnić politykę zagraniczną od polityki ekonomicznej. Okazuje się po raz kolejny, że wyśmiewane prawdy marksizmu o tym zachodzeniu na siebie obu sfer życia opierają się na prawdzie, podczas gdy ich krytyka – na takiej właśnie idealistycznej interpretacji ideologii liberalnej, istniejącej w głowach teoretyków nurtu, a nie w rzeczywistości.

W każdym razie, wedle tejże ideologii, interesy ekonomiczne powinny zapobiegać wojnom, ponieważ wojna niszczy struktury gospodarcze i przeszkadza zwyczajnie zarabiać pieniądze. Problem w tym, że takie przekonanie opiera się na rozumieniu gospodarki jako lokalnej, zrównoważonej wymiany towarów i usług, gdzie nikt nie zdobywa przewagi, gdzie nie ma nierównomiernej akumulacji i wynikających stąd napięć. Jest to koncepcja gospodarki przedkapitalistycznej, z rynkiem przedkapitalistycznym. Koncepcja neoliberalna, opierająca się również na idei rynku, bazuje na dynamicznym procesie nierównomiernego wzrostu, gdzie ta nierównowaga jest źródłem akumulacji o wiele szybszej i większej niż w przypadku lokalnego, zrównoważonego rynku. Dlatego zasada, że relacje ekonomiczne łagodzą obyczaje i są barierą dla nastrojów wojennych, jest – mówiąc oględnie – nieprawdziwa. Właśnie utrzymywanie owych nierówności pozostaje warunkiem przyspieszonego bogacenia się nielicznych kosztem większości.

W interesie kapitału globalnego jest odtworzenie sytuacji nierównomierności rozwoju na różnych obszarach kuli ziemskiej po to, aby stworzyć morze „otoczenia niekapitalistycznego”, w którym tkwiłoby kilka enklaw wysokorozwiniętych społeczeństw cieszących się dobrobytem i demokracją. Tę politykę realizuje światowy imperializm od czasu upadku ZSRR i obozu realnego socjalizmu już bez przeszkód. Wystarczy spojrzeć na mapę świata, w którym odtworzono tradycyjne zacofanie w krajach Afryki czy Ameryki Południowej, w Azji oraz – przede wszystkim – na obszarze dawnego ZSRR. W międzyczasie pojawiła się nowa potęga chińska, która była możliwa wyłącznie dlatego, że Chiny nie dały się podpuścić na destrukcję swojego przemysłu. Niemniej, oznacza to, że Chiny przejęły od ZSRR rolę państwa racjonalizującego anarchię gospodarki kapitalistycznej. Jednocześnie, w wyniku tego, że Chiny przyjęły kapitalistyczny model rozwoju, nie stanowią zagrożenia ustrojowego, a jedynie zagrożenie konkurencyjne. Stały się Centrum, które może przejąć korzyści wynikające z przekształcenia większości globu w nowe „otoczenie niekapitalistyczne”.

Tak samo Rosja, która od 1991 r, przeszła transformację kapitalistyczną pod dyktando Zachodu i z likwidacją przemysłu sprowadzonego do przemysłu wydobywczego pod kontrolą zagranicznego kapitału, nie mogła zostać przyjęta do grona państw kapitalistycznego Centrum. Znalazła się w zawieszeniu, które nie mogło trwać wiecznie. Przez 30 lat Rosja liczyła na integrację z gospodarką europejską, na co miała perspektywy umacniane przez współpracę z Niemcami. Oczywiście, ta współpraca nie przynosiła korzyści społeczeństwu rosyjskiemu, ale oligarchom. Nie było to specjalnie bulwersujące dla nikogo, ponieważ takie klasowe reguły gry są normą kapitalizmu. Społeczeństwo jednak oczekiwało, podobnie jak w pozostałych krajach posocjalistycznych, że ogólny wzrost gospodarczy, utopijny w realnym socjalizmie, urzeczywistni się w wyniku przejścia do modelu rynkowego. Takie nadzieje mogły wynikać z obrazu społeczeństwa zachodniej Europy czy USA, gdzie nie wszyscy muszą być milionerami, ale społeczeństwo żyje na przyzwoitym poziomie.

Dlaczego poziom dobrobytu musiał się obniżyć w krajach zachodnich po upadku ZSRR?

Odpowiedzieliśmy na to pytanie zwracając uwagę na fakt, że gospodarka realnego socjalizmu, jak by nie była wypaczona, stanowiła jednak poważne źródło racjonalizacji gospodarki rynkowej rozwiniętego, niezrównoważonego etapu kapitalizmu i narzędzie wyrównywania szkód, które płynęły z modelu kapitalistycznego. Dzięki światowemu oddziaływaniu gospodarki planowej, kraje „otoczenia niekapitalistycznego” wciąż odbudowywały swój potencjał stale świeżego obszaru eksploatacji. Stworzyły warunki, które mogły się wydawać swoistym perpetuum mobile dla pokrywania strat przynoszonych społeczeństwom przez globalny kapitał. Jednak ze względu na stały wyzysk tych obszarów i biurokratyczną degenerację systemu realnego socjalizmu ten nierówny układ musiał się degradować i wreszcie przestał być wydolny.

Po jego załamaniu, znikły mechanizmy kompensowania szkód wynikających z kapitalistycznej eksploatacji gospodarek krajów rozwijających się. Na tych wszystkich obszarach pozostały jednak elity, które w różnym stopniu korzystały z tego układu, zapewniając pokój społeczny w swoich krajach. Społeczeństwa rozwarstwiły się, dzięki czemu najlepiej wykształcona i najbardziej wpływowa część owych społeczeństw popiera politykę globalnego kapitału skierowaną przeciwko najbiedniejszym i najbardziej wykorzystywanym grupom proletariatu. Ta stojąca po stronie modelu kapitalistycznego społeczeństwa, co legitymizuje pretekstem, że chodzi jej o demokrację, warstwa społeczna nie widzi swego interesu w zmianie ustrojowej, ale przyjmuje burżuazyjne reguły gry i domaga się zaledwie innej redystrybucji wartości dodatkowej, co może się odbywać wyłącznie kosztem owych najbiedniejszych i najbardziej sproletaryzowanych grup i klas.

Oczywiście, następuje proces proletaryzacji grup, które w okresie kapitalistycznej prosperity zagwarantowanej wyzyskiem odnawialnego „otoczenia niekapitalistycznego” osiągnęły wysoki poziom dobrobytu. Bez takiego zabezpieczenia, nie ma możliwości zapewnienia tym grupom porównywalnego statusu. To grozi wybuchami społecznymi. Przywódcy państw Centrum widzą ratunek w ustanowieniu nowej równowagi w oparciu o nowy zakres wyzysku „otoczenia niekapitalistycznego”. Walka o kształt tego nowego ładu globalnego musi nieuchronnie przybierać charakter działań wojennych, gdzie na pierwszy ogień idą te państwa, które są najniżej w hierarchii do szczytów eksploatatorskiego Centrum.

Każdy podmiot, który będzie się starał przeciwstawić owej tendencji kształtującej nowy ład, przyjmuje na siebie nacisk całej hierarchii państw powyżej. Nawet jeśli niektóre państwa europejskie rozumują w kategoriach własnego interesu i wybicia się na suwerenność spod amerykańskiej dominacji, to wyjście przed szereg grozi w przypadku niepowodzenia tego przedsięwzięcia tym, że kraj znajdzie się od razu i automatycznie w tym kręgu piekieł, w którym znajdują się państwa i regiony stygmatyzowane przez decyzje globalnego kapitału jako „otoczenie niekapitalistyczne”. Z drugiej strony, jedynym sposobem na podjęcie inicjatywy socjalistycznego przezwyciężenia tej tendencji historycznej, jest zanegowanie kapitalistycznego sposobu produkcji. Tymczasem, światowa lewica nie neguje kapitalistycznego sposobu produkcji, a jedynie kapitalistyczny sposób redystrybucji dochodów. Żadne społeczeństwo, które zdecydowałoby się na ruch sprzeciwu, nie może liczyć na solidarność i wsparcie innych społeczeństw, ponieważ sproletaryzowane masy, w interesie których byłby ten ruch, znajdują się pod wpływem populistycznej i nacjonalistycznej prawicy, która gra na przegrupowanie w ramach kapitalizmu, ale z wyłonieniem innego Centrum, które obejmowałoby „nasz” kawałek świata, z akceptacją popadnięcia „nie naszego” kawałka w sytuację podporządkowanego „otoczenia niekapitalistycznego”.

Jednym słowem, lewica akceptuje kapitalistyczne reguły gry i konsekwencje z tych reguł wynikające. Propaguje socjalizm na taki sam sposób, na jaki Platon propagował komunizm: dotyczy on tylko światowych elit i grup społecznych pod te elity podwieszonych, zaś cała masa resztek globalnej populacji pozostaje przedmiotem współczucia pomieszanego ze skrywaną wzgardą. Dowodem tego jest stosunek do wojny na Ukrainie, gdzie najbardziej demokratyczni dziennikarze i publicyści nie mogą dojść do siebie, że wojna jest możliwa w „cywilizowanym” świecie. Jednocześnie, lewica demokratyczna z łatwością przejmuje tę narrację wczoraj jeszcze faszystów z PiS, którym dziś ułatwia rozpętywanie III wojny światowej poprzez odciążanie budżetu rządu polskiego spontaniczną akcją entuzjastycznej opieki nad uchodźcami z Ukrainy. Środki z tego odciążonego budżetu będą mogły być przeznaczone na dozbrojenie polskiej armii, która ochoczo ruszy, aby dobić Moskala.

Lewica przez cały okres od transformacji ustrojowej stała na stanowisku, że może się domagać demokracji w państwie, które straciło podstawy bytu ekonomicznego, zaś możliwości jego odbudowy są stanowczo blokowane od dwóch dekad. Oczywiście, Rosja straciła podstawy ekonomicznego bytu na własne życzenie, a właściwie na życzenie największego i jedynego demokratycznego przywódcy, Borysa Jelcyna, który jest twarzą bandyckiego systemu oligarchicznego stworzonego w latach 90-tych. Lewica popierała dezindustrializację Rosji oraz demokrację Jelcyna, która nie wahała się krwawo stłumić rebelii niesłusznych przeciwników rozpadu ZSRR. Lewica antytotalitarna jak najbardziej popierała rozpad ZSRR i obozu realnego socjalizmu. Jest więc współodpowiedzialna za przestępczy reżym, który dziś rządzi Rosją i wywołuje wojnę.

Z formalnego punktu widzenia, wojna na Ukrainie wybuchła dla zmuszenia władz ukraińskich do wypełnienia postanowień Porozumienia z Mińska, które zostało podpisane 8 lat temu, po krótkiej, w jakimś sensie zwycięskiej interwencji rosyjskiej w obronie republik donbaskich. Wówczas armia ukraińska nie miała najmniejszych szans stawić Rosji oporu. Rosja wygrała konflikt zbrojny, ale, jak się okazało, przegrała pokój, czyli Porozumienia mińskie. Minione 8 lat Ukraina wykorzystała na dozbrojenie się i odbudowę armii, a także zacieśniła więzi z Zachodem. Od USA otrzymała zielone światło w kwestii „ostatecznego rozwiązania” kwestii donbaskiej. Scenariusz prowokacji amerykańskiej był więc inspirowany scenariuszem prowokacji irackiej. Zachód dozbraja Ukrainę, naciskając na prowadzenie bezsensownej wojny o prawo do niewykonania zapisów Porozumienia gwarantowanego podpisami także państw zachodnich.

Gdyby stronie amerykańskiej zależało rzeczywiście na pokoju, mógłby przekonać Zełenskiego do kapitulacji  i podpisania porozumienia pokojowego, którego – z pełnego przyzwolenia Zachodu – ten lub kolejne rządy ukraińskie nie wykonywałyby w nieskończoność. Jednocześnie, jedynymi działaniami Zachodu (poza podsycaniem wojny i dosyłaniem uzbrojenia) pozostają sankcje ekonomiczne. Te sankcje, które trwały już w czasie pokoju, nie są w stanie zmienić sytuacji Rosji.

Oczywiście, Rosja też ma wybór. Mogłaby się poddać i jednocześnie oddać się jako strefa wpływu np. Amerykanom. Ten scenariusz zaakceptowałaby bez wahania rosyjska inteligencja, nawet gdyby prowadził do rozbicia Rosji na kawałki. Ten scenariusz jest dla najzasobniejszej części rosyjskiego społeczeństwa całkowicie do przyjęcia. USA wzięłyby na siebie obowiązek zaopiekowania się swoją strefą wpływu, co może skutkowałoby utrzymaniem uprzywilejowania elit społecznych, zaś oligarchom gwarantowałoby bezkarność dalszego grabienia bogactw kraju.

Problem w tym, o czym pisaliśmy wyżej. Gdyby wspomniany scenariusz był możliwy, byłby już dawno realizowany jako scenariusz owocnej kooperacji kapitalistów rosyjskich i zachodnioeuropejskich. Stanom Zjednoczonym nie jest zapewne potrzebna względnie silna amerykańskim poparciem Rosja, ponieważ bliskość Europy mogłaby spowodować, że rozwinęłaby się jednak współpraca Rosji z Europą, co mogłoby zagrozić globalnym interesom USA.

Dlatego wojna musi trwać z punktu widzenia Amerykanów, aby Rosja zmieniła się w bezpański obszar do eksploatacji surowców. W tej sytuacji Europa nie mogłaby skorzystać z uprzywilejowanej pozycji dla kooperacji z Rosją. Część przywódców europejskich zdaje sobie sprawę z celu amerykańskiej polityki, wymierzonemu przeciwko gospodarce europejskiej. Zamienienie Rosji i Ukrainy w miejsce stale tlącego się konfliktu mogącego w każdej chwili przejść w fazę gorącą jest wsadzeniem Europie noża w miękkie podbrzusze.

W ten sposób, światowy imperializm amerykański buduje mozolnie w świecie tzw. otoczenie niekapitalistyczne, niezbędne do tego, aby utrzymać pasożytniczy kapitał finansowy USA i zapewnić mu odpowiednie dochody.

W ten scenariusz wpisuje się polska polityka mocarstwowa, w której interesie, podobnie jak w interesie USA, nie leży zażegnanie konfliktu czy podporządkowanie Rosji, ale starcie tego państwa z mapy świata, tak jak starto z niej Jugosławię.

Poszkodowane w tym scenariuszu są społeczeństwa Europy, nie tylko rosyjskie, ukraińskie czy polskie. Niemniej, elity tych społeczeństw mogą nadal uprawiać spokojnie społeczną filantropię i usypiać sumienie pomagając jednocześnie w przedłużaniu konfliktu wojennego.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
19 marca 2022 r.