z cyklu „Jaja jak czerwone berety”

Wszystkie plotki, że mój najbliższy druh w cywilu, a zwłaszcza na wywczasach nad morzem, otacza się młodszymi od niego chłopcami są wyssane z tego oto brudnego palca:

Pozwolę sobie zatem bez dalszych komentarzy przejść do istoty rzeczy – tak naprawdę jestem zaledwie miejscowym ptasim królem. Możecie się o tym przekonać w naszym parku, zwłaszcza w dni mokre, wietrzne i chłodne, gdy ducha nie uświadczysz. Wówczas miejscowe ptactwo wypatruje mnie jak zbawienia – sokolim wzrokiem. Nie myślałem, że taki wzrok mają gołębie i kaczki. A jednak. Możecie się o tym łatwo przekonać. No, ale czego to ja od Was oczekuję? Zatem sprawę zostawmy otwartą.

Spróbuję podejść do tego z innej beczki. Mam znajomą w „komunalnych”, to bynajmniej nie jest moja „dupa”, ani kolegi – w ogóle i szczególe trudno nazwać ją „dupą”. Ale jest za to genialna. Ostatnio zwróciła mi uwagę, że karmię kaczki chlebem, co wróży im rychłą nielotność. Tę odkrywczą uwagę polecam zwłaszcza hodowcom nielotów – raczcie ją przyjąć i opatentować. Znajomej z „komunalnych” przekażcie choć część honorarium. A bo to jeszcze się obrazi.

Odtąd nie będzie mnie nękać, że niby to „własne śmieci wynoszę do parku”. W konkretnym przypadku chodziło o plastykowe, firmowe opakowania od pokrojonego chleba, które nota bene wyrzucam do kosza – Markowianom dla przykładu, co, Boże, widzą dzieci z pobliskiej szkoły.

Znam na szczęście miejscowego księdza – oto dowód:

… i dyrektora „komunalnych”.

Mogę zatem spać spokojnie – tak mi się przynajmniej wydaje.

Spróbuję jeszcze wyjaśnić ornitologom i amatorom karmienia ptactwa chlebem, że karmię je również sorgo, pszenicą i kukurydzą. Chlebem tylko jak się trafi – ma się rozumieć chlebem tzw. WCZORAJSZYM 8 złotych za siatę (w niej kilkanaście).

W końcu jestem miejscowym ptasim królem – o ptasim… trudno nazwać to mózgiem. Wszystkim się wydaje – nie wiem czemu – że „ZIARNO MAM Z RATUSZA”. Tłumaczę jak tylko mogę, że urzędasy jak w PRL oszczędzają kasę, by wysłać gołębie do słonecznej Italii – na lotki. Miejscowym domorosłym ornitologom zaś się marzy, by podzieliły los bocianów, parujących nad głowami strzelających do nich Arabów.

Przy okazji pozdrawiam władze. Kto o Was tylko nie wspomina czule?

Dodam tylko, że jako ZAWODOWY REWOLUCJONISTA NIE MAM EMERYTURY.

Dlatego w kryzysie rozszerzam asortyment.

Sierpówki karmię w roku kryzysowym i przy znanych cen podwyżkach SŁONECZNIKIEM ŁUSKANYM. Na ten w łuskach od kilku dni grymaszą.

NIE MÓWCIE MI, KURWA, O REWOLUCJI.

Jeszcze tyle mamy w zapasie.

Jeśli ruskiej lewicy się spieszy, to chyba DALEKO JEST OD LUDU i… nie dokarmia – jak ja – ptactwa. Tylko: kici, kici (pozdrawiam kota Borysa Kagarlickiego) – ewentualnie pieski.

Przy okazji zaznaczam, że ci, co już lub dawno SKREŚLILI ROBOTNIKÓW, nie biorą pod uwagę Kazachstanu i Białorusi. Trudno ich nie nazwać RUSOFILAMI i RUSKIMI ONUCAMI W AMERYKAŃSKICH BUTACH.

Włodek Bratkowski
6 marca 2023 r.