Rosyjską, lewicową scenę polityczną zaczęliśmy obserwować uważniej od czasu Majdanu w 2013 r. Wówczas dostrzegaliśmy pewną nadzieję, że ze względu na unikalne warunki systemowe w Rosji lewica neo- czy poststalinowska nie została politycznie zmarginalizowana i całkowicie zastąpiona przez zachodniolewicowych konkwistadorów spod znaku swobód obyczajowych jako zamiennika programu rewolucyjnego.
Przewidywaliśmy ewolucję lewicy rosyjskiej, rutynową skądinąd, w kierunku owej współczesnej „nowej lewicy”, ale też mieliśmy nadzieję na zdolność do zachowania samodzielności przez lewicę nawiązującą do tradycji bolszewickiej, choćby i przez pryzmat stalinizmu. W pewnym sensie to odstępstwo ewolucji lewicy rosyjskiej od rutynowej transformacji lewicy pod jeden strychulec (nie najwyższego lotu) przeprowadzanej z żelazną konsekwencją przez ambitne tendencje posttrockistowskie wszelkiej maści pozwoliło na przeprowadzenie kilku dyskusji (najczęściej monologów lub psychodram ze zranionymi w swych uczuciach myślicielami) na temat marksizmu. Co, zauważmy, nie jest możliwe w warunkach zaoranej świadomości lewicowej przez posttrockizm, który został odmóżdżony przez drobnomieszczańskie postruchy nowego typu. Te ostatnie poczynały sobie od dekad coraz śmielej na terenie radykalnolewicowym, skutecznie prowadząc do rezygnacji posttrockistów z resztek swego ideowego dziedzictwa na rzecz drobnomieszczańskiego, wolnościowego buntu, nienawistnego do wszystkiego, co kojarzy się z tradycją rzekomo totalitarnego marksizmu.
Rosyjscy staliniści reformowani, że tak się wyrazimy, potrafili jednak w międzyczasie podjąć polemiki i poszukiwania w kierunkach, które sami wskazywaliśmy na naszej scenie jako ważne i zasadnicze dla dalszego rozwoju lewicy rewolucyjnej. Usiłowaliśmy aktywnie włączyć się w dyskusję o pojęciu proletariatu i klasy robotniczej oraz ich stosunku w myśli marksistowskiej, a także w filozoficzne zagadnienia alienacji w marksizmie i ich implikacji dla dalszych losów myśli marksistowskiej.
Niestety, obserwowaliśmy proces ewolucji lewicy rosyjskiej w tym samym kierunku, w jakim ewoluowała ona w krajach byłego bloku socjalistycznego, z analogicznymi problemami i marginalizacją, jaka z tego tytułu wynikała.
„Specjalna operacja wojenna” stała się punktem krytycznym tej ewolucji, ponieważ przyspieszyła konwergencję ideową między niedobitkami poststalinizmu rosyjskiego z zachodnią nową lewicą. Lewica rosyjska nie jest w stanie wnieść nic nowego i ożywczego do zachodniego marksizmu, ponieważ albo stacza się na pozycje czysto nacjonalistyczne, albo podporządkowuje się całkowicie modzie zachodniej.
Praktycznym efektem tego nowego etapu ewolucji rosyjskiej lewicy będzie utrata tego ostatniego w Europie bastionu, w którym lewica traktująca kapitalizm jako realnego wroga, a nie jako padlinę, na której można spokojnie żerować i cieszyć się niezakłóconym konsumpcjonizmem, miała jeszcze cokolwiek do powiedzenia w poważnej polityce.
Uważamy, że z poststalinizmem należy bezpardonowo dyskutować, ale z pozycji marksizmu, a nie z pozycji drobnomieszczańskich ruchów obyczajowych. Lewica rosyjska zaczyna się znajdować w Rosji w pozycji komunistów w Indonezji w połowie lat 60-tych. Przez część społeczeństwa i władzę jest uważana za zdrajcę nastrojów patriotycznych, zaś przez lewicę zachodnią traktowana jest jako część totalnie wypaczonego postawą autorytarną narodu rosyjskiego, który powinien przejść denazyfikację na wzór narodu niemieckiego. Sytuacja lewicy rosyjskiej uległa więc w obecnej sytuacji dramatycznemu pogorszeniu. Pozostała ona osamotniona na polu walki przez zaślepioną swoją wyższą racją i wartościami zachodniej, burżuazyjnej demokracji lewicę zachodnią. Sytuacja jest więc dramatyczna. Lewica zachodnia (i satelicka w krajach byłego bloku wschodniego) jest winna w większości rozpętaniu nacjonalistycznej w swym charakterze nagonki na Rosjan, co obejmuje także i lewicę rosyjską. Po likwidacji „rosyjskiej patologii” przyjdzie czas na rehabilitację Czajkowskiego, Puszkina oraz lewicę obyczajową rosyjską. Przedtem nie będzie wybaczenia.
W przyszłości poststalinowska lewica rosyjska nie będzie miała parasola ochronnego w rosyjskiej władzy nacjonalistycznej, ponieważ w jej mniemaniu, jak i w mniemaniu wielu członków społeczeństwa, zwyczajnie zdradziła ojczyznę. Jednocześnie zmiany w tzw. demokratycznym świecie nie sprzyjają lewicy w ogóle, a lewicy obyczajowej w szczególności. Nawet jeśli liberalne nurty polityczne będą „trzymały władzę”, ich lewicowość – jak pokazujemy w naszych tekstach – ma tendencję do przekształcania się w model „oświeconego” despotyzmu elit. Z ekonomicznego punktu widzenia nie jest możliwe utrzymanie demokratycznej formy redystrybucji, którą postuluje lewica jako model docelowy, zastępujący kapitalizm na bazie kapitalistycznych stosunków produkcji.
Jednocześnie, populizm prawicy jest tylko ustępstwem i wykorzystaniem propagandy do zdobycia sobie zaufania mas i skuteczniejszego manipulowania nimi. Wyłania się z tego obraz, który po raz kolejny dowodzi, że elity (nawet sprzecznych opcji politycznych) mają wspólny interes i zawsze znajdą sposób pogodzenia się ponad głowami obywateli. Zasadniczym celem systemu klasowego jest utrzymanie panowania klasowego, a nie instytucja demokracji. Analizując sposoby przezwyciężenia obecnego kryzysu kapitalizmu konstatujemy, że nie istnieje program zniesienia społeczeństwa klasowego. Zgodnie z programami lewicy „antytotalitarnej” (tj. odrzucającej dyktaturę proletariatu) możemy co najwyżej wynagradzać konsumentom to, co zostało zagrabione producentom. Z całą skomplikowaną strukturą nadbudowaną nad systemem produkcji materialnej, która jest bazą jakichkolwiek możliwości manewru. Kryzys współczesny kapitalizmu dotyczy bazy, albowiem dotyczy kwestii ekologicznych.
Elity, demokratyczne czy konserwatywne, dążą do ustanowienia tego samego w swej istocie modelu ustrojowego, w którym zrównoważona, stagnacyjna gospodarka schodzi się z gospodarką proekologiczną. Elity są więc zgodne w tej kwestii, że ekologia wymaga powrotu do społeczeństwa zamkniętego, pozbawionego mobilności społecznej. Elity demokratyczne uzasadniają tę potrzebę, której jeszcze wprost nie formułują, ale forsują przez organizowanie różnych kryzysów, które mają przestraszyć ludność i uczynić ją potulną (wojny, pandemie, katastrofy ekologiczne itd., itp.), zaś elity konserwatywne – poprzez dowodzenie, że w gospodarce wszystko powinno się opierać na pełnej prywatyzacji środków produkcji. Oba skrzydła elity globalnej schodzą się w tej wizji. Elity konserwatywne mają poczucie pewności, które pozwala im na pozostawienie elitom demokratycznym wykonanie brudnej roboty podporządkowania społeczeństw w ramach udawanej demokracji. Sami konserwatyści pomagają elitom demokratycznym poprzez swoją rezerwową politykę populistyczną. Upadek instytucji demokratycznych na rzecz przywództwa „charyzmatycznego”, bazującego na etosie nacjonalistycznym, nie przerodzi się więc w falę rewolucyjną w obronie demokracji, dzięki owemu populizmowi i poczuciu mas, że instytucje demokratyczne to tylko oszustwo. A ponieważ lewica demokratyczna w swej antyrosyjskiej obsesji popada w retorykę nacjonalistyczną najgorszego typu, to demokracja zostanie bezboleśnie odrzucona. Nie jest ona potrzebna elicie demokratycznej póki co, ponieważ w perspektywie przekształca się ona w klasę panującą z pozycją zagwarantowaną w ramach stabilnej, nowofeudalnej gospodarki.
Lewica rosyjska nie wykorzystała czasu od 2014 r., aby ustosunkować się do swojej tradycji w sposób krytyczny, wyciągnąć właściwe wnioski z toczonych, wartościowych polemik i przygotować grunt pod uzyskanie własnego poparcia wśród ludności, odrzucając narzucony przez rosyjskie władze i zachodnią lewicę dyskurs nacjonalistyczny. Stracona dekada, w decydującej mierze dzięki „pomocy” zachodniej lewicy.
Aktualny kryzys polityczny i militarny w Europie jest wynikiem niesuwerenności Europy względem USA. Głębokim źródłem tego kryzysu jest pozostawienie Rosji na uboczu Europy po upadku ZSRR. To spowodowało, że powstała możliwość trwania okresu zawieszenia politycznego, które sprzyjało kohabitacji dawnej elity biurokratycznej, przekształconej w klasę polityczną z warstwą oligarchów, którzy nie mogli się przekształcić w klasę burżuazyjną. Federacja Rosyjska była zbyt dużym organizmem, aby jako taka mogła bezpiecznie przekształcić się w państwo kapitalistyczne. Pozostając półkolonią Europy Zachodniej, trwającą w stanie nieznośnego dla społeczeństwa zawieszenia, jako efekt uboczny dała ona pole dla podmiotowości politycznej rosyjskiej lewicy. I ta szansa została przez rosyjską lewicę utracona. Lewica rosyjska chce z całych sił, aby Rosja przekształciła się w „normalne” państwo burżuazyjne, z funkcjonującymi instytucjami demokratycznymi. Co, z wyżej wymienionego powodu, było niemożliwe i to nie z winy Rosji. Na początku lat 2000 Putin zorientował się, że dalsze trwanie w zawieszeniu podkopuje jego władzę ze względu na wewnętrzne niezadowolenie. Lokaj, który nie otrzymuje poleceń od swego pana, działa jak mu się wydaje najlepiej. Problem w tym, że samodzielny rozwój Rosji nie urządza Europy, a integracja Rosji jest niemożliwa. Najlepiej, aby Rosja znikła z mapy. Część oligarchów i niemal całość intelektualnych elit Rosji, włącznie z lewicowymi, nie miałaby nic przeciwko temu. Problem w tym, że potraktowanie Rosji jak obszaru niczyjego, zadaje cios w europejski interes kolonialny w Rosji. Rosja jako ziemia niczyja przestaje być uprzywilejowanym terenem europejskiego, gospodarczego safari. Niemcy traktowały Rosję przez ostatnie 30 lat, jak Francja swoje „tereny” w Afryce subsaharyjskiej. Jak to mówią Francuzi – jako swoje pré carré, czyli swoje podwórko.
Całe gadanie o uzależnieniu Europy od rosyjskiej ropy i gazu jest ściemą dla naiwnych. Europa nie ma własnych złóż, Europa nie chce brudnego przemysłu u siebie, a więc rzecz wyłącznie w tym, od kogo Europa będzie zależna. Po sankcjach na Rosję, Europa staje się rynkiem zbytu dla USA. Zaś Rosja po ewentualnie przegranej wojnie ulega redukcji do „ziemi niczyjej”, a więc staje się obszarem ekspansji analogicznej do tej, jaką Amerykanie rozwijają na Ukrainie. Europa Zachodnia zostaje w ten sposób wystrychnięta na dudka do kwadratu. Próby ratowania się Europy poprzez odwoływanie się do odwiecznej zażyłości z krajami dawniej skolonizowanymi, jak na razie jest kontrefektywne, o czym mógł się przekonać prezydent Macron podczas swojej podróży po czarnym kontynencie.
Stracony czas dla lewicy rosyjskiej oznacza przede wszystkim to, że w obliczu niezdolności reżymu Putina do zaproponowania konstruktywnej wizji rozwoju kapitalistycznego, nowoczesna lewica, w tym rosyjska, również nie jest w stanie zaproponować czegoś, co by wychodziło poza model kapitalistyczny (w wersji opiekuńczej), co jest bardzo podobne do modelu późnostalinowskiego, niemożliwego do pogodzenia z rozbuchanymi instytucjami demokratycznymi i roszczeniowością tzw. klasy kreatywnej. Pozostawienie w rękach reżymu Putina troski o konstruowanie tego modelu późnego stalinizmu, który całkiem się uśmiecha różnym nowoczesnym marksistom rosyjskim w rodzaju B. Kagarlickiego czy A. Buzgalina, powoduje, że Rosja jest coraz bardziej przygwożdżana zarzutem o autorytaryzm i antydemokratyzm, co jest równoznaczne z wyrokiem śmierci. Społeczeństwo, póki co, podobnie jak i na Ukrainie, jest gotowe na przyjęcie modelu reformowanego stalinizmu. USA jednak nie mogą do tego dopuścić, ponieważ nie po to zwyciężyły w Zimnej Wojnie, żeby pozwolić na odbudowę ZSRR. Mają tu pełne poparcie „nowoczesnej lewicy”, dla której ZSRR jest bodajże bardziej nienawistny niż dla najbardziej jastrzębiego rządu amerykańskiego. Stąd impas, który przeradza się w niezwykle ciekawą i dynamiczną sytuację międzynarodową.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
19 sierpnia 2022 r.