Po trzydziestu latach transformacji trudno utrzymywać, że taktyczne sojusze polityczne zawierane przez tzw. lewicę radykalną (czy także rewolucyjną) mają służyć przetrwaniu lewicy do lepszych czasów, kiedy będzie mogła stanąć na własnych nogach i mówić własnym głosem. Lepsze czasy już były. Rozdział zamknięty.

Zostało już tylko „5 kroków” do… neofeudalizmu

Польша: 5 шагов неофеодализму

Oznacza to, że zawierane na zasadzie „nie chcem, ale muszem” sojusze nie są sojuszami taktycznymi, ale strategicznymi i programowymi.

Ewolucja lewicy radykalnej (Nowej Lewicy) zaczęła się na długo przed rozpoczęciem transformacji. Wraz z odrzuceniem orientacji na klasę robotniczą, lewica radykalna była logicznie zmuszona do przeorientowania się na drobnomieszczaństwo, które w celu uszlachetnienia tego manewru zaczęto próbować nazywać „klasą pracowniczą”, „klasą średnią” czy wreszcie „klasą kreatywną”, zaś proces proletaryzacji, której to drobnomieszczaństwo podlega w wyniku delokalizacji bazy przemysłowej z wysokorozwiniętych krajów kapitalistycznych – procesem prekaryzacji.

Ewolucja radykalnej lewicy ukazuje fakt (wskazywany przez klasyków marksizmu), że cechą wyróżniającą lewicę marksistowską i ruch robotniczy nie jest wrażliwość społeczna (cecha populizmu zarówno lewicowego, jak i prawicowego), ale stosunek do relacji społecznych zachodzących w ramach kapitalistycznej produkcji dóbr służących utrzymaniu społeczeństwa na osiągniętym poziomie cywilizacyjnym, czyli reprodukcji społeczeństwa.

Programowe odrzucenie tej fundamentalnej cechy lewicowości rewolucyjnej, które było podyktowane złożoną historią ruchu robotniczego, jego stalinizacją i wynikającym stąd podporządkowaniem programowym koncepcjom radykalnej socjaldemokracji, zostało przeniesione na scenę polityczną obszaru poradzieckiego jako efekt „kolonizacji” lewicy wschodnioeuropejskiej przez zachodnią lewicę, gównie posttrockistowskiego rodowodu.

Posttrockizm jest efektem takiej skierowanej na drobnomieszczaństwo ewolucji lewicy rewolucyjnej, która zaszła w przyspieszonym tempie po 1968 roku. „Rewolucja” 1968 roku odcisnęła swój ślad na lewicy radykalnej w postaci podmiany bazy ruchu robotniczego i przekierowania uwagi na warstwy pośrednie. Wymagało to zmiany teorii w celu wykazania, że samoistna ewolucja kapitalizmu doprowadziła do marginalizacji problemu antagonizmu klasowego w stosunkach produkcji materialnych warunków bytu społeczeństwa i przeniosła ciężar problemu na zagadnienia kulturowe i obyczajowe. Lewica radykalna okresu „postkapitalizmu” uznała, że zmiany klasowe (przy zmianie znaczenia terminu „klasa”) są osiągalne w ramach programów radykalnych żądań demokratyzujących „postkapitalizm”.

To oznacza, że cele programowe lewicy radykalnej nie różnią się co do istoty od programów reformowania reżymów demokratycznych, w których zasadniczą cechą jest ideologiczne oderwanie sfery gospodarki od sfery polityki. Dla burżuazji oznacza to, że sfera polityczna nie wtrąca się do sfery gospodarczej, chyba że wymaga tego interes klasy kapitalistów jako całości, a wówczas sfera polityki skupia się w rękach biurokracji państwowej, czyli komitetu zarządzającego interesami burżuazji. Partie prawicowe oraz lewicowe prokapitalistyczne dostarczają ideologii trafiającej do ich specyficznego elektoratu, kształtując widzenie społeczeństwa w sposób funkcjonalny dla działania kapitału. Potencjalnie zagrażające temu konsensowi ugrupowania lewicowo-radykalne są pacyfikowane przy pomocy groźby rzekomej recydywy dominacji polityki nad gospodarką, która wszak potrzebuje tylko spokoju i nieingerencji dla sprawnego działania. Przeorientowanie światopoglądu lewicy radykalnej na kwestie kulturowe i obyczajowe powoduje, że lewica ta skutecznie traci wpływ na stosunki panujące w sferze produkcji, poprzez utratę więzi z klasą zatrudnioną produkcyjnie.

W efekcie, pozbawiona zakorzenienia w realnych stosunkach społecznych, lewica radykalna przestaje się liczyć także w sferze polityki, ponieważ odrębność polityki od gospodarki istnieje wyłącznie na papierze.

Ten proces, którego nienaruszalności lewica radykalna broni niczym niepodległości, doprowadził w ciągu niespełna 30 lat do faktycznego wyeliminowania lewicy radykalnej z krajowego życia politycznego i zepchnął ja na margines, czyli tam gdzie w praktyce mieszczą się problemy przez nią podejmowane. Brak ten jest nadrabiany od 60 lat przez hałaśliwość owego marginesu, nie zwiększając jego znaczenia ani nie czyniąc zeń zagrożenia dla panowania kapitału.

Część lewicy radykalnej usiłuje znaleźć sobie nisze w sferach nieco bardziej zbliżonych do materialnych problemów ludności, włączając się w protesty różnych grup społecznych, których dobrobyt zależy od koniunktury gospodarczej. W przeciwieństwie do ruchu robotniczego, lewica współczesna nie ma żadnego wpływu na te grupy społeczne, które mogą istotnie oddziaływać na kapitał w okresie złej koniunktury, a tym samym współtworzyć z tymi grupami alternatywę dla modelu kapitalistycznego. Lewicy pozostaje rola pośrednika między zaszczutym, zmarginalizowanym lumpenproletariatem a biurokratycznymi instytucjami państwa burżuazyjnego.

Na tej roli pośrednika nie daje się budować samodzielności politycznej, czego najlepszym dowodem pozostaje argument bijącej po oczach rzeczywistości politycznej lewicy i nieustający od 60 lat trend spadkowy (wolniejszy lub szybszy, zyskujący nową dynamikę po upadku „realnego socjalizmu”).

Głosy zmarginalizowanej lewicy radykalnej oddawane na pseudolewicowe grupki pretendujące bezpodstawnie do miana partii politycznych (czego nikt nie traktuje poważnie), taktycznie hamujące swą nie zagrażającą nikomu radykalną lewicowość po to, aby wedrzeć się na poważną scenę polityczną w celu dołożenia swej własnej cegiełki do dzieła legitymizowania koniunkturalnych posunięć kapitału wynikających z chaotycznej obrony przed skutkami nie powstrzymywanej od czasu zniknięcia „widma komunizmu” anarchii w dziedzinie gospodarki, grożącej konfliktem wojennym, w zasadzie nie są nikomu potrzebne do szczęścia. Kapitalizm ma poważniejsze problemy niż te, podejmowane przez radykalną lewicę. Utrzymanie pokoju społecznego, które jest celem funkcjonowania biurokracji państwa burżuazyjnego, jest coraz trudniejsze, ponieważ po załamaniu się bazy produkcji zabezpieczającej materialne podstawy reprodukcji społecznej, korzystanie z renty technologicznej krajów wysokorozwiniętych staje się coraz bardziej uzależnione od sfery polityki międzynarodowej.

Utrzymanie struktury wzajemnych zależności w ramach kapitalistycznej globalizacji, które jest podstawą „państwa socjalnego”, wymaganego przez lewicę jako warunek pokoju społecznego, prowadzi w prostej linii do wzmożenia konfliktów międzynarodowych. Brak zorganizowanego ruchu robotniczego, który jako jedyny może stawić opór imperializmowi państw burżuazyjnych, wyklucza lewicę z grona sił mających jakiekolwiek odniesienie do zagadnień poważnej polityki i decyzyjności.

W aktualnej chwili, zadaniem lewicy rewolucyjnej jest przedstawienie sytuacji politycznej taką, jaka ona jest po to, by w ogóle było można pomyśleć o programie politycznym adekwatnym do rzeczywistości. Jednak trudno przeciwstawić się inercji trendu, który stworzył dzisiejszą lewicę nadającą się jedynie do złożenia jej do grobu. Za utrzymaniem dotychczasowego kursu przemawia tzw. patriotyzm grupkowy, zaangażowanie w aktualne rywalizacje oraz nierzadkie personalne ambicje.

Bardzo trudno również oprzeć się na refleksji teoretycznej, która mogłaby dać asumpt do odrodzenia lewicy marksistowskiej, ponieważ teoria została nagięta pod potrzeby ogólnej ewolucji, a punkty orientacyjne przewartościowania teoretycznego zostały narzucone z zewnątrz marksizmu, pod pretekstem radykalizacji klasycznej teorii. Praktyczne przykłady tej radykalizacji obserwowaliśmy w ciągu minionych 60 lat, a skutki tej radykalizacji marksizmu wydają dziś swoje zatrute owoce.

Włączanie się w życie polityczne państwa burżuazyjnego w momencie narastania kryzysu kapitalizmu i na zasadach narzuconych przez panowanie burżuazji jest postępowaniem samobójczym dla lewicy, choć może być drogą kariery dla jednostek. Programowo lewica nie ma alternatywy dla panowania kapitału, żąda tylko od niego innego, sprawiedliwszego podziału dochodów. Taka jest obiektywna ewolucja programowa lewicy radykalnej, która przeszła ponad 60 lat po to, aby wylądować na pozycjach reformizmu socjaldemokratycznego. Nie ma dziś koniunktury dla „państwa socjalnego”, a w takich momentach socjaldemokracja była zwyczajowo usuwana w cień, zaś protest społeczny tłumiony przez prawicowy populizm przybierający niekiedy formy faszyzmu (czyli populizmu zorganizowanego w strukturach państwa – „państwo socjalne” adekwatne do warunków kryzysu).

Jeżeli społeczeństwo protestuje przeciwko populizmowi prawicowemu skutecznie, to rolę pacyfikatora nastrojów rewolucyjnych przejąć może lewica. Dzisiejsza lewica jednak nie jest w stanie spełnić i takiej funkcji ze względu na jej znikomy wpływ na grupy społeczne liczące się w gospodarce kraju.

Bez odzyskania wpływu na te grupy społeczne, które mają zasadnicze znaczenie z punktu widzenia funkcjonowania bazy ekonomicznej, nie jest możliwe odzyskanie znaczenia politycznego przez lewicę. Nic nie da podczepianie się lewicy marksistowskiej pod lewicę zorientowaną na „państwo socjalne”, czyli odpuszczającą bazę ekonomiczną. A ta lewica kulturowo-obyczajowa nie będzie walczyła z prawicą populistyczną o odzyskanie wpływu na klasę robotniczą i nie będzie sojusznikiem w tej walce dla lewicy rewolucyjnej.

W SPRAWIE BIEŻĄCYCH WYBORÓW

Wybory są okazją dla zaprezentowania swojego specyficznego programu politycznego przez lewicę marksistowską i rewolucyjną, właśnie przez kontrast z programem lewicy prokapitalistycznej. Pojawiające się dziś, przy okazji wyborów do Europarlamentu, głosy o „krytycznym poparciu” dla koalicji wokół partii Razem są nieporozumieniem. Krytyczne poparcie jest skuteczne, jeśli dotyczy organizacji, która obiektywnie reprezentuje interesy klasy robotniczej, choćby i na niskim poziomie uświadomienia klasowego, i jest obliczone na oddziaływanie na tę organizację w celu przyspieszenia obiektywnego procesu jej dojrzewania. Natomiast krytyczne poparcie dla koalicji LEWICA RAZEM nie jest obliczone na żadną programową korzyść z tego poparcia dla sprawy robotniczej. Jest obliczone wyłącznie na partykularną możliwość znalezienia się „popierającego” na „poważnej” scenie politycznej, gdzie i tak nie ma możliwości propagowania czy realizowania linii programowej marksizmu.

Rzecz nie leży w radykalizmie postulatów, albowiem osadzone w drobnomieszczańskiej orientacji programy lewicowe mogą być bardzo radykalne z punktu widzenia właśnie drobnomieszczaństwa, natomiast absolutnie takimi nie są z punktu widzenia klasy robotniczej.

Wejście w rywalizację z prawicą o wpływy w klasie robotniczej wymaga zupełnie innej płaszczyzny programowej niż ta, na której porusza się współczesna lewica. Wyartykułowanie programu zrozumiałego dla klasy robotniczej jest jedynym sposobem, w jaki lewica może przysłużyć się sprawie i wrócić na scenę polityczną jako poważny gracz.

W imieniu Grupy Samorządności Robotniczej
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
23 maja 2019 r.