W dniach 15-16 czerwca 2024 r. miała miejsce dawno zapowiadana konferencja, na której zaproszone państwa miały rozmawiać o planie pokojowym Ukrainy, a właściwie prezydenta Ukrainy – Wołodymyra Żełenśkiego (niegdyś znanego pod scenicznym pseudonimem Władimira Zelenskowo).

W opinii większości szanujących się komentatorów, konferencja zakończyła się spektakularnym fiaskiem, które można streścić w kilku punktach:

1. Udziału w konferencji odmówiły pewne państwa, na których obecność bardzo liczyli sojusznicy Ukrainy, co było związane głównie z kuriozalnym zamysłem spotkania, a mianowicie:
2. Nieobecnością drugiej strony konfliktu, czyli Rosji. Wynikało to z braku zaproszenia wystosowanego do tego państwa;
3. Faktyczne ograniczenie programu konferencji do 3 punktów z 10-punktowego, pierwotnego planu pokojowego Zelenskiego;
4. Brak podpisów części państw-uczestników pod końcowym komunikatem dotyczącym wyników konferencji, w tym Watykanu oraz państw związanych z BRICS.

Można do tego dodać, że konferencja odbywała się w cieniu uprzedzającego szczyt w Buergenstock spotkania G7, na którym zapewne dyskutowano o celach owej konferencji. Nie sposób nie zgodzić się z Jacques’em Baud, że na formule konferencji zaważył fakt, iż jej pomysł, oparty na wspomnianym planie Zelenskiego, narodził się na fali oczekiwania na decydujące kontruderzenie armii ukraińskiej na froncie (listopad 2022 r.). Pomysł kontrnatarcia zrodził się pod koniec 2022 r., jak pamiętamy samo wydarzenie było kilkakrotnie odkładane w czasie, aż wreszcie zostało zrealizowane pod koniec lata 2023 r. Zakończyło się totalną porażką, z którą zachodnim sojusznikom Ukrainy niezwykle trudno było się pogodzić, a mówiąc wprost – zwyczajnie odmówili przyjęcia jej do wiadomości.

Plan Zelenskiego w 10 punktach, jak podkreśla Jacques Baud, był de facto planem całkowitej kapitulacji Rosji, obliczonym na wprowadzenie w życie po pokonaniu tego kraju w wyniku zwycięskiej kontrofensywy ukraińskiej. Ponieważ wizja niedopuszczenia do wygranej Rosji, sformułowana wprost przez prezydenta Macrona, pozostaje ważna, choć odłożona w czasie, toteż konferencja „pokojowa” w Szwajcarii musiała zachować swoje pozory konferencji przyjmującej kapitulację Rosji, ale w zmodyfikowanej nieco postaci, sprowadzonej do 3 punktów. Zachowanie wszystkich 10 punktów planu „pokojowego” obnażyłoby całkowite rozejście się przywódców Zachodu z rzeczywistością pola walki, stąd kompromisowa formuła.
Warto zauważyć, że wszystkie punkty planu są obwarowane nawiązywaniem do stosownych rezolucji ONZ, co zapewne miało podkreślić ogólnoludzki wymiar żądań Ukrainy i uzasadnić abstrahowanie Zachodu od realiów terenu, czyli faktycznego wyniku wojny.

Już na pierwszy rzut oka zdumiewa sposób formułowania owych punktów planu. Skądinąd nie wzbudza to niczyjego zdumienia, co zdumiewa nas jeszcze bardziej.

Przywoływane 3 ocalałe z ambitnego planu Zelenskiego punkty obejmują fałszywą troskę Ukrainy o losy elektrowni atomowej na Zaporożu, zdobytej przez Rosjan i ostrzeliwanej przez armię ukraińską, oczywiście z wmawianiem opinii publicznej, że to Rosjanie – jak to mają w zwyczaju – ostrzeliwują sami siebie. Żądanie Ukrainy sprowadza się więc do przywrócenia swojej kontroli nad elektrownią w celu, oczywiście, zagwarantowania bezpieczeństwa ekologicznego temu obiektowi. Wiadomo, jakie zagrożenie niesie ze sobą spowodowanie wypadku na tym terenie. Czysty altruizm Ukrainy.

Tutaj właśnie chcemy zwrócić uwagę na to, co nas zdumiewa (choć nie powinno w dobie nowolewicowej nowomowy, która przed wszelkimi problemami stawia kwestie obyczajowe i ekologiczne – w swoim rozumieniu ekologii, naturalnie). Otóż, Ukraina nie uzasadnia roszczeń do elektrowni egoistycznym, partykularnym interesem narodowym, ale troską o dobro ludzkości, w tym wypadku ludzkości europejskiej.

Stoi to w jaskrawym kontraście z postawą Rosji, która przejawiła się w dokumentach wcześniej negocjowanych z Ukrainą, już nazajutrz po rozpoczęciu przez Putina Specjalnej Operacji Wojskowej na terenie Ukrainy. Jeśli przejrzeć tamte dokumenty, rzuca się w oczy ich drobiazgowość, walka o każdy szczegół, obwarowanie swojego stanowiska i przyjmowanie do wiadomości stanowiska drugiej strony, polemika i w pełnym tego słowa znaczeniu – negocjacja stanowisk.

Ma więc rację Jacques Baud, kiedy w planie Zelenskiego widzi dokument pieczętujący oczekiwaną kapitulację Rosji i, dodajmy od siebie, ponowienie postawy, jaką po II wojnie światowej zwycięzcy przejawili wobec Niemiec – miażdżąca moralna przewaga.

Nie przeszkadzająca w relatywizowaniu zbrodni hitlerowskich i w recyklingu samych zbrodniarzy w powojennej Europie oraz w USA.

Plan – nie tylko w owych 3 punktach, ale w całości – abstrahuje od wszystkiego, co nie jest świadectwem wyższości osi Dobra nad osią Zła. A więc – od rzeczywistości. Nie mówiąc już o racjach przedstawianych przez drugą stronę. Ta strona nie bez kozery nie została zaproszona na konferencję, ponieważ w stylistyce miażdżącej przewagi moralnej nie ma miejsca na nawet niekiedy słuszne racje wcielonego Zła.

Drugim ocalałym punktem planu kapitulacji Rosji jest przywrócenie możliwości eksportowej portów ukraińskich, zawieszonej w wyniku przerwania przez Rosję porozumienia tzw. zbożowego, którego celem miało być, oczywiście, humanitarne dostarczanie zboża dla głodujących państw Trzeciego Świata. W obliczu tak sformułowanego celu humanitarnego jakież znaczenie może mieć argumentacja Rosji o wykorzystywaniu korytarza morskiego przez Ukrainę do celów wojennych oraz spostrzeżenie Turcji, że wyniki kontroli przepuszczanych statków ujawniły, iż zboże szło nie tyle do głodujących państw Trzeciego Świata, co… na Zachód.

Tym śmieszniej brzmi patos tego punktu planu, im bardziej sobie przypomnimy gwałtowne protesty polskich, niemieckich, francuskich i ogólnie zachodnioeuropejskich rolników przeciwko bezcłowemu, dumpingowemu importowi ukraińskiego zboża do Europy. Nie wspominając już o innych rodzajach żywności, które zmonopolizowały zachodnie rynki.

Wreszcie mamy wisienkę na torcie, a więc oskarżenie Rosji o nielegalny kidnaping ukraińskich dzieci w przeddzień rozpoczęcia SOW. Tych samych dzieci, którym prezydent przed Zelenskim, Poroszenko, obiecywał, że nie wystawią nosa z piwnic i mogą zapomnieć o jakiejkolwiek regularnej szkole, i obietnicę tę z żelazną konsekwencją dotrzymał. Jak i jego następca, który przyszedł do władzy z 73-procentowym poparciem ludności dla planu przywrócenia dobrych relacji z Rosją.

Dodatkowo Ukraina domaga się wymiany jeńców, nie dając przy okazji obietnicy, że nie zestrzeli swoich własnych w ramach możliwości spotęgowanych przez Zachód, jeszcze w obszarze powietrznym Rosji.

Jednym słowem, można mieć poważne podejrzenia, że punkty pokojowe Zelenskiemu pisała Greta Thunberg, którą w swoim czasie złośliwie, choć nie bez szczypty realizmu, pomawiano o sformułowanie: „jak chcecie, to walczcie, ale, na litość boską, używajcie elektrycznych czołgów”.
Pozostałe punkty planu „pokojowego” są podobnymi perełkami myślenia nowolewicowo-ekologicznego, jak np. nawiązanie do katastrofy spowodowanej zawaleniem się zapory w Kachowce.

*

Punkty planu Zelenskiego:

1. Bezpieczeństwo radiacyjne i jądrowe
2. Bezpieczeństwo żywnościowe
3. Bezpieczeństwo energetyczne
4. Uwolnienie wszystkich więźniów i deportowanych
5. Realizacja Karty Narodów Zjednoczonych i przywrócenie integralności terytorialnej Ukrainy oraz porządku światowego
6. Wycofanie wojsk rosyjskich i zaprzestanie działań wojennych
7. Przywrócenie sprawiedliwości
8. Przeciwdziałanie zagładzie ekologicznej.
9. Zapobieganie eskalacji.
10. Ustalenie terminu zakończenia wojny.

Widać więc, że w Szwajcarii przedstawiono punkty: 1, 2 i 4.

*

Punkty są przedstawione w sposób bezalternatywny, co uzasadnia nieprzyjmowanie do wiadomości racji drugiej strony. Wszystko jest tu oczywistą oczywistością. Wykorzystuje się wykształconą już mentalność społeczeństw zachodnich, które są przyzwyczajone do tego, że nie interesuje ich proces dochodzenia do pewnych efektów, ale wyłącznie korzystanie z owoców. O tym mówimy, kiedy piszemy o nowolewicowym zapominaniu o materialnych podstawach istnienia społeczeństwa. W ten sposób przygotowany jest grunt pod totalne niezrozumienie owych społeczeństw mechanizmów społecznych, a koncentracja na konsumpcji.

Nie ma znaczenia fakt, że Zachód głosi, np. naganność każdego pogwałcenia suwerenności państwowej i prowadzenia wojen w ogóle, zasadę integralności terytorialnej itp., jednocześnie sam gwałcąc każdą z ustanowionych przez siebie zasad. Społeczeństwa zachodnie mają wintegrowane na poziomie intuicyjnym – jak przy okazji obsługi urządzeń elektronicznych – przeświadczenie, że demokratycznie ustanowiona instytucja, uświęcona na poziomie traktatów unijnych, sprawuje nadrzędną kontrolę nad pojmowaniem Dobra i Zła. Społeczeństwom zachodnim wystarczy powiedzieć, że znamy zasady demokracji, a już od instytucji demokratycznych zależy jak będą je wdrażać. W przypadku konfliktu interesów nie ma znaczenia racja stron, tylko interes nadrzędnej całości, w domyśle demokratycznej. Istotą funkcjonowania instytucji biurokratycznych jest utrzymywanie całości w niezmienionej postaci, dopóki nie przyjdą nowe dyrektywy, które mogą zmienić wszystkie dotychczasowe zasady nie zmniejszając użyteczności dotychczas działającej biurokracji. System sam w sobie doskonały.

Nie kłóci się to zresztą z tresurą społeczeństw w ciągu ponad tysiącletniego rozwoju cywilizacyjnego: wiadomo, że systemy tworzone przez ludzi są ułomne. Nie ma więc co się rozczulać nad konkretnymi przypadkami gwałtu nad własnymi zasadami, ale dbać o potwierdzanie świadomości zasad i intencji trzymania się zasad. Zawsze istnieje wtedy możliwość korekty. Każdy system, nie tylko demokratyczny, a nawet nie demokratyczny w szczególności, ma zdolność do autokorygowania, co przejawia się w tolerancji wobec ekscesów, zwłaszcza jednostek wyjątkowych (najczęściej sprowadza się to do jednostek zajmujących wyższe pozycje społeczne).

Szczególnym przywilejem klas i grup panujących i dominujących jest przekraczanie tworzonych przez siebie norm i nakazów. Skądinąd są one tworzone z myślą o zwykłych zjadaczach chleba, ponieważ grzech (przekroczenie norm) jednostkowy jest w gruncie rzeczy często tożsamy z indywidualizmem, kreatywnością, heroizmem, zaś powielony masowo – staje się ohydnym spektaklem. Niemniej, masa jest potrzebna, albowiem w niej przechowuje się konserwatywna koncepcja właściwego postępowania (obyczaj – monopol nieruchawych grup społecznych).

Na tym skądinąd polega urok „ludu” czy „narodu” w oczach samozwańczych liderów narodowych. Naród jest nosicielem wartości, których przekraczanie przez jednostki wybitne tylko podnosi walor moralny, pozytywny samej zasady.

Lud, naród – przechowują zasady moralne, do których odwołują się przywódcy, kiedy chcą przeforsować własny interes. W dobie postmodernizmu jest to szczególnie mocno uwydatnione.

Plan „pokojowy” Zelenskiego jest doskonałym wyrazem nowolewicowej nowomowy czy mowy-trawy, która odwołuje się do uniwersalnych zasad w celu realizacji bardzo konkretnych, partykularnych interesów wielkiego kapitału imperialistycznego USA, pozostawiającego jakieś kąski (całkiem znaczne) z pańskiego stołu dla wykorzystania przez imperialistyczny kapitał zależny Europy. Demokracja promowana na Ukrainie może być ułomna, ale utrzymanie Ukrainy jako czynnika osłabiającego Rosję (niezbędny element większej geopolitycznej układanki, o której można dużo powiedzieć) ma decydujące znaczenie dla utrzymania przez europejski kapitał statusu mniejszego brata Wielkiego Brata. Chodzi o utrzymanie dominacji Zachodu nad resztą świata, co pozwala społeczeństwom europejskim utrzymać poziom życia bez własnej produkcji materialnej.

Dlaczego jest to tak ważne dla lewicy, opisywaliśmy to już niejednokrotnie, odsyłamy do innych naszych tekstów.

Rozmowa czy negocjacje z Rosją nie mają najmniejszego znaczenia. Przy pozostawaniu przez Rosje przy projekcie kapitalistycznym, Putin czy dowolny przywódca po nim będzie posłuszny, kiedy tylko uda mu się włączyć w program zachodni. Nie jest to wykluczone, a nawet USA już usiłują wykorzystać sytuację. Lewicowa nowomowa jest totalnie krótkowzroczna i utopijna, ponieważ prawica opiera się na realnej grze interesów, w wyniku której gwarantowana jest wojna między państwami narodowymi o nowy podział wpływów i dominacji na rynkach światowych.

Stąd lewica ma wciąż pewien wpływ na społeczeństwo, szczególnie na grupy społeczne, dla których reindustrializacja stanowi główne zagrożenie pauperyzacją i proletaryzacją. Zaś dla prawicy jest podstawą suwerenności narodowej.

W tym sensie Ukraina nie bardzo może w lewicowej nowomowie powoływać się na interes suwerennego narodu, państwa narodowego. W nowolewicowym kanonie doktrynalnym mieści się ustanowienie interesu ponadnarodowego. Ukraina w UE oznacza – w najbliższej perspektywie – roztopienie się w sfederalizowanym quasi-państwie ponadnarodowym. Co za różnica, czy przyłączy się do Europy w ramach czy poza ramami Rosji? Ma to znaczenie tylko wówczas, gdy chcemy trzymać Rosję z dala od Unii. Ale dlaczego chcielibyśmy tego chcieć?

Prezydent Duda, jak podkreślają różni komentatorzy, zachował się trochę jak prezydent Macron, czyli wygadał się, chcąc błysnąć przed wszystkimi. Duda ujawnił plan Zachodu polegający na rozpadzie Federacji Rosyjskiej, czym dolał wody na młyn Putina, którego obawy zwyczajnie uwiarygodnił, zdejmując z niego odium jakiegoś psychola, który ma omamy i snuje schizofreniczne, spiskowe urojenia. Nie oparte na niczym, rzecz jasna…

Poza deklaracjami Dudy i Macrona…

Warto dodać, że w przypadku nowoczesnej lewicy, reprezentowanej szczególnie przez nurt posttrockistowski, a w przypadku Polski przez człowieka-instytucję, Zbigniewa M. Kowalewskiego, pomysł na „dekolonizację” Rosji jest odwiecznym projektem, który leży u podstaw stosunku lewicy do ZSRR i, logicznie, do Federacji Rosyjskiej. Przypominamy, że mimo radykalizmu lewicy wobec USA, pozostaje ona fundamentem uzasadniającym politykę amerykańską wobec ZSRR i Rosji.

Dlaczego społeczeństwa zachodnie miałyby mieć coś przeciwko przyłączeniu Rosji do UE?

To pytanie za 10 punktów Zelenskiego.

Oczywiście, Rosja wniosłaby do Unii system dyktatorski, który rozwaliłby instytucje demokratyczne Europy. Jakoś nie przychodzi do głowy wariant, że siła instytucji demokratycznych przeważyłaby nieefektywny skądinąd system dyktatorski.

Nie należy się doszukiwać logiki w analizach tzw. nowoczesnej lewicy. Logika leży jak na dłoni i lewica dowiodła już nie raz, że się jej trzyma. Logika jest jedna – uchronić kreatywną grupę społeczną od widma komunizmu, czyli dyktatury proletariatu. Reindustrializacja przywraca to widmo.

Unia Europejska musi stawiać na hegemonię amerykańską, aby uniknąć perspektywy odnowionego ruchu robotniczego i zagrożeń z tego tytułu płynących. Te zagrożenia zostały już raz w trakcie XX w. skutecznie przezwyciężone. Zwycięstwo w Zimnej Wojnie jest tak naprawdę zwycięstwem Nowej Lewicy, a nie imperializmu. Zwycięstwo zostało osiągnięte dzięki oszustwu, że kapitalizm może być systemem gwarantującym gospodarcze fundamenty systemu równego i sprawiedliwego podziału wypracowanej wartości dodatkowej. Załamanie się tego kłamstwa przybiera postać upadku państwa opiekuńczego, czego lewica wciąż nie chce przyjąć do wiadomości, usiłując udowodnić, że można utrzymać postęp społeczny bez rozwoju sektora produkcji materialnej, w wypadku odmowy reszty świata finansowania tej utopii. Nie przeczy to naciskowi na jakościowy charakter tego rozwoju, którego nie sposób osiągnąć bez fazy społecznej zmiany podejścia do pracy produkcyjnej.

A to oznaczałoby kompletną kompromitację doktryny nowolewicowej.

Takie jest tło groteskowej i tragicznej zarazem wojny na Ukrainie oraz nie mniej groteskowych prób jej eskalacji, która jest potrzebna lewicy bardziej niż prawicy. Podkreślmy, oba projekty – lewicowy i prawicowy – wiodą do wojen. Lewica uważa, że zmasowana presja na Rosję i jej sojuszników pozwoli na zmniejszenie zakresu wojny poprzez zniszczenie paradoksalnego symbolu oporu wobec globalistycznej hegemonii – Rosji. Ceną jest utrzymanie społeczeństwa rosyjskiego na poziomie trzecioświatowym. Globalny pokój jest możliwy tylko poprzez bezwzględne duszenie oporu, tak aby w świadomości społecznej nie powstała myśl o niesprawiedliwości takiego postępowania. Dlatego przeciwnik musi zostać zdemonizowany. Jest to wysiłek pacyfistyczny, jakkolwiek pojmowany. Jest on odrzucany przez prawicę, która już przebiera nogami, dążąc do starcia w ramach globalnej rywalizacji.

Jednym słowem, jedynym osiągnięciem konferencji w Buergenstock pozostaje mniej lub bardziej udana, choć coraz mniej ważka, próba uwiarygodnienia Zelenskiego jako głowy państwa Ukraina.

Ewa Balcerek i Włodek Bratkowski
20 czerwca 2024 r.