Andriej Korjakowcew skomentował na swoim profilu na fejsie ostatni występ Aleksandra Łukaszenki (z kałaszem w ręku i szesnastoletnim synem przy boku):
Лукашенко взял автомат, чтобы походить на Альенде? Да помилуйте! Чилийскому президенту противостояла путчистская армия, а Лукашенко противостоят мирные граждане. Альенде с автоматом на фоне измены военных – это символ моральной силы. Лукашенко с автоматом на фоне мирных протестов – это свидетельство его морального банкротства и позор всей его пропагандистской машине. Если на встрече с рабочими МЗКТ он еще вызывал уважение, то сейчас он выглядит жалко. Потому что иных аргументов в свою пользу кроме военной силы у него, похоже, больше не осталось. Да, были немалые митинги в его поддержку. Но разве они за „удочку вместо рыбы”, то есть, за продолжение неолиберального курса батькой?
Хотя что это я? Сколько в сети наивных умников, судящих о событиях только по их символическому выражению! Стоило в Хабаровске разукрасить митинг в защиту лидера местного ОПГ Фургала красным знаменем – митинг сразу в их глазах превратился в начало народной революции. Стоило на лоялистских митингах в Белоруссии показаться красным флагам – как Лукашенко предстал защитником социализма. Тот же уровень постижения сетевыми умниками белорусского протеста. Им показали ролик, где бело-красно-белый флаг используется фашистами – и им стало все ясно. Сотни тысяч митингуют по всей стране во имя реанимации в Белоруссии фашизма? Вы серьезно? На счет Тихановской и ее Координационного Совета – сомнений никаких. Но так же, как нелепо думать, что сторонники Лукашенко поддерживают его курс свёртывания социального государства и на разрыв отношений с Россией, так нелепо предполагать, что все его противники желают отдать белорусскую промышленность ТНК. Пусть в эти сказки верят охранители.
По мне так убедительней версия, что у протестующих против Лукашенко такая же каша в голове, как и у тех, кто размахивает советским знаменем, защищая высокопоставленного бандита в Хабаррвске или свое право его выбирать. И в обоих случаях это не характеризует движение в целом, а показывает его сложность, незрелость и двусмысленность возможных результатов его победы. Не более того.
„Майдан” в России (управляемый извне компрадорской группировкой правящего класса социальный протест), вероятно, будет красного цвета. Русский национализм в качестве протестной идеологии не канает. Либерализм тоже. А левая и советская символика вызывает у общества сейчас чаще всего положительную реакцию. Отсюда – ее мобилизационный потенциал. И уже вырисовывается идеологическая конструкция „красного майдана” (почитайте И. Пономарева, статьи на Рабкоре и т.д.). В ней нет ни одной оригинальной идеи, ни одного оригинального понятия. Все схемы рассуждений заимствованы у Ленина дореволюционного периода. Все, кроме одной: идеи революционного рабочего класса. Не находя последний в эмпирической реальности, „красные майданщики” лишаются и эмпирической основы для своих идеологических схем. Тем самым превращаясь в некую пародийную реплику бланкистов.
Вот самая главная опасность для левого движения России. Ибо мы уже видели на Украине, что происходит с левыми после победы майданного переворота.
Мне говорят: в России будет иначе. Почему? Какая социальная сила в России в случае удачного переворота воспрепятствует украинскому сценарию? На этот вопрос мне никто ещё не ответил. Обычно ехидно в этой связи говорят про страшилки „путинтв”, но это демагогический выверт, а не ответ на вопрос. Чем объясняется эта демагогия? Только тем, что положительного ответа на этот вопрос просто нет.
По крайней мере, в текущий период истории.
Jesteśmy pod wrażeniem. Podziwiamy sprawność z jaką Andriej Korjakowcew przeszedł od kontrowersyjnego występu Baćki do sprawy niecierpiącej zwłoki – CZERWONEGO MAJDANU W ROSJI, pomijając rozwój sytuacji w Białorusi, w której łatwo dostrzec TRADYCYJNĄ KLASĘ ROBOTNICZĄ, zwłaszcza na tle Rosji.
Rozgrywka w Białorusi trwa. I to właśnie dzięki widowiskowemu posunięciu prezydenta Aleksandra Łukaszenki, który – w sposób zamierzony lub niezamierzony – wytrzymał napięcie związane z ogromną manifestacją opozycji. I niczym podstarzały Steven Seagal pokiwał kałaszem żołnierzom ochraniającym jego tyły.
Wyszło trochę na to, że ochraniali się wzajemnie zacieśniając więzi, bo niby jak oni mogli ochraniać prezydenta, skoro prezydent znalazł się przed nimi, a nie za nimi, jakby spadł z nieba. ŁĄCZY ICH ZATEM COŚ WIĘKSZEGO. Przy okazji wyszła na jaw tajemnica towarzysza Poliszynela – w poważnej polityce liczy się show i tylko show.
Przecież to media kształtują plastyczną opinię publiczną w dobie postmodernistycznej postpolityki.
W jakimś sensie, medialne show zastępuje dyskusję polityczną. Dyskutować można tylko posługując się pojęciami, z którymi opinia publiczna jest zaznajomiona. Liczy się skrótowy przekaz, docierający bezpośrednio do aktywowanego obszaru mózgu. Jeżeli dane hasło nie wywołuje odzewu w zamierzonym miejscu odbioru, to przekaz gubi się bezpowrotnie.
Postpolityka operuje na tym właśnie poziomie – odwołuje się do zasobu symboliki, o którego zawartość dba system edukacyjny, inaczej: system propagandy. Symbolika gestu Łukaszenki wywołuje taki obraz w głowie odbiorcy, na jaki jest on nastawiony. Dość desperacka odwaga Łukaszenki, za którym stoi tylko ściana, pod którą mogą go co najwyżej rozstrzelać jak Ceaucescu, wykorzystuje w inny niż rutynowy sposób ograniczoną zawartość wora z chaotyczną symboliką. Kolorowe rewolucje wykorzystywały tę symbolikę w rutynowy sposób. Fakt, że można zamieszać w odczuwaniu symbolicznego zwycięstwa, ujawnia tylko to, że realne interesy, głęboko zakotwiczone i bynajmniej nie należące do sfery „post” (postinteresów), nawet nie zostały zaangażowane w rozgrywce, ba, utrzymuje się show, aby zakryć rzeczywistą walkę. Wszyscy sobie z tego zdają sprawę, ale nie istnieje język symboliczny, który przeniósłby instynktowne odczucie na poziom uświadomionego przekonania politycznego.
Wręcz mechaniczne, rutynowe mechanizmy „kolorowych rewolucji” zostały na moment zastopowane i możliwe jest sięgnięcie do dna wora w celu odnalezienia zakurzonej i zapomnianej symboliki, czyli skrótowego przekazu zdolnego poruszyć opinię publiczną. Za chwilę spece od PR-u przejmą show i znów obezwładnią społeczeństwo pustymi popisami rodem z cyrku.
Rzuca się w oczy brak polityków, którzy byliby zdolni do przechwycenia okazji, jaką stwarza zachwianie „jedynej słusznej” symboliki i wykorzystanie pewnego zamieszania do odwołania do obrazu rzeczywiście rewolucyjnej alternatywy w uprawianiu polityki.
Zwolennicy Łukaszenki nie są do tego zdolni. W przeciwieństwie do bolszewików, łukaszenkowska biurokracja nie jest w stanie działać jak jeden wielki organizm, ponieważ wszyscy oglądają się na Wodza. Tak jak u nas w przypadku PiS. Wodzowi nie zależy na hodowaniu nieposłuszeństwa we własnych szeregach. I to jest zgubny autorytaryzm, wymierzony, jak w przypadku stalinizmu, we własne szeregi. Samobójcza polityka, ale nieuchronna w przypadku biurokracji.
Wydarzenia w Białorusi przyspieszają tempo dojrzewania lewicy, przynajmniej w jej świadomych szeregach. Wyraźnie widać, że bez oparcia w klasie robotniczej, wszelkie ruchy opozycji są albo bezradne, albo są najwyżej płaszczykiem przykrywającym mniej lub bardziej nieudolne i nieuczciwe negocjacje między różnymi elitami władzy, usiłującymi zrealizować własne interesy przy uśpieniu publiczności pustym widowiskiem, odwołując się do owej publiczności jako marnej, ale najzupełniej wystarczającej namiastki własnej legitymizacji. W show idzie o tę namiastkę – komu opinia publiczna ją przyzna. Nieważne, że nie ma to żadnego odniesienia do rzeczywistych interesów społecznych.
Społeczeństwo nie jest nawykłe do rozumowania w kategoriach interesów ekonomicznych. Zastąpiło je rozumowanie w drobnomieszczańskich kategoriach domagania się należnego świadczenia. W przypadku społeczeństwa, które wkracza w chaos i musi polegać na świadczeniach. Kiedy sytuacja przeciąga się, ponieważ jest normą społeczeństwa postindustrialnego, zaczynają się podziały oparte na kryteriach merytokratycznych w dopominaniu się o owe przywileje. W ten sposób społeczeństwo kształtuje podzbiór symboliki, do którego od tej chwili będzie się odwoływać. Ten podzbiór ruguje totalnie możliwość wyobrażenia sobie innej organizacji społecznych interesów, niż opartej na „racjonalnych”, merytorycznych przesłankach w warunkach zawalenia się modelu ekonomicznego, który wyobrażał inną racjonalność, równie możliwą do przyjęcia. Od tej chwili staje się ona nie do przyjęcia, a przynajmniej niewyobrażalna.
W postpolityce nie ma znaczenia droga historyczna; ważna jest chwila bieżąca, która wyrasta z nicości. Albo z symbolicznego, bezalternatywnego zbioru odziedziczonego po stalinizmie, gdzie wartością samą w sobie jest pragmatyczny sukces. Jakże to współgra z postpolityką!
Najważniejsze – nie ma dziś takiej partii, która potrafiłaby wykorzystać show Łukaszenki do przejęcia symboliki rewolucyjnego ruchu robotniczego i zwrócić się do klasy robotniczej Białorusi. Show Łukaszenki dał czas, ale czy nexta go wykorzysta? Czy jest taki nexta?
Przełamanie stereotypów to odrzucenie zarówno łukaszenkowskiego reżymu, jak i opozycyjnej pułapki. Jest to pułapka dla klasy robotniczej – w obu przypadkach. Sytuacja jest jasna jak nigdy, pozwala lewicy odzyskać swoją tożsamość, odróżnić się zarazem od liberałów i od autokratów. Ktoś (nexta) to rozumie? Ale tu nie chodzi o „kogoś”, tu chodzi o partię. Czy jest taka partia? Czy rodzi się w ogóle idea konieczności takiej partii?
Ta walka już nie będzie walką na symbole, symboliczne show, ale walką faktyczną, walką o rzeczywiste interesy. W tej walce klasa robotnicza musi odgrywać suwerenną, podmiotową rolę, a nie rolę bezmyślnego pomagiera liberalnej opozycji, która obiecuje demokrację dla bogatych, oraz niewyczerpalną niszę dla społecznikowsko nastawionych ludzi, którzy mają wielkie serce po lewej stronie.
Mniej show, więcej teorii, która rodzi właściwą praktykę.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
24 sierpnia 2020 r.