Opublikowano 22 lutego 2018, autor: BB
Z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Po tym jak charyzmatyczny lider nowej polskiej radykalnej lewicy ogłosił KONIEC „DOBREJ ZMIANY” a premier zapowiedział przekształcenie całej Polski w specjalną strefę ekonomiczną, nie pozostaje nam nic innego jak wyjść na czoło stawki na gruncie teorii, organizacyjnie możemy ją zamykać. Jako awangarda i ariergarda zarazem nie musimy spierać o duperelki, skoro otwieramy i zarazem zamykamy stawkę. Nikt nam nie podskoczy.

Wyjaśnijmy sobie zatem parę rzeczy.

Dobrym do tego punktem wyjścia – jak pisze Jacek Tittenbrun – jest wciąż znana definicja Włodzimierza Lenina określająca mianem klas „wielkie grupy ludzi, różniące się między sobą miejscem zajmowanym w historycznie określonym systemie produkcji społecznej, stosunkiem (przeważnie utrwalonym i usankcjonowanym przez prawo) do środków produkcji, rolą w społecznej organizacji pracy i, co za tym idzie, sposobem otrzymywania i rozmiarami tej części bogactwa społecznego, którą rozporządzają. Klasy to takie grupy ludzi, z których jedna może przywłaszczać sobie pracę drugiej dzięki różnicy miejsca, jakie zajmują w określonym systemie gospodarki społecznej” (W. Lenin, Dzieła, t. 29, Warszawa 1956, s. 415; w przekładzie została uwzględniona poprawka, na konieczność której zwrócił uwagę Jarosław Ładosz w pracy pt. Marksistowska teoria walki klas, Warszawa, 1969, s. 53).

Definicja Leninowska – prawdopodobnie ze względów dydaktycznych, oczywistych, gdy weźmie się pod uwagę jej kontekst – odznacza się pewnymi uproszczeniami i powtórzeniami. Dla materializmu historycznego bardziej specyficzne niż określenie „system produkcji” jest pojęcie „sposób produkcji”. Z drugiej jednak strony, za cenne uznać należy zwrócenie przez Lenina w powyższej definicji uwagi – dzięki wprowadzeniu do niej terminu „system gospodarki społecznej” – na konieczność dostrzegania istnienia klas poza sferą samej produkcji, choć nie – gospodarki.

Nie tyle z samej definicji, co z innych prac, zwłaszcza empiryczno-badawczych wynika jasno, że pod występującym w przytoczonym określeniu klas niejednoznacznym pojęciem stosunku do środków produkcji Lenin rozumiał stosunek własności, własności odróżnianej przy tym od jej prawnego wyrazu oraz, co ma wielkie znaczenie, obejmującej siłę roboczą. To ostatnie wynika choćby z innego twierdzenia w tym samym tekście, w którym Lenin uznaje, że dla całkowitego zniesienia klas konieczna jest nie tylko likwidacja prywatnej własności środków produkcji, lecz również zniesienie podziałów między miastem i wsią (czyli wielkimi dziedzinami społecznego podziału pracy) oraz między pracownikami fizycznymi a umysłowymi.

Powyższe rozważania wskazują, że klasy społeczne należy wyróżniać na podstawie różnic miejsca zajmowanego przez dane grupy ludzi w podziale pracy i własności lub, zwięźlej i precyzyjniej – stosunków własności środków produkcji, wymiany, usług i finansów oraz siły roboczej.

Obsługiwane przez siłę roboczą materialne i idealne warunki pracy w poszczególnych dziedzinach gospodarki można objąć ogólną nazwą środków gospodarowania lub weberowskim terminem środków zaopatrywania. Przyjęcie za podstawę wyodrębniania klas stosunków ekonomiczno-socjologicznie rozumianej własności prowadzi do stwierdzenia, że we współczesnej Polsce występuje nie jedna (z zastrzeżeniem, o którym mowa poniżej), lecz co najmniej dwie klasy robotnicze. Robotnicy sektora prywatnego, w odróżnieniu od swoich klasowych odpowiedników z sektora publicznego, posiadają siłę roboczą generującą wartość dodatkową (w drugim przypadku można mówić jedynie o produkcie dodatkowym).

Pojęcie klasy robotniczej odnosimy wyłącznie do obsługujących środki produkcji materialnej bezpośrednich producentów. Operatorzy środków wymiany, usług itd. nie są w tym ujęciu klas robotnikami, lecz członkami odrębnych klas pracowniczych. Obie z wyróżnionych klas są to – w terminologii zaproponowanej przez S. Kozyra-Kowalskiego – mikroklasy. Obok nich można mówić o globalnej czy makroklasie robotniczej, przy budowaniu pojęcia której zwracamy uwagę na wspólne cechy obu mikroklas pomijając cechy je różniące.

Tak określona klasa nie jest, naturalnie, wyłącznie bytem klasyfikacyjnym, powołanym do istnienia jedynie arbitralną wolą badacza, chociaż wspólna świadomość klasowa, zdolność do kolektywnego działania itp. socjologiczne cechy nie są częścią definicji klasy, lecz podlegają – w przypadku każdej klasy – konkretno-historycznemu badaniu.

W przypadku polskiej klasy robotniczej natężenie dwu wymienionych wyżej cech uległo, w porównaniu z okresem „realnego socjalizmu”, osłabieniu. Poniższe rozważania mogą być przyczynkiem do zrozumienia, dlaczego tak się stało (Jacek Tittenbrun „Prywatyzacja a klasa robotnicza. Divide et Impera” http://www.dyktatura.info/?p=685).

Nie będziemy wracać do sporu z Jackiem Tittenbrunem (kogo on interesuje może poszperać na dyktatura.info), podkreślimy jedynie za nim: „Pojęcie klasy robotniczej odnosimy wyłącznie do obsługujących środki produkcji materialnej bezpośrednich producentów. Operatorzy środków wymiany, usług itd. nie są w tym ujęciu klas robotnikami, lecz członkami odrębnych klas pracowniczych”.

Wyodrębnienie przez Jacka Tittenbruna klas pracowniczych ma pewien walor – nie uznaje się za synonimiczne kategorie „klasa robotnicza” i „klasa pracownicza”. W ramach globalizacji Jacek Tittenbrum mówi o globalnej klasie robotniczej. Nowa radykalna lewica odrzuca wyodrębnienie – idzie dalej – na każdym etapie trzyma się kategorii „klasa pracownicza”, traktując ją jako synonim „klasy robotniczej”, aż do „globalnej klasy pracowniczej”, czy szerzej: „globalnej klasy pracowników najemnych”.

Idąc w przeciwnym kierunku wyróżniamy robotników produkcyjnych i nieprodukcyjnych, co nie przekłada się na podział na pracowników fizycznych i pracowników umysłowych. Zwolennicy tego ostatniego podziału utożsamiają tradycyjną klasę robotniczą z pracownikami fizycznymi. Tymczasem na gruncie Marksowskiej teorii klasa robotnicza to kategoria krytyczno-filozoficzna. Oczywistym jest, że Marks do klasy robotniczej zaliczał produkcyjnych pracowników umysłowych, stąd robotnik łączny.

Wyróżniona na gruncie marksizmu produkcyjna klasa robotnicza w konkretnie historycznych warunkach – w okresie regresu i deindustrializacji – podlega segmentacji i fragmentaryzacji. Traci nieomal wszystkie zdobycze, łącznie z oparciem instytucjonalnym w związkach zawodowych (z reguły biurokracja związkowa bezpośrednio zaangażowana jest w prywatyzację zakładów pracy).

Partie robotnicze, które w wyniku degeneracji, krachu ZSRR, braku alternatywy, cofnięcia się świadomości klasowej, przeniesienia produkcji z Centrum na peryferie w ramach neoliberalnej globalizacji utraciły kurczącą się bazę społeczną wypadają z obiegu lub przesuwają się na prawo – socjaldemokracja na pozycje liberalne (socjalliberalne), ugrupowania radykalnej lewicy na pozycje zwolnione przez socjaldemokrację. Większość odstępuje od „odchodzącej” w nieładzie klasy robotniczej i rozmywającego się w pracowniczym ruchu robotniczego. Aktywizujące się w tych warunkach tzw. nowe ruchy społeczne (warstwy średnie), mniejszości – podobnie jak niesamodzielne drobnomieszczaństwo – przeciwieństwie do klasy robotniczej czy burżuazji nie mogą nawet aspirować do roli podmiotu historii.

Proces odchodzenia od klasy robotniczej opisał w swojej najnowszej książce Borys Kagarlickij. Zainteresowanych odsyłamy do niej i licznych spotkań promocyjnych. Oto jedna z relacji:

Sami ograniczymy się podwórkiem krajowym. Opisane przez Borysa Kagarlickiego destrukcyjne procesy na lewicy w Polsce są już zaawansowane. Na tle „zacofanej” lewicy rosyjskiej jesteśmy przodującą w kalkomanii „papugą narodów”.

Z małym wyjątkiem – tylko my bijemy „ruskich” na głowę, trzymając się o zmierzchu kurczowo na gruncie teorii wyróżnionej roli produkcyjnej klasy robotniczej. Borysowi to nawet nie przyszło do głowy. Sekciarstwo odrzuca on już na wstępie.

W rezultacie teorii „ruscy” odpuścili. W praktyce niektórzy trzymają się jeszcze zakładów i wyróżnionej roli klasy robotniczej, napotykając na szyby pancerne i barierę dźwiękową przez którą z trudem przebija się głos robotników z fabryk z pogranicza Rosji i Ukrainy. To jak transmisja z podziemia.

Niemniej klarowny w wersji radiowej: http://zk.fm/artist/485093?page=2

Czy skrajny pesymizm może być symbolicznym punktem zaczepienia? Nie zamierzamy żadnego z odłamów klasy robotniczej idealizować. Skąd zatem optymizm? W Niemczech ton znów nadaje odłam produkcyjny…

Dzięki premierowi Morawieckiemu jutro wszyscy obudzimy się na czele stawki w specjalnej strefie ekonomicznej.

Włodek Bratkowski
22 luty 2018 r.

Ten wpis został opublikowany w kategorii Teksty bieżące. Dodaj zakładkę do bezpośredniego odnośnika.
← «Левая альтернатива большевикам.» Лекция Д.И.Рублева
Егор Радайкин: Статистическое обозрение – Исчезнет ли рабочая аристократия? →