Jak podaje Rosyjsko-Niemiecka Izba Handlowa, w 2018 r. wielkość inwestycji niemieckich w objętej surowymi sankcjami gospodarczymi Rosji była rekordowa od kryzysowego 2008 r.: 3,2 mld. euro (wzrost o 14%). W rekordowym 2007 r. było to 7,4 mld euro (patrz: Niemieckie inwestycje w Rosji największe od dekady ).

Co dziwniejsze, największym inwestorem w Rosji nie były jednak Niemcy. Zgadniecie kto jest największym inwestorem w Rosji? Oczywiście, Stany Zjednoczone. „Po raz pierwszy od sześciu lat na pierwszym miejscu wśród inwestorów w Rosji znalazły się Stany Zjednoczone, kraj, który nałożył na Federację największe sankcje” (patrz: Największym inwestorem w Rosji są Amerykanie). USA realizują w Rosji 33 projekty (na 211), Niemcy – 24 projekty, ChRL – 19 projektów (spadek z 32). Konsekwentni w przestrzeganiu sankcji okazują się Brytyjczycy; problem w tym, że inwestorami z Wlk. Brytanii byli głównie rosyjscy oligarchowie. Ratują honor monarchii?

Fachowa prasa finansowa podaje, że w 2018 r. po raz trzeci spadła globalna wartość bezpośrednich inwestycji zagranicznych (BIZ). Wychodzi na to, że Rosja wpisuje się w trend globalny. BIZ w 2018 r. wynosił 1,3 bln USD (o 13% mniej niż w 2017 r.). Tłumaczy się to zmianą systemu podatkowego w USA, która spowodowała sprowadzenie zakumulowanych zysków do kraju. W związku z tym ucierpiały… gospodarki krajów rozwiniętych, m.in. europejskie (o 55% mniej niż w 2016 r.). Nie dotyczy to jednak krajów Europy Środkowo-Wschodniej. Inwestycje wzrosły w Polsce o ok. 25%. Jeszcze więcej, stosunkowo do liczby ludności, wzrosły one w Czechach. Również Węgry przyciągnęły inwestycje zagraniczne (wzrost o 100%).

Na tym tle, Rosja wygląda blado. Przyciągnęła mniej inwestycji niż przestępcza Nigeria. W latach 2015-2018, wskaźnik BIZ był najwyższy w Brazylii, Kolumbii i na Ukrainie. Czy nie zaczyna nas nieco niepokoić to „dobre towarzystwo”, w jakim znalazła się Polska?

Reszta kolejki nie pociesza: Chile, Filipiny, Meksyk, Malezja, Turcja, Czechy, Indie, Egipt. Polska na dumnym 12. miejscu. Następnie kroczą: Tajlandia, Indonezja, RPA, Wenezuela, Argentyna, Chiny, Arabia Saudyjska, Nigeria. Rosja – ostatnia z poziomem BIZ najniższym od 20 lat (-23,1 mld USD; w porównaniu z rekordowym 2016 r., już po aneksji Krymu!, +10,2 mld USD).

Autorzy artykułu, tryumfalnie bijący Rosję po pysku za ostatnie miejsce w penetracji BIZ (patrz: Nikt nie chce inwestować w Rosji), sami wskazują na charakter krajów, które najskuteczniej przyciągają owe inwestycje. Podsumujmy – spadek BIZ w najwyżej rozwiniętych krajach, a wzrost w krajach przestępczych, ogarniętych kryzysem, niestabilnych: „Tak małych Bezpośrednich Inwestycji Zagranicznych w gospodarkę Rosji nie było od ponad 20 lat. Są najniższe wśród największych krajów rozwijających się. Nasz wschodni sąsiad przyciąga ich mniej niż ogarnięta falą przestępczości Nigeria, tonąca w kryzysie Wenezuela czy niestabilna Ukraina”.

Wniosek jest jasny nawet dla ślepca: współczesne inwestycje zagraniczne są wyrazem nie silnej gospodarki światowej, ale noszą rozpaczliwy, spekulacyjny charakter, specyficzny dla ogarniętych paniką grup gospodarczych, które w oczekiwaniu kryzysu usiłują zagrabić co tylko się da, aby mieć lepszą pozycję, kiedy kryzys wybuchnie. Wiadomo, że kryzys najpierw pochłania słabszych graczy. Im silniejszy, tym większa szansa, że kryzys skończy się zanim „rekinom” skończą się środki zakumulowane na „czarną godzinę”.

Wniosek z tego wniosku jest równie oczywisty: sankcje nałożone na Rosję nie są podyktowane wyższym poczuciem moralnym, ale są próbą zniechęcenia pozostałych, konkurencyjnych graczy od inwestowania w Rosji (rywalizowania w grabieży). Inwestowanie w krajach upadłych bądź bliskich upadłości pozwala na skuteczniejsze rabowanie owych gospodarek, zyskiwanie nadzwyczajnych, koniunkturalnych zysków (granie na upadek owych gospodarek), dzięki czemu można się skutecznie i szybko wzbogacić, budując swoją pozycję konkurencyjną w stosunku do rywali. Owe drapieżne gospodarki imperialistyczne szachują się bezwzględnie w tym dziele, usiłując nie dopuścić rywali do korzystania z tych samych możliwości bogacenia się na upadku peryferyjnych gospodarek. Sankcje to narzędzie konkurencji na „wolnym rynku”, a nie próba dania nauczki „złej” Rosji (Krym, Ukrainę itd. mają „w tyle”). Sankcje mają na celu utrudnienie rywalom nawiązywania relacji gospodarczych z Rosją za pomocą presji moralnej. Zrozumiałe, że moralna presja jest skuteczna tylko wobec żałosnych, niesamodzielnych gospodarek. USA nie tyczą się te puste deklaracje „międzynarodowej opinii publicznej”. Rywalizacja USA z Unią Europejską znajduje swój wyraz w tej właśnie polityce sankcji.

Cała gadka o motywacjach moralnych to tylko zasłona dymna dla maluczkich, czyli dla nas wszystkich. Chcecie być głupi i ślepi, to sobie bądźcie! Kryzys was zaskoczy i o to właśnie chodzi.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
18 grudnia 2019 r.