Rozumowanie lewicy na temat niemożliwości wojny, która jest od dzisiejszego poranka faktem, polega na przekonaniu, że skoro mamy naprzeciw siebie dwa imperializmy, to sprzeczność między nimi jest pozorna. Kapitał jest po to, aby solidarnie wyzyskiwać świat pracy.
To prawda. Ale łatwo zapomina się o tym, że kapitalizm jest systemem, który nie istnieje bez ciągłej ekspansji, a ta zakłada destrukcję, jeśli zabraknie umownych kontynentów do podbijania. Destrukcja umożliwia późniejsze nakręcenie koniunktury i kolejny okres dynamicznego rozwoju, który z koniecznością napotka na kolejny kres. I tak ponoć w nieskończoność…
Przytoczony poniżej głos Oskara Lanfontaine’a zdradza, że Niemcy wiedzą o co chodzi: „Rosjanie nie chcą amerykańskich wojsk i baz rakietowych za progiem. Pod żadnym pozorem nie chcą wejścia Ukrainy do NATO. Stany Zjednoczone kontynuują okrążanie Rosji, zagrażając jej granicom zgrupowaniem wojsk i wyrzutniami rakiet, które mogą dotrzeć do Moskwy w kilka minut. Chcą nadal izolować Rosję na arenie międzynarodowej, osłabiać ją gospodarczo sankcjami, nie dopuścić do uruchomienia Nord Stream 2 i sprzedawać własny brudny gaz skroplony w Europie. Stany Zjednoczone od stu lat starają się „zapobiec połączeniu niemieckiej technologii z rosyjskimi surowcami” (George Friedmann z US-thinktank Stratfor, https://youtu.be/gcj8xN2UDKc?t=686” (Mit einer Lüge zum Krieg? – Oskar Lafontaine (oskar-lafontaine.de)).
Prof. Józef Balcerek wieszczył narzucającą się w warunkach przygotowania do kapitalistycznej transformacji tendencję do skojarzenia niemieckiej gospodarki z rosyjskimi surowcami jeszcze w latach 80-tych.
Amerykańskie sankcje są więc w rzeczywistości wymierzone w… Niemcy. Jak ułoży się sojusz wokół interesów europejskich w razie, gdy manipulacje wymkną się spod kontroli? Wiadomo, że podziały wśród państw europejskich istnieją i zapewne w sytuacji, kiedy dojdzie do realnej konfrontacji, ujawnią się prawdziwe rachuby i interesy: „…Niemcy i Europa muszą dołożyć wszelkich starań, aby nie dać się wciągnąć w konflikt wojenny między mocarstwami nuklearnymi – USA i Rosja. Wspólny dom Europa, nowa architektura bezpieczeństwa z włączeniem Rosji, zapewniłyby pokój. Ponieważ USA chcą za wszelką cenę temu zapobiec, sprzeniewierzając się wszelkim obietnicom, przeforsowały ekspansję NATO na wschód i zerwały tamę przed nową zimną wojną” (tamże).
A lewica sądzi lub udaje, że sądzi, iż sprawa rozgrywa się wokół kwestii demokracja kontra autorytaryzm. Tylko ten punkt widzenia ją interesuje. Naturalny wybór pada więc na imperializm bardziej demokratyczny, a nie na ten, który jest w danej konfiguracji słabszy. To, że słabszy imperializm nie ma szans utrzymania się bez autorytaryzmu, jej nie interesuje. Słusznie. Problem w tym, że może się tym nie interesować, jeśli sama stanowi jakąś przeciwwagę polityczną dla imperializmu. CHOĆBY IDEOLOGICZNĄ. A tak, niestety, nie jest.
Jeżeli nie ma ruchu antywojennego przeciwko imperializmowi amerykańskiemu i zachodnioeuropejskiemu, to pomstowanie na autorytaryzm Putina jest tylko nieudolnym samousprawiedliwieniem dla bezczynności.
Dlatego lewica jest nieuchronnie podzielona między dwa imperializmy, niechętnie, ale bez wyjścia. Jeżeli nie jest się podmiotem gry, a jednocześnie chce się stać podmiotem wielkiej polityki za wszelką cenę, to nie sposób zająć stanowiska spośród tych, które faktycznie istnieją na rynku idei i programów. Stanowisko pośrednie, centrystyczne, może prowadzić wyłącznie do wypadnięcia z polityki. Ten scenariusz lewica ćwiczy od pół wieku, nieprzerwanie i skutecznie wypadając poza listę kandydatów na kandydata do wielkiej polityki.
Lewica usiłowała oprzeć się na najbardziej bojowych oddziałach współczesnego proletariatu dla obalenia rządów chociażby takiego PiS-u. Gdzież obecnie są oddziały bojowych seksworkerek lub choćby jakiś feministyczny Czarny Protest – najbardziej radykalne dziś ruchy społeczne wedle kryteriów lewicy? Okazuje się, że bez nich nie sposób utworzyć jakiegokolwiek ruchu pokojowego. A z nimi… jeszcze trudniej. A przecież sytuacja jest wymarzona.
Trzeba, jak w 1914 r. opowiedzieć się za jedną ze stron… Oczywiście, dystansując się. Jesteśmy za, a nawet przeciw. Tylko kogo interesuje w tej sytuacji zdanie lewicy?
Europa jest podzielona pod względem stosunku do Rosji. Darujmy sobie bajki, że którykolwiek z „mężów stanu” przejmuje się prawdopodobnymi, cywilnymi ofiarami tej rosyjskiej drole de guerre, którą Putin nazywa operacją denazyfikacji Ukrainy. Słusznie czy nie? Pomińmy chwilowo zapowiadaną przezeń dekomunizację. W końcu, dla wielu to to samo.
Europie nie przeszkadza podporządkowana, słaba ekonomicznie i kapitalistyczna Rosja. To tylko jest warunkiem wstępnym możliwości poddania jej penetracji kapitału zachodniego. A mówiąc dokładniej, kapitału niemieckiego, gdyż gospodarka niemiecka jest w Europie wiodąca. Z rosyjskimi surowcami ma szansę na zdobycie impulsu do rozwoju i do stanowienia poważnej konkurencji dla USA. Jeżeli więc mówimy o powodach wojny, to nie zawracajmy sobie głowy banialukami o tym, że cywilizowany Zachód walczy z ciemnymi siłami totalitaryzmu. Prawdziwym powodem wojny są nabrzmiałe sprzeczności interesów między narodowymi kapitałami. Europejska solidarność ekonomiczna została poddana próbie i rozpadowi, albowiem stanowić mogła zagrożenie dla amerykańskich interesów. A jeśli w grę wchodzą interesy amerykańskie, to wiadomo, że USA mają doktrynę, iż można ich bronić za wszelką cenę, nawet za cenę wojny. Tym bardziej, że będzie się ona toczyła z dala od amerykańskich granic.
Upadek obozu realnego socjalizmu zapoczątkował rozpad europejskiego „państwa socjalnego”. Współpraca z Rosją mogła w perspektywie dać Europie szansę na powrót do dobrobytu, który był gwarantem pokoju społecznego. Widzimy, że rozpad państwa socjalnego skutkuje w Europie buntami i protestami, które wyniosły na wierzch prawicowe partie populistyczne. Nie bez powodu jest to, że owe partie w większości są przychylne współpracy z Rosją – oczywiście, na warunkach dominującego kapitału zachodniego. Ale stanowią wyzwanie dla amerykańskiej hegemonii. Z tego punktu widzenia, prezydentura Trumpa, która orientowała się na wewnętrzną odbudowę gospodarki i na rywalizację w Azji bardziej niż w Europie, była sprzyjająca tej polityce Europy. Pozostawiała jej bowiem swobodę manewru. W tym kontekście odblokowała się budowa Nord Stream 2.
Polityka narodowców-konserwatystów, jak pisaliśmy w poprzednim artykule, nie zasadza się na jednolitości, na homogeniczności świata zorganizowanego w imię jednolitej racjonalności i efektywności. Świat przedkapitalistyczny, do którego nawiązują republikanie (przynajmniej ich część), jest atrakcyjny dla wielu wolnościowców ze względu na zdecentralizowany charakter. Ten konflikt perspektyw wyszedł na jaw przy okazji ruchu antyglobalistycznego i haseł decentralizacji globalnego porządku, powrotu do „małych ojczyzn”, życia w społecznościach lokalnych, gdzie przezwyciężony zostaje wyalienowany charakter życia w wielkich, różnokulturowych aglomeracjach. Wyrazem tego pragnienia był też sprzeciw wobec wielokulturowości.
Nie jest tak, aby obie tendencje były absolutnie przeciwstawne. Nawrót do przedkapitalistycznego świata zróżnicowanych, samodzielnych podmiotów narodowych, które pozostają narzędziem kapitału, tak jak poprzednio były narzędziem książąt i królewiąt, jawi się jako propozycja wyjścia z kryzysu świata kapitalistycznego w swej schyłkowej fazie. Tę fazę lewica zwykła określać jako postkapitalizm, podczas gdy tak naprawdę jest to okres, w którym ujawnia się niemożność dalszego kontynuowania rozwoju typu kapitalistycznego, prowadzącego do globalizacji i centralizacji.
Dalszy krok w tym kierunku wymaga nałożeniu na żywiołowość procesów globalizacyjnych ograniczeń w postaci planowej organizacji. Droga w stronę pogłębiania globalizacji osiąga swój kres w ogarnięciu całego świata. Za ekonomiczną globalizacją idzie w ślad globalizacja polityczna, która do złudzenia przypomina totalitaryzm. To jest wynik spontanicznego rozwoju kapitalizmu wedle jego własnych reguł. Przeciwstawieniem jest rozpad na mniejsze całości, które reagują bezpośrednią odpowiedzią na różne konflikty i w ten sposób zachowują homeostazę całości. Świat zglobalizowany nie jest w stanie odbudowywać homeostazy. A postulaty zrównoważonej gospodarki wymagają ustanowienia homeostazy w warunkach, które ją uniemożliwiają.
Socjalizm jest programem zachowania globalnego charakteru cywilizacji jednocześnie z możliwością trwania homeostazy. Ta jest przeniesiona na poziom jednostek, zaś zglobalizowany świat ma charakter społeczeństwa odgrywającego rolę środowiska naturalnego. Warunkiem wolności w takim uczłowieczonym, uspołecznionym środowisku naturalnym jest równy dostęp do społecznego bogactwa. I tu jest właśnie rola rozwiązania socjalistycznego.
We współczesnej cywilizacji praca na rzecz zaspokojenia materialnych potrzeb społeczeństwa zajmuje minimalną część społeczeństwa, ale jednocześnie pozostaje rzeczywistym zabezpieczeniem dla wirtualnych zysków współczesnego kapitału. Dlatego ten stosunkowo niewielki obszar ma fundamentalne znaczenie dla możliwości przejścia do społeczeństwa, które będzie naturalnym środowiskiem dla jednostki, a jednocześnie dzięki powszechnemu dobrobytowi uniezależnionemu od praw własnościowych nie stanie się źródłem utrwalonej alienacji. Ta sprawa jest dość oczywista w marksizmie.
Lewica w pewnym sensie miała słuszność uważając, że cała histeria wojenna pozostaje bezsensowna. Rosja nie przeciwstawia się Zachodowi od ponad 30 lat. Od czasów Gorbaczowa i Jelcyna otwiera się na obce wpływy i penetrację, co doskonale służy interesom oligarchii rosyjskiej. Te interesy tłumaczą to, skąd Kreml bierze tyle siły, aby wytrzymywać pomiatanie ze strony Zachodu. Stąd lewica sądziła, że próba sił między Rosją a Zachodem jest co najwyżej prężeniem muskułów. I tak jest. Problem w tym, że symboliczny Nord Stream wyraża sytuację, w której całkowicie oddająca się oligarchiczna Rosja jest… odrzucana.
Propaganda zachodnia usiłuje (zresztą skutecznie) wmawiać opinii publicznej, że Rosja stawia opór. Nawet politykom zachodnim, którzy rozumieją stanowisko Rosji, wygodnie jest udawać, iż wierzą w mit o oporze Rosji. Ta bowiem propaganda skrywa fakt, że zachodni kapitał nie potrafi podzielić między sobą zasobów Rosji. A na to nakłada się fakt, że USA zdecydowanie nie chcą dopuścić do wyrośnięcia Europy na silnego konkurenta w momencie, kiedy USA są zajęte w południowo-wschodniej Azji.
USA nie zależy na tym, która strona zwycięży w obecnym konflikcie. Zubożona Europa, odcięta od rosyjskich surowców, a przede wszystkim gazu, nie będzie w stanie wziąć udziału w lukratywnej odbudowie Ukrainy. Sankcje przy okazji zniszczą Rosję, której Europa nie będzie mogła pomóc. Wszystko ma się obrócić na korzyść dla gospodarki USA, która może wzbogacić się po raz drugi na współczesnym Planie Marschalla. Rzecz w tym, aby przy dowolnym przebiegu wydarzeń, wygrywającym były Stany Zjednoczone.
Jednocześnie, mamy do czynienia z protestem społeczeństw przeciwko systemowi, który stawia interesy globalnej elity przed interesami lokalnych społeczeństw i społeczności. Ta sytuacja dała wiatr w żagle wszelkiej maści narodowcom. Jest to fundamentalne przeciwstawienie się kapitalizmowi, ale nie o charakterze prosocjalistycznym. Co uzasadnialiśmy wyżej. W tym chaosie gubi się perspektywa socjalistyczna. Słabość lewicy przejawia się w opowiadaniu się po jednej ze stron: globalnego kapitalizmu vs. suwerenne narodowe państwa. Oba projekty znoszą z porządku dnia rozwiązanie socjalistyczne. W tej sytuacji lewica kategorycznie nie powinna opowiadać się po żadnej ze stron ani wchodzić w zgniłe kompromisy. Jest to dobry moment na wyłożenie różnicy programowej między lewicą socjalistyczną a oboma rozwiązaniami, których głównym celem jest utrzymanie społeczeństwa klasowego – czy to w postaci burżuazyjnego, czy neofeudalnego porządku. Oba rozwiązania są dla lewicy nie do przyjęcia.
Nie powinniśmy dawać się wciągać w przeciwstawienie między Zachodem a Rosją, albowiem nie o to idzie gra. Wplątanie w tę grę uniemożliwia wyłożenie własnego programu. Ale nie postulujemy założenia rąk w czasie, gdy „walczą między sobą imperializmy”. Także ruch pokojowy w imię bezprzymiotnikowego pokoju nie przejdzie. Kierowanie się sentymentalizmem „mały” naród przeciwko „wielkiemu” zawodzi, ponieważ w globalnym świecie przymiotniki „mały” i „wielki” stają się relatywne.
Nie zdarzy się sytuacja, w której można by było jaśniej wyłożyć program społeczeństwa bezklasowego. Mając przeciwko sobie, oczywiście, obie strony konfliktu. Jednego możemy być pewni – w obliczu realnego zagrożenia ze strony autentycznej lewicy znikną wszelkie sprzeczności między obiema stronami. Ale lewica musi być podmiotem. Z dzisiejszym programem na pewno nim nie zostanie.
Wracając do odłożonego problemu putinowskiej „dekomunizacji” – lewica narodowa, która zawiera sojusze ekstremów z narodową prawicą na bazie wspólnoty podziwu dla stalinowskiego ZSRR i PRL w którym schodzi się ze zwolennikami odrodzenia imperialnej Rosji z carskimi tradycjami, nie ma usprawiedliwienia w tym, że jedynie jeszcze w Rosji Memoriał nie przeobraził się w IPN, a symbole komunizmu nie zostały jeszcze zakazane. Gdyby była akceptacja zachodnich „partnerów i kolegów” z dnia na dzień Putin wprowadziłby stosowny paragraf w Konstytucji.
A antytotalitarna lewica chodziłaby na protesty z hasłem „konstytucja, konstytucja!” na ustach.
Nie z nami takie numery!
ZAMIAST PODSUMOWANIA
Концерт группы АФФИНАЖ в столице Украины, в Киеве (10.07.2021) открывает песня „Мой главный враг”. По нашему если все начинать сначала – так лучше от „Героя моих детских грёз”, а точнее от припева „НЕЗАВИСИМО ОТ ТОГО, ЧТО Я ТОГО”…
Герой Моих Детских Грёз
Герой моих детских грёз, гроза мудаков и причина девчачьих слёз подрос и не хочет слезать с колёс…
Подрос и не хочет слезать с колёс.
Герой моих детских снов спас Землю и был таков. Каков он теперь?
Герой моих детских книг пьяный мужик, с пятой попытки вошедший в дверь…
Верь, да проверь мой герой не придёт по воде из-за дырявых ступней.
Герой моих лучших дней не пишет мне. Не пишет мне…
Независимо от того, что я того,
незовите вы „на Вы” его, вы „на Вы” его…
Герой моих детских грёз берёт больше, кидает дальше навоз и всерьёз смеётся после слова лопата…
кому это надо? – вот в чём вопрос.
Угнал паровоз с моих железных дорог герой моих детских строк…
Как он мог?
Герой моих детских прав ушёл, ничего не сказав мне.
Независимо от того, что я того,
незовите вы „на Вы” его, вы „на Вы” его…
POĆWICZMY WSPÓLNIE:
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
24 lutego 2022 r.