Marksizm nie jest tożsamy z lewicą, podobnie jak i odwrotnie – lewica nie jest tożsama z marksizmem. Lewicowość różni się od marksizmu tym, że przyjmuje system kapitalistyczny jako dany i stawia sobie za cel jego reformowanie – aż do zmiany systemu na inny. Są różne stopnie lewicowości, od umiarkowanego reformizmu do skrajnej konsekwencji, czyli zmiany systemowej.
Podstawą filozoficzną lewicowości jest przekonanie o naturalnej ewolucji społeczeństwa w kierunku poszerzania zakresu wolności jednostkowych i dobrobytu społecznego jednocześnie. W związku z tym nie jest konieczna, ani nawet wskazana rewolucyjna zmiana, jaką postuluje marksizm, kładący nacisk na zmianę sposobu produkcji.
Pozornie, marksizm i lewica dążą do zmiany sposobu produkcji, a różnią się tylko drogami dokonania tego przejścia: rewolucja lub reforma (radykalna reforma, jak zaznaczyliśmy wyżej). Oba, pozornie, tak samo kierują się oburzeniem na wyzysk, jaki jest związany z kapitalistycznym sposobem produkcji.
Lewica wyciąga więc wniosek, że polepszenie doli najbardziej wyzyskiwanych grup proletariatu, dokonywane jeszcze w ramach kapitalistycznego sposobu produkcji ma znaczenie zasadnicze, ponieważ prowadzi do ewolucyjnego, jakościowego przełamania progu nieznośnego wyzysku w drodze naturalnej ewolucji społeczeństwa. I tak, rozwiązaniem kwestii wyzysku robotników przemysłowych okazała się rewolucja technologiczna, która pozwoliła na uwolnienie większości robotników od monotonii pracy przy taśmie i przejście ich do grup zawodowych lepiej płatnych. Poza tym, ogólny wzrost dobrobytu społecznego i udział robotników w korzyściach socjalnych czy udział w podziale zysków kapitalistycznych ostatecznie rozwiązał problem najbardziej palącego przeciwieństwa klasowego.
W pojęciu marksizmu, takie ujęcie nie wyczerpuje sytuacji klasy robotniczej, ponieważ nie przynosi rozwiązania dalszej części misji dziejowej tej klasy. Co dla lewicy jest tzw. gadką-szmatką.
Z perspektywy lewicowej, niemarksistowskiej, walka o radykalizację procesu demokratycznego jest najlepszym sposobem, aby wspierać naturalną ewolucję społeczeństwa ludzkiego w kierunku postępu tak technicznego, jak i społecznego. Wspieranie różnego rodzaju postulatów tzw. socjetalnych (kulturowo-obyczajowych) nie jest dla politycznego nurtu lewicy celem samym w sobie, ale sposobem na utrzymanie mobilizacji społecznej mającej na celu podtrzymanie kursu społeczeństwa na postęp.
Lewica bowiem dawno już uznała, że osiągnięcie przez klasę robotniczą skromnych, choć odczuwalnych korzyści socjalnych w ramach społeczeństwa burżuazyjnego wyczerpało potencjał rewolucyjny tej klasy. W ten sposób zresztą lewica sfalsyfikowała na własny użytek tezę marksizmu o tym, że tylko klasa robotnicza ma obiektywny, nieusuwalny interes w obaleniu kapitalistycznego sposobu produkcji i stąd cieszy się w marksizmie reputacją klasy rewolucyjnej i obarczonej misją historyczną.
Lewica, zgodnie z interpretacjami teorii ekonomicznej będącymi rewizją podstaw teorii ekonomicznej Marksa (teorii wartości opartej na pracy), odeszła od twierdzenia o tym, że tylko praca produkcyjna wytwarza bogactwo materialne (wspólna sprawa pracy i zasobów przyrody), a skupiła się na czysto międzyludzkim aspekcie sposobu produkcji (w ramach humanizacji marksizmu). W ten sposób przyjęła implicite tezę, że wartość (utożsamiona przez nią z bogactwem) jest wytworem wyłącznie pracy. Opierała się na tym, że u samego Marksa nacisk nie był położony na rozróżnienie obu tych pojęć, co tłumaczyło się faktem, iż było to oczywiste w świetle klasycznej ekonomii, w tym teorii fizjokratów. Odkrycie „młodego Marksa” z jego wychowaniem w duchu niemieckiej filozofii sprzyjało interpretacji, która utrwalała przekonanie o tym, że marksistowskie z ducha jest przejście całkowicie na poziom relacji międzyludzkich, który będzie tylko się potęgował w miarę, jak ludzkość będzie uwalniała się stopniowo i ewolucyjnie coraz bardziej od świata przyrody i związanej z nim konieczności i alienacji.
Narracja ta, nota bene, zderzyła się czołowo z problematyką ekologiczną, co nie dało jednak lewicy materiału do przemyśleń, jako że lewica antytotalitarna to nie Strilitz, a dezalienacja od przyrody to nie siedemnaście mgnień wiosny…
W tym paradygmacie, przekonanie o zasadniczej roli klasy robotniczej jako kwintesencji relacji wyzysku, uzasadnionej pozycją na najniższym szczeblu w społecznej hierarchii dziobania, ulega podważeniu, ponieważ dla lewicy zasadnicza staje się obserwacja, że inne grupy społeczne, nie robotnicza, tworzą w efekcie rozwoju społecznego grupy zajmujące jej miejsce w hierarchii wyzysku i ubóstwa. Do tego dochodzi przekonanie, że skoro coraz bardziej odchodzimy od uzależnienia od przyrody, a bogactwo, jakie otrzymujemy w efekcie przewagi technologicznej nad resztą świata, zależy przede wszystkim od pracy grup kreatywnych, rozwijających przy okazji docelowy potencjał człowieka gatunkowego, to miejsce przemysłowej klasy robotniczej w sposobie produkcji postkapitalistycznej przejmują właśnie owe grupy kreatywne.
Szlak ewolucyjny jest wytyczony przez najwyżej rozwinięte kraje kapitalistyczne, zaś cała reszta społeczeństw świata powinna podążać tą drogą. Ich pozostawanie na etapie przedpostprzemysłowym jest związane z imperializmem państw rozwiniętych i korupcją elit lokalnych. Walka o instytucje demokratyczne zarówno na Zachodzie, jak i w świecie zacofanym ma na celu ułatwienie przejścia owych zacofanych społeczeństw do epoki postprzemysłowej.
Odwrotnie niż jeszcze w przypadku Rewolucji Październikowej i bolszewików lewica antytotalitarna zarzucała tym ostatnim rozpoczęcie rewolucji w kraju zacofanym, tak w przypadku epoki postkapitalistycznej zacofanie krajów Trzeciego Świata nie wymaga przejścia przez etap uprzemysłowienia. Zresztą w obu przypadkach, zasadniczą rolę w oczach lewicy odgrywa demokracja, która ma moc cudownie sprawczą w kwestiach ekonomicznych.
Owszem, ma takową, jeśli pod pojęciem demokracji rozumieć współpracę międzynarodową zastępującą kapitalistyczną rywalizację. To zresztą mieli na myśli bolszewicy, kiedy spodziewali się, iż swoją rewolucją tylko rozpoczynają proces rewolucyjny w całej Europie, która wszak była o wiele bardziej dojrzała do rewolucji społecznej niż carska Rosja. Niemniej, nie wzięli pod uwagę faktu, że już ówczesna lewica antymarksowska dopracowała się ideologii, w której stawiała na ewolucję progresywizmu społecznego i zbędność przemian typu rewolucyjnego.
Obecnie lewica hiperradykalna wiąże poniekąd swoje nadzieje z Chinami, które dążą do stworzenia alternatywnego ładu międzynarodowego, nie wychodzącego poza mechanizmy kapitalistyczne, ale Globalne Południe ma nadzieję, że mimo to opartego na zasadzie współpracy, a nie rywalizacji. Coś na kształt międzynarodowego podziału pracy w dobie istnienia ZSRR. Powinniśmy jednak mieć w pamięci, że tamta epoka dowodzi, iż mechanizmy kapitalistyczne biorą górę, ponieważ są bardziej bezwzględne. Wybór przed krajami chcącymi konstruować nowy ład światowy będzie musiał dotyczyć zmiany sposobu produkcji, czyli prowadzi do powrotu do dylematów wcześniejszej epoki uprzemysłowienia. A więc i roli klasy robotniczej.
Współcześnie prawica chętnie udaje, iż nie dostrzega różnicy między lewicą a marksizmem i chętnie oskarża marksizm o bycie źródłem koncepcji tzw. socjetalnych (kulturowo-obyczajowych), które tak naprawdę są historycznie lewicowo-liberalnymi sposobami na zastąpienie marksizmu i uczynienie go całkowicie nieefektywnym w kierowaniu ruchami społecznymi.
Chociaż nie uważamy za swoją rolę, aby doprowadzać prawdę do głów prawicowych (zwłaszcza, że rozumiemy, iż jest im wygodnie trwać w fałszu), niemniej chcielibyśmy, aby wśród działaczy samej lewicy, która nawiązuje do marksizmu i chciałaby wydostać się ze stereotypów, które nie pozwalają jej na prawidłowe zrozumienie sytuacji politycznej i wrogości ze strony lewicy liberalno-demokratycznej wobec tego, co oni sami uważają za oczywiste i jasne, wreszcie doszło do zrozumienia sytuacji teoretycznej i politycznej, w jakiej się znajdują.
Warto też zwrócić uwagę na to, że prawica narodowa na Zachodzie zwalcza lewicę bronią domagania się reindustrializacji, ponieważ dezindustrializacja rozbroiła Zachód w obliczu wzrostu potęgi ekonomicznej Chin i innych ambitnych państw azjatyckich. To obala praktycznie lewicową mitologię o tym, iż to usługi, w tym nieprodukcyjne, tworzą bogactwo narodowe. Przewaga technologiczna stwarza jedynie bardziej efektywne mechanizmy przywłaszczania sobie bogactwa wyprodukowanego przez inne społeczeństwa, jako że wartość jest kategorią podziału, a nie produkcji.
Prawica chce stworzyć wrażenie, że marksizm sprowadza się do ideologii wokizmu, gender itp. poprzez utożsamianie marksizmu z lewicą. Warto więc pamiętać, że ideologia lewicowa rozwijała się głównie poprzez walkę z Marksem i przejmując jego tezy, aby je przeinterpretować na swoją modłę i w ten sposób podpiąć się pod autorytet, jaki marksizm zdobył w masach pracujących.
Jeżeli nawet w naszych czasach nawet radykalna lewica uważa kwestię robotniczą za obciach, to jednak powinna zdawać sobie sprawę z tego, że kwestia sposobu produkcji ma znaczenie jak najbardziej aktualne, wręcz palące. Co więcej, już Hannah Arendt zauważyła, choć może nie wyraziła tego w ten właśnie sposób, że relacje międzyludzkie odgrywają zasadniczą rolę w zapośredniczaniu relacji z przyrodą. Dezalienacja części ludzkości nie może się odbyć na zasadzie pominięcia pośrednictwa ludzkiego w procesie produkcji, a więc na zasadzie powszechnej emancypacji od wyzysku. Tylko pośrednictwo relacji międzyludzkich (klasowych) realizuje utopię pełnej dezalienacji, która jest celem programu lewicowego. Ale to już osobny temat…
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
7 czerwca 2024 r.