Badania nad tzw. komunizmem, inaczej nad systemem „komunistycznym” w ZSRR i Europie Środkowo-Wschodniej charakteryzują się pewnym znamiennym, choć notorycznie pomijanym aspektem, który rzutuje na samo postawienie problemu badawczego.
Rewolucja socjalistyczna w Rosji, w listopadzie 1917 r., miała na celu ustanowienie władzy robotniczo-chłopskiej, której zadaniem było przeobrażenie dotychczasowych, burżuazyjnych stosunków produkcji w stosunki produkcji odwracające relacje między właścicielem środków produkcji a bezpośrednim wytwórcą. Zadanie odwrócenia relacji w pierwszym etapie funkcjonowania nowego systemu prowadzi do faktycznego zniesienia owych relacji, ponieważ przejęcie przez bezpośrednio świadczącego pracę środków produkcji znosi klasę wyodrębnionych od wytwórcy właścicieli tych środków.
Bolszewicy pod wodzą Lenina oczekiwali, że proces produkcji zostanie podporządkowany potrzebom klasy bezpośrednich producentów, których zasadniczym postulatem będzie zniesienie ich statusu klasy „monopolizującej” najbardziej odczłowieczające zajęcie, jakim jest praca przy taśmie. Władza polityczna klasy dążącej do zniesienia owego „monopolu” będzie modelowała życie polityczne kraju, będzie stanowiła wyzwanie dla demokracji, ponieważ pozostałe grupy i warstwy społeczne czerpały korzyści z takiego właśnie „monopolistycznego” urządzenia systemu gospodarczego. „Monopol” robotników na wykonywanie odczłowieczającej pracy chroni jednocześnie resztę społeczeństwa przed takim losem, nawet jeśli kosztem niedogodności typu niskich dochodów. Polityczna władza klasy robotniczej ma stale przypominać o tym celu i pilnować jego realizacji. Ten cel wyznacza ideologiczny azymut wszelkich możliwych politycznych perturbacji, które z koniecznością pojawiają się w życiu politycznym społeczeństwa rozrywanego sprzecznymi interesami materialnymi, ubieranymi w różnorodne kostiumy ideowe i światopoglądowe.
Bolszewicy nie oczekiwali, iż będzie to łatwy, jednoliniowy proces, stąd podkreślanie znaczenia edukacji mas, które bazując na dotychczasowym, dramatycznym doświadczeniu historycznym ufają bardziej natychmiastowemu „nachapaniu się” niż polityce upartej, wytrwałej pracy nad przeobrażaniem stosunków międzyludzkich.
Odsunięcie kapitalistów od tytułów własności było prostsze niż przeobrażenie świadomości społecznej warstw drobnomieszczańskich, które odczytywały program proletariacki jako cofnięcie własnego awansu dziejowego. Brak jasnej świadomości teoretycznej wśród rewolucjonistów na temat faktycznych relacji społecznych i relacji interesów sprzyjało zastępowaniu programu społeczno-ekonomicznego programem drobnomieszczańskiej wolności i swobody w płaszczyznach, które abstrahowały od relacji w produkcji. Wyrażało się to w rewolucyjnych projektach obyczajowych, które przejęły funkcję programu społeczno-gospodarczego. W rzeczywistości, klasa robotnicza nie stała się klasą panującą i nie zdołała narzucić programu własnej emancypacji jako programu radzieckiego (jak było w zamierzeniu). Wygrał drobnomieszczański, tchórzliwy projekt odsunięcia emancypacji bezpośredniego wytwórcy na czasy, kiedy to zacofany kraj dogoni wysokorozwinięte kraje bogatego Zachodu. Probierzem posuwania się po tej wytyczonej ścieżce był poziom życia warstw pośrednich, osiągany kosztem zwiększonego wyzysku klasy robotniczej przez efektywniejszą w tym dziele biurokrację państwa rzekomo proletariackiego.
Rozszerzenie się systemu radzieckiego na kraje Europy Środkowo-Wschodniej spowodowało przyspieszenie procesu odrywania politycznego projektu emancypacji klasy robotniczej jako celu rewolucji proletariackiej od rzeczywistej polityki obozu realsocjalizmu. Model radziecki rozciągnął się na kraje z żywymi tradycjami socjalistycznymi typu zachodniego i nie mógł nie podlegać ewolucji w tym kierunku, tym bardziej, że biurokracja radziecka tylko czekała na jakiś ideologiczny pretekst, aby anulować realizację odkładanego ad calendas Graecas programu bolszewików (z wrogością wszak przyjmowanego przez zachodnich socjalistów). W krajach realsocjalizmu dokonało się przełamanie dotychczasowego tabu, które głosiło, że jedyną legitymacją dla władzy biurokracji jest reprezentacja interesów robotniczych. Programy socjalistyczne głosiły bowiem wspólnotę interesów robotniczych i drobnomieszczańskich (ogólnospołecznych), skierowaną na podtrzymywanie procesów demokratyzacyjnych, a nie na zniesienie antagonizmu klasowego poprzez zniesienie kondycji robotnika przywiązanego całe życie do tej funkcji dzięki upowszechnieniu tej funkcji na całość społeczeństwa. Tylko w tym kontekście ma sens rozpatrywanie zastosowania automatyzacji i robotyzacji, jak to robił Marks. W każdym innym kontekście jest to albo negowanie problemu (zasadniczego w marksizmie), albo zwiększanie stopnia wyzysku robotników (podobnie jak to miało miejsce w okresie ruchu lewellerów).
Jednym słowem, lewica socjalistyczna pracowała przez całe dziesięciolecia, aby udowodnić, że Marksowski program wyzwolenia klasy robotniczej był jednym wielkim nieporozumieniem wynikającym z arbitralnej, leninowskiej interpretacji Marksa, przejętej następnie przez Stalina jako wodza partii bolszewickiej. Faktycznie prawidłowym rozumieniem marksizmu jako teorii ewolucji społecznej jest rewizjonistyczna interpretacja Bernsteina, prowadząca do koncyliacji z burżuazyjnym i drobnomieszczańskim procesem demokratyzacyjnym (opartym na koncepcji podziału wartości dodatkowej, a nie na koncepcji produkcji), co znalazło wyraz w późniejszej ewolucji zachodniego socjalizmu.
Faktycznie ciekawym aspektem tego procesu jest fakt, że takie ujęcie procesu rewolucyjnego powoduje, że cała problematyka klasy robotniczej i jej znaczenia dla marksistowskiej teorii zostaje usunięta z historii marksizmu jako błąd metodologiczny. Taki jest programowy cel nowolewicowej indoktrynacji, od początku opozycyjnej wobec Lenina (jako wroga demokracji – rzecz jasna, burżuazyjnej). Konflikt, w jakim znajduje się klasa robotnicza w stosunku do całego społeczeństwa, jako siła tworząca fundament materialny dla całej nadbudowy, zostaje przekreślony na rzecz różnorodnych partykularnych sprzeczności interesów, a co najważniejsze – bez możliwości hierarchizacji owych sprzeczności (wszystkie są równie ważne, albowiem są najważniejsze dla konkretnej grupy społecznej). Marksizm dawał tę hierarchię, ustanawiając zasadniczy antagonizm klasowy, dostrzegając sprzeczności i konflikty powstające w nadbudowie, ale z jego perspektywy stanowiące przejaw wyższego poziomu rozwoju społecznego – jako konflikty podlegające społecznym rozwiązaniom polegającym na negocjacji i racjonalnym osądzie, którego nie mąci interes klasowy.
Warto więc zauważyć, że lewicująca opozycja demokratyczna w PRL dokładnie ilustruje ową ewolucję odrzucającą stopniowo program robotniczy i przechodzącą na program ogólnospołecznej solidarności i wspólnoty interesów wobec antydemokratycznej władzy. W socjalistycznej, antybolszewickiej tradycji zachodniego socjalizmu Leninowska apologetyka dyktatury proletariatu jako wytycznej partii bolszewickiej biorącej na siebie zadanie pilnowania realizacji interesu robotniczego była uznana za li tylko przejaw imperialnej polityki Lenina i jego spadkobierców (tych, co zdołali przetrwać czystki swego „wiernego następcy”, Stalina). To było podłoże dla zachodniej sowietologii, zbudowane na socjalistycznej, opozycyjnej wobec bolszewizmu tradycji marksizmu II Międzynarodówki.
Interpretacja leninizmu jako rosyjskiego szowinizmu i imperializmu pozwala socjalistycznym ugrupowaniom abstrahowanie od fundamentalnego rozróżnienia między socjalizmem II Międzynarodówki a marksizmem Marksa i bolszewików jako od listka figowego przykrywającego ów imperializm. W ten sposób, dokonawszy wytarcia niczym gumką zasadniczego programu proletariackiego ustanowionego w marksizmie, lewica pozostała z problematyką, którą od początku uznawała za zasadniczą ze swojego, drobnomieszczańskiego punktu widzenia.
Lewica ta, jakby się nie starała, pozostaje zakładniczką swego pierworodnego uzależnienia od wielkiej burżuazji i nie jest w stanie nawiązać sporu z nurtami politycznymi, które odwołują się do kwestii fundamentalnych, a mianowicie do kwestii organizacji stosunków produkcji. A ta właśnie kwestia staje dziś na porządku dnia, co uwidocznia się z coraz wyraźniejszą ostrością z każdym dniem przedłużającego się kryzysu skanalizowanego pandemią.
Bez teorii spiskowych, pandemia jest narzędziem kanalizowania nastrojów społecznych, kierując je na bezpieczne tory, albowiem totalnie niefunkcjonalne. Lewica obnaża swoją zabobonną wiarę w to, że kapitał i jego komitety zarządzające jego interesami znajdą wyjście, które zapewni przedłużenie epoki nierozwiązywania problemu organizacji stosunków produkcji. Kapitalizm jednak podejmuje swą drogę w miejscu, gdzie zastopowała ją rewolucja proletariacka – dążąc do proletaryzacji masy społecznej jako rezerwowej armii taniej siły roboczej.
Lewica wierzy wciąż w projekt, w którym kapitał przyjmuje na siebie funkcję organizatora życia społecznego w interesie warstw pośrednich potrzebnych tylko im samym. Czyli – organizatora produkcji dla produkcji, gdzie całość zysków idzie na utrzymanie nieprodukcyjnych warstw społecznych. Cały problem w tym, że istnieje trudność generowania zysków w takim społeczeństwie, w którym nie ma otoczenia nadającego wartość wypracowanej wartości dodatkowej. To oznacza koniec kapitalizmu z jego dynamiką, a więc koniec wyjątkowego systemu, który zapewniał możliwość przejścia ludzkości do systemu bezklasowego dzięki poziomowi rozwoju sił wytwórczych.
Tendencji do nowego sfeudalizowania społeczeństwa globalnego w ramach utrzymywania stosunków klasowych zakorzenionych w systemie produkcji pozostaje realizacja interesów klasy bezpośrednich producentów, którzy mogą zbudować system bezklasowy dzięki realizacji własnego interesu klasowego, kończąc tym samym epokę społeczeństw klasowych jako takich. I koniec prehistorii ludzkości.
Podsumowując, dziełem Nowej Lewicy było sprowadzenie sporu historycznego między modelem zapoczątkowanym przez Rosję radziecką a kapitalizmem do kwestii demokracji i swobód obywatelskich. Teoretyczne usunięcie kwestii robotniczej i znaczenia klasy robotniczej jako bezpośredniego producenta, klasy odmiennej od pozostałych grup zawodowych, jako fałszywej interpretacji teorii Marksa odebrało temu sporowi charakter sporu ustrojowego, przekształcając go w spór wewnątrzkapitalistyczny, o kształt demokracji w sferze nadbudowy.
Trzeba uczciwie przyznać, że sojusznikiem Nowej Lewicy była w tym zbożnym dziele ochrony społeczeństwa klasowego biurokracja realsocjalizmu i jej ideologowie, którzy zadanie modelu wschodnioeuropejskiego sprowadzili do zadania modernizacji gospodarczej, n.b. skutecznie zaprzepaszczonej po 1989 r.
Ta historia jednak tylko dowodzi, że zmiana ustrojowa faktycznie nie jest wyzwaniem ponad ludzkie siły, jeśli tylko, zgodnie z Arystotelesem, wiemy, gdzie przyłożyć dźwignię. Lewica przykłada dźwignię teorii w sposób chaotyczny, a sam punkt jest skromny, tak mały, że nietrudno go przeoczyć. Warto się wysilić w imię niespełnionych dotychczas nadziei całych pokoleń społecznych marzycieli.
Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
15 grudnia 2020 r.